ZEUS: Dziś wolę lekki rausz, niż nachlanie się

zeus ZEUS, czyli Kamil Rutkowski to pochodzący z Łodzi raper i producent muzyczny, dziś znany niemal w całej Polsce, przyciągający na swoje koncerty tysiące fanów. Ale to też typowy chłopak wychowany na osiedlu, przechodzący  w życiu przez alkoholowe ciągi, bójki, a nawet problemy emocjonalne. Dziś stara się być szczęśliwy i jak sam przyznaje jest coraz spokojniejszy. Pogadaliśmy z nim nie tylko o muzyce, którą tworzy, ale też o depresji, kompleksach z dzieciństwa, łódzkich osiedlach, życiu ulicznym, czy tatuażach na jego ciele, a nawet o szkole i kibicach piłkarskich.  Zapraszamy na pierwszą część niezwykle szczerego i mocnego wywiadu z ZEUS-em!

***

Podobno można z tobą rozmawiać o wszystkim…
Nie boję się pytań, bo nie boję się powiedzieć, że czegoś nie wiem. Nie boję się rozmawiać. Niektóre rozmowy są dla mnie stratą czasu, a coraz bardziej staram się go cenić, ponieważ mam go mało. Z tego też powodu niektóre wywiady po prostu sobie odpuszczam. Ale jeżeli już się zdecyduję, jestem otwartą osobą.

Wychowałeś się na łódzkim osiedlu, w jednym z kawałków opowiadasz, że osiedle nie zrobiło z ciebie ćpuna z klatki, a marzenie zabrało z ławki na scenę. Życie na takim osiedlu było to dla ciebie swego rodzaju próbą charakteru?
Było chyba podobne do tego, jakie prowadzili moi koledzy. Po latach na niektóre sytuacje patrzę inaczej i wydają mi się niepokojące, niebezpieczne, głupie itd., ale żeby była to jakaś „próba charakteru”… Nie myślałem o tym nigdy w ten sposób. Tak naprawdę mogłem pójść w wiele gorszych kierunków niż poszedłem. Na szczęście stało się inaczej.

Życie uliczne cię nie wciągało? Sam w jednym kawałku przyznajesz, że ŁDZ to ciężka szkoła…
Nie byłem nigdy wielkim ulicznikiem. Nie nadawałem się na dilera, to dla mnie za bardzo stresujące zajęcie. Nie chciałem kraść, bo ani nie miałem takiej potrzeby, ani moralnie nie czułem, że to fajne. Nigdy nie brałem twardych narkotyków, bo się ich po prostu bałem. Zarówno fazy po nich jak i uzależnienia. Jedyne rzeczy, które mnie z tego ulicznego życia fascynowały to picie na osiedlu, czy na mieście ogromnych ilości alkoholu i jakieś awantury, czasem nawet dewastacje. Gówniarska głupota połączona z tłumionymi w sobie kompleksami. Parę razy dostałem po głowie, byłem w kilku mocno stresujących sytuacjach, więc trochę na tych ulicach przeżyłem, ale nie chciałbym robić z siebie nie wiadomo jakiego ulicznika. Jestem chłopakiem wychowanym w bloku. Chłopakiem, który spędził sporo czasu na osiedlu, na którym ten blok stoi. To wszystko. Sporo nauczyłem się na błędach moich kolegów.

Niedawno Przemysław Rudzki, autor „Gracza”, która opowiada o całym brudzie polskiego futbolu w wywiadzie przyznał, że ma zapotrzebowanie na ten brud i syf świata. Słuchając twoich kawałków można odnieść wrażenie, że też na sporo takiego brudu na osiedlach się w życiu napatrzyłeś…Masz na niego zapotrzebowanie?
Z jednej strony bardzo lgnę do ciepła i spokoju. Z drugiej mam w sobie jakieś chore zajawki na „kwaszenie” atmosfery. Nie może być chyba do końca spokojnie w moim życiu. Mimo tego, widzę jednak że im jestem starszy, tym bardziej dążę do spokoju.

Tatuaże na twoim ciele wywodzą się z osiedlowych czasów?
Mam kilka samoróbek robionych igłą i tuszem kreślarskim. Z nudów. To jakieś kropki, kreski. Zawsze ciągnęło mnie do tatuowania się. Pierwszy profesjonalnie wykonany tatuaż zrobiłem parę dni po osiemnastych urodzinach i odwołuje się on do naszej filozofii, której jestem wierny do dziś. Przy nowych pracach wyglądał jednak bardzo słabo i postanowiłem go zakryć nowym tatuażem.

Co one dla ciebie oznaczają?
Każdy ma dla mnie jakieś znaczenie i z czymś się wiąże. Jedne tatuaże były planowane, inne miały bardziej spontaniczny charakter ale każdy oddaje w jakimś stopniu mój charakter albo moją filozofię.

Łódź pełna też jest kibiców piłkarskich, czy to ŁKS-u, czy Widzewa, na wszystkich osiedlach chyba każdy komuś kibicuje. Nie uwierzę, że akurat ty się uchowałeś?
Jak każdy dzieciak grałem w piłkę, ale nigdy nie interesowałem się kibicowaniem. Mam do tego niechęć, może też z tego powodu, że przez cały okres podstawówki i liceum bez przerwy mnie to otaczało. Zawsze ktoś się pytał za kim jesteś, zawsze był jakiś problem i pretekst do awantury. Nigdy tego nie kumałem. Włączyłem raz derby Łodzi i starałem się w to wkręcić, bo wszyscy moi koledzy się tym jarali ale znudziło mnie to po pierwszej połowie i sobie odpuściłem.

Czyli nigdy nikomu nie kibicowałeś?
Nie.

A jak zapatrujesz się na całe to kibicowanie, jako szansę dla młodych chłopaków na poczucie uczucia wspólnoty, czy po prostu osiedlowa subkultura, wynikająca z braku perspektyw i innych rozrywek?
Jedni pewnie po prostu jarają się piłką, inni przemocą, jeszcze inni chcą być częścią większej grupy bo czują się akceptowani i silniejsi.

Dla kibiców często ważny jest patriotyzm, ty w niektórych swoich kawałkach też o nim mówisz…
Byłem w Warszawie w trakcie obchodów Powstania Warszawskiego, a nawet w chwili, kiedy świętuje się godzinę rozpoczęcia powstania. To, że w pewnym momencie cały ruch na ulicach się zatrzymuje, ludzie wstają z siedzeń jest niesamowite. Byłem w szoku widząc, że coś takiego się dzieje. Moim zdaniem to jak najbardziej pozytywna sytuacja.

Trochę cię jeszcze pomęczę o samą piłkę. Jak się zapatrujesz na to, co się działo w Polsce przy okazji Euro 2012? Ogromne pieniądze zainwestowane w stadiony, infrastrukturę…
Nie wiem, nie chciałbym się wypowiadać. Nie znam się na tym, nie obserwowałem jak wydawane były pieniądze itd. Powstrzymam się więc od bezsensownej próby oceniania czegoś, o czym nie mam zielonego pojęcia.

Za to jako artysta pewnie orientujesz się czy łatwo jest zdobyć pieniądze będąc np. początkującym muzykiem, czy chcąc założyć własną wytwórnię…
Niełatwo. Nie otrzymałem takiej pomocy ze strony państwa, chyba że za wsparcie uznać można obniżoną przez pierwszy okres działalności firmy składkę ZUS.

CZYTAJ WYWIAD O FANATYZMIE Z WARSZAWSKIM RAPEREM CYWILEM!

Denerwuje cię spora dysproporcja pomiędzy pieniędzmi wydawanymi na sport, a tymi przeznaczanymi na kulturę, a w tym muzykę?
Nie wiem nic na ten temat. Po prostu. Nie interesowałem się tym nigdy bo nigdy nie odczułem, że jakiekolwiek wsparcie mogę otrzymać. Działam po swojemu, robię swoje. Nigdy nie czułem jakiegokolwiek wsparcia ze strony mojego miasta w tej kwestii, więc nawet nie analizuję w ten sposób tej sytuacji.

A w samym sporcie wydawanie tych pieniędzy np. na szkolenie młodzieży byłoby lepszym rozwiązaniem?
Świetną rzeczą jest zapewnianie młodzieży możliwości aktywnego spędzania czasu. To jest dobre. Na kwestiach dotyczących profesjonalnego uprawiania sportu się nie znam.

POLSKĄ PIŁKĘ ZABIJA GRA NA WYNIK ZA MŁODU - wywiad z Radosławem Mozyrko

Życie na osiedlu, spędzanie dużo czasu w pewnym wieku staje się groźne, właśnie wtedy, kiedy młody chłopak boisko zamienia na ławkę za boiskiem. Jak było u ciebie z używkami, miałeś z nimi problemy? W kilku swoich kawałkach opowiadasz, że alkohol miał pewien wpływ na twoje życie…

Mam słabość do alkoholu, ale im jestem starszy tym lepiej sobie z tym radzę. Przez parę lat w ogóle nie piłem. To nie było chyba do końca dobre rozwiązanie, bo żyłem w lęku przed nawet jednym piwem. Narzucałem sobie jakieś chore ograniczenia. Przez jakiś rok zacząłem znowu pić piwka i tak się rozhulałem, że przestałem o siebie dbać, a źle się z tym czułem, więc znowu trochę skróciłem sobie przysłowiową smycz. Teraz piję raczej tylko wino z dziewczyną, czy znajomymi. Polubiłem też sake. Wódki, whisky i tego typu alkoholi nie piję w ogóle. W ciągu ostatniego roku napiłem się cięższego alkoholu ze 2-3 razy, co biorąc pod uwagę mój zawód jest strasznie małą ilością. Jednak za każdym razem robiło mi to sieczkę w głowie. Nie nadaję się do picia ciężkich alkoholi. Pobudza to we mnie jakieś chore autodestrukcyjne pokłady emocji. Teraz jestem chyba w naprawdę dobrym momencie jeżeli chodzi o alkohol. Bawię się dobrze, nie wydaje mi się, żebym robił jakieś straszne rzeczy po wypiciu. Nie odczuwam już potrzeby wypicia paru piw, jak jestem zły. Jest ok.

Copiątkowe imprezy szybko uzależniają, zresztą sam mówisz o tym w jednym ze swoich kawałków. Często wiąże się to też z kłopotami, niektórzy potrzebują silnego bodźca, poczucia, że się przegięło, żeby przystopować. Tak było w twoim wypadku?
Imprezy uzależniają, melanż wciąga. Na mnie też to działa, ale zbyt wiele rzeczy, na których mi zależy zostaje wtedy odsuniętych na boczny tor więc odpuszczam sobie raczej grubsze popijawy. Nie sprawiają mi już przyjemności. Dobrze jest się raz na jakiś czas wyluzować, ale nie znoszę zamulania, tego że na kacu niewiele rzeczy się człowiekowi chce. Szkoda mi już na to czasu. Lubię też mieć kontrolę, a alkohol w tym nie pomaga. Wręcz przeciwnie. Na szczęście coraz mniej ciągnie mnie do upijania się. To spora zmiana w moim życiu, patrząc na to jak traktowałem alkohol kiedyś, kiedy wychodziłem z domu z zamiarem nachlania się, nie zabawy. Teraz o wiele lepiej bawię się po prostu w towarzystwie ludzi, z którymi mam ochotę spędzać czas. Nie stronię już od alkoholu tak, jak robiłem to parę lat wstecz, kiedy nie piłem w ogóle, ale zdecydowanie preferuję bardziej „lekki rausz” niż nachalnie się.

KONFIDENT, PIWO, DISCO POLO! – czytaj wywiad z Mariuszem Śrutwą

Wychodzisz, albo raczej wychodziłeś z założenia, że wszystkiego trzeba w życiu spróbować?
Nie. Co więcej, uważam to stwierdzenie za cholernie głupie. Jestem człowiekiem ciekawym świata, przeżyć, smaków. Uwielbiam poznawać, ale wszystko ma swoje granice. Przykładem może być skok na bungee. Chciałbym to zrobić ale wiele razy zastanawiałem się nad konsekwencjami ewentualnego nieudanego skoku, jakiejś awarii, problemu ze sprzętem. Myślę, że pozostawię to w sferze marzeń. Za dużo mam do stracenia.

Żałujesz czegoś?
Jasne, wielu rzeczy. Przede wszystkim chyba przykrości, jakie nie raz zaserwowałem bliskim mi osobom. Mógłbym powiedzieć też, że żałuję wielu decyzji i zaniedbania wielu rzeczy, ale tak naprawdę finalnie doprowadziło mnie to do tego, gdzie jestem dzisiaj więc nie do końca mi z tym źle.

W twojej twórczości widać, że twoje życie to spore wahania emocjonalne. Hipotermia, podobnie jak kilka innych twoich kawałków, przepełniona jest goryczą, słuchając jej pewnie niejedna osoba zastanawia się co działo się w twojej głowie, kiedy ją pisałeś. Są na pewno też tacy, którzy doskonale wiedzą, bo czują podobnie i słuchając jej zauważyli, że nie tylko oni przeżywają silne wahania emocjonalne, żeby nie powiedzieć załamanie…
Przez bardzo długi czas nie myślałem o sobie w kategoriach „artysta”. Z czasem jednak zdałem sobie sprawę, że chyba jednak w jakimś stopniu jestem tym „artystą”, a ten typ osobowości cechuje wrażliwość. Niezależnie od tego czy bywam oschły, chamski i wulgarny, mam też tendencję do nadmiernej wrażliwości na bodźce i przeżywania wielu rzeczy bardzo intensywnie. I chyba potrzebuję tego czasem. Faktycznie, mam tendencję do takich sinusoid emocjonalnych. Problemy tkwią często we mnie samym i to, co pozytywnego dzieje się wokół mnie nie jest w stanie czasami sprawić, że jestem szczęśliwy. Wydaje mi się, że „artysta” wspomniany przeze mnie wcześniej, potrzebuje czasem „przeorania po dnie” i sam sobie takie rzeczy funduje. Mimo wszystko staram się jednak nastrajać pozytywnie, bo mam świadomość, że niedocenianie tych pozytywów w życiu to tracenie czasu i idiotyzm. Złożony temat.

Przyznałeś kiedyś, że przechodziłeś depresję, pracując nad płytą. Dziś wracając do niej nadal odczuwasz ból, czy wręcz przeciwnie – cieszysz się, że problemy są już dla ciebie przyszłością?
Zawsze podkreślam, że CHYBA przechodziłem depresję. Nigdy nie poszedłem z tym do lekarza, chociaż myślę, że nie zaszkodziłoby mi to, a może szybciej uporałbym się z pewnymi sprawami. Być może kiedyś tego lekarza jednak odwiedzę. Łatwiej mi grać numery z tej płyty na koncertach, niż jej słuchać. Niedawno niejako „zmuszony byłem” do wysłuchania „Hipotermii” na spokojnie, nie grając jej, nie montując do niej teledysku, nie analizują czy jest to dobrze zrobiony numer. Miałem więc okazję skoncentrować się na treści tego numeru. Przypomniało mi się, co czułem pisząc to i to naprawdę przerażające, jak się wtedy czułem, co myślałem. Do takich stanów nie chciałbym nigdy wrócić i mam nadzieję, że tak nie będzie…

Rozmawiał JAKUB FILA

***

Druga część wywiadu z ZEUSEM ukaże się już w czwartek. Łódzki raper opowie w niej o problemach przez jakie przechodził w dzieciństwie, o kompleksach, które chciał leczyć alkoholem, ale i o swojej twórczości, inspiracji jaką dała mu emigracja i o tym, że Polakom brakuje uśmiechu na ulicy…

Bądź z NAMI na Facebooku i NIE PRZEGAP DRUGIEJ CZĘŚCI WYWIADU!

***

Pin It