Ostateczny upadek „El Nino”?

BENFICA LIZBONA - CHELSEA LONDYN Istnieje na Wyspach Brytyjskich pewna legenda, która swego czasu znalazła potwierdzenie w statystykach, jednak im więcej czasu mija od tego momentu, tym bardziej ulega ona zapomnieniu. Ta opowieść, rodem z angielskich boisk, brzmi następująco: „Fernando Torres strzelał kiedyś dużo goli. W jednym sezonie zdobył ich nawet 24 w samej Premier League.” Problem w tym, że działo się to w czasie, kiedy na ławce trenerskiej reprezentacji Polski siedział jeszcze Leo „For Money” Beenhakker. A dokładnie w sezonie 2007/2008.

***

Gdy „El Nino” rozpoczynał swoją karierę w Atletico Madryt, bywało różnie. Już od osiemnastego roku życia dostawał szanse, by błyszczeć na boiskach Primera Division.  Były chęci, były bramki, wróżono świetlaną przyszłość. Przez pięć sezonów (2002-2007) był praktycznie podstawowym zawodnikiem „Rojiblancos”. Może nie odpłacał się kosmiczną liczbą goli, ale strzelał regularnie. I to zawsze powyżej 10 bramek. Raz nawet ustrzelił ich 19 (2003/04).

Dobrą grą w Hiszpanii zapracował sobie na przejście do Liverpoolu. Patrząc z perspektywy czasu, pierwszy sezon w barwach „The Reds” okazał się sezonem życia Torresa. 24 gole w Premier League, a łącznie 33 we wszystkich rozgrywkach. Mimo iż Torres nie powtórzył w kolejnych latach gry na Anfield wyniku 24 bramek w Premier League, to jakieś tam gole jednak strzelał i to w miarę regularnie. A trzeba dodać, że przez pewien czas zmagał się kilkukrotnie z kontuzjami, efektem czego było rozgrywanie 20+ spotkań w Premier League. (Fernando Torres nie chce strzelać Atletico – CZYTAJ TUTAJ ).

Gdy w trakcie zimowego okienka transferowego, roku pańskiego 2011, „El Nino” przechodził za rekordową wówczas sumę 50 mln funtów do Chelsea, nikt nie spodziewał się, że napastnika reprezentacji Hiszpanii czeka jeden z najgorszych okresów w życiu. Ten, który miał zwiększyć siłę ognia w zespole Romana Abramowicza, okazał się niewypałem. Potrzebował aż 903 minut na boisku, aby w końcu trafić po raz pierwszy dla drużyny ze Stamford Bridge w meczu z West Ham United. Koniec końców, premierowa połowa sezonu z lwem na piersi zakończyła się dla Torresa na 18 występach i tylko jednej zdobytej bramce. ( TUTAJ czytaj o wielkich kłopotach angielskiego klubu).

Sezony 2011/12 i 2012/13 zakończył odpowiednio z sześcioma i ośmioma trafieniami w Premier League. Patrząc jednak obiektywnie od początku pobytu w Chelsea, Torres zasłynął głównie ze swojej nieskuteczności i marnowania 100% sytuacji. Pudła i nieskuteczność „El Nino” były swego czasu tak słynne, jak strzały w kosmos Sergio Ramosa.

quickmeme.com

quickmeme.com

memecenter.com

memecenter.com

I chyba najsłynniejsze pudło Torresa w meczu przeciwko Manchester United…

W kończącym się obecnie sezonie, Fernando w Premier League na 25 spotkań, w których wystąpił, zdobył cztery bramki. Do tego dołożył trzy bramki w Lidze Mistrzów, jedną w Superpucharze Europy i jedną w Pucharze Anglii. To nie jest wynik, który powala na kolana. Jak na pieniądze wydane na Torresa, rzec by nawet można, że taka ilość bramek to śmiech na sali. W wielu rankingach na najgorsze transfery w historii klubów z Premier League „El Nino” zajmuje często dosyć wysoką pozycję. Naszym zdaniem nie bez kozery okupuje te uwłaczające, niczym Złote Maliny, miejsca na podium. (Inter weźmie Fernando Torresa? – CZYTAJ TUTAJ ).

Zasadnicze dwa pytania dotyczące Torresa brzmią: czy to już ostateczny upadek tego piłkarza oraz co z nim dalej będzie. Zacznijmy od gdybania nad drugim pytaniem. Fernando ma ważny kontrakt do 2016 roku i jeżeli nie dostanie jakiejś kuszącej propozycji (na co się nie zapowiada, z racji słabej skuteczności tego napastnika), to będzie w Chelsea prawdopodobnie grzał ławę od przyszłego sezonu, o ile Mourinho uda się sprowadzić jakiegoś klasowego napastnika do swojej drużyny. Bo fakt faktem, napad „The Blues” jest chyba najsłabszą formacją tej ekipy.

A czy obecnie doświadczamy upadku „El Nino” i jedyne, na co jesteśmy skazani w następnych sezonach, to oglądanie jego nieporadności? Wolelibyśmy poczekać z odpowiedzią na to pytanie, ale utrzymująca się od dłuższego czasu mierność Torresa podpowiada nam, że to już chyba koniec czasów, w których wiedział, jak wpakować skutecznie piłkę do bramki. Nie jeden, ale kilkanaście razy w sezonie…

PAWEŁ WILAMOWSKI

fot. Norbert Barczyk / PRESSFOCUS

Pin It