Galeria klubowych ikon (6). Legia Warszawa

Dzisiaj przed Wami wyjątkowy odcinek, bo po raz pierwszy sięgamy po polski klub. Wiecie, co rzuciło nam się w oczy przy ustalaniu zestawienia? Polski klub ma równie wybitną historię, co znamienite europejskie firmy, a niektórzy mogą powiedzieć wprost – tradycje są jednymi z największych. Kazimierz Deyna wcale nie ustępuje klasą Cruyffowi – zdajemy sobie sprawę z wagi tych słów. Lucjan Brychczy to taka sama legenda dla Legii jak np. Kenny Dalglish dla Liverpoolu. Pan Lucjan nie ma prawa czuć się gorszy.

Nie martwcie się. Wraz z rozwojem serii, a mamy nadzieję, że taka nastąpi – będziemy sięgać po inne polskie kluby. Legia, Wisła, Górnik czy Widzew to polskie zespoły, które osiągnęły znakomite sukcesy w Europie. Nie możemy o tym zapomnieć, a wręcz jesteśmy zobligowani do tego, żeby tę znamienitą historię kultywować.

KAZIMIERZ DEYNA, pomocnik/napastnik, 1966-1978

Trudno przy tak wielkiej osobistości napisać coś odkrywczego. Niezręcznie podawać suche fakty, niezręcznie zatrzymać się wpół słowa i napisać po prostu, że był wielki. W tym miejscu mógłby pojawić się o nim wielki artykuł. Zaczynaliśmy poszczególne odcinki od wielkich piłkarzy, znanych w całej Europie. Polacy nie zdają sobie sprawy, że Deyna to tak naprawdę pierwszy piłkarz klasy światowej, jakiego futbol polski posiadał w swoich szeregach. Kibice nie wiedzą, że gdyby Deyna żył w tych czasach, Ibrahimović mógłby w końcu na kogoś popatrzeć z dołu. Kazimierz Deyna wielkim piłkarzem był. Wielki kapitan, cichy człowiek. Każdy geniusz był samotny – Deyna był geniuszem futbolu,. Szkoda, że nie ma już go wśród nas.

LUCJAN BRYCHCZY, napastnik, 1954-1972 (jako zawodnik), 1972-1973, 1979-1980, 1987, 1990 (jako trener)

Deyna był najprawdopodobniej najlepszym piłkarzem w historii klubu, natomiast Lucjan Brychczy to zdecydowanie największa osobistość. Nie ma kibica Legii, który powiedziałby o nim pół złego słowa. Legenda Legii 13 czerwca kończy 80 lat, tymczasem wspomnienia wspaniałych lat 60. i 70. są wiecznie żywe. Pan Lucjan zapytany o swoją karierę i osiągnięcia, odpowiada – nie żałuję niczego. Tylko szkoda, że tego Pucharu Europy nie zdobyliśmy – kończy swoją myśl. Należy wspomnieć, że Brychczy najprawdopodobniej nie zagrałby w półfinale PE, gdyby nie trener Jaroslav Vejvoda, który namówił go do odłożenia decyzji o zakończeniu kariery. Szkoda roku 1970, gdyż Legia spokojnie mogła sięgnąć po Puchar Europy. Porażka 0:2 w dwumeczu z przyszłym triumfatorem, Feyenoordem Rotterdam, nie przynosi wstydu.

WOJCIECH KOWALCZYK, napastnik, 1990-1994, 2000-2001

Znakomity przed laty napastnik. Charyzmatyczna postać, półfinalista PZP z 1991 roku, srebrny medalista Igrzysk Olimpijskich. Mówi się, że mógł osiągnąć jeszcze więcej – grać w czołowym europejskim klubie. Podobno przeszkodziła mu mentalność tamtych czasów, czyli brak pewnej dozy dyscypliny. Konfliktowy – często popadał w konflikty – choćby z Antonim Piechniczkiem. Po odebraniu tytułu mistrzowskiego Legii w 1993 roku, na pewien czas zrezygnował z występów w reprezentacji Polski. W 2010 roku zrzekł się nagrody dla Odkrycia Roku plebiscytu „Piłki Nożnej” po tym, jak nagrodę przyznano Maciejowi Jankowskiemu z Ruchu Chorzów. Kiedy zdobywał tytuł „odkrycia roku” w 1991 roku „Kowal” miał za sobą dwie bramki strzelone Sampdorii, jedną Manchesterowi United – odpowiednio w ćwierćfinale i półfinale Pucharu Zdobywców Pucharów. Miał prawo się wkurzyć.

LESZEK PISZ, pomocnik, 1986-1987, 1987-1991, 1993-1996

Jeden z kilku piłkarzy tamtych czasów, którzy mieli papiery na naprawdę poważną karierę. Z drugiej strony Leszek Pisz  jest jednym z ostatnich zawodników, który w polskim klubie osiągnął poważne międzynarodowe sukcesy. Osiem krajowych trofeów, wiele występów i kluczowych bramek. Jednak półfinał PZP i ćwierćfinał Ligi Mistrzów to największa chluba. Tym bardziej że Pisz nie odstawał na boisku od gwiazd europejskiej piłki. Po odejściu z Legii – jak wielu piłkarzy tamtej generacji – zdecydował się na transfer za granicę. Grał w PAOK-u, Kavali i Panilikosie. Poszło mu tylko w AO Kavala, gdzie uznano go najlepszym obcokrajowcem w historii klubu.

MIROSLAV RADOVIĆ, pomocnik, 2006 -

Jeden z dosłownie kilku obcokrajowców, który zaadaptował się w pełni w polskich warunkach. Po ośmiu latach gry na polskich boiskach zaczyna się coraz bardziej śmiało mówić o tym, że „Rado” mógłby zagrać w reprezentacji Polski. Z tym, że sam zainteresowany marzy o grze w reprezentacji Serbii, gdzie zresztą został powołany, jednak debiutu się nie doczekał. Odmówił trenerowi Branko Brnoviciovi, chcącemu dać mu szansę gry w reprezentacji Czarnogóry. Radoviciowi ciężko konkurować o miejsce w składzie reprezentacji Serbii z rodakami grającymi w najlepszych europejskich ligach. Często powtarza, że Legia to klub jego życia. Odmówił swego czasu Spartakowi Moskwa i AS Monaco. Nikt nie spodziewał się, że Radović zamieni się w taką gwiazdę, przerastającą polską ligę. Chociaż kosztował niemało, bo aż 800 tysięcy euro.

ROBERT GADOCHA, napastnik, 1966-1975

Obok Deyny najbardziej utytułowany piłkarz w historii Legii Warszawa. Jeden z ludzi, bez którego nie byłoby wielkich sukcesów polskiej piłki lat 70. Slogan: „Robert Gadocha, Gadochę cały świat kocha” stały się symbolem złotych czasów. Półfinał Pucharu Europy, złoty medal IO w Monachium i medal mundialu 1974. Czy potrzeba większej rekomendacji? Gadocha był jednym z pierwszych polskich piłkarzy, który podpisał kontrakt z zagranicznym klubem.. Zdobył mistrzostwo Francji z FC Nantes, natomiast ciężka kontuzja zablokowała mu karierę i zamknęła przed nim możliwość osiągnięcia większych sukcesów nad Sekwaną.

MAREK JÓŹWIAK, obrońca, 1987-1996, 2001-2005

Młodszym kibicom jego nazwisko kojarzy się wyłącznie z zagranicznym transferowym „szrotem” ściąganym na Łazienkowską. Otóż Marek Jóźwiak przed laty był obrońcą i ze swoich zadań na boisku wywiązywał się bardzo dobrze. Urodził się w Raciążu. Klasyczny przykład gościa, przed którym piłka nożna odkryła nowe perspektywy, bo popularny „Kefir” z prowincji trafił na salony, zagrał z powodzeniem w europejskich pucharach i reprezentacji Polski. Przez blisko dekadę był ostoja defensywy najlepszego klubu w Polsce tamtych lat. Jóźwiak wykorzystał swoją szansę na zagraniczny transfer – trafił do występującego we francuskiej Ekstraklasie EA Avant Guingamp. Klub bronił się przed spadkiem, spadł i wrócił. Jóźwiak dzielił szatnię m.in. z Ryszardem Czerwcem, J.P. Papinem i Florentem Maloudą.

BERNARD BLAUT, pomocnik, 1962-1972

Wielka indywidualność zarówno na boisku, jak i na ławce trenerskiej. Kapitan Legii i reprezentacji Polski. Świetny organizator gry, doskonały strateg, wybitna postać w historii polskiej piłki nożnej. W Legii występował ze swoim bratem, Zygfrydem. Później rozpoczął karierę trenerską, najpierw od legijnej młodzieży, potem w Hutniku Warszawa, Jagiellonii, a później już z reprezentacją Polski, choć jako pierwszy poprowadził ją tylko raz, w 1985 w meczu z Czechosłowacją. Trenerski obieżyświat, bo w swojej karierze szkoleniowca ma za sobą pracę w Tunezji i Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Półfinalista i ćwierćfinalista Pucharu Europy odpowiednio w 1970 i 1971 roku.

JACEK ZIELIŃSKI, obrońca, 1992-2004

Po odpadnięciu w półfinale Pucharu Zdobywców Pucharów w zespole Legii Warszawa nastąpił kryzys. Drużyna potrzebowała wzmocnień i właśnie kimś bardzo potrzebnym okazał się Jacek Zieliński, kupiony z Iglopolu Dębica. Został ulubieńcem trenera Legii Warszawa śp. Krzysztofa Etmanowicza. Potem pozycja Zielińskiego w Legii była niepodważalna. Z powodzeniem grał w Lidze Mistrzów i zdobywał kolejne puchary.  Bardzo interesowały nim się kluby z Niemiec i Anglii, jednak on został w Legii do końca kariery. Zawiesił buty na kołku w 2004 roku, kiedy jego organizm nie pozwalał na kontynuowanie kariery. W Legii rozegrał ponad 300 meczów i zdobył 7 trofeów. Piłkarz roku 1999 wg  tygodnika „Piłka Nożna” i Wybitny Reprezentant Polski, choć zadebiutował w niej dopiero w wieku 28 lat.

ADAM TOPOLSKI, obrońca, 1973-1981

Wychowanek Vitcovii Witkowo. Legię reprezentował przez dziesięć sezonów, w trakcie których trzykrotnie świętował zdobycie krajowego pucharu. Wystąpił łącznie w aż 288 meczach i zdobył 23 gole, choć przede wszystkim odpowiadał za defensywę. „Adam Topolski, najlepszy obrońca Polski” – śpiewano przy Łazienkowskiej i nie było w tym grama przesady. Grał twardo, widowiskowo, ofiarnie i z poświęceniem, oficjalnie włączony do Galerii Sław klubu ze stolicy. Potem wyjechał do Stanów Zjednoczonych, gdzie grał przez siedem lat. Wrócił do Polski i poświęcił się karierze trenerskiej. Prowadził m.in. Zawiszę Bydgoszcz, Sokoła Pniewy, Zagłębie Lubin, KSZO, Wisłę Płock, ŁKS.

JÓZEF NAWROT, napastnik, 1927-1936

Nie będziemy wciskać kitu i pisać, jaki to Józef Nawrot był wspaniały, bo zwyczajnie nie widzieliśmy jak gra. Natomiast statystyki mówią same za siebie: 9 lat,  175 meczów, 106 bramek. Pominięcie takiej postaci w zestawieniu byłoby daleko idącą niesprawiedliwością. Tym bardziej że przed wybuchem II Wojny Światowej kształtowała się Legia, wszak to klub wojskowy. Wybuch wojny zastał go we Lwowie . S pędził pewien czas w niewoli w ZSRR , następnie służył w armii Andersa . Uczestniczył w walkach pod Arhnem . Był instruktorem sportu w wojsku, po wojnie grał jeszcze w klubie w Szkocji . Pozostał na emigracji do końca życia, nie utrzymywał kontaktów ze znajomymi w kraju. Zmarł w Portsmouth w 1982 roku.

ALEKSANDAR VUKOVIĆ, pomocnik, 2001-2004, 2005-2008

Jeden z kilku zagranicznych piłkarzy w Legii, których bez żadnych wątpliwości można było nazwać symbolem zespołu. „Vuko” w Warszawie znalazł drugi dom, z którego wyjeżdżał zmuszony sytuacją. Aleksandara Vukovicia na Łazienkowskiej szanują za twardość, ofiarność, nieustępliwość – cechy, których próżno szukać u przyjeżdżającego do nas obcokrajowca. Dla Legii zdobył pięć trofeów, w tym dwa tytuły mistrza Polski. Serb niejednokrotnie podkreśla, że swoją przyszłość widzi w stolicy. Deklarował się również jako kibic tego zespołu, choć przez ponad sześć lat był związany z Partizanem Belgrad. Zakończył karierę w barwach Korony Kielce w 2013 roku, gdzie też uchodził za ulubieńca trybun.

JANUSZ ŻMIJEWSKI, napastnik, 1960-1972

W Legii jego nazwisko kojarzy się z pasmem sukcesów. Perfekcjonista, człowiek bezgranicznie oddany swojej pasji. W barwach „Wojskowych” zagrał w półfinale i ćwierćfinale Pucharu Europy, w klubie zauważył go ówczesny trener reprezentacji Polski. Przez lata Janusz Żmijewski (z lewej) był w Warszawie gwiazdą obok Deyny i Brychczego. Trochę nie wypada mi pisać jego ksywy, ale „Żmija” może załować, że nie urodził się kilka lat później. Miałby wtedy szansę na medale IO i mistrzostw świata. W Legii zawsze będą go szanować ze względu na lata poświęceń dla klubu. 236 meczów, 60 goli (grał często jako fałszywa „9″). Oficjalnie został włączony do Galerii Sław stołecznego klubu. Ostatnie lata kariery spędził w Stanach Zjednoczonych i Kanadzie, teraz mieszka w Toronto.

LESŁAW ĆMIKIEWICZ, pomocnik, 1970-1979

Ludzie, którzy poznali go osobiście, podkreślają – Ćmikiewicz to przede wszystkim silny charakter i charyzma. Cechowała go rozwaga, natomiast potrafił też uderzyć pięścią w stół, kiedy wymagała tego sytuacja. Jego nazwisko zawsze będzie kojarzone z najlepszymi latami polskiej piłki – zarówno klubowej jak i reprezentacyjnej. Znakomite mecze w Pucharze Europy, dwa medale Igrzysk Olimpijskich, medal na mundialu w RFN. Jedyne, czego mu zabrakło do pełni sukcesu, to wejście do grona Klubu Wybitnego Reprezentanta. Licznik zatrzymał się na liczbie 57, tymczasem wymaga się 60. Charyzma Ćmikiewicza sprawdzała się na ławce trenerskiej. W 1993 roku poprowadził reprezentację Polski.

MAREK SAGANOWSKI, napastnik, 2002-2005, 2012 -

Feyenoord Rotterdam, Hamburger SV, Vitoria Guimaraes, ES Troyes, Southampton FC, Atromitos Ateny, AaB Alborg. Lista zagranicznych klubów w karierze Saganowskiego jest imponująca. Nie wszędzie był postacią pierwszoplanową, nie zawsze znajdywał uznanie w oczach szkoleniowca. Co nie zmienia faktu, że „Sagan” to  szczęściarz, który zwiedził pół Europy. Strzelał bramki w Pucharze UEFA i Lidze Mistrzów. Był taki jeden szalony mecz w fazie grupowej LM (6:3), kiedy  Saganowski strzelił bramkę przeciwko Vilarreal CF na El Madrigal. W bramce gospodarzy stał sam Diego Lopez. Trafił w 2002 roku  do Legii Warszawa. To w stolicy Polski Marek Saganowski wskoczył na najwyższy poziom swojej gry. W 61 meczach strzelił 41 bramek. Drużyna mistrzostwa Polski nie zdobyła, jednak „Sagan” był absolutnie czołowym piłkarzem ligi. Wrócił do Legii po siedmiu latach wojaży w Europie Zachodniej i… ŁKS-ie. Większość pukała się w czoło. Po co klubowi walczącemu o mistrzostwo 34-letni facet? Mylili się, bo Marek Saganowski znowu zaczął strzelać. Obecnie dochodzący do formy po kontuzji, powoli zbliża się ku piłkarskiej emeryturze. Instynktu strzeleckiego pozazdrościłby mu wszyscy napastnicy w lidze. Uczestnik ME w 2008 roku.

TRENER WSZECH CZASÓW: JAROSLAV VEJVODA (trener w latach 1966-1969, 1973-1975)

Zatrzymał Brychczego

Dla Lucjana Brychczego, jednej z największych legend Legii, Vejvoda (na zdjęciu z lewej obok Deyny) jest kimś więcej niż tylko trenerem. Czechosłowacki szkoleniowiec był dla niego powiernikiem. To właśnie Jaroslav Vejvoda namówił go do przedłużenia kariery, którą Brychczy chciał zakończyć dwa lata przed awansem do półfinału Pucharu Europy, chciał odejść wraz z trenerem. Zawodnik podkreśla, że Vejvodzie zawsze będzie za to wdzięczny. Bez Lucjana Brychczego nie byłoby pewnie wielkich klubowych sukcesów, wszak instynkt trenerski podpowiadał mu, kto nadaje się do jego filozofii gry, czyli stopniowego zamęczenia przeciwnika, co stosował z powodzeniem w Dukli Praga. Brychczy jako bezlitosny napastnik zawsze zadawał ostateczny cios.

Prawie wyleciał z Legii

Należał do prekursorów treningu interwałowego. Piłkarze nie byli wówczas przyzwyczajeni do tak intensywnych zajęć. Niekiedy znajdowali się na granicy omdlenia. Stąd wahania formy i zaskakujące porażki. Na szczęście szefowie Legii jakoś wytrzymali presję ze strony niektórych zawodników i dziennikarzy, by pozbyć się nieznanego, obcego trenera z zagranicy. W efekcie w sezonie 1968/1969 Legia Warszawa mogła fetować mistrzostwo Polski, na które tak długo czekali kibice. Rozstrzygające znaczenie miało ostatnie spotkanie z broniącym tytułu chorzowskim Ruchem.

Legenda czechosłowackiej myśli szkoleniowej

Vejvoda to przedstawiciel twardej „trenerki”. Jego warsztat to przede wszystkim interwałowy trening, przygotowanie fizyczne. Pole do popisu technicznego zostawiał piłkarzom, którzy rzeczywiście mieli do tego talent. Z powodu swoich przyzwyczajeń Vejvoda niektórych irytował. Sprawiał wrażenie nieco zadufanego w sobie człowieka – uważał, że wszystko wie najlepiej. Ostre treningi sprawiały piłkarzom trudności, przychodziły gorsze wyniki z początku pracy w danym klubie. Nie przeszkodziło to w świętowaniu sześciu tytułów mistrza Czechosłowacji. Jaroslav Vejvoda do tej pory uważany jest za jednego z najlepszych trenerów w historii futbolu czechosłowackiego i czeskiego. Zmarł w Pradze w lipcu 1996 roku.

KAMIL ROGÓLSKI

fot: Legia.net

Partnerem artykułu jest portal Legia.net

Pin It