Reprezentant starej szkoły zawsze jest „pod kontrolą”

harry-redknapp_2436377b

Nie jest człowiekiem okupującym pierwsze strony brytyjskich gazet. Wielu z nas kojarzy go tylko z Tottenhamu, który wprowadził do Ligi Mistrzów. Nie cechuje go fałszywa skromność, a najznakomitsza w świecie spontaniczność. Główny bohater niejednokrotnie dokonywał nieprzemyślanych, ale często odnoszących pozytywny skutek wyborów. Harry Redknapp wykreował w swojej biografii postać kontrowersyjną, a zarazem ujmującą. A anegdot, nawet tych prosto z szatni, również sporo nam zaserwował.

Reprezentant starej szkoły. Nie lansuje się w mediach, nie poprawia co kilkanaście minut grzywki – w przeciwieństwie do Garetha Bale’a, któremu poświęcił kilka słów. Nie pogardzi za to dobrą herbatą, najlepiej w towarzystwie przyjaciół, z którymi tego samego dnia może się sprzeczać, lecz za kilkanaście godzin zapomni, podobnie jak jego kompani, o całej sytuacji. I znowu się pokłóci o byle błahostkę. Taki jest Harry. „Zawsze pod kontrolą”. No, prawie zawsze. Ale przynajmniej jest szczery, nie tak jak niedawne przeprosiny Jacka Rostowskiego po aferze podsłuchowej.

Harry nie żyje w świecie, w którym cenią go wszyscy, a on się odpłaca tym samym. Ma wielu przeciwników, ale nie pielęgnuje do nich wrogości. Podobnie jak jego żona, Sandra.

„Nie było włamania ani wypadku, tylko nalot policyjny. I to bladym świtem. Tak jakbym miał zamiar przed nimi uciekać. Pojawili się fotoreporterzy z „The Sun”, choć policjanci zawsze zaprzeczali, że dawali im cynk. Do dziś, po tych wszystkich latach, jestem na to wściekły. Nie musieli potraktować mnie jak zatwardziałego przestępcy, którego ujarzmić była w stanie tylko mafia. Udało im się jedynie przestraszyć Sandrę, bo mnie nawet nie było w domu. Mogli zadzwonić i poprosić o przesłuchanie. Albo ja pojechałbym do nich, albo oni przyjechaliby do mnie. Przeszukali dom… Obojętnie, mogliby robić,co im się podoba. Ale zamiast tego tuzin gliniarzy na śmierć wystraszył moją żonę. Sandra nie należy do osób agresywnych. Nie jest typem kobiety, która wyszła za bandziora i kazała policji spieprzać. Jest tak wrażliwa, że gdy policjanci przeszukiwali nam dom z góry na dół, ona przygotowała im herbatę. Innie kobiety zwymyślałyby ich, ale to nie leżało w naturze Sandry”

Harry Redknapp

Redknapp, nawet będąc niesłusznie oskarżany oraz mając problemy ze zdrowiem, nigdy się nie poddawał. A nawet jeśli miał chwile zwątpienia, z pomocą przychodziła mu jego żona oraz syn Jamie, który uznawany był za ogromny talent. Reprezentant Anglii. Perełka. W końcu geny nieprzypadkowe. Przeszkadzały mu jednak kontuzje, co w swojej biografii szerzej opisuje Harry. Na razie wszystko wydaje się wam takie poważne, prawda? Harry ze zdjęć nie przypomina żartownisia, człowieka umiejącego rzucić w każdej chwili ciętą ripostę. W swojej biografii poznajemy go od zupełnie nowej strony, nie tylko tej oficjalnej.

„Później zabrałem go ze sobą do Portsmouth i do Tottenhamu. Mama Jermaina nie pełni oficjalnie funkcji jego menedżera, ale ma na niego mocny wpływ. Kiedy negocjowaliśmy kontrakt z Portsmouth, towarzyszyła synowi na spotkaniu z Peterem Storriem i Milanem Mandariciem. Wyszedłem na moment, żeby napić się herbaty, ale po chwili wpadł do pokoju Piter.
- Lepiej wracaj – rzucił. – Mamy problem.
Okazało się, że mama nalegała na dodatkowe premie za zdobyte gole. Tak, dobrze czytacie: dla napastnika. Nie mogłem w to uwierzyć. Myślałem, że to żart.
- Pani Defoe, Jermain kosztuje nas 12 milionów funtów i będzie zarabiał 50 tysięcy tygodniowo. Za co pani zdaniem mu płacimy? Bo chyba, kurczę, nie za pudłowanie?
- Pomyślałam, że to zachęci go do strzelania.
- A mu myśleliśmy, że te 50 tysięcy wystarczy”

I problem rozwiązany. Wszystko pod kontrolą. Nie jest taktycznym geniuszem, tak naprawdę nie przywiązuje do niej wielkiej wagi. Potrafi jednak zmobilizować piłkarzy, o dziwo zupełnie innymi środkami niż Janusz Wójcik. Nie wygłasza kilkugodzinnych przemówień na temat kolejnego meczu, zachowuje wręcz niesamowity spokój w szatni. A tam nie zawsze jest wesoło. Weźmy takiego Paolo Di Canio. Trudno było go upilnować. Wściekał się z byle powodu, przez co obrywali jego koledzy z zespołu. Na przykład Shaka Hislop, który dostał beczką napoju izotonicznego. I wcale nie był zdenerwowany, tylko najzwyczajniej w świecie spytał, co skłoniło Di Canio do takiego czynu. A Harry w tym samym czasie siedział pod stołem, nie chciał ubrudzić nowiutkiego garnituru. Wtedy jeszcze nie było perwolla.

Ten starszy pan z worami pod oczami potrafił upchać w spodniach 30 tysięcy funtów należących do irlandzkiej mafii, a mimo wszystko takie osobistości jak Frank Lampard, John Terry, Steven Gerrard i Wayne Rooney wręcz domagały się, aby poprowadził on reprezentację Anglii. Ale FA nie chcę go mieszać w te sprawy. Uważają, że nie podoła temu zadaniu. Przez to cały czas pracuje z klubami, głównie z tymi broniącymi się przed spadkiem. Najlepsze jest to, że w kolejnym sezonie zobaczymy go w Premier League razem z Queens Park Rangers, o czym możecie przeczytać TUTAJ . Jednym z jego pierwszych transferów jest Rio Ferdinand.

Harry ma oko do piłkarzy. Kojarzycie Titiszewa z Bułgarii?

„Zabraliśmy tam krótką kadrę, z niewielką liczbą zmienników, ale jeden koleżka, który stał niedaleko ławki, od samego początku nie dawał mi żyć. Nie był niegrzeczny. Nie używał ostrego języka ani nikogo nie wyzywał, choć pozornie pasowałoby to do niego. Miał na sobie T-shirt i krótkie spodenki, ale każdą część jego ciała zdobiły tatuaże związane z West Hamem – na nogach dwa młoty, na rękach jeszcze więcej. Szybko okazało się też, że nie podoba mu się nasz napastnik, Lee Chapman.
- Harry, chyba nie wystawiłeś tego Chapmana, co? Harry, nie stawiaj już na niego. To osioł. Ten Chapman jest bezużyteczny, Harry.
Trwało to przez całą pierwszą połowę. Champan. Chapman. Nie chciał zostawić mnie w spokoju. W przerwie dokonałem dwóch zmian, chwilę później kolejnej, i wszyscy, których miałem do dyspozycji, przebywali już na boisku. Jeden z naszych piłkarzy złapał jednak kontuzję. Nie miałem wyboru. Zwróciłem się do krzykacza:
- Masz gadane, kolego. Potrafisz tak dobrze grać, jak gadać.
- Jestem lepszy niż Chapman – oznajmił.
- W porządku. Wkładaj strój. Przyjrzymy ci się.
Wreszcie zamilkł. Myślał, że żartuję.
- Ale szybko, kolego – dodałem. – Wchodzisz.
- Co masz na myśli?
- Zagrasz dla West Hamu – oświadczyłem.
- Ale, Harry, ja nawet nie mam butów – zaprotestował.
- Jaki rozmiar? – zapytał Eddie, nasz magazynier.
Znalazł mu dziewiątki, zaprowadził do szatni i pozwolił się przebrać. Po chwili krzykacz wrócił, gotów do gry, i stanął przy linii, czekając na zmianę.
- Na jakiej pozycji grasz? – zapytałem.
- Z przodu.
- W porządku. Zaraz zobaczymy, czy jesteś lepszy niż Chapman.
I krzykacz wszedł na boisko.
Podszedł od nas spiker ze stadionu i zapytał, kto wchodzi.
- Nie oglądałeś mistrzostw świata? – spytałem. – To Titiszew z Bułgarii. Strzelił trzy gole.
- Ach, tak. – Inteligentnie pokiwał głową. – Tak myślałem, że to on.
Krzykacz strzelił gola. Nie mogliśmy w to uwierzyć. Szalał z radości tak, jakby zdobył mistrzostwo świata. Skakał, krzyczał, a my umieraliśmy przy linii ze śmiechu. Spiker natomiast musiał się głowić, dlaczego gwiazda mundialu z 1994 roku tak bardzo ucieszyła się golem w sparingu z Oxford City. Po meczu piłkarze podpisali się mu na koszulce, a fotoreporterzy zrobili pamiątkowe zdjęcie. Uśmiechał się od ucha do ucha.
I rzeczywiście miał rację. Tego wieczoru był lepsze niż cholerny Lee Chapman”

To nie jest biografia, którą można przeczytać w wolnej chwili. To historia Harry’ego Redknappa, jednego z bardziej charyzmatycznych trenerów ostatnich lat. Zero banałów, brak nonszalanckiej gadki. Harry stawia na prostotę, która czyni go oryginalnym.

ŁUKASZ KLINKOSZ

Pin It