Mozyrko: Dramatyczny obraz kadr wojewódzkich – polska piłka chora u podstaw

Trenerzy uprawiający prywatę, powołania według własnego ‚widzimisię’ – bez żadnego ładu i składu. Do tego dochodzi jeszcze chora presja wyniku. Niestety, ale właśnie taki obraz wyłania się nam, gdy z bliska przyjrzymy się kadrom wojewódzkim w Polsce. Kadrom, które powinny stanowić trzon i fundament do zbudowania, gdzieś tam na górze, silnej reprezentacji…

Radosław Mozyrko Blog na Facebooku - POLUB TO!

Jak co tydzień, nie tylko wytkniemy błędy, ale i pokażemy gotowe rozwiązania, które może (mamy wielką nadzieję) niektórym otworzą oczy i pokażą, co trzeba zrobić. Tak, żeby kadry wojewódzkie rzeczywiście stanowiły prawdziwą podstawę do zbudowania mocnej kadry, ale już tej seniorskiej. A nie tylko były, żeby być…

***

Zacznijmy od tego, że wielu trenerów kadr wojewódzkich prowadzi równocześnie ten sam rocznik w jakimś klubie. Łatwo się domyślić, że często wykorzystują ten fakt, ściągając do swojej drużyny wyróżniających się w kadrze zawodników. – Przyjdź do mnie, będę miał cię na oku, będziesz się lepiej rozwijał i z pewnością pojedziesz na mistrzostwa Polski. A wiesz, że tam są trenerzy reprezentacji, może wpadniesz im w oko – mniej więcej takich argumentów używają. Na tego typu prywatę nie można pozwalać – to po prostu niedopuszczalne, jeżeli chcemy myśleć o tym, żeby w tych kadrach rzeczywiście grali ci, którzy się do nich nadają.

Kolejną sprawą jest presja, która ciąży na trenerach. W Polsce do codzienności należą zwolnienia za brak wyników w turniejach kwalifikacyjnych. Tym samym trenerzy reprezentacji, jeśli chcą zachować posadę, zmuszeni są do powoływania chłopców największych i najsilniejszych. Tylko tacy gwarantują wynik w walce ze słabiej rozwiniętym rówieśnikami. A co z tymi, którzy na atrybuty fizyczne muszą pracować dłużej? O tym oczywiście nikt nie pomyśli.

No i jeszcze jedno – w Polsce każdy trener powołuje zawodników według własnego widzimisię. Każdy selekcjoner ma swoją wizję, każda kadra gra inaczej… Jak widać, roboty jest cała masa.

Co należy zmienić?

Po pierwsze – trener kadry wojewódzkiej nie może w swoim klubie pracować z tym samym rocznikiem. Ewentualnie klub, w którym pracuje, nie może ściągać zawodników powoływanych do kadry. Któryś z tych zakazów powinien wejść w życie. Natychmiastowo.

Po drugie – wprowadźmy zasadę 6+5, czyli pięciu zawodników musi być urodzonych między lipcem a grudniem. To pomogłoby we wprowadzaniu tych graczy, którzy wolniej rozwijają się pod względem fizycznym.

Po trzecie – trzeba przenieść mecze ze środka tygodnia na weekend! Zawodnicy między czternastym a szesnastym rokiem życia powinni bardzo dużo trenować, a przez wyjazdy na kadrę, omijają mnóstwo treningów. Grają na przykład dwa mecze: w środę i czwartek, plus jeszcze jedno spotkanie w weekend. A potem ludzie się dziwią, czemu młodzi gracze „sypią się” przez kontuzje…

Ponadto reprezentanci Polski nie powinni być powoływani do kadr wojewódzkich. Albo – albo. Od wielu lat mamy do czynienia z sytuacjami, kiedy chłopak jedzie na zgrupowanie reprezentacji Polski, prosto stamtąd udaje się na obóz kadry wojewódzkiej, a do klubu wraca po dwóch tygodniach zajechany jak pies. Tak być nie może.

Oprócz tego wszystkie kadry wojewódzkie powinny grać tym samym ustawieniem i według tej samej filozofii, co reprezentacja Polski (wszystkie jej roczniki). Oczywiście pod warunkiem, że taką odgórną filozofię kiedyś wreszcie wprowadzimy – o czym pisałem już w moim pierwszym wpisie ( CZYTAJ TUTAJ ). Ujednolicenie systemu zdecydowanie ułatwiłoby zawodnikom przechodzenie z kadry do kadry.

Gdyby nie udało się wprowadzić reformy rozgrywek, którą omawiałem W TYM MIEJSCU , pewnym rozwiązaniem byłoby stworzenie ligi kadr wojewódzkich – dwie grupy po osiem drużyn – które grałby ze sobą co weekend. Najzdolniejsi chłopcy mieliby szansę rywalizować na najwyższym poziomie co tydzień. Nie jest to rozwiązanie najlepsze, ale z pewnością o niebo lepsze od obecnego. No to panowie, do roboty…

RADOSŁAW MOZYRKO

***
Pin It