Derby Manchesteru. Czerwone Diabły nie miały prawa tego wygrać

Po obejrzeniu 150. ligowych derbów Manchesteru wiem jedno: Manchester United nie miał prawa wygrać tego meczu. Nie dlatego, że jest w gorszej formie lub ma słabszych piłkarzy. Po prostu „Czerwone Diabły” były do tej konfrontacji zupełnie nieprzygotowane taktycznie i mentalnie.

HDP-RGOL-640x120

Po pierwsze – taktyka. David Moyes wystawił trzech defensywnych pomocników. Tym samym dał rywalom jasny komunikat: „Boimy się was”. Nie pamiętam, kiedy po raz ostatni Manchester United grający na Old Trafford miał w składzie ośmiu zawodników broniących i tylko trzech usposobionych ofensywnie. Mało tego – Manchester United nigdy tak nie grał! Taktyczne udziwnienia Davida Moyesa sprawiają, że wielki klub staje się pośmiewiskiem piłkarskiej Europy. Manchester United grający przed własną publicznością musi atakować, musi prowadzić grę. To rywal, który wchodzi do Teatru Marzeń ma mieć pełne portki i cierpliwie czekać na okazję do kontry. Wczoraj było całkiem na odwrót.

Jakakolwiek myśl taktyczna umarła po stracie drugiej bramki. O ile między 10. a 45. minutą Manchester United grał całkiem nieźle, mając przewagę w posiadaniu piłki, o tyle po przerwie wyglądało to fatalnie. Jedyne, na co stać było gospodarzy, to klepanie piłki w poprzek boiska oraz dośrodkowania, dośrodkowania, dośrodkowania…

Za każdym razem, gdy piłkę miał piłkarz United, błyskawicznie znajdowało się przy nim nie dwóch, nie trzech, ale nawet sześciu (!) zawodników City i zazwyczaj jeden gracz United. Wczorajsze zwycięstwo „The Citizens” zawdzięczają przede wszystkim perfekcyjnie wykonanym założeniom taktycznym. Bo wcale nie grali porywającego futbolu.

Po drugie – mentalność. To właśnie jest to, co odróżnia dzisiejszy Manchester United od wielkiej drużyny sprzed kilku i kilkunastu lat. Kiedyś o sile „Czerwonych Diabłów” stanowili tacy piłkarze, jak Cantona, Bruce, Pallister, Schmeichel, Keane, Scholes czy Giggs. To byli ludzie z niesamowitym charakterem i osobowością. Nie pękali przed nikim. Właśnie tego charakteru zabrakło na początku spotkania z Manchesterem City, kiedy United musieli otrząsnąć się po bramce straconej w pierwszej minucie. Nie było komu krzyknąć na kolegów, zmobilizować, nawet ochrzanić. Ostatni ze starej gwardii, Ryan Giggs, nawet nie znalazł się w meczowej kadrze. Wystarczy porównać De Geę do Schmeichela, Kagawę do Cantony czy Carricka do Keana i będziemy mieli pełny obraz dzisiejszego Manchesteru United.

Jednak tacy piłkarze, jak Carrick, Kagawa, Welbeck czy Young pod dowództwem sir Alexa Fergusona grali zupełnie inaczej. Powiedzieć, że grali o wiele lepiej, to nie powiedzieć nic. Grali jak piłkarze z zupełnie innej ligi. Teraz prezentują się tak, jakby o ładnych kilka lat cofnęli się w sportowym rozwoju. Widać, że na boisku nie chcą „umierać” za obecnego trenera. Podczas wczorajszego meczu przemknęła mi przez głowę myśl: czy oni przypadkiem celowo nie grają na zwolnienie Davida Moyesa?

Jeśli tak się stanie, Szkot będzie pierwszym od 42 lat trenerem, który pożegna się z pracą na Old Trafford po zaledwie jednym sezonie. Czy coś może go uratować? Chyba tylko wyeliminowanie Bayernu Monachium, co będzie zadaniem karkołomnym. Niby to jest sport i na starcie wszyscy mają równe szanse, ale Manchester United obecnie prezentuje jakiś kompletny antyfutbol. Jeśli nie zmieni swojej gry, a David Moyes nadal będzie forsował defensywną taktykę, United nie będą mieli prawa wygrać także z Bayernem.

PAWEŁ JAKUBOWSKI

HDP-RGOL-640x120

Pin It