Jan Żurek dał przykład Nawałce!

To trener, który zastąpił zwolnionego Fornalika i sprawił, że jego podopieczni przestali być pośmiewiskiem, a przeobrazili się w zespół groźny dla każdego. Dzięki niemu piłkarze zaczęli regularnie wygrywać, a przede wszystkim, poprawili grę w obronie, która nie jest już ich piętą achillesową, a stała się największym atutem. Wreszcie, jest to szkoleniowiec z charyzmą, słynący z twardej ręki, więc pod jego wodzą drużyna słynie z charakteru i nigdy nie odpuszcza, nawet jeśli gra w osłabieniu.

O kim ta laurka? Czyżbyśmy bawili się w pobożne przewidywanie przyszłości i komplementowali przedwcześnie Adama Nawałkę? Nic z tych rzeczy. Mowa o Janie Żurku, cudotwórcy, na cześć którego wznoszone są właśnie toasty w Tychach. To on zajął miejsce brata byłego selekcjonera i przemienił tyską ekipę z czerwonej latarni ligi na taką, która nie pozwala już sobie na dawanie ciała.

Kolejną ofiarą „Żurenaccio”, czyli specyficznego stylu gry wprowadzonego przez trenera Żurka, stał się GKS Katowice. Pretendent do awansu nie wiedział jak ugryźć rywala, który stosuje pressing jedynie na własnej połowie, gra przez większość czasu głęboko cofnięty i charakteryzuje się żelazną dyscypliną. To nie była typowa pierwszoligowa beztroska gra, gdzie taktyka schodzi na bok, a główną rolę odgrywa siła i przypadek. Fart towarzyszył katowiczanom tylko na początku, kiedy po ciekawie rozegranym rzucie rożnym przerzedzili ustawienie gospodarzy i przytomność umysłu zachował Kamil Cholerzyński. To było wszystko, jeśli chodzi o miłe wspomnienia, jakie z tego meczu będzie mieć „GieKSa”.

W drugiej połowie istnieli już tylko tyszanie. Mimo że zaraz po wyrównaniu czerwoną kartkę obejrzał Daniel Mąka, gospodarze nie zamierzali się zatrzymać i zwyciężyli aż 3-1.  Dwa gole zdobył silny i wysoki Chorwat, Ivica Żunić, który wyrasta na jednego z liderów ekipy grającej na co dzień w Jaworznie. To od niego wszyscy przeciwnicy się odbijali. Jeżeli T-Mobile Ekstraklasa ma swojego Herolda Goulona, to I liga może się pochwalić Ivicą Żuniciem.

O tym, jak bardzo poprawił grę GKS-u Tychy Jan Żurek, świadczy kilka statystycznych faktów. Gdyby stworzyć tabelę obejmującą jedynie okres, w którym zasiada na ławce tyszan, ich miejscem byłby najniższy stopień podium. Ponadto, za trenera Fornalika zespół tracił prawie trzy gole na mecz. Natomiast po tym, jak zaserwowano w Tychach „Żurenaccio”, na siedem meczów aż w czterech udało się zachować czyste konto!

Piłkarze olewają Kafarskiego?
Tak jak odradza się nazwisko trenera Żurka, odradza się też nazwisko Grzegorza Bonina. Niespełna 30-letni boczny pomocnik przeżywa drugą młodość w Górniku Łęczna i rozegrał najlepszy swój mecz w sezonie na stadionie w Niecieczy. Autor jedynej bramki sprawił, że łęcznianie objęli fotel lidera i jest to trzeci lider w bieżącej kampanii. Wcześniej tym mianem mogli się pochwalić w Ząbkach i Bełchatowie.

Wygrana Górnika w Niecieczy musiała spotęgować frustrację właścicieli klubu, państwa Witkowskich. Zatrudnienie Mirosława Jabłońskiego w miejsce Duszana Radolskiego nie okazało się majstersztykiem na miarę tego, którego dokonali w Tychach. Jabłoński przegrał ze swym byłym zespołem i jak sam mówi, nie spodziewał się tak słabego startu. Podobnie nikt nie mógł się spodziewać, że dwie drużyny, które rok temu były o krok od awansu, czyli Termalica i Flota, dziś będą rozpaczliwie bronić się przed spadkiem.

Górnik Łęczna objął fotel lidera wykorzystując potknięcia sąsiadów z czołówki: GKS Bełchatów tylko zremisował u siebie ze słabiutkim Kolejarzem Stróże, a Olimpia Grudziądz uległa Arce Gdynia. Przy tym drugim meczu warto się na chwilę zatrzymać, nie tylko z powodu bramki życia Michała Rzuchowskiego, którą wczoraj na naszych łamach prezentowaliśmy. Arka, odkąd tylko pojawiły się spekulacje o zwolnieniu trenera Pawła Sikory, gra rewelacyjnie, wspina się w tabeli, a w Pucharze Polski rozgromiła Koronę Kielce. W Olimpii głęboki kryzys – cztery porażki z rzędu, co jest dowodem na to, że chemia między piłkarzami i trenerem Tomaszem Kafarskim chyba dobiegła końca.

ZOBACZ NIEPRAWDOPODOBNEGO GOLA RZUCHOWSKIEGO (kliknij)

Byliśmy nawet świadkiem dość istotnej scenki, rzucającej cień na posłuch Kafarskiego wśród piłkarzy. W meczu poprzedniej kolejki z Górnikiem Łęczna, gdy jeden z łęcznian doznał kontuzji, jego koledzy od razu wybili piłkę na aut. Wynik był wtedy korzystny dla Górnika, Olimpia desperacko próbowała odrobić straty i wyraźnie jej się spieszyło. Jednak jak nakazują ogólnie przyjęte normy fair play, w takiej sytuacji wypada oddać futbolówkę rywalom, przecież wybijali ją na aut jedynie z powodu rannego na boisku. Trener Kafarski uczciwe podejście miał jednak gdzieś i krzyknął do swojego piłkarza, który lada moment miał wyrzucić piłkę w stronę przeciwników, by tego nie robił i rozpoczął akcję swojej drużyny. Piłkarz stanął na moment zdezorientowany z piłką w rękach, ale głos zabrał inny z graczy z Grudziądza, który nakazał koledze oddać piłkę Górnikowi i nawet zrugał trenera. Kafarski tylko bezradnie rozłożył ręce i patrzył z niedowierzaniem na swego podopiecznego, który tak bardzo mu się tak postawił. Został przez niego publicznie upokorzony.

W Legnicy dotrzymują słowa
Nieco mniejszy kryzys niż w Olimpii, panuje w Dolcanie, który również od czterech meczów nie może zwyciężyć Dolcan Ząbki, choć akurat Robert Podoliński cieszy się niezmiennie wysokim szacunkiem w szatni. O porażce w Niepołomicach w dużym stopniu zadecydowała pochopna czerwona kartka dla Rafała Leszczyńskiego, świeżo upieczonego kadrowicza. Wygląda na to, że dla 21-letniego bramkarza, który za tydzień będzie pauzował, ostatni mecz rundy u siebie z Olimpią Grudziądz będzie pożegnaniem z Ząbkami. Sam Podoliński altruistycznie wyznał, że liczy na jego transfer zimą do lepszego klubu, bo szkoda dalej marnować taki talent na zapleczu ekstraklasy.

Z formą zastopowali w Miedzi Legnica. Pisaliśmy jeszcze niedawno o tym, że podopieczni trenerskiego duetu: Adama Fedoruka i Piotra Tworka obiecali kibicom, iż w październiku nie zaznają goryczy porażki. Dotrzymali słowa, przy okazji grając bardzo efektownie i opuszczając strefę spadkową. Ale że październik się skończył, obietnica przestała obowiązywać. I tym razem lepszy okazał się Stomil Olsztyn, w barwach którego coraz pewniej poczyna sobie młodziutki i przebojowy Dominik Kun.

Na koniec informacja z ostatniej chwili: Ryszard Wieczorek nie jest już trenerem Energetyka ROW Rybnik i obejmie stery w Górniki Zabrze.  Zabrzańscy kibiców ostrzegamy, że niebawem ich klub może otrzymać miano króla remisów. Energetyk, po zaledwie 16 kolejkach, remisował aż 11 razy!

MICHAŁ MITRUT

fot. stomil.olsztyn.pl

Pin It