Nasi blogują. Przytuła

Tak grającego Realu jeszcze nie widziałem.

Królewscy byli drużyną lepszą pod każdym względem. Do tej pory było tak, że Barcelona wygrywała mecze dzięki połączeniu gry zespołowej z indywidualnościami. Poszczególni zawodnicy wygrywali starcia jeden na jeden. A teraz proszę spojrzeć, co się działo na Camp Nou – przy pierwszym golu Pique fauluje Ronaldo i mamy rzut karny. Przy drugim golu Di Maria ogrywa Puyola, ten się rozjeżdża, mamy podanie i gol na 2:0. W środku pola było to samo. Khedira i Özil wygrywali mnóstwo pojedynków z rywalami. W odbiorze bezbłędny był Varane.

Co do Barcelony przed rewanżem z Milanem byłem przekonany, że ten zespół jest w stanie odrobić straty z San Siro. Nadal tak uważam, ale ten mecz z Realem Madryt wzbudził pewne wątpliwości. Xavi jeszcze nie doszedł do optymalnej formy po kontuzji. Zagrał w Mediolanie i teraz z Realem, ale nie prezentuje poziomu, do którego przyzwyczaił. Poza tym w grze obronnej ten pressing nie jest taki, jak za czasów Guardioli. Nie chcę łączyć nieobecności Villanovy na ławce ze słabszą grą zespołu, ale gdyby Tito był jednak przy linii bocznej, to sam odbiór piłki wyglądałby lepiej. Wystarczy zwrócić uwagę, ile podań wykonywali piłkarze Realu w poszczególnych akcjach zanim Barcelona zdołała odebrać im piłkę. A wtedy i tak brakowało siły, aby wyprowadzić kontratak. Często po dwóch, trzech podaniach zawodnicy Dumy Katalonii tracili piłkę, co wcześniej wydawało się niemożliwe.

Ktoś kiedyś powiedział, że Barcelonę może poprowadzić każdy i to jest samograj. Nie zgadzam się z tym, ale nie łączyłbym słabszej formy z brakiem Villanovy na ławce trenerskiej. Minął zbyt krótki okres, aby tłumaczyć, że brak trenera nagle ma wpływ na gorszą grę. Musiałby to być dłuższy proces, aby podejmować takie tezy.

Być może zawodników Barcelony dopadło zmęczenie, bo tak jak już wspominałem, wyprowadzanie akcji zajmowało więcej czasu niż zwykle. Obrońcy Realu Madryt mogli dzięki temu lepiej ustawić się do przerywania kontr. Spotkanie z Realem było trzecim meczem z rzędu, w którym Barcelona nie stworzyła wielu okazji podbramkowych. Brakowało jakby siły fizycznej, aby w odpowiednim momencie przyśpieszyć w ich stylu. Ale z drugiej strony w katalońskim klubie pracują tacy fachowcy, że nie wyobrażam sobie, aby zawodnicy nie byli odpowiednio przygotowani.

Milan i Real w meczach z Barceloną wniósł się na wyżyny możliwości. Mam nadzieję, że Królewscy będą w stanie powtórzyć taką grę w starciu z Manchesterem United. Wiele słyszy się, że Barcelona zagrała słaby mecz. Nie ujmujmy Realowi, który zagrał po prostu lepiej. Ale przy tym gra Królewskich jest prostsza, bezpośrednia i zależna od mniejszej liczby elementów niż w przypadku Barcy. Tam począwszy od dyspozycji środka pola, poprzez bocznych obrońców, po wyprowadzanie piłki od stoperów, czy formy skrzydłowych, od których wiele zależy – tych czynników wpływających na właściwe funkcjonowanie tej maszyny jest więcej. I jeśli coś z tego szwankuje, to drużyna gra gorzej. A spójrzmy na wymienione elementy i porównajmy do gry zawodników na tych pozycjach w ostatnich meczach.

Na słabszą grę Barcelony składa się wiele rzeczy, dlatego nie można powiedzieć, że zespół jest w kryzysie, bo nie ma Villanovy, albo że Messi gra gorzej. Tak nie jest.

Przed rewanżowym spotkaniem Barcelony z Realem Madryt w lidze nie dojdzie do jakichś rewolucji w składzie. Sztab szkoleniowy zastanowi się nad błędami. Być może dojdzie do korekty personalnej w jednym czy dwóch przypadkach, ale to tyle. Ten zespół gra w ten sam sposób od kilku lat, dlatego i na Santiago Bernabeu będzie kontynuował te założenia. W Barcelonie wszystko jest dokładnie zaplanowane. Spójrzmy chociażby na przedsezonowe postanowienie, że w Pucharze Króla gra Pinto. I w najważniejszym meczu z Realem w tym sezonie, bo ważniejszego być może już nie będzie, trenerzy wystawiają jego zamiast Valdesa. To świadczy tylko o tym, że nawet kilka słabszych meczów nie jest w stanie wywołać paniki, zmian, czy podejmowania gwałtownych decyzji w tym klubie.

Mimo braku stawki sobotniego spotkania, mecz Realu Madryt z Barceloną na 100 procent wyzwoli emocje i adrenalinę. Dojdzie do zmian personalnych w składzie Jose Mourinho. Portugalczyk już udowodnił całemu światu, że oto dokonał czegoś, co nikomu się nie udaje. W najmocniejszym ustawieniu pokonał Barcelonę, dlatego teraz może wystawić zmienników. Da pograć być może Kace, Callejonowi, czy Benzemie. Na pewno pozmienia kilka rzeczy. We wtorek przecież czeka ich starcie w Lidze Mistrzów, a Barca rewanż z Milanem ma dopiero tydzień później.

Kto wygra sobotnie spotkanie? Nie mam pojęcia. Tak jak zawsze jestem w stanie kogoś wytypować, tak tutaj można tylko strzelać, bo żadnych racjonalnych rozwiązań nie widać.

Real Madryt potrafi mobilizować się do meczów pod presją, a dyspozycja z ostatnich tygodni pozwala wierzyć, że Królewscy poradzą sobie z Manchesterem. Mają lepszych zawodników na prawie każdej pozycji, a ponadto potrafią grać na wyjeździe, co udowodnili na Camp Nou. Stawiam na Real Madryt w meczu na Old Trafford.

W starciu z Sevillą, Barcelona musiała strzelić dwie bramki w drugiej połowie i to jej się udało. Ale Real i Milan to nie Sevilla, dlatego już w tych meczach piłkarze Dumy Katalonii nie byli w stanie odrobić straty. Mamy prawie dwa tygodnie do rewanżu z Milanem, dlatego wszystko może się zmienić w obozie Barcelony. Nie wierzę, że zespół Villanovy w tak krótkim czasie przegra wszystko poza ligą, którą tak naprawdę ma już w kieszeni, bo rywale w lidze hiszpańskiej nie są w stanie wnieść się na taki poziom, jak wspomniane dwa kluby. Zresztą widzieliśmy to w ostatnim meczu z Sevillą. Czas pozwoli wrócić Barcelonie na właściwe tory i piłkarze Dumy Katalonii pewnie zwyciężą na Camp Nou (obstawiam 4:0 dla FCB).

KRZYSZTOF PRZYTUŁA

Pin It