Stare, dobre wino #12. Thierry Henry i Robert Pirès

Dzisiejszy odcinek przysporzył nam sporych problemów już na starcie, bo analizując kadrę Arsenalu sprzed kilkunastu lat, do Thierry’ego Henry’ego mogliśmy dodać co najmniej trzech zawodników: Dennisa Bergkampa, Sylvaina Wiltorda i Roberta Piresa właśnie. Nasz wybór padł na tego trzeciego, bo nie dość, że podobnie jak TH jest Francuzem, to podczas swoich występów odznaczał się naprawdę znakomitymi statystykami. Zapraszamy więc na lampkę ”Starego, dobrego wina” z kozacką dwójką z Arsenalu: Henrym i Piresem.

Robert Pires urodził się w 1973 roku w Reims. Jego ojciec jest Portugalczykiem, a matka Hiszpanką, z tego powodu skrzydłowy miał w dzieciństwie problemy z płynnym porozumiewaniem się po francusku. Jako dzieciak, Pires często przyglądał się jak jego ojciec, Antonio gra w miejscowej drużynie i od małego marzył o karierze piłkarza, przywdziewając na siebie koszulki Realu Madryt i Benfiki Lizbona. Mając 15 lat Robert zrezygnował ze szkoły kosztem piłki i trafił do Reims, w którym spędził cztery lata. W 1992 roku Pires przeszedł do FC Metz, gdzie rok później rozpoczął grę w pierwszym zespole. W klubie tym, Francuz występował do 1998 roku, w międzyczasie debiutując w kadrze, w 1996 roku wygrywając krajowy puchar i finalnie strzelając 43 gole w 162 meczach. We wspomnianym 1998 roku Pires za 5 milionów funtów przeszedł do Olympique Marsylia, gdzie przez dwa lata nie zdobył żadnego trofeum. W pierwszym roku jego występów w Marsylii, drużyna OM o punkt przegrała ligę z Bordeaux, a w finale Pucharu UEFA uległa Parmie. Pod koniec sezonu 1999/2000 Pires pokłócił się z włodarzami klubu, czego efektem był transfer Francuza latem 2000 roku do Arsenalu Londyn. „Kanonierzy” wyłożyli wówczas za niego 6 milionów funtów, a Robert miał zostać godnym następcą Marca Overmarsa, który obrał kierunek na Barcelonę.

Thierry Henry jest cztery lata młodszy od Piresa, a urodził się w Les Ulis, miejscowości położonej na suburbiach Paryża. Jego pochodzący z Gwadelupy ojciec Antoine, również próbował swoich sił jako piłkarz, ale poza szybkością nie miał żadnych atutów i musiał zmienić branżę. Thierry zaś, od najmłodszych lat imponował skutecznością w szkółce z Clairefontaine, skąd w 1992 roku trafił do juniorów Monaco. Trenerem drużyny z Księstwa był wówczas Arsene Wenger, który w 1994 roku dał szansę 17-letniemu Henry’emu występów w pierwszym zespole. Z czasem, Thierry wespół z Davidem Trezeguet stał się kluczową postacią Monaco, z którym w 1997 roku sięgnął po mistrzostwo Francji. W połowie sezonu 1997/98 Henry za 10,5 miliona funtów trafił do Juventsu, gdzie jednak zabawił tylko przez pół roku. Francuz przez Carlo Ancelottiego był ustawiany na skrzydle, do tego miał zbyt dużo pracy w defensywie i latem trafił do Londynu. Arsenal pod wodzą Arsene’a Wengera wyłożył za niego 11 milionów funtów.

Henry bez Piresa w „Kanonierach” grał tylko jeden sezon. W tym czasie strzelił 17 goli w lidze i 8 w europejskich pucharach, czym zdystansował swoich kolegów z ataku. Kanu, Ljungberg, Suker czy Bergkamp – mimo że występowali na innej pozycji (poza Nigeryjczykiem) - nie potrafili nawet zbliżyć się do wyniku Francuza. Arsenal zajął wówczas drugie miejsce w tabeli Premier League, ustępując tylko będącemu w znakomitej formie Manchesterowi United. W sezonie kolejnym, poza Piresem na Highbury przyszli jeszcze dwaj napastnicy: Sylvain Wiltord z Bordeaux oraz Francis Jeffers z Evertonu. Francuzi stanowili wówczas sporo w zespole Arsenalu – poza wspomnianą trójką, w środku pomocy dzielił i rządził Patrick Vieira.W swoim pierwszym sezonie w Londynie Robert Pires zaliczył 33 występy w lidze (o dwa mniej od Henry’ego), strzelił 4 gole i zaliczył 7 asyst. Henry znów bramek zdobył 17, a Arsenal znów ligę kończył za plecami United.

Sezon 2001/02 był już doskonały w wykonaniu drużyny Wenger’a. Arsenal sięgnął po mistrzostwo Anglii, finiszując siedem punktów przed Liverpoolem. Thierry Henry z 24 golami na koncie został królem strzelców Premier Leauge, a Robert Pires sezon kończył z 24 punktami w klasyfikacji kanadyjskiej – do 9 bramek dołożył aż 15 asyst. Obaj Francuzi doskonale ze sobą współpracowali, obaj strzelali ważne i efektowne bramki, o czym będziecie mogli się przekonać na końcu tego tekstu. Arsenal poza tryumfem w lidze wygrał także FA Cup, ale słabiej spisał się w Lidze Mistrzów, gdzie nie potrafił przejść drugiej fazy grupowej. Kolejny rok w wykonaniu Arsenalu to znów drugie miejsce w Premier League – za plecami, a jakże, Manchesteru United i znów pożegnanie się z Champions League w fazie grupowej. Na uwagę w tamtym okresie zasługuje jednak zdobycie przez „Kanonierów” FA Cup i fenomenalne osiągnięcie Thierry’ego Henry’ego, który w tamtym okresie strzelił 24 gole i zanotował 25 asyst w lidze! Francuz nie został co prawda królem strzelców ligi angielskiej, ale swoją grą wzbudzał szacunek i uznanie największych europejskich firm. Swoje zrobił też Pires, który grając na skrzydle strzelił aż 15 goli w lidze, wyprzedzając o 5 trafień ustawionego za Henrym Wiltorda.

W sezonie 2003/04 Arsenal powrócił na szczyt Premier League, w której Thierry Henry strzelił 30 goli, co dało mu nagrody dla najlepszego strzelca ligi oraz Złotego Buta. „Kanonierzy” zdobyli wtedy aż 90 punktów i nad drugą Chelsea mieli przewagę 11 oczek. W sukurs Henry’emu dzielnie szedł Robert Pires, który po raz kolejny zaliczył rewelacyjny wynik – strzelił aż 14 goli i ponownie był drugim, zaraz po Henrym strzelcem swojej drużyny. Świetna gra Arsenalu w lidze niestety nie przełożyła się na sukces na arenie międzynarodowej. „Kanonierzy” spisali się co prawda lepiej niż w latach ubiegłych, ale porażka w ćwierćfinale z Chelsea chluby Wengerowi nie przyniosła. Poza mistrzostwem, Arsenal zdobył także Tarczę Wspólnoty, w której pokonał Manchester United 3:1. Gole w tamtym meczu strzelili m.in. Gilberto Silva i Jose Antonio Reyes, a poza nimi młodzież w „Kanonierach” stanowili wówczas tacy piłkarze jak Cesc Fabregas, Kolo Toure, Philippe Senderos, Ashley Cole czy Gael Clichy.

W kolejnym roku do Arsenalu przyszli przede wszystkim Robin van Persie z Feyenoordu oraz Manuel Almunia z Celty, a po zajęciu drugiego miejsca w Premier League w sezonie 2004/05, kolejnymi wzmocnieniami okazali się Theo Walcott, Emmanuel Adebayor, Aleksander Hleb, Alex Song czy Abou Diaby. W przeciągu tych dwóch lat Arsenal zajął drugie i czwarte miejsce w lidze. W sezonie 2005/06 świetnie spisał się za to w Lidze Mistrzów, kiedy to doszedł do finału tych rozgrywek, a w nim grając w dziesiątkę, przez niespełna godzinę prowadził w starciu z Barceloną. Koniec końców górą była Barca, ale ten występ i tak można było nazwać sukcesem, tym bardziej, że w fazach wcześniejszych „Kanonierzy” pokonali m.in. Real Madryt czy Juventus. W obu tych sezonach Thierry Henry zdobywał koronę króla strzelców, w 2005 roku nagrodę Złotego Buta, strzelając w sumie 52 gole w lidze plus 11 w pozostałych rozgrywkach. Z tonu nie spuszczał też Robert Pires, autor 28 bramek na wszystkich frontach, choć w sezonie 2005/06 – ostatnim Francuza w Arsenalu – skrzydłowy coraz częściej wchodził na boisko z ławki. W 2006 roku duet Henry-Pires zasłynął z niecodziennego wykonania rzutu karnego w meczu z Manchesterem City. Sprawdźcie sami:

Z powodu słabnącej pozycji, od sezonu kolejnego Pires postanowił zmienić otoczenie i powędrował do Villareal. Spędził w nim w sumie cztery lata, choć tylko te dwa środkowe były dla Francuza względnie udane. Jednak nie ma się co dziwić – Robert przechodząc do Hiszpanii miał już 33 lata na karku, co rzecz jasna miało wpływ na dynamikę i wydolność piłkarza grającego na pozycji skrzydłowego. Łącznie, w Villareal zagrał w 129 meczach, strzelił 18 bramek i zanotował 14 asyst. Latem 2010 roku Pires rozstał się z „Żółtą, łodzią podwodną” i na rok trafił do Aston Villa, odrzucając ofertę Legii Warszawa. W ostatnim sezonie w swojej karierze 37-latek zagrał tylko 254 minuty na boiskach Premier League.

Henry z Arsenalem rozstał się rok później, po strzeleniu zaledwie 10 goli w sezonie. W 2007 roku, Barcelona kupiła go za 24 miliony euro, a Thierry zdobył z nią wszystko, co tylko było do zdobycia. Mistrzostwo Hiszpanii, zwycięstwo w Lidze Mistrzów, Puchar i Superpuchar Hiszpanii, Superpuchar Europy i Puchar Interkontynentalny. Wow, i to wszystko w jednym roku, 2009. Łącznie, Henry dla „Dumy Katalonii” grał przez trzy lata, strzelając w tym czasie 49 goli i notując 26 asyst w 121 meczach. Od 2010 roku Francuz gra dla New York Red Bulls, z którym dwukrotnie jak dotąd triumfował w Konferencji Wschodniej ligi MLS. W sezonie 2011/12 na dwa miesiące Henry został jeszcze wypożyczony do Arsenalu, choć stanowił on wówczas tylko uzupełnienie składu „Kanonierów” i główną przyczyną tych krótkich przenosin była przerwa w lidze MLS. Do tej pory, Thierry dla NYRB strzelił 42 gole w 98 meczach.

W reprezentacji Francji obaj zaczęli grać w drugiej połowie lat 90. Zarówno Pires, jak i Henry triumfowali w mistrzostwach globu oraz Europy w latach 1998 i 2000, będąc zawodnikami pierwszego składu ówczesnych drużyn. Skrzydłowego, z powodu kontuzji zabrakło później na mundialu w Korei i Japonii, ale wrócił do kadry na nieudane dla „Trójkolorowych” Euro 2004. Niedługo po tym turnieju Pires zakończył reprezentacyjną karierę, nie mógł bowiem dogadać się z nowym szkoleniowcem Francji, Raymondem Domenechem. Thierry Henry wziął jeszcze udział w MŚ 2006 (kiedy to „Les Bleus” dotarli do finału tego turnieju), Euro 2008 oraz mundialu w RPA w 2010 roku. Francuz wyróżnił się w eliminacjach do tego turnieju, kiedy to w meczu barażowym przeciw Irlandii przytrzymał sobie piłkę ręką, po czym padł gol, dający jego drużynie awans na mistrzostwa. Henry jest najskuteczniejszym strzelcem w historii reprezentacji Francji. Strzelił on dla niej 51 goli w 123 meczach. Statystyki Piresa w kadrze również wyglądają całkiem okazale: 79 meczów, 14 goli.

Thierry Henry jest także inicjatorem kampanii społecznej Stand Up Speak Up, zajmującej się walką z rasizmem. Zakończyła się ona w 2009 roku, i także dzięki pomocy Nike, przyniosła kilkumilionowe dochody. Francuz jest także członkiem organizacji UNICEF, a poza Nike współpracował jeszcze z takimi firmami jak Renault, Reebok, Puma, Gilette czy Pepsi.

WIKTOR DYNDA

fot. forzaitalianfootball

Pin It