Jezierski: Od wyniku ważniejszy rozwój

blogerzy

Patrzę na grę reprezentacji Polski bardziej przez pryzmat rozwoju, niż wyników. Jeśli od początku eliminacji tracimy punkty, trudno oczekiwać, że nagle wygramy dwa mecze z faworyzowanymi drużynami. Mnie porażka z Ukrainą nie rozczarowała, a można nawet powiedzieć, że się jej spodziewałem. Bardziej interesuję mnie budowa zespołu na bazie tych zawodników, których mamy teraz do dyspozycji.

Nasi piłkarze grają w dobrych klubach zagranicznych i moim zdaniem ich rozwój jest kolejnym dowodem na to, że warto wysyłać Polaków – nawet bardzo młodych – do innych lig. I tak poziom naszej ekstraklasy szybko się nie podniesie, natomiast ich dobra postawa w silnych, zachodnich rozgrywkach z pewnością pozytywnie wpłynie na prestiż polskiego futbolu na świecie.

Cały czas dostrzegam takie małe niuanse w grze polskiej reprezentacji, które mnie niezmiernie cieszą. Przede wszystkim chodzi mi tutaj o grę Piotra Zielińskiego, nabierającego z meczu na mecz doświadczenia. Warto też docenić choćby Adriana Mierzejewskiego czy Mateusza Klicha. Bardzo podobała mi się postawa w pierwszej połowie tego drugiego, który często szukał Roberta Lewandowskiego. Tego wcześniej brakowało, tej gry na najlepszego zawodnika. Kiedy tylko mamy piłkę, podajemy do niego. Kilka razy pokazali się też Waldek Sobota i Kuba Błaszczykowski.

Dlatego tak po cichu liczę, że następne eliminacje – ktokolwiek by naszej reprezentacji nie objął – będą udane.

Co do powołań Peszki, Wojtkowiaka oraz Lewandowskiego, to jestem przekonany, że trener Fornalik monitorował ich grę i ich przyjazd na kadrę nie był przypadkowy. Myślę, że postawienie na Mariusza Lewandowskiego było mądrym posunięciem. Potrzebna była gra na wynik, doświadczenie, ponadto kto zna lepiej piłkę ukraińską od niego? Do tego jego obecność na pewno podniosła poziom charyzmy oraz charakteru w zespole, i pod tym względem oceniam jego powołanie pozytywnie. Oczywiście, nie należało oczekiwać, że Mariusz pociągnie kadrę piłkarsko, bo tak być nie mogło i naturalnie nie było.

Z kolei wezwanie Peszki po dwóch dobrych meczach gdzieś tam w 2.Bundeslidze nie było najlepszym ruchem i ta decyzja mnie mocno zdziwiła. Trochę nie rozumiem posunięcia selekcjonera Fornalika co do wpuszczenia go na murawę. Uważam, że jego wprowadzenie było niepotrzebne, bo po prostu piłkarz Koeln pewnego poziomu już nie przeskoczy. Sobota nawet więcej poświęcający się grze defensywnej, powinien dłużej pozostać na boisku.

A Wojtkowiak… No cóż, popełnił błąd, który przesądził o przegranej. Poza tym za mało pomagał w ofensywie, a w dzisiejszym futbolu gra bocznych obrońców do przodu jest niesamowicie ważna.

Jednak koniec końców nie chciałbym całkowicie potępiać Fornalika za te powołania, ponieważ po fakcie wszyscy są mądrzy. Trzeba było to zrobić, to zrobić i to zrobić. Po tym jak mleko się rozlało, łatwo pozować na mędrca, a my, piłkarze, bardzo tego nie lubimy.

Z Ukrainą z pewnością zabrakło dobrych zmian, bo to, że z Klicha powoli schodziło powietrze było widać gołym okiem. Zresztą bramkowa akcja Ukraińców zaczęła się właśnie od straty piłkarza Zwolle. Poza tym, nie zauważyłem balansu między akcjami bocznych obrońców a grą defensywnych pomocników. Jeśli desygnujemy do gry w środku pola dwóch zawodników o charakterystyce typowo obronnej, skrajni defensorzy muszą grać zdecydowanie odważniej. Tutaj tego nie było i według mnie była potrzebna reakcja sztabu szkoleniowego.

Uważam, że nie powinno się oceniać pracy Waldemara Fornalika w 100% negatywnie, ponieważ jego koncepcja prowadzenia reprezentacji w jakimś stopniu była słuszna. Czasem o wyniku decyduje czynnik, którego nie da się przewidzieć, jak np. forma zawodnika w dniu meczu. Choćby piątkowa potyczka – przecież selekcjoner nie mógł wiedzieć, że będący w niezłej dyspozycji Wojtkowiak popełni tak prosty błąd.

Dzisiaj na Wembley oczekuje zaangażowania i pokazania, że na tych zawodnikach można  w niedalekiej przyszłości budować zespół.

Co do nowego selekcjonera, to sądzę, że powinien nim być Polak, ponieważ – krótko mówiąc – nie stać nas na dobrego, zagranicznego trenera. Nie ma sensu nadwyrężać budżetu PZPN-u tylko po to, by po dwóch meczach wypominać nowemu szkoleniowcowi wysoką pensję.

REMIGIUSZ JEZIERSKI

Pin It