Wakat w Celtiku, czyli szkocki gorący kartofel

Neil-Lennon-SPL-title-celeb_2764559

Mundial zawsze wymusza przedwczesne ruchy kadrowe. Trwający rok przyniósł ostatnio szczególne natężenie migracji trenerskich. Z uwagą obsserwujemy początki nowych rządów na Camp Nou, zmianę warty przy Matt Busby’s Way czy pokerową zagrywkę Mauricio Pochettino, wiążącego się z równie złotoustym, co niesłownym Danielem Levy’m. Gdzieś na uboczu tych roszad, nowego suwerena poszukuje również Celtic.

s.

Niegdyś wyścig po tę posadę byłby porównywany z bojem o władzę wspomnianej Barcelony czy Manchesteru United. 45 mistrzostw kraju, 36 Pucharów Szkocji usadowionych wokół jednego Pucharu Europy. To jednak futbolowa prehistoria. Czas wyjątkowo brutalnie obszedł się ze szkockim futbolem, chociaż sami potomkowie Williama Wallace’a niewątpliwie przyczynili się do tego stanu rzeczy, wrzucając na piłkarski śmietnik jedyną obok Celtiku nadzieję na wielkość. Dzisiaj wakat u The Bhoys to gorący kartofel przerzucany z rąk jednego trenera do drugiego. Bez szans na zaistnienie jako danie główne, zachowany przez szkoleniowców na później, tylko w razie doskwierającego głodu.

Obecny menedżer zwieńczenie przygody z Celtikiem zapowiedział 22 maja.Neil Lennon – Ulsterczyk z urodzenia, Celt z wyboru. Żywa legenda Parkhead mająca za sobą wędrówkę od przeciętnego zawodnika, przez kapitana, aż do menedżera. W ciągu czterech premierowych sezonów 43-latek zdobył trzy mistrzostw ligi oraz dwa puchary kraju. Rudowłosy były pomocnik poczuł jednak, że dalsza praca nie ma sensu. Zniknęła pasja. Motywacja. Lennon dotarł na kraniec możliwości The Bhoys, nad przepaść ambicji, z beznadziejną wiedzą o niemożności wykonania następnego kroku w przód. Rozwój zespołu blokuje nikła konkurencja w kadłubowej Scottish Premier League, od dwóch sezonów wypranej z Rangersów oraz coraz gorsza sytuacja finansowa klubu. Szalę decyzji trenera przechyliła informacja o braku funduszy na wzmocnienia i prawdopodobnym exodusie piłkarzy, nie wyłączając tych czołowych w postaci Frasiera Forstera i Virgila Van Djika. ( TUTAJ czytaj o tym, jak Rangersi powoli wracają na szczyt!).

Medialnych kandydatów na sukcesora Lennona jest w brud. Brytyjskie media żonglują nazwiskami, jednak przepuszczając je przez sito logiki, realnych opcji pozostaje niewiele. Mało prawdopodobny wydaje się angaż Uwe Roslera. Niemiec co prawda nie awansował z Wigan do Premier League, jednak Championship pod każdym względem, zarówno finansowym jak i sportowym, wyprzedza najwyższą klasę rozgrywkową Szkocji. Pielęgnowana latami w Barcelonie piłkarska filozofia Michaela Laudrupa nijak pasuje do surowych rozgrywek SPL, których twarzą mogłaby być Caledonian Stadium w Inverness. Steve Clarke od 27 lat nie wyściubił nosa z Anglii. Malky Mackay, gorliwy student Brendana Rodgersa, może i spełnia wszystkie kryteria Celtiku, łącznie ze szkockim paszportem i grą dla The Bhoys , lecz na ofiarę niezrozumiałych czystek Vincenta Tana zalotnym wzrokiem spoglądają również West Bromwich Albion oraz Blackburn. Dla każdego z wymienionych szkoleniowców większe profity może przynieść chwilowa wstrzemięźliwość i cierpliwe wyczekiwanie na możliwość wskoczenia na trenerską karuzelę Premier League. Ta kręci się wyjątkowo szybko. Tylko w zakończonej niedawno kampanii ze stołków poleciało dziesięciu menedżerów.(Wielkie kluby zmieniają trenerów – czytaj TUTAJ !).

Nawet gdyby któryś z tych szkoleniowców podjął się jednak prowadzenia Celtiku, szansę na wzmocnienie pozycji na trenerskim firmamencie ma nikłe. Z jednej strony Celtic to historia, tradycja, wielki sukcesy i miliony fanów na każdym krańcu globu. Lecz ich wielka siła, czy raczej brak godnej przeciwwagi w postaci wymagającego rywala, jest równocześnie ich największą słabością. Wygranie szkockiej ligi pozbawionej Rangersów to jak bycie w skórze Władimira Kliczki podczas starcia z Marcinem Najmanem. Prestiż ze zwycięstwa żaden, a katastrofalny przypadek, niekorzystny podmuch losu, spowoduje zasilenie szacownego grona błaznów. Bardzo ciężko byłoby również ulepić z Celtiku drużynę zdolną zamieszać w kontynentalnej części Europy. Nie sprzyjają temu z każdym rokiem malejące zyski z praw transmisji, jeszcze uboższej w ofercie bez Old Firm. Rozgrywki ligowe mutują w trwające bez końca sparingi, których jedynym profitem jest kolejne z rzędu mistrzostwo ligi. Nie zmieni tego nawet ewentualny przyszłoroczny comeback Rangersów, gdyż The Gers obecnie także nie śmierdzą funtami i na dziś nie ma mowy o powrocie bizantyjskiej polityki transferowej z końcówki lat ’90, co wyklucza natychmiastową, efektywną walkę o tron z Celtami. ( TUTAJ czytaj i zobacz stary, świetny Celtic).

Brak konkurencji zabija rywalizację, a brak rywalizacji hamuje rozwój. Bayern Juppa Heyncknesa i jego modyfikacja skonstruowana przez Pepa Guardiolę nigdy by nie nabrała rozpędu bez wyścigu zbrojeń rozpoczętego przez Jurgena Kloppa. Silna Borussia wygenerowała potwora zdolnego zmiażdżyć Barcelonę w stosunku 0:7, czy rok później triumfować w kraju już w marcu. Celtic łaknie podobnego bodźca. Na dziś nowy opiekun The Bhoys , ktokolwiek by nim nie został, miałby przed sobą 38 sparingów, w których zwycięstwo przyjmowane będzie bez emocji, natomiast każda porażka urośnie do miana kompromitacji. Między nimi tych kilka spotkań w Lidze Mistrzów z przeciwnikami, którzy zazwyczaj mają okazję toczyć cięższe boje niż starcia z Ross County.

Z kandydatów realnych pozostają płotki. Dorobkiewicze, upadli szkoleniowcy i nuworysze. Paolo Di Canio jest na ziemi Elżbiety II spalony kompromitującą kadencją w Sunderlandzie, lecz jako dobrze wspominany były piłkarz Celtiku ma szansę szukać odkupienia na północnym krańcu Brytanii. Owen Coyle po spuszczeniu Boltonu z Premier League i niemalże degradacji Wigan z Championship, długo poważnej roboty w Anglii nie znajdzie. Oscara Garcię wzywają do ojczyzny, chociaż wyspiarski klimat spodobał się niedawnemu jeszcze szkoleniowcowi Tomasza Kuszczaka w Brighton Howe Albion. I on nie jest jednak pewien, gdyż parol na Hiszpana zagiął Southampton. Jackie McNamara spełnia te same kryteria co Mackay, dodatkowo z powodzeniem pracując z gorszymi, szkockimi zespołami. 41-latek może mieć ten niezbędny zapał dający przynajmniej cień nadziei na przełamanie europejskiej stagnacji. Co więcej, w Dundee osiągnął chyba, podobnie jak Lennon na Parkhead, szczyt możliwości. Wreszcie faworyt kibiców i człowiek mający ponoć namaszczenie od odchodzącego menedżera – Henrik Larsson. Podobna sytuacja co do poprzednika. Też z nikłym doświadczeniem w trenerce, też zasłużony dla klubu, też kochany przez fanów. Zatrudnienie Szweda byłoby drugim z kolei ryzykiem podjętym przez włodarzy z Glasgow. Były napastnik póki co zaprzecza, jednak konkretna oferta zapewne zmusiłaby go do mocnego rozważenia zakończenia aliansu.

Ktokolwiek by nim nie został, nowemu opiekunowi The Bhoys należy współczuć. Nie ma chyba obecnie w Europie bardziej dołującej ligi. I to w sąsiedztwie z Premier League, która ma za sobą najlepszy sezon od momentu narodzin w 1992 roku. ( TUTAJ czytaj czemu, to Premier League jest najlepsza na świecie).

TOMASZ GADAJ

fot. whattalking.com

s.

Partnerem artykułu jest fanpage „Wszystko o najlepszej lidze świata – Premier League”

Pin It