Oni zatańczą Sambę. Bośnia i Hercegowina

bih

Po hucznym pożegnaniu 2013, wkraczamy w rok 2014. Rok, w którym na przełomie czerwca i lipca rozegrane zostaną tak bardzo wyczekiwane finały mistrzostw świata w Brazylii. Dziś, kiedy huk fajerwerków zastąpiony zostaje nieuniknionym bólem głowy, na 162 dni przed otwarciem mundialu, proponujemy naszym czytelnikom zapoznanie się z jedyną drużyną, dla której udział w nadchodzącym turnieju będzie pierwszym takim w historii. Wspólnie z biegającym od lat po polskich boiskach Ensarem Arifoviciem przedstawiamy reprezentację Bośni i Hercegowiny!

KULTURA

Zimą 1995 roku w Paryżu podpisany został układ pokojowy negocjowany w amerykańskim Dayton, którego skutkiem było zakończenie wojny w Bośni i Hercegowinie. Najbardziej krwawego konfliktu w Europie od momentu zakończenia II wojny światowej, trwającego przez ponad trzy lata, podczas których śmierć poniosło około 100 tysięcy osób. Porozumienie zawarte pomiędzy Bośniakami, Chorwatami a Serbami uznawane jest dziś za początek niepodległej Bośni, która od momentu odłączenia się od Jugosławii pogrążona była w wyniszczającej wojnie. 18 lat po tamtych wydarzeniach piłkarska reprezentacja tego kraju odniosła pierwszy sukces, którego mianem określić można awans do finałów mistrzostw świata 2014 – pierwszego wielkiego turnieju w historii bośniackiego futbolu. Reprezentacja prowadzona przez legendę bałkańskiej piłki, Safeta Susicia, awans na mundial zapewniła sobie bezpośrednio po eliminacyjnej fazie grupowej, wyprzedzając w tabeli między innymi Grecję i Słowację. Dla Bośniaków, których od udziału w dwóch poprzednich turniejach – mistrzostwach świata w RPA i EURO w Polsce i na Ukrainie – dzieliły barażowe dwumecze przegrane w obu przypadkach z reprezentacją Portugalii, sam awans stanowi wielki sukces i stał się on powodem niezwykle przez nich pożądanej narodowej dumy. W ten sposób okazali się oni bowiem najlepszym spośród krajów byłej Jugosławii, wyprzedzając w futbolowym rankingu między innymi Serbię, Słowenię czy Czarnogórę. Pozostałością po konfliktach z końca ubiegłego wieku jest jednak podział wewnątrz kraju, który widoczny był nawet podczas fetowania awansu na mistrzostwa. Podczas gdy w Sarajewie i całej Federacji Bośni i Hercegowiny zapanowała niepohamowana euforia, w serbskiej części kraju informację o awansie przyjęto bez większego entuzjazmu. Całą sytuację najlepiej skwitował kapitan narodowej reprezentacji, Emir Spahić, który po przypieczętowującym awans spotkaniu powiedział „Dziękujemy zarówno wszystkim, którzy nas wspierali, jak i naszym wrogom. Również dzięki nim jesteśmy coraz lepsi”. Sytuacja w Bośni wciąż daleka jest więc od normalności, a występy reprezentacji na arenie międzynarodowej mają wymiar nie tylko sportowy. Futbol dla mieszkańców tego kraju jest nadzieją na jedność i wewnętrzne porozumienie, które jest niezbędne do prawidłowego funkcjonowania całego państwa.

DROGA DO RIO

Bośniacy, których w eliminacyjnej grupie los złączył z Grecją, Słowacją, Litwą, Łotwą i Liechtensteinem, od początku wydawali się jednym z faworytów tej grupy. Wiele wskazywało jednak na to, że podopieczni Safeta Susicia będą musieli uznać wyższość mistrzów Europy z 2004 roku, a sami prowadzić będą zażartą walkę ze Słowakami o premiowaną grą w barażach drugą lokatę. Pomni porażek na tym etapie rozgrywek w ostatnich latach, kiedy to zarówno w 2009 jak i w 2011 roku Bośniacy odpadali w rywalizacji z Portugalią, od początku rozpoczęli oni szturm na pozycję lidera, którą zajęli już po pierwszym, wyjazdowym spotkaniu z Liechtensteinem wygranym w stosunku 8:1. Po kilku dniach przyszedł czas na kolejne gładkie zwycięstwo, tym razem 4:1 z Łotwą, który to wynik postawił Bośniaków w znakomitej sytuacji przed niezwykle istotnym meczem z Grecją. W Pireusie padł bezbramkowy remis, jednak nie stanowiło to problemu dla gości, którzy niedługo potem pokonali Litwę w stosunku 3:0 i rok 2012 zakończyli na czele grupowej stawki. Sytuacja nie zmieniła się również w 2013 roku, a zwycięstwa 3:1 z faworyzowaną przez niektórych Grecją i rozbicie 5:0 Łotwy sprawiły, że na cztery miesiące przed końcem eliminacji Bośniacy awans mieli już na wyciągnięcie ręki. Na początku września przyszło jednak niefortunne spotkanie ze Słowacją, przegrane przez prowadzonych przez Susicia zawodników 0:1, które, jak szybko się okazało, było jedynie wypadkiem przy pracy. Już cztery dni później w Żylinie górą była Bośnia, która wygrała tam 2:1 i przed meczami z Liechtensteinem i Litwą jedną nogą była już w Brazylii. W ostatnich dwóch spotkaniach „Żółto-niebiescy” zdobyli pięć bramek tracąc przy tym tylko jedną i z dorobkiem 25 punktów zakończyli eliminacyjne zmagania na pierwszym miejscu, gwarantując sobie udział w tegorocznym mundialu.

GWIAZDY

Przez długie lata w składzie reprezentacji Bośni i Hercegowiny brakowało wybitnych zawodników. Uwagę zwracało jedynie nazwisko Hasana Salihamidzicia, który przez długie lata bronił barw Bayernu Monachium, a w 2007 roku przeniósł się do Juventusu. W ostatnich latach grupa Bośniackich zawodników, występujących na wysokim europejskim poziomie powiększyła się nadspodziewanie szybko, a prowadzący narodową reprezentację Safet Susić dysponuje dziś pokaźnym gronem zawodników z najwyższej półki. Dostępu do bramki „Żółto-niebieskich” strzeże grający na co dzień w Stoke City Asmir Begović, który swoimi występami zdążył już wzbudzić zainteresowanie największych angielskich potęg. Kapitanem zespołu i liderem formacji obronnej jest były zawodnik między innymi Montpellier czy Sevilli, a obecnie podstawowy gracz Bayeru Leverkusen, Emir Spahić. Największą siłą reprezentacji Bośni są jednak formacje ofensywne. W drugiej linii Susić do dyspozycji ma takich zawodników jak występujący po przeciwnych stronach Rzymu Senad Lulić z Lazio i Miralem Pjanić z Romy, Sejad Salihović, który na co dzień broni barw niemieckiego Hoffenheim czy mający już za sobą lata świetności Zvjezdan Misimović. Największy respekt wzbudza jednak ofensywny duet Edin Dżeko–Vedad Ibisević, który w zakończonych niedawno eliminacjach obsadził dwie trzecie podium tabeli najlepszych strzelców i łącznie zgromadził na swoim koncie aż 18 trafień – tyle, ile wszyscy reprezentanci Polski razem wzięci. Tacy napastnicy siać mogą postrach w szeregach każdej formacji obronnej i jeśli w czerwcu tego roku znajdą się w optymalnej dyspozycji, mogą pomóc reprezentacji Bośni i Hercegowiny sprawić w Brazylii sporą niespodziankę.

TRENER

Selekcjoner reprezentacji Bośni to postać znana w całej Europie, która w swojej ojczyźnie cieszy się ogromnym szacunkiem i autorytetem. Gdyby jakiegokolwiek zorientowanego w realiach futbolu Bośniaka poprosić o podanie nazwiska najlepszego piłkarza w historii kraju odpowiedź byłaby jedna – Safet Susić. Urodzony w bośniackim mieście Zavidovići były pomocnik w barwach reprezentacji Jugosławii wystąpił w 54 spotkaniach, w których zdobył 21 bramek, a przez prestiżowy francuski magazyn „France Football” został wybrany najlepszym zawodnikiem w historii Paris Saint-Germain, którego barw bronił w latach 1983-1991. Po zakończeniu piłkarskiej kariery Susić postanowił wziąć się za trenerkę i w roku 1994 objął francuskie Cannes. Ani we Francji, ani też w Turcji, w barwach pięciu różnych klubów, kariery nie zrobił, a jego pierwszym poważnym wyzwaniem okazało się objęcie w grudniu 2009 posady selekcjonera reprezentacji Bośni i Hercegowiny. Po przegranych z Portugalią barażach do mundialu w RPA do dymisji podał się dotychczasowy szkoleniowiec „Żółto-niebieskich”, Miroslav Blazević, a sam Susić po podpisaniu kontraktu stwierdził, że mając do dyspozycji tak mocny zespół grzechem byłoby nie przyjąć takiej oferty. Nowemu selekcjonerowi nie udało się co prawda wprowadzić swoich podopiecznych do mistrzostw Europy 2012, z których ponownie Bośniaków w barażowym dwumeczu wyeliminowała Portugalia, jednak eliminacje do brazylijskiego mundialu wyszły im już znakomicie. Safet Susić po raz kolejny zdołał się już więc zapisać się w sercach rodaków i obecnie znajduje się na najlepszej drodze, aby stać się prawdziwym narodowym bohaterem. W czerwcu tego roku wszystko leżeć będzie jednak w nogach piłkarzy, którzy wydają się posiadać predyspozycje odpowiednie do osiągnięcia przynajmniej przyzwoitego wyniku w Brazylii.

Susić GŁOS EKSPERTA

O nastrojach panujących w kraju po awansie, ocenie możliwości reprezentacji i prognozach na zbliżający się turniej rozmawialiśmy z rodowitym Bośniakiem, występującym od prawie 10 lat na polskich boiskach, a obecnie broniącym barw pierwszoligowej Floty Świnoujście napastnikiem – Ensarem Arifoviciem.

Adam Delimat: Dla reprezentacji Bośni to pierwszy w historii udział w mistrzostwach świata. Jakie oczekiwania wobec tego turnieju panują w kraju?

Ensar Arifović: Dla całego kraju jest to ogromna sprawa. Jak wiadomo, Bośnia i Hercegowina znajduje się obecnie w trudnej sytuacji ekonomicznej, a zbliżające się wielkimi krokami mistrzostwa świata w Brazylii traktujemy jako szansę na promocję naszego pięknego kraju na świecie. Praktycznie każdy z naszych zawodników na co dzień występuje w mocnych europejskich ligach, więc nie powinna zeżreć ich trema. Z pewnością dla każdego z tych piłkarzy będzie to jednak coś nowego, nikt wcześniej nie występował bowiem na międzynarodowym turnieju o takiej randze.

W ostatnich latach Bośniacy dwukrotnie eliminacje kończyli na etapie baraży. Jak wpłynęło to na nastroje w kraju?
Na pewno w kraju zapanował smutek, każdy chciał bowiem, żeby Bośnia awansowała i mogła zadebiutować zarówno na mundialu w 2010 jak i dwa lata później na EURO w Polsce i na Ukrainie. Portugalia dwukrotnie okazała się jednak dla nas zbyt mocna i dwa razy musieliśmy uznać jej wyższość. W tamtych chwilach nie było jednak mowy o złości na piłkarzy, wszyscy w Bośni byli dumni ze swoich ulubieńców. Na nasze szczęście tym razem udało nam się zająć pierwsze miejsce w eliminacyjnej grupie i awansować bez konieczności mierzenia się z Portugalią.

Tym razem eliminacje wyszły reprezentacji Bośni bardzo dobrze, punkty straciła ona tylko w meczach ze Słowacją i Grecją.
Byliśmy zdecydowanie najlepszą drużyną w naszej grupie eliminacyjnej, w której Bośnia mierzyła się z Grecją, Słowacją, Litwą, Łotwą i Liechtensteinem. Nie mieliśmy sobie równych, plany pokrzyżowała nam troszeczkę jedynie Słowacja i Grecja. Zdecydowanie bardziej bałem się reprezentacji Grecji, bo to drużyna, która, moim zdaniem, gra najbrzydszą piłkę, jednak w starciach z nimi udało nam się zdobyć cztery punkty. Ostatecznie awansowaliśmy z pierwszego miejsca co bardzo cieszy i daje nadzieje na dobre występy w Brazylii.

Selekcjonerem jest Safet Susić, który reprezentację prowadzi od 2009 roku. Długa praca z kadrą pomoże mu podczas turnieju?
Susić to zdaniem wielu najlepszy piłkarz w historii kraju. Bośniaccy kibice uwielbiają go i darzą wielkim szacunkiem, podobnie sytuacja wygląda z mediami i przede wszystkim piłkarzami, dla których jest wielkim autorytetem. Susić jest również legendą we Francji, gdzie przez lata w znakomitym stylu bronił barw Paris Saint-Germain. Moim zdaniem jest on odpowiednią osobą na odpowiednim miejscu. Jego praca jest jak na razie bardzo pozytywna i pełna sukcesów, jednak największe wyzwanie dopiero przed nim.

Gwiazdą zespołu jest obecnie Edin Dżeko, jednak nie jest on jedynym graczem z nazwiskiem znanym w Europie. Kto może okazać się ważnym zawodnikiem podczas mundialu?
Na pewno wartymi uwagi piłkarzami są między innymi Miralem Pjanić z Romy, Vedad Ibisević broniący obecnie barw VfB Stuttgart, dostępu do bramki skutecznie strzeże Asmir Begović grający na co dzień w angielskim Stoke. Bośnia ma obecnie naprawdę mocną ekipę, której zdecydowanym liderem i przy okazji kapitanem jest obrońca, Emir Spahić, który rządzi zarówno na boisku jak i poza nim. Poza tym dysponujemy też fantastycznym i bardzo skutecznym duetem napastników, na czym buduje się cała siła naszego zespołu. Dwójka bardzo dobrych snajperów powinna przynieść nam dużo radości podczas spotkań na mundialu.

Losowanie fazy grupowej dla reprezentacji Bośni nie było najgorsze, jak oceniasz ich szanse na wyjście z grupy?
Wydaje mi się, że mamy szanse na awans. Trzeba jednak pamiętać również, że jest to dla nas pierwszy wielki turniej, na którym mamy okazję być, więc sukcesem dla reprezentacji Bośni jest już sama możliwość występów na brazylijskim mundialu. Na pewno nie będziemy faworytem w żadnym ze starć, ale jestem przekonany, że mamy szanse powalczyć o punkty w meczach z Nigerią, Iranem, a nawet z Argentyną. Mamy obecnie taką drużyną, że możemy z każdym przeciwnikiem zarówno wygrać, jak i przegrać. Jeżeli uda się wyjść z grupy, jesteśmy w stanie wygrać z każdą z drużyn z grupy F (Francja, Szwajcaria, Ekwador, Honduras – przyp.red.), jeśli tylko uda nam się ustrzec kontuzji, a zawodnicy będą w optymalnej formie.

Na co stać będzie Bośnię podczas mistrzostw? Jaki cel postawią sobie podopieczni Susicia?
Celem jest przedstawienie naszego pięknego kraju w jak najlepszym świetle i sprawienie, żeby kojarzono nas z dobrą grą w piłkę nożną, a nie jedynie ze zniszczonym po wojnie krajem. Moim zdaniem reprezentacja Bośni wyjdzie z grupy, a w fazie pucharowej możliwe będzie wszystko. Jestem optymistą, tak jak praktycznie każdy w tym kraju. Szkoda tylko, że turniej rozgrywany jest tak daleko, mimo wszystko jednak jestem pewny, że w Brazylii pojawi się sporo naszych kibiców i jak zwykle nie zawiodą.

NASZA WRÓŻBA

15 czerwca w Rio de Janeiro Bośniacy zainaugurują udział w mistrzostwach meczem z Argentyną, w którym ciężko będzie im myśleć o jakiejkolwiek zdobyczy punktowej. Rozegrane przed nieco ponad miesiącem towarzyskie spotkanie pomiędzy tymi ekipami przegrane przez podopiecznych Susicia 0:2 pokazało różnice w umiejętnościach obu zespołów, jednak od tego z jakiej strony zaprezentują się piłkarze z Bośni w swoim debiucie zależeć mogą nastroje w drużynie i podejście do kolejnych spotkań. W meczach z Nigerią i Iranem stać ich bowiem na zgarnięcie nawet kompletu punktów, a decydujące o losach „Żółto-niebieskich” powinno być starcie z rywalami z Afryki, które rozegrane zostanie w drugiej kolejce. W przypadku awansu z grupy Bośniacy najprawdopodobniej będą musieli stawić czoła reprezentacji Francji, która może się jednak okazać być już poza ich zasięgiem. Naszym zdaniem jedyny tegoroczny debiutant zakończy więc swój udział w turnieju na etapie 1/8 finału, jednak równie dobrze mogą oni wrócić do kraju już po fazie grupowej, w której Nigeria okaże się zbyt mocnym konkurentem do walki o awans.

ADAM DELIMAT

Już w najbliższą środę kolejny odcinek cyklu „Oni zatańczą Sambę”. Tym razem pod lupę weźmiemy reprezentację Chile. Zapraszamy!

Oni zatańczą Sambę #1 Algieria

Oni zatańczą Sambę #2 Anglia

Oni zatańczą Sambę #3 Argentyna

Oni zatańczą Sambę #4 Australia

Oni zatańczą Sambę #5 Belgia

Pin It