Oni zatańczą Sambę. Argentyna

Z czym kojarzy Wam się środa? Z masą zajęć w szkole? Długimi godzinami wykładów na uczelni? Masą papierkowej roboty w pracy? Nam ten dzień kojarzy się z mistrzostwami świata, a konkretnie z cyklem „Oni zatańczą Sambę”, w którym co tydzień przedstawiamy finalistów przyszłorocznego mundialu. Po Algierii i Anglii dziś, wspólnie z komentatorem SportKlubu, Mateuszem Bystrzyckim, pierwszy raz znając grupowych rywali, postaramy się Wam przybliżyć drugą siłę kontynentu, na którym rozgrywane będą mistrzostwa – Argentynę!

dolaczdonas_baner

KULTURA

Piłka nożna to bez wątpienia sport, który dominuje w kulturze i życiu codziennym Argentyńczyków. W trakcie spotkań reprezentacji prawie trzymilionowe Buenos Aires pustoszeje, a wszyscy jego mieszkańcy zasiadają przed telewizorami i wspierają swoich ulubieńców. Podobnie jak w brazylijskich fawelach, również w argentyńskim ich odpowiedniku, Villas Miserias, dzieci wczesnym rankiem wybiegają na boisko ze zmechaconą szmacianą piłką, którą kopią aż do późnych godzin wieczornych wierząc, że kiedyś to ich nazwiska drukowane będą na koszulkach w miejscach, gdzie dziś dominuje napis „Messi”. Ci nieco starsi, którzy pogodzili się już z losem i stracili wiarę w zostanie futbolową gwiazdą światowego formatu, wieczorami wybierają się z kolei na stadion, gdzie niejednokrotnie potrafią stworzyć widowisko bardziej spektakularne od tego, co dzieje się na boisku. Specjalistami w tej dziedzinie są fani River Plate i Boca Juniors, najpopularniejszych klubów w kraju, którym kibicuje w sumie ponad 70% społeczeństwa. Historia, uważanych przez wielu za największe derby na świecie, „SuperClasico” zna wiele tragicznych sytuacji, w których śmierć ponosiły dziesiątki kibiców, jednak obfituje ona głównie w fantastyczny doping, oprawy, o których nie śnią kibice europejskich klubów i niepowtarzalną atmosferę, której nie da się opisać słowami. Liga argentyńska nie stoi co prawda na najwyższym poziomie, jednak zdaniem wielu, to właśnie ona przyciąga na stadiony najlepszych, najgłośniejszych i najbardziej żywiołowych fanów na świecie.

Argentyńczycy to ponadto naród uważany za niezwykle pewny siebie i zarozumiały, którego mieszkańcy są rasistami i czują się lepsi od reszty kontynentu. Mówią, że Paragwajczycy wyszli z jaskiń, Brazylijczycy zeszli z drzew, a oni sami do Ameryki przypłynęli statkami. Tajemnicą nie jest też odwieczna futbolowa wojna pomiędzy Argentyną a Brazylią, która toczy się od wielu lat. W państwie gospodarza przyszłorocznego turnieju drwiące z sąsiadów kawały wymyślane są w hurtowych ilościach, a sami Argentyńczycy żartobliwie nazywani są mówiącymi po hiszpańsku Włochami, mającymi o sobie zdanie takie jak Anglicy.

DROGA DO RIO

Eliminacje mistrzostw świata w Ameryce Południowej przebiegają dosyć nietypowo, bowiem wszystkie dziewięć drużyn zebrane są tu w jednej grupie. Argentyna to ekipa, która awans do mundialu ma więc praktycznie zagwarantowany na starcie, a zakończone niedawno kwalifikacje, były dla podopiecznych Alejandro Sabelli wyjątkowo łatwe. Ich odwieczny rywal, Brazylia, z racji pełnienia funkcji gospodarza turnieju, nie musiał brać udziału w eliminacjach, zwalniając w ten sposób dodatkowe miejsce dla ekipy z Ameryki Południowej. Początek tej fazy rozgrywek nie był jednak w wykonaniu „Albicelestes” taki, jakiego oczekiwali kibice. W pierwszych trzech spotkaniach odnieśli oni zaledwie jedno zwycięstwo, przegrywając po drodze z Wenezuelą i remisując z Boliwią. W kolejnych spotkaniach prowadzeni przez Sabellę zawodnicy potykali się już jednak rzadziej i, choć po drodze dzielili się punktami z czterema innymi ekipami, awans do finałów mistrzostw świata zagwarantowali sobie na trzy kolejki przed końcem, pokonując w Asuncion Paragwaj 5:2. Wymarzone nie było również zamknięcie eliminacji, które przypadło na 16 października tego roku i zakończyło się porażką 2:3 z Urugwajem, gwarantującą rywalom upragnione, premiowane awansem piąte miejsce w tabeli.

GWIAZDY

Nawet najwięksi przeciwnicy FC Barcelony i zwolennicy talentu Cristiano Ronaldo nie zaprzeczą chyba, że błyszczącą najjaśniej gwiazdą reprezentacji Argentyny od wielu lat jest Lionel Messi. Na temat jego umiejętności powstają pozycje książkowe, więc chyba nie ma sensu rozpisywać się o jego fantastycznej technice, błyskotliwym dryblingu i nieograniczonej gamie finezyjnych zagrań. Zwłaszcza, że ostatnio plany Messiemu regularnie krzyżują kontuzje, a w takich sytuacjach, abstrahując od masy zalet i peanów pochwalnych na cześć gry zawodnika, zawsze można mieć obawę co do jego dyspozycji po powrocie na boisko. Oprócz czterokrotnego zdobywcy Złotej Piłki barwy „Albicelestes” reprezentują też inny zawodnicy, obdarzeni nieznacznie mniejszymi umiejętnościami. Argentyński duet z Manchesteru City: Pablo Zabaleta – Sergio Aguero, króluje w ostatnich miesiącach na boiskach Premier League stanowiąc o sile angielskich potentatów. Ten pierwszy już teraz śmiało kandydować może do miana najlepszego prawego obrońcy na świecie, a drugi w klasyfikacji strzelców angielskiej ekstraklasy ustępuje tylko niesamowitemu Luisowi Suarezowi. W znakomitej formie od pewnego czasu znajduje się też pomocnik Realu Madryt, Angel Di Maria. Atak to najmocniej obsadzona formacja w reprezentacji Argentyny, o czym świadczyć mogą nazwiska zawodników, którzy nie łapią się do pierwszego składu ekipy Alejandro Sabelli. Ezequiel Lavezzi, Rodrigo Palacio czy Carlos Tevez to tylko kilku z szerokiego grona snajperów muszących uznać wyższość konkurentów do gry w narodowej reprezentacji.


TRENER

Nazwisko Alejandro Sabelli dla przeciętnego kibica w Europie brzmi całkowicie anonimowo. Nic dziwnego, bowiem ani jego kariera piłkarska ani trenerska, poza krótkim epizodem w Anglii, ze Starym Kontynentem nie miała zbyt wiele wspólnego. Sabella przez długie lata pełnił funkcję asystenta Daniela Passarelli, któremu towarzyszył między innymi przy pracy w Parmie, Corinthans, reprezentacji Urugwaju czy właśnie narodowej drużynie Argentyny. W ojczyźnie wsławił się on jednak przede wszystkim sukcesami osiąganymi z Estudiantes La Plata, które objął w marcu 2009 roku i nie kazał kibicom długo czekać na triumfy. Już w tym samym roku jego podopieczni sięgnęli bowiem po główne trofeum w rozgrywkach Copa Libertadores, południowoamerykańskiego odpowiednika Ligi Mistrzów, gdzie w finale po emocjonującym dwumeczu pokonali brazylijskie Cruzeiro. Estudiantes z niezłej strony pokazało się również podczas rozgrywanych w tym samym roku w Zjednoczonych Emiratach Arabskich Klubowych Mistrzostwach Świata, gdzie w półfinale pokonało koreański Pohang Steelers, a w finale aż do 89. minuty prowadziło z potężną wówczas Barceloną 1:0, aby ostatecznie po dogrywce przegrać 1:2. Posadę selekcjonera reprezentacji Argentyny Sabella objął w lipcu 2011 po nieudanym występie na Copa America i zwolnieniu Sergio Batisty, a w swoim debiucie pokonał w towarzyskim meczu Wenezuelę 1:0. Reprezentacyjny bilans szkoleniowca z Buenos Aires nie wygląda ani źle ani też szczególnie imponująco: na 30 spotkań prowadzona przez niego ekipa „Albicelestes” wygrała 18, zremisowała osiem i przegrała cztery.

GŁOS EKSPERTA

O zdanie na temat reprezentacji Argentyny, ich mocnych i słabych punktów oraz szans podczas przyszłorocznego mundialu postanowiliśmy zapytać specjalizującego się w rozgrywkach argentyńskiej Primera Division komentatora SportKlubu – Mateusza Bystrzyckiego.

Adam Delimat: Czy przyszłoroczny mundial będzie turniejem Leo Messiego?

Mateusz Bystrzycki: Na to, że te mistrzostwa świata mogą być turniejem Messiego wskazuje przede wszystkim on sam, jego głód sukcesów, co do którego nie mam żadnych wątpliwości. Podejrzewam, że już w spotkaniu z Atletico Madryt będzie on w bardzo dobrej formie, a jestem przekonany, że, jeśli dopisze mu szczęście i będzie odpowiednio prowadzony przez Gerardo Martino, jego dobra dyspozycja przełoży się także na reprezentację. Jednak to, czy będzie to turniej Messiego zależy rzecz jasna również od tego czy będzie to turniej całej reprezentacji Argentyny. Sam Messi nie będzie w stanie pociągnąć drużyny w rywalizacji z tak trudnymi i wymagającymi rywalami jakimi będą praktycznie wszyscy uczestnicy mundialu, więc w jakimś sensie wszystko uwarunkowane jest odpowiednią symbiozą pomiędzy napastnikiem Barcelony a drużyną. Dobre przygotowanie do turnieju plus symbioza z drużyną mogą sprawić, że Messi będzie w wysokiej formie podczas mistrzostw, co jednocześnie powinno stanowić bardzo mocny atut dla całej ekipy. Losowanie fazy grupowej i dalsza drabinka turnieju wskazują, że „Albicelestes” na pierwsze problemy natrafią dopiero na etapie fazy pucharowej, więc jestem spokojny o formę Lionela Messiego i występ całej reprezentacji.

W ostatnim czasie w znakomitej dyspozycji znajdują się między innymi Sergio Aguero czy Angel Di Maria. Aktualny skład reprezentacji Argentyny jest mocniejszy od tego, który trzy lata temu pojechał do RPA?
Trudno powiedzieć. Argentyna od wielu lat na każdy turniej przywozi całą plejadę fantastycznych piłkarzy. W tej chwili doskonale dysponowany wydaje się być duet Sergio Aguero – Gonzalo Higuain, więc trener Alejandro Sabella nie będzie musiał martwić się o linię ataku. Równie imponująco wygląda druga linia, gdzie występują tacy zawodnicy jak Ever Banega, który jednak miewa ostatnio kłopoty z regularną grą w Valencii, czy Javier Mascherano, grający w reprezentacji jako defensywny pomocnik, co stanowi pewien dysonans w stosunku do jego pozycji w klubie. Zawodnik Barcelony może grać również na pozycji numer pięć, tak zwanego pivota, który w reprezentacji Argentyny stanowi bardzo ważne ogniwo. Jego konkurentami są Lucas Biglia i Fernando Gago, jednak zdrowie tego drugiego – jak zwykle – stoi pod dużym znakiem zapytania. W końcu w Europie Gago dał się poznać głównie lekarzom, a nie kibicom, i nie inaczej sytuacja wygląda w Argentynie, gdzie, po powrocie do Boca Juniors, zaliczył raptem kilka 90 – minutowych występów. Jeśli jednak na wiosnę będą omijały go kontuzje, uważam, że „El Pintita” wskoczy do wyjściowego depozytu „Albicelestes”. Położenie Banegi również nie jest najlepsze. W sytuacji gdy Ever nie wróci do regularnej gry i nie poukłada sobie na nowo relacji z Miroslavem Đukiciem, być może przeniesie się do Tottenhamu, o czym otwarcie mówi się w mediach. Ponadto, wychowanek „Bosteros” nie jest akceptowany przez kibiców z Mestalla. Tercet Gago-Mascherano-Banega prezentuje się więc imponująco, jednak pojawia się tu również pytanie o to, kto będzie pełnił rolę rozgrywającego. Wiele wskazuje na to, że będzie to Angel Di Maria, który w środku pola grał będzie kosztem któregoś z napastników, jednak trudno wyobrazić sobie, aby Alejandro Sabella posadził na ławkę rezerwowych kogoś z pary Sergio Aguero – Gonzalo Higuain. Nie należy zapominać również o takich zawodnikach jak Ezequiel Lavezzi czy Rodrigo Palacio. Podejrzewam, że każdy trener na świecie chciałby mieć taki ból głowy.

Nieco gorzej wygląda za to sytuacja w formacji defensywnej, a zwłaszcza w bramce reprezentacji. Podstawowy golkiper „Albicelestes”, Sergio Romero, w AS Monaco jest bowiem tylko rezerwowym.
Argentyńczycy od wielu lat mają problemy z obsadą pozycji bramkarza. Sergio Romero to świetny facet i bardzo dobry bramkarz, jednak jego problemem jest brak regularnej gry. W tej chwili wypożyczony jest do Monaco, gdzie ustępuje miejsca Danielowi Subasiciovi i niewiele wskazuje na to, żeby miało się to zmienić. Jeśli Romero nie będzie „łapał minut”, może pojawić się problem w skali „makro”. Wybitnym fachowcem nie jest też Mariano Andujar, po którym spodziewano się, że może zostać numerem jeden w narodowej drużynie. Trzeba jednak pamiętać, że Sergio Romero jest członkiem złotej drużyny argentyńskiej, która w 2007 roku zdobyła złoty medal mistrzostw świata do lat dwudziestu. Grali tam wówczas świetni zawodnicy: Fazio, Mercado, Banega, Aguero, Zarate czy Maxi Moralez. Romero był bardzo ważnym elementem tamtej ekipy, znajdował się wówczas w olśniewającej dyspozycji i w Argentynie jest mu to pamiętane.

Losowanie fazy grupowej dla Argentyny było bardzo szczęśliwe, awans z takiej grupy nie powinien chyba stanowić większego problemu?
Zdecydowanie tak, nie przewiduję tutaj meczu, w którym Argentyna mogłaby stracić punkty. To, jak będą wyglądały te spotkania w jakimś sensie obrazuje towarzyskie spotkanie z Bośnią i Hercegowiną rozegrane w zeszłym miesiącu, gdzie Argentyńczycy gładko pokonali rywali 2:0. Dla przeciętnego kibica niezaangażowanego bezpośrednio w rywalizację ta grupa nie wydaje się być przesadnie interesującą, ale myślę, że dla „Albicelestes” będzie to czas na dobre wejście w turniej, co nie zawsze bywało takie oczywiste.

Liga argentyńska nie jest w Polsce szczególnie popularna. Na jakim poziomie stoją te rozgrywki? Czy ktoś z tej ligi może pozytywnie zaskoczyć podczas mundialu?
Powołań z ligi argentyńskiej będzie bardzo niewiele, ponieważ Sabella niechętnie sięga po piłkarzy występujących w krajowej Primera Division. Trudno mu się dziwić, bo liga ta od wielu lat przeżywa kryzys sportowy, organizacyjny i infrastrukturalny. Nie może być jednak inaczej, skoro cały czas argentyńskim futbolem rządzi Julio Grondona, sędziwy staruszek, który nie może odspawać się od stołka. O ile brazylijska ekstraklasa, jak i narodowa reprezentacja, która w dużym stopniu bazuje na piłkarzach grających na co dzień na krajowym podwórku, mocno idą do przodu, to piłka argentyńska jest w jakimś sensie odwrócona od europejskiego trendu rozwoju. Z Primera Division powołani mogą zostać doświadczony bramkarz Boca Juniors Agustin Orion, wspomniany już Gago czy też ewentualnie inny zawodnik klubu ze stolicy Argentyny, młody pomocnik Juan Sanchez Miño. Ugruntowaną pozycję w kadrze ma za to Maxi Rodriguez, który odbudował się w Argentynie i znajduje się obecnie w świetnej formie. Dla niego jest to już piąta lub szósta młodość i paradoksalnie lepiej idzie mu w narodowej reprezentacji niż w klubie, Newell’s Old Boys. Sabella będzie go wykorzystywał, kiedy będzie potrzebował zwolnienia tempa akcji, doświadczenia i uspokojenia, ale jednocześnie umiejętności dryblingu, dośrodkowania czy uderzenia z dalszej odległości.

Alejandro Sabella jest dla kibiców z Europy anonimowym trenerem. Czy jest on w stanie poprowadzić Argentynę do sukcesu?
Eliminacje pokazały, że potrafi on odpowiednio przygotować reprezentację, dokonuje dobrych wyborów personalnych i taktycznych. Sabella późno zaczął jednak eksperymentować, za co uznać należy powołania dla Facundo Roncaglii z Fiorentiny czy obrońcy Bordeaux, Lucasa Orbana i, w momencie gdy Luis Felipie Scolari ogłosił koniec eksperymentów, Argentyńczycy dopiero je zaczynają. Czasu do mundialu pozostało już bardzo niewiele, ale myślę, że zwłaszcza drugie z wspomnianych przeze mnie powołań jest krokiem w dobrym kierunku. Alejandro Sabella to trener, który zasłynął dobrymi rezultatami osiągniętymi w barwach Estudiantes La Plata i głównie z tego jest w Argentynie znany. Należy pamiętać jednak, że cały czas w kraju popularny jest Marcelo Bielsa, jego nazwisko regularnie pojawia się w mediach i krąży nad aktualnym selekcjonerem reprezentacji „Albicelestes” niczym widmo, które po mundialu może dopaść Sabellę i przejąć jego posadę. W moim przekonaniu Bielsa byłby mimo wszystko lepszym wyborem, ale pogląd ten może zmienić występ Argentyny na mundialu. Kibice „Albicelestes” pytają „kiedy jak nie teraz?” i faktycznie drużyna ma chyba aktualnie praktycznie wszystko, aby móc osiągnąć oczekiwany rezultat.

Fakt, że turniej rozgrywany będzie w Ameryce Południowej pomoże Argentyńczykom, czy też przeszkodzą im animozje między nimi a Brazylijczykami?
Nie sądzę, żeby warstwa kibicowska i antypatie pomiędzy narodami miały szczególnie duże znaczenie podczas mistrzostw. Jeśli już, zadziałać może znajomość klimatu, która tylko pomoże Argentyńczykom. Sam Sabella stwierdził ostatnio, że cieszy się, że jego piłkarze znają Brazylię jako kraj, jego klimat i stadiony. Oprócz regularnych meczów eliminacyjnych pomiędzy tymi drużynami, bardzo często rozgrywane są spotkania pomiędzy drużynami występującymi z jednej strony w lidze argentyńskiej, a z drugiej w brazylijskiej Serie A. Piłkarze znają się nawzajem, znają warunki, w których przyjdzie im rywalizować i obiekty, na których rozgrywane będą mecze podczas finałów mistrzostw świata.

Co osiągnie reprezentacja Argentyny na przyszłorocznym mundialu?
Argentyńczycy na pewno są jednym z faworytów mundialu i byłbym zdziwiony, gdyby nie znaleźli się w fazie półfinałowej. Co dalej? Nie wiem, ale byłbym bardzo zaskoczony, gdyby Argentyny zabrakło w najlepszej czwórce turnieju.

NASZA WRÓŻBA

Argentyna to ekipa, która, przynajmniej na chwilę obecną, wydaje się posiadać niemalże wszelkie predyspozycje niezbędne do walki o najwyższe cele podczas światowego czempionatu. Gwiazdorska obsada pierwszego składu, łatwa do przejścia faza grupowa i korzystna drabinka w dalszym etapie turnieju mogą złożyć się na wyczekiwany przez Argentyńczyków od wielu lat sukces. Niespełna miesiąc temu Argentyna spotkała się w towarzyskim spotkaniu z – jak okazało się kilka tygodni później – przyszłym rywalem na brazylijskich boiskach, Bośnią i Hercegowiną. Z tego starcia, za sprawą dwóch trafień Sergio Aguero, wyszła obronną ręką. Z Nigerią Argentyńczycy mierzyli się w spotkaniu inaugurującym dla nich mundial w Republice Południowej Afryki i – pamiętając ciężkie warunki, jakie postawiły prowadzonej wówczas przez Diego Maradonę ekipie „Super Orły” –  również tym razem, to właśnie spotkanie może okazać się dla Argentyny najtrudniejsze. „Albicelestes” nie powinni mieć z kolei problemów z pokonaniem Iranu, który, być może tylko pozornie, wygląda na jedną z najsłabszych ekip przyszłorocznych mistrzostw. W 1/8 finału reprezentacja Argentyny zmierzy się z jednym z przedstawicieli grupy E – Szwajcarią, Ekwadorem, Francją lub Hondurasem – i wiele wskazuje na to, że faktyczny szczyt formy podopieczni Alejandro Sabelli osiągnąć będą musieli dopiero na etapie ćwierćfinałów. Argentynie wróżymy więc na tym turnieju medal, bo takie osiągnięcie, przynajmniej na dzień dzisiejszy, wydaje się być spokojnie w ich zasięgu.

ADAM DELIMAT

Już w najbliższą środę kolejny odcinek cyklu „Oni zatańczą Sambę”. Tym razem pod lupę weźmiemy reprezentację Australii. Zapraszamy!

Oni zatańczą Sambę #1 Algieria

Oni zatańczą Sambę #2 Anglia

Pin It