Dawid Janczyk. Wielki upadek

janczyk Zapowiadali się smakowicie. Mieli strzelać gole, asystować, bronić. Jak nikt dotąd. Talenty z czystej wody. Wszyscy się nimi zachwycali, pomagali, wspierali. A oni? Wiele nie robili. Brali, co życie dawało. Garściami, jak wcześniejsze pokolenia. Ale w końcu zatrzymali się i zorientowali, że coś nie gra. To oni nie grali. Siadali na ławkę, smutki topili w alkoholu. Sen skończony, zanim na dobre się zaczął… Ruszamy z nowym cyklem na łamach FootBaru. Co czwartek przedstawiać Wam będziemy sylwetki piłkarzy, którzy z różnych przyczyn nie wypalili. Dziś czas na Dawida Janczyka. Dawida Janczyk, który dzisiaj powrócił do gry. Zagra w Piaście Gliwice, z którym już zaczął treningi.

HDP-RGOL-640x120

Myślisz zmarnowany talent, mówisz – Dawid Janczyk. Dość długo kazaliśmy wam czekać na jeden z największych niewykorzystanych potencjałów polskiej piłki ostatnich kilku lat, ale w końcu postanowiliśmy wziąć się i za Janczyka. Dziś, kiedy po ponad dwóch latach przerwy stara się wrócić do futbolu, trenując z rezerwami Legii Warszawa.

Urodzony w Nowym Sączu Janczyk jest wychowankiem miejscowej Sandecji. W jej juniorskich drużynach występował od dziesiątego roku życia, a w wieku 17 lat został włączony do pierwszego zespołu. Miało to miejsce w sezonie 2004/05, kiedy Sandecja występował w III lidze. Młody napastnik w ciągu roku zdołał strzelić dwa gole, a już w kwietniu 2005 zadebiutował w reprezentacji do lat 18. Chwilę później wyjechał na testy do Chelsea, skąd wrócił z łatką ogromnego talentu. W lipcu po Janczyka zgłosiła się Legia, która zdecydowała się podpisać z nim trzyletni kontrakt.

W ekstraklasie „Murzyn” zadebiutował już w pierwszej kolejce sezonu 2005/06, zmieniając w 72. minucie meczu z Arką, Marcina Klatta. Na swoje pierwsze trafienie w barwach Legii musiał jednak poczekać do ukończenia pełnoletności, ale mimo to i tak jego premierowy gol wpisał się w historii klubu. Janczyk zdobywając bramkę przeciwko KSZO, został bowiem najmłodszym strzelcem stołecznej drużyny w historii Pucharu Polski, mając wówczas „na blacie” 18 lat i 33 dni. Z czasem pojawiały się u niego kolejne gole, i to zarówno w PP, jak i w ekstraklasie. W sumie, rok 2005, Janczyk zakończył z czterema bramkami w barwach Legii.

934ce872-81db-11e3-95a3-0025b511229e Kolejne słowa pochwały młody napastnik usłyszał w marcu, kiedy w drugim meczu rundy wiosennej zdołał strzelić dwa gole Groclinowi. Kilka dni po spotkaniu w Grodzisku, „Murzyn” otrzymał powołanie do reprezentacji Polski na mecz z Arabią Saudyjską. Niestety, uraz w spotkaniu z Cracovią – w którym Janczyk również pokonał bramkarza rywali – wykluczył go z udziału w zgrupowaniu. Jak się później okazało, kontuzja przeciągnęła się i napastnik wystąpił jeszcze tylko w trzech ostatnich meczach sezonu, zakończonego przez Legię na pierwszym miejscu w tabeli. Pech pozbawił go również udziału w Mundialu w Niemczech, bo jak powiedział ówczesny selekcjoner kadry, Paweł Janas, sprawny i zdrowy Janczyk, dostałby powołanie na ten turniej. Ostatecznie „Murzyn” zagrał na ME U19, które były rozgrywane w Polsce, gdzie w trzech meczach strzelił trzy gole.

Janczyk jest lepszy, twardszy. Potrafi walczyć w polu karnym jak rutyniarz. Jeszcze niech tylko okrzepnie, a będzie z niego dużej klasy zawodnik. Ma instynkt, potrafi się zachować w polu karnym. Gubi go czasem żywioł, ale może to nawet lepiej. Gdyby teraz wykorzystywał wszystkie sytuacje do strzelenia bramki, chybabyśmy zwariowali.

Lucjan Brychczy o Janczyku w marcu 2006 roku

Drugi i zarazem ostatni sezon w Warszawie napastnik rozpoczął bardzo źle. Po pierwszym spotkaniu z Cracovią stracił miejsce w składzie, z czasem przestał też wchodzić na plac z ławki, a w mediach pojawiały się pierwsze teksty o „zmarnowanym talencie”. Do gry wrócił 17 września, kiedy strzelił pierwszą od siedmiu meczów bramkę w lidze. Tydzień później dorzucił kolejną, a z czasem jeszcze dwie następne, co pozwoliło mu powrócić do pierwszej jedenastki Legii. Niemal zawsze schodził jednak z boiska na kwadrans lub dwa przed końcem. Wysoką dyspozycję piłkarz potwierdzał jeszcze w zimowych sparingach, ale wiosna w jego wykonaniu była katastrofalna – 10 meczów i 0 goli. Zamiast niego grali Piotr Włodarczyk z Bartłomiejem Grzelakiem.

Słaby bilans w klubie nie przeszkodził mu jednak w osiągnięciu sukcesów z młodzieżową kadrą. W lipcu 2007 roku Janczyk wziął udział w MŚ U20 w Kanadzie, gdzie w czterech spotkaniach piłkę w bramce rywali umieszczał trzykrotnie. Jeszcze w trakcie trwania turnieju, jasne stało się, że „Murzyn” odejdzie z Legii. Chętnych na napastnika ustawił się cały tabun, ale najkonkretniejsza oferta padła z Rosji, a konkretniej z jej stolicy. CSKA za Janczyka zapłaciła 2,8 mln euro, choć na początku tę kwotę zawyżano do 4,2 mln, co wówczas dawało mu tytuł najdroższego polskiego piłkarza wyjeżdżającego z ekstraklasy. Przed wyjazdem do Rosji, Janczyk zapowiadał, że będzie konkurował o miejsce w składzie z gwiazdami CSKA – Jo i Vagnerem Love.

Słyszałem głosy, że źle zrobiłem, przechodząc do CSKA. A przecież to mistrz Rosji, który ma zapewniony start w Lidze Mistrzów od fazy grupowej. I tu stawiają na mnie, a w Legii trener Urban powiedział, że niekoniecznie muszę grać w pierwszym składzie. Zresztą najlepiej niech ci krytycy przyjadą do Moskwy i zobaczą, jak tu się żyje. Na pewno zmienią zdanie. Ja jestem jednego pewien – dobrze wybrałem.

Dawid Janczyk po transferze do CSKA

W Moskwie „Murzyn” zadebiutował już 22 lipca w meczu derbowym z Lokomotivem, ale wystąpił tam raptem osiem minut. Kolejne tygodnie były dla niego równie ciężkie, a jego pozycji w zespole nie poprawił też gol strzelony w meczu Pucharu Rosji. Swoją pierwszą, i jak się później okazało jedyną bramkę ligową dla CSKA, Janczyk zdobył 2 września w derbowym meczu ze Spartakiem. Niewiele to jednak zmieniło, bo do końca 2007 roku Polak dostawał mało szans w lidze, zaledwie raz wychodząc w podstawowym składzie. Nieco lepiej wyglądał jego bilans minut w Lidze Mistrzów, ale nic z tego nie wynikło, bo „Murzyn” przez prawie 200 minut na boisku nie zdołał strzelić choćby jednego gola, a CSKA z hukiem pożegnało się z europejskimi pucharami. Mimo kiepskich statystyk, w swojego napastnika wciąż wierzył trener CSKA Walerij Gazajew, który podkreślał, że Polak w końcu odpali.

Na początku marca Janczyk otrzymał powołanie do reprezentacji Polski od Leo Beenhakkera na towarzyski mecz z USA. Debiutu w kadrze – z powodu urazu – się jednak nie doczekał, a jego miejsce na boisku zajęli Maciej Żurawski, Paweł Brożek, Euzebiusz Smolarek i Radosław Matusiak. Kontuzja dłoni okazała się poważna i piłkarz musiał pauzować przez miesiąc. Rzecz jasna nie poprawiło to jego sytuacji w klubie, ale w kadrze wciąż mógł liczyć na wsparcie Beenhakkera – Holender powołał go bowiem do szerokiej kadry na Euro 2008. Jednak brak występów Janczyka w klubie musiał zakończyć się jednym – wykreśleniem go z listy zasługujących na udział w turnieju. Przez półtora miesiąca Polak nie zagrał w żadnym meczu CSKA, co nie zmieniło się już niemal do… końca 2008 roku. Przymierzany jesienią do Legii Janczyk przez rok wystąpił – uwaga – w czterech spotkaniach swojego klubu, spędzając na boisku łącznie 90 minut. Nie przeszkodziło mu to jednak w debiucie w reprezentacji, w której po raz pierwszy wystąpił 14 grudnia 2008 roku w spotkaniu z Serbią.

Na treningach wszyscy wyglądamy podobnie. Przynajmniej ja odnoszę wrażenie, że niczym nie odstaję od Vagnera, czy innych napastników. Nie wiem tylko czemu trener przestał na mnie stawiać. Wcześniej grałem przez 20, nawet 30 minut i to mi wystarczało, by się pokazać. Teraz szans nie dostaję praktycznie w ogóle.

Dawid Janczyk w końcówce 2008 roku

W grudniu 2008 roku zapadła decyzja, że „Murzyn” zostanie wypożyczony do belgijskiego Lokeren, mimo że zainteresowanie nim przejawiał również Anderlecht. Poprzez problemy z dostarczeniem niezbędnych dokumentów, polski napastnik w Jupiler League zadebiutował dopiero w połowie lutego, w piątej kolejce w 2009 roku. Był to jednak debiut niezwykle udany, bo Janczykowi udało się wpisać na listę strzelców meczu z Roeselare. W kolejnych spotkaniach był on jeszcze rezerwowym, ale gol strzelony 7 marca przeciw Kortrijk pozwolił mu na miejsce w pierwszym składzie. Do końca sezonu Polak nie oddał już miejsca w podstawowej jedenastce, do dwóch trafień dołożył następne trzy i odzyskał miejsce w reprezentacji, w której zanotował dwa kolejne mecze.

dawid-janckzyk-wijst-de-weg-voor-lokeren-4-1-id811515-1000x800-n Runda jesienna sezonu 2009/10 była dla Janczyka jeszcze bardziej udana – 9 goli w 18 meczach i pobity rekord Grzegorza Laty, który łącznie dla Lokeren zdobył 12 bramek. Rosnąca forma Polaka nie uszła uwadze także ówczesnemu selekcjonerowi Stefanowi Majewskiemu, który powołał „Murzyna” na ostatnie mecze eliminacji MŚ z Czechami i Słowacją. Świetna dyspozycja Janczyka w klubie zwróciła na niego uwagę kilku europejskich klubów, ale ostatecznie pozostał on w Belgii. Tyle że Lokeren zamienił na Germinal Beerschot, do którego został wypożyczony z opcją pierwokupu. W czwartej drużynie Jupiler League, Polak zdobył trzy gole w 11 meczach. Latem miał przejść do Besiktasu za dwa miliony euro, ale temat transferu upadł.

Jesienią 2010 Janczyk wciąż był więc piłkarzem Beerschot, ale nie zaliczył wówczas ani jednego meczu w lidze. Powód? Kilka kilogramów nadwagi. Dlatego już w październiku pojawiła się informacja, że „Murzyn” będzie trenować z Legią. Tak też się stało z początkiem listopada, piłkarz deklarował wówczas chęć zostania w Warszawie na dłużej, ale miejsca w składzie nie widział dla niego ówczesny ds. rozwoju sportowego, Marek Jóźwiak, który twierdził, że Legii na Janczyka nie stać, poza tym nie jest on typem napastnika jakiego szukają. Od tamtego momentu media prześcigały się w informowaniu o nowym klubie Polaka. Najpierw miał być to katarski Al-Gharafa, później Hapoel Tel-Awiw, a jeszcze później Krylia Sowietow. 28 lutego piłkarz związał się jednak z Koroną.

Powrót na polską ziemię nie był jednak dla Janczyka udany. 6 meczów, zaledwie 4 godziny na boisku, zero bramek i zero asyst. Mimo kiepskich statystyk wiosną, wychowanek Sandecji zdecydował się na redukcję zarobków i w sezonie 2011/12 gotów był dalej reprezentować barwy zmagającej się z wieloma problemami Korony. Innego zdania był za to szkoleniowiec „złocisto-krwistych”, Leszek Ojrzyński, i po jednym epizodzie „Murzyna” w meczu z Ruchem, zdecydował się odstawić go od składu. Piłkarz zdecydował się działać szybko. Rozwiązał umowę z Koroną i związał się z ukraińskim PFK Ołeksandrija, gdzie miał grać przez dziewięć kolejnych miesięcy. Za naszą wschodnią granicą Janczyk jednak kariery nie zrobił, bo zagrał tylko w trzech meczach.

Od tamtego czasu, tj. od 10 grudnia 2011 roku, Janczyk nie zagrał w żadnym oficjalnym meczu, a ostatnią bramkę zdobył 18 kwietnia 2010r. W styczniu dopiero pojawiła się informacja, że usługami „Murzyna” interesuje się występujący na zapleczu ekstraklasy Kolejarz Stróże. Piłkarz zdecydował się jednak odbudować formę trenując z rezerwami Legii. W momencie przyjścia na trening wyglądał bardzo słabo, ważył 90 kilogramów przy wzroście 181cm. Udzielił też kilku wywiadów, w których zaciekle twierdził, że nie jest alkoholikiem…

Nie mam problemów z alkoholem. Nie zaprzeczam, potrzebowałem się czasem odstresować od tej monotonii. Chodziliśmy z moim przyjacielem do baru, ale piłem jak normalny człowiek. Kilka piw, czasem więcej, czasem też byłem wstawiony, ale czy mówimy o czymś, czego nie robią praktycznie wszyscy ludzie?

Janczyk w styczniu 2014

Przyznanie się do błędu jest niewątpliwie trudnym zadaniem, ale każdy normalny człowiek z powyższej wypowiedzi wywnioskuje jedno – ten chłopak miał jednak problem z alkoholem. Jeśli dla profesjonalnego sportowca, normalnym jest wyjście na kilka piw, by się odstresować, to coś jest nie tak. W dalszej części wywiadu udzielonemu „PS”, Janczyk opowiada, że przypięto mu łatkę alkoholika, ale to nieprawda, mimo że czasem z alkoholem przesadzał. Czyli jednak połowiczne przyznanie się do winy. Do tego stołowanie się w McDonald’s, wizyty w kasynie i dwa lata pierdzenia w stołek, by wrócić do futbolu trenując z młodzikami Legii.

A latem 2007 roku był panem własnego losu. Dokonał jednak błędnego wyboru, wybierając w tak młodym wieku CSKA. Gdzieś w mediach czytałem ostatnio, że klub z Moskwy zniszczył Janczyka. Cóż, moim zdaniem jest jednak zdecydowanie odwrotnie. „Murzyn” może nie zniszczył CSKA, ale konkretnie je wyrolował. W Rosji, za kilka meczów zarobił przecież olbrzymie pieniądze. A dziś, dla odmiany przez pół roku będzie trenował za darmo. Popatrzcie tylko, jakie życie bywa przewrotne.

WIKTOR DYNDA

fot. legionisci.com, hbvl.be

Pin It