Na pewno się nie poddam!

Jak człowiek ma lat pięć, dziesięć, dwanaście, marzy o tym, żeby mieć do czynienia z takimi drużynami, jak Wisła i Legia. Każdy myśli o tym, żeby iść do klubu z okolicy i rozwijać się jako piłkarz. Mnie się to nie udało. Swego czasu stwierdziłem, że jestem za słaby, więc poszedłem na kurs sędziowski i to był strzał w dziesiątkę. Nie zawsze dobry piłkarz jest dobrym sędzią. Wręcz przeciwnie. A co do sędziowania – kusi chęć posmakowania dużej piłki i poczucia adrenaliny. Właśnie to spowodowało, że poszedłem w tę stronę i jestem z tego wyboru bardzo zadowolony. Miałem 19 lat, kiedy rozpoczynałem i – nie zaprzeczam – momentami bywało bardzo trudno.

Pamiętam mecz C-klasy, który prowadziłem jako sędzia główny. Zresztą wtedy sędziowałem w pojedynkę. Jeden z zawodników do mnie podszedł i twardym głosem zakomunikował, że uznałem rywalom bramkę ze spalonego i muszę koniecznie to teraz oddać. Ojciec, który mnie wtedy przywiózł na mecz, podczas mojego przebierania się w samochodzie zapytał ostro, co ja tutaj robię. Sam nie wiedziałem. Pomyślałem sobie wtedy, że jestem tam ostatni raz. Nic z tych planów jednak nie wyszło, bo okazało się, że bakcyl został złapany i tak jeżdżę do dzisiaj, z tym że w trójkę…

Powoli szedłem po szczeblach sędziowskich, aż w końcu pojawiłem się w lidze trzeciej, drugiej, potem pierwszej. Udało się spotkać bardzo fajnych ludzi, którzy bezinteresownie wspomagają środowisko sędziowskie. Muszę koniecznie wspomnieć o panu Leszku Saksie, który spowodował, że jestem tam, gdzie jestem. I nie mówię teraz o sędziowaniu, tylko o byciu człowiekiem. Przeżywałem ostatnio wzloty i upadki, ale dzięki panu Leszkowi zrozumiałem, że sędzią się bywa, a człowiekiem się jest. Na pewno się nie poddam, a jednocześnie chciałbym pozostać tym samym Adamem, co wcześniej.

Zachęcam młodych chłopaków do próbowania swoich sił w sędziowaniu, bo to naprawdę bardzo fajne zajęcie. Zresztą co tu dużo mówić. Dzięki temu można poznać tak fajnych ludzi, jak jeden z blogerów tego serwisu, czyli Wojtek Grzyb. Był trudnym piłkarzem, ale jest bardzo fajnym człowiekiem. Natomiast z zawodnikami nie utrzymuję bliskich kontaktów, chyba że to są ludzie z mojego miasta. Jest jednak tak, że niektórych ludzi lubi się zdecydowanie bardziej, bo – nawet jeśli mnie krytykują – robią to z głową i merytorycznie. To, że ktoś wykonuje na boisku konkretną robotę, należy  zrozumieć i docenić, ale przecież poza zieloną murawą jest normalnym człowiekiem.

Od dwóch lat nie czytam serwisów internetowych. Ale gdy słyszę, że sędzia x, y, z jest taki i owaki, to przepraszam bardzo. Nie oceniajmy ludzi po jednym błędzie, bo to cholernie niesprawiedliwe. Niech każdy się zastanowi nad sobą, będziemy szczęśliwsi. Ciekaw jestem, czy ten krytykujący jest taki nieomylny. Warto widzieć u siebie błędy, bo u kogoś wynaleźć je, nie jest problemem. Sędzia na boisku popełni błąd, a kibic z wygodnego i ciepłego fotela zaraz napisze, że ch**, k**** i tak dalej. Mamy ułamek sekundy na decyzję. Ludzie oceniający nas na serwisach internetowych nie wiedzą jakimi jesteśmy ludźmi, a mimo to nas obrażają. Jeżeli popełnię konkretny błąd, proszę bardzo. Krytyka jak najbardziej uzasadniona. Ale nie oceniajcie człowieka po jego błędach sędziowskich, bo to niesprawiedliwe.

Po pomyłce zawsze analizuję całą sytuację, moje zachowanie. Wyrzuty sumienia pojawiają się bardzo szybko, ale trzeba starać się o nich nie myśleć. Jeżeli stwierdzę, że skrzywdzona została przeze mnie drużyna, zawsze przepraszam. Wiem, że różnie odbierane są w środowisku przeprosiny sędziego, ale jeśli kogoś skrzywdziłem, zawsze staram się taką osobę przeprosić. Najbardziej dziwię się zawodnikom, którzy mówią, że sędzia okradł ich z trzech punktów, a oni nie oddali w meczu żadnego celnego strzału…

Każdy kibic pamięta mecz Wisły Kraków z Jagiellonią, w którym popełniłem karygodny błąd. Ponoszę konsekwencje pewnie do dzisiaj, ale staram się to spotkanie wymazać z pamięci. Za tamten mecz przeprosiłem od razu zawodników Jagi i trenera Czesława Michniewicza. Tylko to mi wówczas pozostało. Od jakiegoś czasu korzystam z pomocy psychologa, którego zapewniło mi  Kolegium Sędziowskie. Bardzo mi to pomaga i choć na początku będę pewnie sędziował spotkania pierwszoligowe, to będę robił wszystko, żeby pokazać, że zasługuję na ekstraklasę.

Co do zawieszenia Roberta Małka, to rozumiem, co teraz czuje. Wiem doskonale jak stresujące jest to zajęcie, dlatego z wyrozumiałością podchodzę do pracy kolegów. Duży szacunek mam też do młodego pokolenia arbitrów. Zalicza się do niego Tomasz Musiał, który znakomicie czuje grę, łapie świetny kontakt z zawodnikami. Przyszłość dopiero przed nim. A przede mną walka o ekstraklasę i zmazanie plamy, która pojawiła się na mojej twarzy w ostatnim czasie. Na pewno się nie poddam i będę walczył o ekstraklasę.

Pozdrawiam, do napisania!

ADAM LYCZMAŃSKI

Pin It