Oni zatańczą Sambę. Meksyk

Odliczanie do rozpoczęcia mistrzostw świata wchodzi w końcową fazę! Od dziś do pierwszego gwizdka na brazylijskich stadionach zostało już zaledwie pięćdziesiąt dni, a my, jak co środę, spieszymy z najświeższym odcinkiem cyklu „Oni zatańczą Sambę”. Dziś opowiemy o reprezentacji, która finałów mistrzostw świata nie przegapiła od dwudziestu lat, a zbliżający się mundial będzie dla niej już szóstym z rzędu. Drużyna ta nie tak dawno, bo zaledwie dwa lata temu, była na futbolowym topie, jednak jej obecna postawa nie wróży niczego dobrego przed czerwcowym turniejem. Wspólnie z Jose Wongiem z serwisu Milenio.com oraz dziennikarzem gazety „Record” – Carlosem Ponce de Leónem przedstawiamy reprezentację Meksyku!

KULTURA

Pierwsze skojarzenia przychodzące na myśl po usłyszeniu słowa „Meksyk” to, chociaż w moim przypadku, przede wszystkim Aztekowie, corrida, tequila i… Hiszpania. Ostatnie skojarzenie wbrew pozorom nie jest jednak tak głupie, jak mogłoby się wydawać. Hiszpania i Meksyk to bowiem kraje, które łączy naprawdę wiele, od języka, poprzez historię aż po podobieństwa w kulturze. Meksykanie, jak mało który inny naród, lubią huczne festiwale i dobrą zabawę. Dla Europejczyków brzmi to wręcz niedorzecznie, ale w Meksyku nawet dzień zmarłych świętowany jest nieraz do białego rana, a obchodom towarzyszą okolicznościowe potrawy. Zwyczajne słodycze zastępują „calaveras de azucar”, czyli po prostu słodkości w kształcie… trupich czaszek. Oprócz tego można poczęstować się też tradycyjnym „pan de muerto”, chlebem śmierci, lub tortami w kształcie zwłok czy trumien. Meksyk to jednak kraj, który, podobnie jak w świętowaniu i zabawie, zakochany jest w futbolu. Piłka nożna to sport, który cieszy się tu największą popularnością, a ulice pełne kopiących piłkę dzieci nawiązują bardziej do krajów latynoamerykańskich. Reprezentacja Meksyku to najbardziej utytułowana spośród drużyn strefy CONCACAF, a w Złotym Pucharze triumfowała już sześciokrotnie na dwanaście rozegranych edycji. Równie ciężko wyobrazić jest sobie mundial bez Meksyku. Ostatni taki przypadł bowiem na rok 1990, kiedy to nie zadecydowały jednak względy sportowe, a dyskwalifikacja spowodowana przekroczeniem limitu wieku w młodzieżowej reprezentacji. Jednym z największych sukcesów reprezentacji Meksyku w ostatnich latach jest bez wątpienia zwycięstwo w piłkarskich zmaganiach podczas Igrzysk Olimpijskich rozgrywanych w 2012 roku w Londynie. Szczególnie prestiżowe było zwłaszcza finałowe zwycięstwo nad reprezentacją Brazylii, w której składzie wystąpili tacy zawodnicy jak między innymi Thiago Silva, Hulk, Oscar czy Neymar. Nic więc dziwnego, że apetyty na kolejny sukces w kraju zdecydowanie wzrosły. Entuzjazm fanów popularnych „El Tri” ostudziły jednak nieco eliminacje do mistrzostw świata w wykonaniu ich ulubieńców. Te bowiem z pewnością nie należą do grona udanych i, zamiast cieszyć się z awansu, wszyscy w kraju woleliby o nich jak najszybciej zapomnieć. Na potwierdzenie tych słów wystarczy powiedzieć, że miejsce w brazylijskim mundial Meksykanie zawdzięczają przede wszystkim reprezentacji Stanów Zjednoczonych, a konkretnie bramkom, zdobytym przez nich kolejno w 93. i 94. minucie grupowego meczu z Panamą. Zupełnie inny obraz gry Meksykanie pokazali już kilka tygodniu później w meczach barażowych i na chwilę obecną ciężko jednoznacznie wskazać, która reprezentacja „El Tri” jest tą właściwą. Prawdziwy sprawdzian dla jej nowego selekcjonera zbliża się jednak wielkimi krokami, a mistrzostwa świata w Brazylii pokażą nam, co w rzeczywistości zaoferować może obecne pokolenie meksykańskich piłkarzy.

DROGA DO RIO

Eliminacje w wykonaniu reprezentacji Meksyku nie były zbyt udane. W kraju, który od ponad dwudziestu lat nie opuścił ani jednego mundialu sam awans od początku wydaje się być bowiem formalnością, a ponad końcowy wynik przekładany jest styl, w jakim się go osiąga. Styl, który w ciągu ostatnich miesięcy nie mógł zachwycić nikogo. Pierwsza eliminacyjna faza grupowa, w której popularnych „El Tri” prowadził Jose Manuel de la Torre, nie powodowała jeszcze niepokoju, ale mierząc się z Gujaną, Salwadorem i nieco mocniejszą Kostaryką komplet punktów jest osiągnięciem co najwyżej oczekiwanym. Sytuacja skomplikowała się za to w decydującej fazie kwalifikacji, a trzy remisy z rzędu, z Jamajką, Hondurasem i Stanami Zjednoczonymi, nie były dla reprezentacji Meksyku powodem do dumy. Pozorne przełamanie nadeszło w wygranym wyjazdowym starciu z Jamajką, jednak późniejsza passa dwóch bezbramkowych remisów i porażka na własnym terenie z Hondurasem spowodowała, że de la Torre przedwcześnie pożegnał się ze swoją pracą. W kolejnym spotkaniu, przegranym 0:2 z USA, kadrę prowadził już Luis Tena, a na dwa ostatnie mecze pałeczkę przejął Manuel Vucetich. Niezwykle ważne zwycięstwo z Panamą przybliżyło „El Tri” do awansu, jednak do jego uzyskania brakowało jeszcze choćby punktu zdobytego w starciu z Kostaryką. Spotkanie zakończyło się oczywiście porażką Meksykanów i jedynej szansy mogli oni upatrywać w stracie punktów przez Panamę w starciu z USA. Do 93. minuty w Ciudad de Panama utrzymywał się jednak rezultat 2:1 i niewiele wskazywało na to, żeby mający już zagwarantowany awans podopieczni Juergena Klinsmanna zdołali urwać Panamczykom choćby punkty. Ambicja i wola walki sąsiadów z północy poskutkowała jednak trafieniami Zusiego i Johannssona, które, bardziej niż oni sami, świętowali kibice w Meksyku. Reprezentacja Stanów Zjednoczonych pomogła im bowiem zapewnić sobie ostatecznie czwarte miejsce, które gwarantowało udział w interkontynentalnych barażach. Tam rywalem prowadzonej już przez Miguela Herrerę ekipy miała być Nowa Zelandia, która od początku stawiana była na straconej pozycji. Nowy selekcjoner Meksykanów zdołał bowiem poukładać swoją drużynę na tyle dobrze, że zdołali oni w dwumeczu rozbić rywali aż 9:3 i ostatecznie, choć w złym stylu i po niespodziewanych perturbacjach, zagwarantować sobie wyjazd na mundial do Brazylii.

GRUPA A: CHORWACJA (czytaj więcej)

GWIAZDY

Patrząc wyłącznie na personalia wydaje się, iż największe gwiazdy reprezentacji Meksyku to piłkarze występujący na co dzień w Europie. Takie nazwiska jak Javier Hernandez, Andres Guardado czy Carlos Vela z pewnością bowiem budzą respekt, jednak o sile reprezentacji „El Tri” w dużej mierze stanowią też zawodnicy występujący na co dzień w lidze meksykańskiej. Duża konkurencja panuje już na pozycji bramkarza, gdzie naprawdę trudno wskazać numer jeden. Pozornie powinien być nim Guillermo Ochoa z AC Ajaccio lub Jesus Corona z Twente, jednak pod wodzą Herrery walka o miejsce w pierwszym składzie toczy się głównie pomiędzy dwoma zawodnikami z meksykańskiej Primera Division: Moisesem Mu ñ ozem i Alfredo Tavalerą. Liderem drużyny jest wciąż nieśmiertelny Rafael Marquez, zawodnik Club Leon, dla którego mundial w Brazylii będzie już czwartym takim turniejem w karierze. W preferowanym przez Herrerę zestawieniu 5-3-2 ważną rolę odgrywa cofnięty skrzydłowy Bayeru Leverkusen, Andres Guardado, zaś w środku pola dzielą i rządzą anonimowi dla przeciętnego europejskiego kibica Juan Medina ze stołecznego Club America i klubowy kolega Marqueza, Luis Montes. Bogactwo panuje za to na pozycji napastnika, gdzie Miguel Herrera może wybierać z grona naprawdę dobrych zawodników. Na pierwszy rzut oka wydawałoby się, że pewne miejsce w składzie powinni mieć Carlos Vela, który wciąż nie chce jednak wracać do gry w reprezentacji, Giovani dos Santos czy Javier Hernandez, zawodnicy występujący na co dzień na Starym Kontynencie i znani szerszej publice. W futbolu nie grają jednak nazwiska i obecnie więcej szans na grę otrzymują tacy zawodnicy, jak Jesus de Nigris z Chivas de Guadalajara, Raul Jimenez z Club America czy gwiazda Igrzysk Olimpijskich, Oribe Peralta z Club Santos Laguna. Przed Herrerą stoi więc naprawdę ciężki wybór: czy konsekwentnie trzymać się tych, którzy nie zawiedli już w starciach z Nową Zelandią czy postawić na międzynarodowe doświadczenie i obycie na europejskich arenach? Jedno jest pewne: walka o miejsce w kadrze reprezentacji Meksyku na mundial zapowiada się niezwykle pasjonująco.

TRENER

W eliminacjach do mistrzostw świata w Brazylii reprezentację Meksyku prowadziło aż czterech różnych selekcjonerów. Zaczęło się od Jose Manuela de la Torre, który „El Tri” prowadził już od początku 2011 roku. Cierpliwość zarządu w stosunku do tego szkoleniowca wyczerpała się jednak w decydującej fazie eliminacji i ostatecznie szanse na awans ratować mieli Luis Tena i Manuel Vucetich. Obaj oni na trzy spotkania wygrali tylko jedno, co rzutem na taśmę wystarczyło do uzyskania barażowego miejsca. Tam reprezentację Meksyku miał poprowadzić już Miguel Herrera i, jak się później okazało, poradził sobie z tym zadaniem bardzo dobrze. Pewne zwycięstwo nad Nową Zelandią uratowało bowiem honor drużyny i pozwoliło z pozytywnym skutkiem zamknąć eliminacyjny etap. Herrera w Europie jest póki co szkoleniowcem anonimowym. Trenerską karierę popularny „Don Piojo”, co po polsku oznacza po prostu „wesz”, w 2002 roku i przez 11 lat prowadził w lidze meksykańskiej pięć różnych klubów, święcąc z nimi liczne sukcesy. Do narodowej reprezentacji trafił bezpośrednio ze stołecznego Club America, a po znakomitych wynikach w meczach barażowych nikt w kraju nie miał wątpliwości, że na funkcję selekcjonera wreszcie dobrany został właściwy człowiek. Kluczem do sukcesu miała być znajomość realiów meksykańskiej ligi, która przyczyniła się do awansu reprezentacji „El Tri” na mistrzostwa świata. W starciach z Nową Zelandią Herrera złożył bowiem skład wyłącznie z zawodników grających w krajowej lidze. Czy więc fakt, iż to właśnie „Don Piojo” dokonywał będzie mundialowych powołań utrudni drogę na mistrzostwa świata takim zawodnikom jak chociażby Javier Hernandez czy Andres Guardado? Przekonamy się już niebawem, kiedy Miguel Herrera poda do wiadomości publicznej swoje pierwsze wybory.

Herrera

GŁOS EKSPERTA

O reprezentacji Meksyku, nieudanych eliminacjach w jej wykonaniu oraz możliwościach kadrowych opowiedzieli nam Jose Wong z internetowego portalu Milenio.com oraz dziennikarz gazety „Record” – Carlos Ponce de León.

***

Adam Delimat: Kwalifikacje w wykonaniu Meksyku można ocenić jako bardzo słabe.

Jose Wong: Prawda jest taka, że w eliminacjach mieliśmy przede wszystkim dużo szczęścia. Gdyby nie efektowne trafienie Raula Jimeneza z meczu z Panamą, prawdopodobnie bylibyśmy poza mundialem. Nasza drużyna podeszła do tych spotkań z wielką dumą i pewnością siebie, lekceważąc kolejnych rywali. Nasza strefa nie jest zbyt mocna i dzięki temu mimo wszystko udało się nam zakwalifikować do mundialu. Kiedy zaczęła się ostatnia eliminacyjna runda grupowa namnożyły się też kontrowersje wokół powołań do reprezentacji. Wielu obserwatorów uważało wówczas, że w celu poprawy sytuacji finansowej powoływani są zawodnicy z Europy, którzy nie są aktualnie w wystarczająco dobrej formie. Na szczęście barażowy dwumecz z Nową Zelandią nie był już tak trudny, zwłaszcza mecz na Estadio Azteca, podczas którego naszym piłkarzom pomagały warunki atmosferyczne i głośny doping.

Carlos Ponce de Leon: W trakcie kwalifikacji w drużynie nastąpił rozłam. Selekcjonerem był wówczas Jose Manuel de la Torre, który jest typem „wojskowego”, co nie podobało się zwłaszcza młodym zawodnikom. Nie było między nimi chemii i nie mogło się to skończyć dobrze. Zwycięstwa tak naprawdę osiągaliśmy tylko w meczach, w których było to wymagane. Jamajka to najsłabszy z grupowych rywali, a zwycięstwo z Panamą zawdzięczamy jedynie fenomenalnej bramce Raula Jimeneza z końcówki tego spotkania. To uratowało nam kwalifikacje i sprawiło, że jedziemy na mundial. W tym meczu mieliśmy dużo szczęścia, ale pomógł nam też prawdziwy duch walki i ofiarność do ostatnich chwil. Na szczęście z naszej, dosyć kiepskiej pod względem poziomu sportowego, strefy CONCACAF aż trzy drużyny jadą bezpośrednio na mundial, a jedna ma miejsce w barażach. USA to obecnie zdecydowanie najlepsza z drużyn z tej strefy, Kostaryka i Honduras w ostatnich latach bardzo się rozwinęły, a Panama trafiła po prostu na dobry moment. W rzeczywistości ciężko byłoby nie dostać się do finałów. Baraże okazały się dla nas nadspodziewanie łatwe. Poziom futbolu w Oceanii jest wciąż bardzo niski i postawa Nowej Zelandii nie była dla nas zaskoczeniem.

Po licznych perturbacjach stanowisko selekcjonera objął Miguel Herrera. To trener, który preferuje raczej ofensywny styl gry?

Jose Wong: Przez ostatnie miesiące narodową reprezentację prowadziło aż czterech różnych szkoleniowców. To problem, bo każdy z nich miał inny styl i filozofię gry, a piłkarze nie potrafili się do nich dostosować. Patrząc z perspektywy czasu, te zmiany były jednak koniecznie. Jeśli chodzi o Herrerę, najlepszym określeniem taktyki, którą posługują się jego zespoły jest po prostu ofensywa. Przez lata Miguel nauczył się zrównoważyć nieco grę swoich drużyn i poprawić to, co szwankowało na początku jego kariery. Prowadzone przez niego kluby zwykły strzelać dużo bramek, ale jednocześnie bardzo dużo traciły, co teraz uległo poprawie.

Carlos Ponce de Leon: Zmiany trenerów były jednym z głównych problemów podczas eliminacji. De la Torre to dobry trener, najmłodszy w historii ligi, który sięgnął po trzy mistrzowskie tytuły. Zatrudnienie Teni i Vuceticha nie było dobrym posunięciem, za to wybór Herrery – jak najbardziej. Bardzo go szanuje, zawsze był typem agresywnego trenera, nawet kiedy zaczynał w Atlante. W ostatnich latach dominował w lidze meksykańskiej. Jest totalną przeciwnością de la Torre: jest naturalny, bywa zabawny. Wychował się w ubóstwie, a teraz jest ikoną futbolu w naszym kraju. Kiedy przejął narodową reprezentację zrobił z nią coś, czego wszyscy po nim oczekiwali. Odświeżył ją, powołał piłkarzy z dwóch ostatnich mistrzów kraju, America i Leon i stworzył nową drużynę.

Herrera na barażowe spotkania powołał wyłącznie piłkarzy z ligi krajowej. Zawodnicy występujący w Europie mają teraz problem?

Jose Wong: Dzięki temu, że Herrera powołał tylko zawodników z krajowej Primera Division, w meczach z Nową Zelandią wystąpiła grupa zawodników, którzy znali się nawzajem i wspólnie trenowali częściej niż tylko na zgrupowaniach reprezentacji. Wydaje mi się jednak, że wyjazd na mundial dla zawodników z Europy nie powinien być zagrożony. Chodziło głównie o problem z podróżą, która ograniczyłaby czas na przygotowanie do tych jakże ważnych meczów.

Carlos Ponce de Leon: Podróż z Europy do Meksyku i do Nowej Zelandii to naprawdę kawał drogi i myślę, że to też miało znaczenie przy ustalaniu powołań na te spotkania. Piłkarze grający na co dzień w Europie mają problem, ale w każdym przypadku sytuacja wygląda inaczej. Chicharito i Guardado nie występują regularnie w swoich drużynach, Vela wciąż nie chce wracać do reprezentacji, swoje problemy ma też Ochoa. Herrera chce wystawiać tych zawodników, którzy mają na swoim koncie regularne występy i dużo rozegranych minut. Muszą po prostu być w dobrej formie i być w stanie dać coś drużynie.

Obrona to przede wszystkim doświadczenie w postaci Corony i Marqueza.

Jose Wong: Jeśli chodzi o pozycję bramkarza, wszyscy w kraju mamy nadzieję, że doświadczenie Corony przyniesie pozytywne skutki podczas mundialu. Osobiście jestem fanem Ochoi, ale to głównie dlatego, że kibicuję Club America (śmiech). Z kolei Marquez to prawdziwy lider zespołu, który potrafi zarazić dobrą energią kolegów. Dysponuje też dobrym podaniem i jestem pewny, że będzie przydatny dla drużyny.

Carlos Ponce de Leon: Corona to najlepszy z naszych bramkarzy jeśli chodzi o boiskowe poczynania, ale ma dosyć nietypową osobowość. Poza boiskiem bywa agresywny, co czasami przysparza mu problemy. Drugim powołanym bramkarzem powinien być Alfredo Talavera z Toluci, a stawkę uzupełni ktoś z dwójki Ochoa-Mu ñ oz. Ten pierwszy jest bardzo ambitny i będzie walczył o miejsce w wyjściowym składzie, zaś Mu ñ oz to bramkarz, który nie tak dawno zapewnił Herrerze ligowy tytuł. Jeśli zaś chodzi o Marqueza, po powrocie do ojczyzny odrodził się on jako piłkarz, można powiedzieć, że zmartwychwstał. Po kiepskim okresie gry w New York Red Bulls powrócił do Leon i został mistrzem kraju. Jest teraz innym piłkarzem, znowu jest głową i sercem reprezentacji.

Ważną rolę w zespole pełnią środkowi pomocnicy: Alberto Medina i Francisco Montes.

Jose Wong: Medina i Montes to faktycznie kluczowi zawodnicy dla gry naszego zespołu. Są prawdziwym mózgiem zespołu i praktycznie żadna ofensywna akcja nie obejdzie się bez ich udziału. W reprezentacji długo grał też Zavala, ale obecnie nie jest w najlepszej formie i niewiele wskazuje na to, aby mógł pełnić ważną rolę podczas mundialu.

Carlos Ponce de Leon: Medina to dosyć stary zawodnik, defensywny pomocnik, który ma stuprocentowe zaufanie u Herrery. Medina to z kolei piłkarz o bardziej ofensywnych inklinacjach, który moim zdaniem może być jednym z objawień mundialu. Podam jeszcze jedno nazwisko: Carlos Peña. Nazywamy go „Gullit”, co dużo o nim mówi. Jestem przekonany, że w przyszłości będzie znakomitym pomocnikiem.

Problem bogactwa panuje za to jeśli chodzi o napastników.

Jose Wong: Z jednej strony tak, ale sytuacja jest tu dość skomplikowana. Moim zdaniem najlepszy z naszych napastników, Carlos Vela, zrezygnował z gry w narodowej reprezentacji, Chicharito ma z kolei spore problemy w Manchesterze, gdzie gra bardzo mało. Herrera ma do dyspozycji innych piłkarzy na tej pozycji, którzy ciągle są w rytmie meczowym. Jestem zdania, że ten mundial może należeć do Giovaniego dos Santosa i bardzo w niego wierzę. Oprócz niego jest też gwiazda ostatnich Igrzysk Olimpijskich, Oribe Peralta, który zdobywa mnóstwo bramek i potrafi podjąć dobrą decyzję, kiedy drużyna najbardziej tego potrzebuje.

Carlos Ponce de Leon: Największą gwiazdą zespołu jest Oribe Peralta, zawodnik Santosu Laguna. Był liderem już podczas igrzysk w Londynie i ten mundial to dla niego wielka szansa. Mam nadzieję, że po zwolnieniu Davida Moyesa poprawi się też sytuacja Hernandeza w Manchesterze United. Latem być może zmieni on klub, ale może być już za późno na walkę o miejsce w pierwszym składzie narodowej reprezentacji. Wszyscy w kraju żałujemy też, że na mundial nie pojedzie Vela, najlepszy napastnik w Meksyku.

Jak na obecną sytuację w reprezentacji wpłynął triumf sprzed dwóch lat?

Jose Wong: W Meksyku mamy niestety spory problem z mentalnością. Za każdym razem, kiedy nasza reprezentacja gra jakiś istotny mecz, drużyna nie potrafi trzymać się razem, dochodzi do podziałów i kluczowi dla naszej drużyny zawodnicy nie potrafią na boisku pokazać tego, na co ich stać.

Carlos Ponce de Leon: Niestety nie tak, jak tego oczekiwaliśmy. Wielu młodych zawodników z tamtego zespołu tak naprawdę nie przebiło się do narodowej reprezentacji, głównie za sprawą kadencji de la Torre. Tylko takie nazwiska, jak Peralta, dos Santos czy Corona zostały w kadrze. Na pewno to zwycięstwo było dla nas jednak sporym bodźcem mentalnym. Patrząc jednak na nazwiska zawodników, teraz są one gorsze niż na poprzednich mundialach.

Jacy piłkarze po mundialu mają szansę na transfer do mocnej europejskiej ligi?

Jose Wong: Myślę, że jest ich spora grupa. Wymieniłbym przede wszystkim takich zawodników jak Alan Pulido, Raul Jimenez czy Carlos Peña. Rewelacją tej reprezentacji może być z kolei Isaac Brizuela, bardzo szybki i utalentowany zawodnik.

Carlos Ponce de Leon: Szczerze mówiąc wątpię, żeby powtórzyła się teraz sytuacja z dwóch ostatnich mundiali. Jeśli miałbym wymieniać piłkarzy, którzy mają szansę na krok do przodu w swojej karierze byliby to może Francisco Montes, Raul Jimenez, może jeszcze 26-letni Miguel Layun. Objawieniem turnieju może być z kolei Carlos Peña.

Jak w kraju zostało przyjęte losowanie fazy grupowej?

Jose Wong: Na pewno mogło być gorsze. Dwa lata temu w Londynie udało nam się wygrać z Brazylią. Teraz na pewno będzie ciężej, ale nie ma rzeczy niemożliwych. Meksyk to drużyna, która potrafi grać przeciwko Brazylii i wierzę, że teraz może być tak samo. Wszyscy w kraju cieszyli się, że wylosowaliśmy właśnie „Canarinhos”. Inna sprawa, że jestem zdania, że FIFA pomogła trochę gospodarzom zapewniając im dosyć łatwą grupę.

Carlos Ponce de Leon: Wydaje mi się, że to dobra grupa. Jestem przekonany, że przeciwko Brazylii reprezentacja Meksyku nie przegra. W końcu w ostatniej dekadzie to my częściej wygrywaliśmy w młodzieżowych mistrzostwach świata, turniejach Copa America, meczach olimpijskich i towarzyskich. Kamerun nie jest tak mocną drużyną, jaką był kiedyś, więc wydaje mi się, że kluczowe będzie starcie z Chorwacją. To, co mi się nie podoba to fakt, iż w grupie B grają między innymi Hiszpania i Holandia, więc to z nimi zmierzymy się ewentualnie w 1/8 finału. Wśród kibiców naszej reprezentacji panuje ostatnio smutek spowodowany bardzo kiepskimi eliminacjami w naszym wykonaniu. Fani wierzą, że uda się nam wyjść z grupy, ale wątpią już w przejście któregoś z finalistów zeszłej edycji mistrzostw świata w 1/8.

Co reprezentacja Meksyku może osiągnąć w brazylijskim mundialu?

Jose Wong: Z pewnością do Brazylii przyjedzie sporo kibiców z naszego kraju i ich wsparcie może bardzo pomóc naszej reprezentacji. Ponadto naszą przewagą nad Chorwacją będzie znajomość warunków klimatycznych. Myślę, że powinniśmy wyjść z grupy, a wierzę nawet w awans do ćwierćfinału.

Carlos Ponce de Leon: Myślę, że spokojnie stać nas na wyjście z grupy. Wydaje się jednak, że awans do 1/8 będzie wszystkim na co nas stać, głównie ze względu na rywala, z którym przyjdzie nam się mierzyć w tej fazie.

NASZA WRÓŻBA

Patrząc na ostatnie wyniki osiągane na mistrzostwach świata przez reprezentację Meksyku można wyciągnąć tylko jeden wniosek: w Brazylii skończy się na 1/8. To właśnie w gronie 16 najlepszych drużyn globu popularni „El Tri” kończyli bowiem swój udział w 1994, 1998, 2002, 2006 i 2010. Losowanie fazy grupowej jak najbardziej to przypuszczenie potwierdza. Patrząc na układ sił w zestawieniu z Brazylią, Chorwacją i Kamerunem wydaje się bowiem, że podopiecznych Miguela Herrery stać na pokonanie europejskiego i afrykańskiego przeciwnika i wyjście z grupy. O ile spotkanie z Brazylią z pewnością nie będzie należało do łatwych, zarówno Chorwaci jak i Kameruńczycy są w zasięgu reprezentacji Meksyku. Reprezentacja „El Tri” to jednak ekipa, której turniejowe szczęście kończy się zawsze na etapie 1/8 finału. To tu w minionych latach musieli oni uznać wyższość Niemców, niezwykle rozpędzonych w azjatyckim turnieju Stanów Zjednoczonych, a w ostatnich dwóch przypadkach przegrywali z reprezentacją Argentyny. Również tym razem losowanie nie postawiło reprezentacji Meksyku w łatwej sytuacji. Grupa B, z przedstawicielem której los połączy ją w 1/8 to bowiem Honduras, Chile i dwaj finaliści ubiegłej edycji mistrzostw świata: Holandia i Hiszpania. Czy „La Roja” i „Oranje” nie postawią podopiecznym Miguela Herrery poprzeczki już zbyt wysoko? A może to Meksykanie, niesieni grupowymi wynikami i awansem do fazy pucharowej sprawią w Brazylii wielką niespodziankę?

ADAM DELIMAT

Już w najbliższą środę kolejny odcinek cyklu „Oni zatańczą Sambę”. Tym razem pod lupę weźmiemy reprezentację Niemiec. Zapraszamy!

Oni zatańczą Sambę #1 Algieria

Oni zatańczą Sambę #2 Anglia

Oni zatańczą Sambę #3 Argentyna

Oni zatańczą Sambę #4 Australia

Oni zatańczą Sambę #5 Belgia

Oni zatańczą Sambę #6 Bośnia i Hercegowina

Oni zatańczą Sambę #7 Chile

Oni zatańczą Sambę #8 Chorwacja

Oni zatańczą Sambę #9 Ekwador

Oni zatańczą Sambę #10 Francja

Oni zatańczą Sambę #11 Ghana

Oni zatańczą Sambę #12 Grecja

Oni zatańczą Sambę #13 Hiszpania

Oni zatańczą Sambę #14 Holandia

Oni zatańczą Sambę #15 Honduras

Oni zatańczą Sambę #16 Iran

Oni zatańczą Sambę #17 Japonia

Oni zatańczą Sambę #18 Kamerun

Oni zatańczą Sambę #19 Kolumbia

Oni zatańczą Sambę #20 Korea Południowa

Oni zatańczą Sambę #21 Kostaryka

Pin It