Chorwaci nie oszukali przeznaczenia (wspomaganego gwizdkiem)

neymar_brazylia_meksyk_puchar_konfederacji_16646272 Szkoda, że o tak emocjonującym otwarciu mundialu będzie się mówiło głównie przez pryzmat decyzji podejmowanych przez japońskiego sędziego. Chorwaci pokazali, że przedmeczowe stawianie ich jedynie w roli tła dla „Canarinhos” było bezpodstawne. Przez długi czas walczyli z głównym faworytem mundialu jak równy z równym, aż sprawę w swoje płuca postanowił wziąć Yuishi Nishimura. I zagwizdał tak, że przyćmił wszystkich bohaterów inauguracyjnego spotkania turnieju.

Brazylia – Chorwacja 3:1 (1:1)

0:1 - Marcelo sam. 11′
1:1 - Neymar 29′
2:1 - Neymar 71′
3:1 - Oscar 91′

***

1. Wreszcie się doczekaliśmy!

Cztery długie lata czekaliśmy na kolejny mecz mistrzostw świata. Wszystkich zdążyło już chyba zmęczyć odliczanie do godziny zero i niekończące się analizy, których większość i tak pewnie weźmie w łeb po fazie grupowej. No to wreszcie mamy swoje święto! Od teraz koniec gadania, niech nasi faworyci udowodnią swoją wartość na murawie. Przed nami miesiąc oglądania, jeszcze 63 spotkania. Końska dawka.

2. Nie wszystko się może zdarzyć

Scenariusz tego wieczoru rozpisany był już dawno i to nie tylko ceremonii otwierającej mundial. Jej nasza kochana TVP nam nie pokazała, zapewniając, że nie śledzą jej także widzowie w całej Europie. Na Woronicza muszą dysponować chyba nieaktualnymi mapami, bo np. za naszą zachodnią granicą występ Jennifer Lopez oglądali. Kibicom w Polsce zamiast wygibasów ponętnej Amerykanki TVP zaproponowała przemyślenia Jacka Gmocha na temat globalizacji, know-how i mundialu w 1978 r, w międzyczasie oddając głos Maryli Rodowicz. Można i tak. Do scenariusza wracając, nikt nie zakładał innej możliwości niż zwycięstwo Brazylii. Najlepiej po możliwie jak najpiękniejszym pokazie siły i potencjału „Canarinhos”. Na przedmeczowej konferencji prasowej o Chorwatów spytano Scolariego i Neymara dopiero po kilkunastu pytaniach. Modrić z kolegami mieli być tylko tłem, grzecznie przyjąć kilka bramek i pozwolić Brazylijczykom na wejście w mundial w szampańskich nastrojach. Długo wydawało się, że Niko Kovac miał jednak inny plan na to spotkanie.

3. Fajerwerki Neymara

Brazylijczyków śpiewających hymn słychać było chyba aż na Górnym Mokotowie. FIFA nakazała puścić przed meczem jego skróconą wersję, ale tłum wraz z reprezentantami wziął sprawy w swoje gardła i dokończył go z pasją w Polsce nie słyszaną od lat. Wydawało się, że tak zmotywowani Brazylijczycy od razu rzucą się rozszarpać Chorwatów, a tu niespodzianka, bo w pierwszych minutach przypominali raczej Andrzeja Gołotę z początków jego walk. „Canarinhos” grali chaotycznie, nie mogąc skonstruować składnej akcji, po której zagroziliby bramce Stipe Pletikosy. I zostali skarceni – najpierw sygnał ostrzegawczy dał strzałem głową Ivica Olić, później kolegów z drużyny zdecydował się pobudzić Marcelo, pakując piłkę do własnej bramki. Obudził, ale tylko Neymara, po którego bramce nad Sao Paulo niebo rozświetliły fajerwerki.

4. Goal – line technology ponad wszystko!

Najbardziej absurdalną powtórką w historii transmisji meczów piłki nożnej pochwalili się realizatorzy spotkania, udowadniając wszystkim niedowiarkom, że piłka po kiksie Marcelo przekroczyła linię bramkową. Można wokół bramek ustawić nawet dwieście kamer, a w piłkę wmontować szesnaście chipów, ale jeżeli dalej o wszystkim i tak będą decydować podobni parodyści z gwizdkami, to wszystkie te działania nie mają najmniejszego sensu. Poprawnie politycznie wygląda kiedy zaprasza się sędziów z całego świata. Gorzej, że wyznaczani do sędziowania mundialu są też tacy panowie, którzy w życiu co najwyżej prowadzili mecze ligi japońskiej i Pucharu Polski. Za co karnego podyktował Japończyk Yuishi Nishimura wszyscy widzieli. Szkoda, że ten niezły mecz, z pewnością godny otwarcia mistrzostw świata, jedną absurdalną decyzją zepsuł pan z gwizdkiem. Dyskusje o gospodarskim sędziowaniu i poziomie arbitrów na mundialu: czas start!

5. Najtrudniejszy pierwszy krok

Nie ma sensu wyciąganie wniosków już po jednym spotkaniu. Cztery lata temu Hiszpanie swoje pierwsze spotkanie przegrali, a później nie zatrzymał ich już nikt. Bezzasadnych głosów, że Brazylijczycy nie zaprezentowali nic godnego tytułu, pewnie nie zabraknie. Co nie znaczy wcale, że mistrzowskej formy nie zdążą już nam pokazać. Dziś długo im nie szło, grali bez pomysłu i właściwego sobie polotu, aż w końcu pomóc musiał sędzia. „Canarinhos” najtrudniejsze grupowe spotkanie mają już za sobą. Zrzucili z siebie choć część presji i do kolejnych meczów będą mogli podchodzić już na dużo większym luzie. Chorwaci też, po tym co dzisiaj pokazali, w przyszłość mogą spoglądać z umiarkowanym optymizmem.

MATEUSZ KOWALSKI

Pin It