Oni zatańczą Sambę. Ekwador

ekwador_kibice

Na 141 dni przed rozpoczęciem mistrzostw świata prezentujemy reprezentację, którą śmiało okrzyknąć można drużyną własnego boiska. Ekipę, która łączy w sobie obecnie dwa skrajne uczucia – radość z awansu na mundial i prawdziwą rozpacz związaną z tragiczną śmiercią jednego z jej reprezentantów. Zapraszamy na wycieczkę do najwyżej położonych stadionów na świecie, w której pomoże nam ekspert SportKlubu, Marcin Mrozek. Człowiek, który o futbolu w Ekwadorze wie więcej niż ktokolwiek inny w naszym kraju.

KULTURA

Ekwador to już trzeci spośród południowoamerykańskich uczestników przyszłorocznego mundialu, którego przychodzi nam przedstawiać w cyklu „Oni zatańczą Sambę”. Podobnie jak w przypadku Argentyny i Chile, również dla Ekwadorczyków futbol to rzecz święta, jeśli nie ważniejsza, która determinuje życie miejscowej społeczności i wyznacza jego rytm. Trudno więc wyobrazić sobie skalę bólu zadanego im niespełna siedem lat temu przez FIFA, która zdecydowała się wprowadzić w życie zakaz rozgrywania spotkań międzynarodowych wyżej niż 2500 metrów nad poziomem morza. Dla Ekwadorczyków decyzja ta oznaczała, że ich reprezentacja nie będzie mogła grać na jednym z największych stadionów w kraju, położonym na 2850. metrze obiekcie w Quito. Z jednej strony było to słuszne postanowienie, gra w piłkę przy tak rozrzedzonym powietrzu jest bowiem dla przyjezdnych niezwykle ciężka, jednak reprezentacji Ekwadoru odebrany został w ten sposób ich największy atut. Na potwierdzenie tej tezy wystarczy wspomnieć tylko, że w czterech ostatnich kwalifikacjach do mistrzostw świata tylko trzykrotnie Ekwador kończył mecz na własnym terenie bez punktów. Ku ogromnej uciesze miejscowej społeczności w skutek masowych protestów i podpisanego przez wszystkie federacje strefy CONMEBOL, z wyjątkiem brazylijskiej, listu do FIFA już po roku decyzja ta została najpierw ograniczona, a potem całkowicie cofnięta. Pytanie tylko czy nie jest to dla Ekwadorczyków rozwiązanie na krótką metę? Kolejne fazy eliminacyjne przechodzą oni bowiem tylko za sprawą spotkań rozgrywanych w roli gospodarza, który to atut tracą na każdym wielkim turnieju. Wiele wskazuje na to, że w Brazylii będzie podobnie i podopieczni Reinaldo Ruedy również w tym roku na mundialu furory nie zrobią. Piłkarze z Ekwadoru swoim występem na tegorocznych mistrzostwach będą jednak chcieli przede wszystkim oddać hołd zmarłemu tragicznie w zeszłym roku napastnikowi, Christianowi Benitezowi. Człowiekowi, który w dużej mierze przyczynił się do awansu na ten turniej, jednak jego finały oglądał będzie z miejsca położonego wyżej niż najwyższy rząd krzesełek stadionu w Quito.

DROGA DO RIO

Po przeczytaniu powyższego akapitu zastanawiacie się pewnie jak wyglądał bilans punktowy pomiędzy spotkaniami rozgrywanymi przez Ekwadorczyków na własnym terenie a tymi wyjazdowymi. Wyniki nie powinny Was zaskoczyć. Podopieczni Reinaldo Ruedy spośród ogółem zdobytych 25 punktów z delegacji przywieźli tylko trzy, co stanowi 12 procent łącznej liczby zebranych oczek. Jako jedyna ze stadionu w Quito punkty wywieźć zdołała reprezentacja Argentyny, która zremisowała tu 1:1. Ze stolicy Ekwadoru bez zdobyczy punktowej wracały z kolei takie ekipy jak Boliwia, Peru, Wenezuela, Urugwaj, Kolumbia, Paragwaj i Chile, a wyłącznie dwie ostatnie były w stanie na Estadio Olimpico Atahualpa zdobyć choćby bramkę. Dużo gorzej wyglądała gra reprezentacji Ekwadoru w spotkaniach wyjazdowych. Popularni „La Tri” uciułali w nich zaledwie trzy remisy, kończąc rezultatem 1:1 mecze z Urugwajem, Wenezuelą i Boliwią. Ostatecznie o losach awansu do mistrzostw świata zadecydował bilans bramek, gdzie prowadzeni przez Ruedę zawodnicy okazali się być o cztery trafienia lepsi od Urugwaju. Może to i lepiej, bowiem o ile w przypadku „La Celeste” o wyeliminowanie Jordanii nie było trudno, reprezentacja Ekwadoru mogłaby mieć problemy z azjatyckim przeciwnikiem na ich terenie.

GWIAZDY

W normalnej sytuacji kategorię „Gwiazdy reprezentacji Ekwadoru” można by ograniczyć do opisu możliwości i dokonań Luisa Antonio Valencii. To skrzydłowy Manchesteru United rozpoczyna i kończy listę wielkich nazwisk w kadrze Reinaldo Ruedy. Tragiczne okoliczności sprawiły jednak, że nie wypada nie wspomni eć w tym miejscu o Christianie Benitezie – najlepszym napastniku w kraju, który w lipcu tego roku w tragiczny sposób zakończył swoją przygodę nie tylko z futbolem, ale i z tym światem. Ostatnie spotkanie w narodowej reprezentacji Benitez rozegrał nieco ponad miesiąc przed śmiercią, a w eliminacjach do brazylijskiego mundialu zdobył aż cztery bramki. Wiadomość o śmierci ekwadorskiego napastnika obiegła świat 29 lipca 2013 roku, kiedy to media podały informację o powikłaniach powstałych po nagłym zatrzymaniu krążenia.

Wspomnianego Valencii nie trzeba przedstawiać nikomu, kto choćby w najmniejszym stopniu interesuje się futbolem. Do największych atutów pomocnika Manchesteru United z pewnością należy niesamowita wręcz szybkość, co potwierdzają najnowsze badania FIFA. Według nich to nie Theo Walcott, Aaron Lennon ani Gareth Bale jest najszybszym zawodnikiem na świecie. Tę trójkę i całą masę innych testowanych pogodził bowiem właśnie Antonio Valencia, u którego maksymalna prędkość sprintu wynosi 35.1 km/h. Poza Valencią nieprzerwanie od kilku lat wysoki poziom utrzymuje też Christian Noboa, który na dobre zakotwiczył już w Rosji. Na początku 2007 roku ten ofensywny pomocnik podpisał kontrakt z Rubinem Kazań, z którym w latach 2008 i 2009 sięgał po tytuł mistrza kraju, a w 2010 do swojej kolekcji dołożył też Superpuchar Rosji. W 2012 Noboa przeniósł się do stołecznego Dynama, w barwach którego występuje aż po dzień dzisiejszy. Znany z gier na europejskich boiskach jest też Felipe Caicedo, który w przeszłości bronił barw między innymi FC Basel, Manchesteru City, Sportingu Lizbona, Malagi czy rosyjskiego Lokomotivu, a w styczniu tego roku przeniósł się do Zjednoczonych Emiratów Arabskich.

TRENER

Dla Reinaldo Ruedy reprezentacja Ekwadoru to już trzecia z południowoamerykańskich ekip, które przyszło mu prowadzić. W latach 2004-2006 pełnił on funkcję selekcjonera narodowej reprezentacji Kolumbii, z którą w 2004 roku zajął czwarte miejsce w Copa America, a rok później dotarł do półfinału Złotego Pucharu CONCACAF. Na mundial Rueda pojechał jednak dopiero z reprezentacją Hondurasu, którą objął w 2007 roku. Po udanych występach w wewnątrzkontynentalnych rozgrywkach i zakończonych sukcesem eliminacjach do mistrzostw świata 2010. W Republice Południowej Afryki jego ekipa nie zdołała jednak osiągnąć dobrego wyniku i zakończyła zmagania w grupie H z zerowym dorobkiem strzeleckim i jednym punktem na koncie. W sierpniu 2010 Rueda został ogłoszony nowym szkoleniowcem narodowej drużyny Ekwadoru, którą poprowadził już podczas Copa America w 2011 roku. Wówczas, podobnie jak rok wcześniej w RPA, jego podopieczni zdołali zdobyć tylko jeden punkt i zajęli ostatnie miejsce w swojej grupie. Krajowa federacja piłkarska postanowiła dać mu jednak jeszcze jedną szansę, co wkrótce okazało się słuszną decyzją i poskutkowało awansem na tegoroczny mundial. Czy tym razem Rueda zdoła poprowadzić swoich zawodników do dobrego wyniku na mistrzostwach świata? Z pewnością czeka go trudne zadanie.

GŁOS EKSPERTA

O szansach reprezentacji na tegorocznym mundialu, wpływie niecodziennego klimatu na jej wyniki i żałobie po śmierci Christiana Beniteza rozmawialiśmy z ekspertem telewizji SportKlub, Marcinem Mrozkiem, który o futbolu w Ekwadorze wie praktycznie wszystko.

Adam Delimat: Bez wątpienia największym atutem reprezentacji Ekwadoru jest gra na własnym terenie, przy warunkach nieznośnych dla innych drużyn.

Marcin Mrozek: Z pewnością tak, ale musimy zwrócić uwagę też na to, że eliminacje w Ameryce Południowej rozgrywają się na zupełnie innych zasadach niż w Europie, piłkarze i kibice mentalnie podchodzą do tych spotkań zupełnie inaczej. Przykładowo podczas meczów polskiej reprezentacji na trybunach pełno jest tak zwanych „eventowców”, dla których nie ma znaczenia czy idą na mecz czy koncert. W Ameryce Południowej mamy prawdziwą piłkarską wojnę. Jeżeli przykładowo do Peru przyjeżdża reprezentacja Argentyny, nikt nie ma ochoty prosić o autografy i klękać przed piłkarzami drużyny przeciwnej. Ludzie są do nich nastawieni bardzo negatywnie, co przekłada się też na wojnę na boisku. Dlatego właśnie nawet słabsze zespoły bardzo dobrze radzą sobie w meczach przed własną publicznością, nie ma mowy o tym, żeby tłumaczyli się przemotywowaniem czy brakiem odpowiedniej motywacji. Tam mentalnie nikomu niczego nie zabraknie, czego idealnym przykładem był mecz Chilijczyków z Argentyną w Santiago. Ani Hiszpanie, ani Niemcy ani nikt inny nie rzuciłby się na Argentyńczyków tak, jak zrobili to w tamtym spotkaniu Chilijczycy. W Quito mamy dodatkowo do czynienia ze specyficznymi warunkami klimatycznymi. Piłkarze ekwadorscy ze względu na genetykę są bardzo dobrze przygotowani wydolnościowo i jest to ich wielkim atutem w meczach u siebie. Biorąc pod uwagę eliminacje od 2002 roku, wygrywają oni średnio po sześć spotkań. W 2010 nie dostali się na mundial właśnie przez to, że stracili mnóstwo punktów w Quito. W zeszłych eliminacjach na własnym terenie wygrali siedem meczów, a jeden zremisowali. Czasy, kiedy Amerykę Południową reprezentowały tylko Brazylia i Argentyna się skończyły, poziom piłkarski wśród reprezentacji na tym kontynencie jest teraz moim zdaniem najwyższy w historii.

Które wyniki reprezentacji są w takim razie bardziej miarodajne? Wyjazdowe porażki czy mecze na własnym terenie?
Ekwador grający na neutralnym terenie jest o tyle ciężkim rywalem, że piłkarze są zarówno silni fizycznie jak i dobrze wybiegani. Te kwestie mają bardzo duże znaczenie w futbolu, dlatego ciężko jest ich pokonać. Trzeba jednak podkreślić, że Ekwador to piłkarski średniak. W momencie, kiedy grają oni z zespołem klasowym, dobrze operującym piłką, który nie ma problemów z atakami pozycyjnymi, Ekwadorczycy muszą dostać baty. Kiedy jednak grają przeciwko przeciętnemu zespołowi wynik jest kwestią otwartą. Jeśli chodzi o kwestie piłkarskie, największą bolączką tej reprezentacji była oczywiście śmierć Christiana Beniteza. Bez dwóch zdań był on największą gwiazdą tej drużyny, jednym z nielicznych piłkarzy, który zarabiał powyżej miliona na rękę.

Kilka lat temu FIFA próbowała wprowadzić zakaz gry między innymi na stadionie w Quito. Czy gdyby nie wycofała się ona z tego projektu, Ekwador zakwalifikowałby się na te mistrzostwa?
Nie. Moim zdaniem nie daliby rady awansować. Zakończone niedawno eliminacje były bardzo wyrównane, zwłaszcza jeśli chodzi o czwarte i piąte miejsce. Przykładowo Peruwiańczycy i Wenezuelczycy w ostatnich latach poczynili ogromne postępy i bez wątpienia fakt, że Ekwador grał w Quito pozwolił im uzyskać w eliminacjach stosunkowo wysoką pozycję. Jak już mówiłem, wygrali oni na własnym terenie siedem spotkań, jedno zremisowali. Bez dwóch zdań kwestia gry na tym stadionie ma bardzo duży wpływ na to, że Ekwadorczycy pojadą na mistrzostwa do Brazylii.

Jak na sytuację w reprezentacji wpłynęła śmierć Christiana Beniteza?
Niezależnie od środowiska, śmierć kolegi i lidera zespołu zawsze wpływa negatywnie. Jestem jednak święcie przekonany, że Ekwadorczycy na mundialu będą się chcieli zaprezentować jak najlepiej również po to, aby oddać hołd Benitezowi. Wartość piłkarska jaką wnosił on do drużyny jest nie do zastąpienia. Jaime Ayovi, który prawdopodobnie zajmie jego miejsce w ataku, absolutnie jest zawodnikiem z zupełnie innej półki. Owszem, ma podobne warunki fizyczne, jest dynamiczny, ale to nie jest ta klasa. Benitez potrafił wygrywać mecze w pojedynkę, strzelał dla reprezentacji bardzo ważne bramki i nigdy nie pękał. W kluczowych momentach zawsze był on w stanie wziąć odpowiedzialność na swoje barki.

Patrząc na obecną kadrę Ekwadoru poza Valencią i ewentualnie Noboą nie ma w niej nazwisk znanych kibicom z Europy.
Zdaję sobie sprawę, że Valencia jest zawodnikiem Manchesteru United, kapitanem narodowej reprezentacji i może być postrzegany jako największa gwiazda drużyny. Graczem, który wnosi najwięcej do gry w ofensywie i moim zdaniem jest najbardziej rozpoznawalnym graczem jest jednak Jefferson Montero. W Europie nie zrobił on furory, grał w Villarealu, a później był wypożyczany do Levante i Betisu, gdzie rozegrał najwięcej spotkań, jednak w reprezentacji robi na boisku różnicę. Ekwador ma jedną żelazną jedenastkę i, jeśli nikt nie jest kontuzjowany ani nie pauzuje za kartki, skład jest praktycznie znany z góry. Grają oni typowym angielskim systemem 4-4-2, gdzie głównymi motorami napędowymi zespołu są właśnie skrzydłowi: Montero i Valencia. Niezwykle istotni są również boczni obrońcy: z jednej strony bardzo doświadczony Walter Ayovi, stanowiący wsparcie dla Montero, który nie gra niestety zbyt dobrze w defensywie i właśnie dlatego nie zrobił kariery w Europie. Po drugiej stronie mamy Juana Paredesa, który jest piekielnie szybkim zawodnikiem. Szybkość na skrzydłach to cecha, która robi różnicę w reprezentacji Ekwadoru. Nie można tego powiedzieć o środku pola, gdzie występują mało zwrotni i wolni Castillo i Noboa. Ten drugi ma niezły drybling i ostatnie podanie, ma doświadczenie z gry w Europie, natomiast Castillo to piłkarz, który gra najbliżej obrońców i nie jest zbyt kreatywny. Środek obrony jest z kolei stworzony z niezwykle wysokiego Fricksona Erazo, który o dziwo radzi sobie z wyprowadzaniem piłki i ma całkiem przyzwoitą technikę użytkową, a także bardzo skocznego, ale surowego technicznie Jorge Guagua. Jeśli chodzi o kwestię bramkarza, sytuacja wygląda tu tak jak w przypadku wszystkich słabszych reprezentacji w Ameryce Południowej. Ekwadorczycy również mają na tej pozycji problem i wybór bramkarza numer jeden jest tak naprawdę wyborem mniejszego zła. W lidze ekwadorskiej ciężko znaleźć dobrego golkipera, tam ich błędy są na porządku dziennym. Bez względu na to czy broni Banguera, Dominguez czy jeszcze ktoś inny, jest to bardzo przeciętny bramkarz.

Czy jakiś młody ekwadorski talent ma szansę wypromować się podczas tego turnieju?
Na pewno warto wspomnieć o zawodniku, który na co dzień występuje w meksykańskim Cruz Azul, Joao Rojasie. Ma on już 24 lata, ale wspólnie z Montero błyszczał już w młodzieżowej reprezentacji do lat 20. Wtedy wydawałoby się, że to właśnie Rojas będzie stanowił o sile dorosłej drużyny narodowej, jednak obecnie jest on tylko zmiennikiem. Jeżeli chodzi jednak o sumę umiejętności jest on szybki i bardzo dobrze wyszkolony technicznie. Może grać zarówno na skrzydle jak i na środku ataku i jest bardzo interesującym zawodnikiem, który po wejściu z ławki może wpłynąć pozytywnie na losy meczu. Jest jeszcze jeden bardzo ciekawy piłkarz, który jednak nie ma jeszcze szans na grę w kadrze. Mowa o 20-letnim Jonnym Uchuarim, bardzo niskim zawodniku, który moim zdaniem nie ma szans, aby zaistnieć w futbolu europejskim. Na kontynencie jest on jednak bardzo znany, mówi się o nim jako o wschodzącej gwieździe ekwadorskiej piłki. Obecnie gra on w przeciętnym LDU Loja, które niedawno w Copa Sudamericanie mierzyło się z River Plate. W meczu w Ekwadorze Uchuari był nie do zatrzymania, południowoamerykańska prasa rozpisywała się na temat jego fantastycznej gry. To typowy latynoski rzeźbiarz, znakomicie kiwa, jest ofensywnie usposobiony i gra oczywiście z dziesiątką na plecach. Póki co nie ma szans na grę w kadrze, ale z pewnością jest on przyszłością tej reprezentacji. To najbardziej rozpoznawalny z młodych ekwadorskich piłkarzy i myślę, że warto o nim wiedzieć.

Reinaldo Rueda to szkoleniowiec, który może osiągnąć coś na mistrzostwach świata?
Moim zdaniem nie. Kolumbijska myśl szkoleniowa zatrzymała się bowiem na latach ’90. Oczywiście, mamy trzech trenerów z tego kraju, którzy pojadą na ten mundial, ale nie uważam, żeby mogli oni zdziałać coś ze swoimi zespołami. Ruedę zapamiętam przede wszystkim jako trenera, który pracował z młodzieżą, przez wiele lat był selekcjonerem młodzieżowych reprezentacji Kolumbii. Jego największym sukcesem było trzecie miejsce podczas mistrzostw świata do lat 20 w 2003. W meczu o trzecie miejsce pokonali Argentynę, która była jednak załamana półfinałową porażką z Brazylią i do tego spotkania nie podchodziła zaangażowana na sto procent. Generalnie Rueda jest jednak człowiekiem bez sukcesów. W piłce klubowej nie osiągnął dosłownie nic, a na polu reprezentacyjnym moim zdaniem jego największym sukcesem jest awans do finałów mistrzostw świata z reprezentacją Hondurasu. Trenując dorosłą drużynę Kolumbii zajął czwarte miejsce na Copa America, jednak jego podopieczni grali bardzo siermiężnie i niekonsekwentnie w obronie. Konsekwencją tego był brak awansu do kolejnego mundialu.

Rueda ma za sobą wspomniane już nieudane Copa America. Dlaczego wtedy nie pożegnał się on z pracą w reprezentacji?
Dla takiego zespołu jak Ekwador Copa America nie jest żadnym wyznacznikiem. Jadąc na ten turniej ta reprezentacja nie marzy o żadnym dobrym wyniku, są realistami. W sytuacji, kiedy mają ciężką grupę i nie grają na swoim terenie najzwyczajniej w świecie ciężko im walczyć o dobry rezultat. W fazie grupowej Ekwadorczycy trafili na późniejszych finalistów, Paragwajczyków, czy Brazylię i po prostu nie poradzili sobie z tymi rywalami. Kwestia przygotowania dobrego zespołu do eliminacji mistrzostw świata była warunkiem, który zadecydował o tym, że Rueda został na stanowisku. Jedynym trenerem, który mógłby zastąpić Kolumbijczyka był Eduardo Bauza, który doprowadził LDU Quito do zwycięstwa w Copa Libertadores. Argentyńczyk zna tych zawodników, zna ich mentalność i wie, jak podchodzą do treningów. Zwycięstwo w Copa Libertadores dla ekwadorskiego zespołu było niesamowitym sukcesem i trzeba im oddać, że nie wygrali tam tylko za sprawą meczów w Quito.

W fazie grupowej dojdzie do spotkania Ruedy z jego byłym zespołem, reprezentacją Hondurasu.
Tak jest, zmierzy się ze sobą dwóch kolumbijskich szkoleniowców. Bezdyskusyjnie najważniejszym meczem dla reprezentacji Ekwadoru będzie jednak mecz otwarcia ze Szwajcarami. Bardzo prawdopodobne jest to, że wtedy rozstrzygnie się kto powalczy o wyjście z tej grupy. Szwajcaria to lepsza drużyna, aczkolwiek nie będą oni zdecydowanymi faworytami w tym spotkaniu. Porażka Ekwadoru praktycznie przekreśliłaby szanse na wyjście z grupy, w które notabene nie wierzę. Pamiętam występy Ekwadoru na Copa America w 2011, gdzie grali oni po prostu słabo. W tę reprezentację za bardzo nie wierzę, mimo że wylosowali oni stosunkowo dobrze. Będąc bowiem w skórze Chilijczyków, Urugwajczyków czy nawet Brazylijczyków, dla których bardzo niekorzystna będzie drabinka w fazie pucharowej, podopieczni Reinaldo Ruedy wylosowali stosunkowo dobrze.

Losowanie nie było dla Ekwadorczyków zbyt dobre, ale nie stoją oni też na straconej pozycji.
Wiadomo, że rywale łatwi nie są, ale, biorąc pod uwagę grupy pozostałych zespołów z Ameryki Południowej, można stwierdzić, że Ekwador wylosował przyzwoicie. Ani Honduras, ani Szwajcaria nie są wcale poza zasięgiem Ekwadorczyków. Jak już wspominałem, nie wierzę w awans tej reprezentacji do fazy pucharowej, natomiast nie sądzę, byśmy po pierwszym meczu mogli z całą pewnością stwierdzić, że Ekwador odpadnie. Mecz ze Szwajcarią na pewno będzie ciekawy dla postronnego widza, jestem przekonany, że nie zabraknie tam walki i zaangażowania.

Jak w takim razie pana zdaniem potoczą się losy reprezentacji Ekwadoru na tym turnieju?
Na chwilę obecną nie będę się silił na większe typy z prostego względu. Wyobraźmy sobie sytuację, w której przed mundialem kontuzje eliminują z gry Jeffersona Montero i Antonio Valencię. Dla mnie oczywiste jest wtedy, że Ekwador zajmuje ostatnie miejsce w grupie, ewentualnie może powalczyć z Hondurasem, chociaż i o to byłoby ciężko. Przykładowo gdyby w reprezentacji Hiszpanii z gry wypadli Xavi, Sergio Ramos i David Silva, wcale nie oznacza to, że nie sięgną oni po tytuł mistrza świata. Dla Ekwadoru strata dwóch podstawowych zawodników oznaczałaby koniec marzeń o wyjściu z grupy.

NASZA WRÓŻBA

Reprezentacja Ekwadoru to ekipa, której podczas brazylijskiego mundialu nie wróżymy większego sukcesu. W jej składzie poza jednym wyjątkiem próżno szukać wielkich gwiazd, a w czerwcu tego roku pozbawieni oni będą swojego największego atutu – gry na własnym terenie. Zmagania w grupie E podopieczni Reinaldo Ruedy rozpoczną 15 czerwca w stolicy kraju, Brasilii, meczem przeciwko Szwajcarii. Ci drudzy, którzy moim zdaniem mogą okazać się „czarnym koniem” całego turnieju, z pewnością nie ułatwią zadania Ekwadorczykom i postawią im poprzeczkę na wysokim, a może wręcz nieosiągalnym poziomie. Sześć dni później Rueda zmierzy się z przeszłością, bowiem, tym razem chyba w roli faworyta, przystąpi do spotkania z reprezentacją Hondurasu. Najtrudniejsze wyzwanie piłkarzy z Ekwadoru czeka jednak dopiero na koniec. W ostatnim spotkaniu fazy grupowej, a naszym zdaniem również ostatnim podczas pobytu w Brazylii, przyjdzie im bowiem zmierzyć się z reprezentacją Francji, która z miejsca okrzyknięta została zdecydowanym faworytem tej grupy. Być może będziemy w tym momencie bezlitośni, jednak grupie E wróżymy jasny i klarowny scenariusz: Europa – dwa, Ameryka Południowa – zero.

ADAM DELIMAT

Już w najbliższą środę kolejny odcinek cyklu „Oni zatańczą Sambę”. Tym razem pod lupę weźmiemy reprezentację Francji. Zapraszamy!

Oni zatańczą Sambę #1 Algieria

Oni zatańczą Sambę #2 Anglia

Oni zatańczą Sambę #3 Argentyna

Oni zatańczą Sambę #4 Australia

Oni zatańczą Sambę #5 Belgia

Oni zatańczą Sambę #6 Bośnia i Hercegowina

Oni zatańczą Sambę #7 Chile

Oni zatańczą Sambę #8 Chorwacja

fot. fifa.com

Pin It