Mozyrko: Jak zreformować rozgrywki w Polsce? Oto rozwiązanie

fota Mamy reformę Ekstraklasy, powstała też Centralna Liga Juniorów. Wszystko fajnie, tylko, że zmiany trzeba robić z głową. A za górę lodową nie zabierać się od samego szczytu. Dziś pokażemy Wam, jak powinien wyglądać system rozgrywek w Polsce. Ale nie tylko ten na samej górze i najbardziej medialny, ale cały, od podstaw. Od najmłodszego wieku juniora. Tak, żeby postęp był odczuwalny nie tylko przez chwilę, i nie tylko w momencie, w którym akurat wszyscy o nim piszą i mówią. Ale żeby to, co się robi, przyniosło efekty zarówna za pięć,  jak i za 10, albo i nawet 15-20 lat… Na wielkie zmiany potrzeba wielkich ludzi, ale też i wiele pracy, wytrwałości i przede wszystkim cierpliwości… No to, do rzeczy!

Radosław Mozyrko Blog na Facebooku - POLUB TO!

Po kolei. Należy zacząć od podziału klubów. Sprawą oczywistą jest, że ten powinien rysować się według prostego schematu, a mianowicie – kluby zawodowe, półzawodowe i amatorskie. Tylko, że to wszystko nie jest takie proste, jak się wydaje…

Zajmijmy się teraz najmłodszymi. Podstawą futbolowego abecadła jest to, że do 12. roku życia wszyscy mali adepci futbolu powinni grać razem, między sobą. Co za tym idzie? Na turniejach wszystkie, wcześniej wspomniane rodzaje klubów powinny grać przeciwko sobie. Na boiskach powinniśmy zatem widzieć dzieciaki z klubów amatorskich stające naprzeciw chłopców z wielkich akademii. Warunek konieczny – żadnej ligi, czy szczególnie niszczącej zawodników w tym wieku presji wyniku. WSZYSTKIE turnieje powinny być towarzyskie! Po to, żeby najlepsze, licencjonowane, a co za tym idzie – spełniające szereg niezbędnych warunków kluby, mogły wybierać rodzynki. Po co? Odpowiedź jest prosta – niech najzdolniejsi idą tam, gdzie ich najlepiej wyszkolą.

Wiek 13-16 to już moment na oddzielenie klubów zawodowych i półzawodowych od amatorskich. Można sobie już jasno powiedzieć, którzy zawodnicy, owszem – dalej będą mogli kopać piłę, ale już raczej bez większych szans na karierę zawodową. Teraz rywalizacja odbywać się będzie na poziomie zespołów zawodowych i półzawodowych. Oczywiście, pojawia się już element rywalizacji, lig i nauczania młodych chłopców mentalności zwycięzców, ale nadal to rozwój zawodnika jest i dalej powinien być najważniejszy. Właśnie dlatego warunkiem koniecznym jest to, że każdy rezerwowy powinien rozegrać przynajmniej 50 procent czasu gry pozostałych. Wszystko po to, żeby promować i rozwijać wszystkich zawodników, a nie w wieku 14 czy 15 lat jechać na wynik.

Od rocznika u-17 w górę mamy już sztywny podział. Kluby zawodowe grają z zawodowymi, półzawodowe z półzawodowymi, a amatorskie oczywiście już tylko między sobą.

To właśnie od tego momentu musi być maksymalnie 16 licencjonowanych tzw. super-akademii, spełniających szereg warunków. Ich adepci powinni już grać tylko między sobą, tak żeby rywalizacja odbywała się na najwyższym poziomie, a ich uczniowie byli szykowani do gry w najwyższej klasie rozgrywkowej. Do tego, mamy 32 kluby półzawodowe, grające między sobą, oraz szereg klubów amatorskich.

I właśnie ten moment jest najlepszy, żeby wrócić do problemu Centralnej Ligi Juniorów. Wszystkie, również te najmniejsze kluby chcą tam awansować. Co w związku z tym? Trenerzy małych klubików zaczynają przygotowywać zawodników już w wieku 13-17 lat na to, żeby ich zespoły – gdy zawodnicy podrosną do wieku 19 lat – mogły dostać się do Centralnej Ligi Juniorów. Co z tego wynika? Kluby nie chcą puszczać zdolnych zawodników do najlepszych akademii – tym samym hamując ich rozwój. A umówmy się, że nie wszystkie akademie stać na to, żeby płacić za zdolnego 14-latka aż 3 tysiące ekwiwalentu.

A co z samymi zawodnikami, którzy wolniej dorastają, a co za tym idzie – słabiej się rozwijają? W praktyce, ze względu na budowę ciała, nie mają szans na rywalizację z rówieśnikami. Idealnym rozwiązaniem byłoby oczywiście to zaproponowane przez Belgię, o którym pisałem w poprzednim wpisie. Ale niestety, nie oszukujmy się, przynajmniej przez najbliższe lata dla nas jest to kompletna utopia. Rozwiązanie nierealne. Za to dobrym wyjściem jest przesunięcie dwóch-trzech wolniej rozwijających się chłopców o kategorię wiekową niżej. Tak, żeby siedząc na ławce, nie stracili niezbędnego elementu rywalizacji.

Warto się zastanowić, jak wiele talentów przeszło nam koło nosa, nie tyle ze względu na zły, co po prostu nieudolny system rozgrywek młodzieżowych. Najgorsze jest to, że nawet nie można tego oszacować – dziesiątki, setki, a może nawet i tysiące niewykorzystanych, straconych talentów…

RADOSŁAW MOZYRKO

fot. YouTube.com

***
***

Pin It