Anglia nigdy nie była bardziej polska

England_Poland

Mecz otwarcia, mecz o wszystko, mecz o honor. Selekcjoner ciapa. Niezbędne reformy w szkoleniu. I wreszcie – coraz bliższy stan zadowolenia po samym awansie na wielki turniej. Może to kolejne fale emigracji tak działają, ale – przynajmniej w świecie piłki – Anglia nigdy nie była bliższa Polsce.

s.

Nad Sekwaną radość pomieszana z coraz śmielszymi marzeniami o medalu. Nad Tamizą zaś zagadkowy spokój burzony tematami niejako zastępczymi. Po północnej stronie kanału La Manche więcej niż o ostatnim miejscu w grupie D, przed meczem z Kostaryką mówiło się o kontrowersyjnych słowach Harry’ego Redknappa. Tylko nieliczne głosy, głównie byłych piłkarzy, trzeźwo oceniają piękną katastrofę, jakim był występ reprezentacji Anglii na tegorocznym mundialu.

Najgorszy mundialowy występ Lwów Albionu od 1958 roku, zamiast funeralnego nastroju, dał w mediach wysyp innych tematów, poniekąd jednak wiążących się z przyczynami klęski jednokrotnych mistrzów świata.

Taśmy Redknappa

Harry Redknapp nie byłby sobą, gdyby nie zamieszał w czasie okienka transferowego. To nic, że trwa najważniejszy turniej w świecie piłki. Menedżer Queens Park Rangers, pytany o klęskę Trzech Lwów, odpowiedział, że przyczyną jest mentalność. Ponoć za kadencji „Houdiniego” w Tottenhamie, część powoływanych (Redknapp podaje liczbę 2-3) prosiło go, by pomógł on wymigać się podopiecznym z tego obowiązku. Z różnorakich przyczyn. Choćby rodzącej za miesiąc żony. Te słowa rozwścieczyły Stevena Gerrarda, który na konferencji prasowej zażądał od 66-latka nazwisk, dodając, że po deklaracji Redknappa natychmiast spytał się o prawdziwość tych słów Jermaina Defoe. Filigranowy snajper natychmiast odciął się od tych oskarżeń, zapewniając o lojalności w stosunku do kadry narodowej. Pytanie więc, kogo Anglik miał na myśli? Aaron Lennon, Jermaine Jenas, Darren Bent, Tom Huddlestone, Peter Crouch, Ledley King, Kyle Walker – ci piłkarze, wyłączając Defoe, byli powoływani za Redknappa.

Houdini nie jest znany z rzucania słów na wiatr czy kłamstw. Jest raczej z tych, którzy kładą kawę na ławę. Nawet, jeśli napój jest mocny i gorzki. W odpowiedzi na żądania Gerrarda, Redknapp powiedział, że nie chce niszczyć kariery ciągle grającym zawodnikom, a Roy Hodgson oraz inni menedżerowie z Premier League doskonale znają sytuacje uchylania się od reprezentacyjnych obowiązków. ( TUTAJ czytaj o wielkiej gwieździe Premier League, za którą Real wyłoży 100 milionów euro).

Na Wyspach to nie byłaby pierwszyzna. Parę lat temu Stephen Ireland nie przyjechał na zgrupowanie irlandzkiej kadry z powodu rzekomej śmierci babci. Media szybko jednak odnalazły seniorkę rodu, która okazała się cała i zdrowa. Pomocnik Aston Villi tym samym zyskał pięcioletni odpoczynek od przywdziewania zielonego trykotu. Amnestię dał dopiero pracujący od zeszłego roku duet Martin O’Neill – Roy Keane.

Czy rewelacje Redknappa są wyssane z palca, czy wyssane z fałszu, specjalnie odkrywczym nie jest, że równie wielkim problemem angielskich piłkarzy co nogi, jest ich głowa. Nie tylko przy rzutach karnych. Owszem, mentalnie Lwy Albionu trochę przypominały nawet drapieżników ze swojego godła. Walczyli do końca, nie odstawiali nogi. Nie sprawiali, jak cztery lata temu, wrażenia wydartych z nadziei szaraczków. Niemniej Martin Samuel, który towarzyszył albiońskim kadrowiczom w Brazylii, pisał o syndromie splątanych nóg. Chłopcy Hodgsona po treningach nie potrafili się zrelaksować. Nie żartowali, nie bawili się, nie czuć było w nich luzu, jakże charakterystycznego dla innych, bardziej utytułowanych reprezentacji. Nawet chłodnych z natury Holendrów. Dziennikarz Daily Mail zestawił Anglików z Chilijczykami, których, gdyby nie ich znane twarze, każdy brałby raczej za paczkę znajomych na luksusowych wakacjach. Jak widać, równie ważny, o ile nie ważniejszy mecz rozgrywa się tak na murawie, jak i poza nią.

Polskie akcenty

Piłkarsko, Anglia już od dawna przypomina Polskę. Zachowując odpowiednie proporcje. Brytyjczycy też z nostalgią wspominają zamierzchła przeszłość. Też narzekają na futbolowe władze. Też oczekiwane są wielkie reformy w piłce juniorskiej. Teraz doszedł również doskonale znany nad Wisłą, niewidziany za to na wyspach od 56 lat trójpak: mecz otwarcia-mecz o wszystko-mecz o honor. To niesamowicie, ale wbrew pozorom, angielskie media nie masakrują swojej kadry. Greg Dyke, szef FA, zapewnia o nietykalności Hodgsona. Wiele mówi się o stylu, który, fakt, był najlepszy od ośmiu lat. Nie zmienia to rzeczywistości. W obecnej bardzo dobra personalnie ekipa zajęła ostatnie miejsce w grupie, ustępując nawet Kostaryce. Przebąkuje się niby o nowej fali młodych, lecz ten frazers jest nieco na wyrost. Chociaż ładnie brzmiący i wielokrotnie powielany. Luke Shaw w decydujących meczach wygrzewał ławkę, Ross Barkley dostawał ochłapy szans. Jordan Henderson oraz Danny Welbeck mają po 24 lata i tylko w Polsce uchodzili by jeszcze za rokujących. Jedyny młodzik, Raheem Sterling, w 100 % wykorzystał swoją szansę. Ciężko jednak nazywać angielską kadrę młodą, bowiem średnia wieku ekipy Hodgsona wynosi 27 lat. Tyle co Urugwaju i tylko o siedem miesięcy więcej od Włochów.

(Wielka gwiazda reprezentacji Włoch rezygnuje z gry w kadrze – czytaj TUTAJ ).

Dosyć miękkie prasowe lądowanie część opinii publicznej uważa za kapitulację i przyznanie się do własnej słabości. Niejako zaakceptowanie przeciętność poprzez stawianie sobie niskiej poprzeczki. Jamie Carragher, który sam dwukrotnie poznał słodycz mundialu, w swoim felietonie pyta, czy Anglia stała się mentalną Australią bądź Koreą Południową – nacji zadowolonych z faktu samego awansu. Doskonale to znamy, prawda? W 2002 roku jechaliśmy po puchar świata, a dzisiaj Adam Nawałka oddałby nerkę za miejsce w barażach do najbliższych Mistrzostw Europy.

Kozłów ofiarnych wskazano trzech. Wayne Rooney przynajmniej strzelił pierwszą mundialową bramkę, choć dopiero w dziesiątym występie. Steven Gerrard nie udźwignął presji boiskowego rządzenia. I to nie tylko z powodu feralnego podania do Luis Suareza. Pomocnika Liverpoolu przerosła rola katalizatora drużyny oraz jej głównego organizatora. Przez krewki charakter oraz lata gry na przedniej straży The Reds, nie  jako dowódca ariergardy. I wreszcie on. Roy Hodgson. Według Gary’ego Linekera, selekcjoner Anglików zle dobrał system. Dla mało zgranej i doświadczonej ekipy, system 4-2-3-1, pozostawiający de facto ledwie duet pomocników w środku pola, był dla byłego napastnika strzałem w kolano, sugerując, że łatwiejsze i płynniejsze byłoby 4-3-3.  Do tego skromne szafowanie siłami Rossa Barkleya, brak jednej pozycji Wayne’a Rooneya, trzymanie na ławce Adama Lallany kosztem Danny’ego Welbecka.

Na dziś wydaje się jednak, że Hodgson przetrwa i tę burzę, co również w pewien sposób pokazuje, jak zmieniły się standardy i wymagania na Wyspach. Co robiły inne nacje, uznawane za futbolowe potęgi, gdy odpadły po fazie grupowej?

Niemcy po Euro 2000 dokonały rewolucji w systemie szkolenia – zatrudniono ponad 1000 nowych trenerów dla dzieciaków w wieku 8-14 lat, natomiast reprezentacja przeszła kadrowa rewolucję. Efekt? Cztery medale wielkich imprez w XXI wieku.

Francja cztery lata temu zawiesiła 23 buntowników z RPA. Odszedł nie tylko selekcjoner Raymond Domenech, ale i prezes federacji, Jean-Pierre Escalettes. Wyprowadzenie Tricolores na prostą wymagało dwóch kolejnych trenerów – Laurenta Blanca i Didiera Deschampsa. Efekt? Na tegorocznym mundialu, jak dotąd, świetna gra i równie dobre perspektywy na Mistrzostwa Europy w 2016 roku.

Holandia, mimo srebra z RPA, pogoniła dwa lata temu Berta Van Marwijcka, gdy jego wyczerpana formuła nie dała Oranje choćby drugiego miejsca w grupie podczas Euro. Zatrudniono i dano wolną rękę Luisowi van Gaalowi. Ten przewietrzył kadrę, wprowadził ostry rygor, a obronę zestawił z samych zółtodziobów wspartych 29-letnim drwalem. Efekt? Póki co komplet zwycięstw w Brazylii, świetlana przyszłość oraz gotowy, otrzaskany zespół dla zbliżającej się kadencji Guusa Hiddinka.

W Anglii, która zajęła czwarte miejsce, nie na turnieju lecz w grupie, za Kostaryką, i zdobyła ledwie dwa gole, jedynymi oznakami zmian mogą być emerytury Franka Lamparda oraz Stevena Gerrarda, choć nawet i Puchar Świata nie zatrzymałby przecież wskazówek ich zegara biologicznego. Svena-Gorana Erikssona wywalono, gdy ten odpadł w ćwierćfinale, w dosyć pechowy sposób – po rzutach karnych. Szwed zresztą sam przyznaje, na łamach Daily Mirror, że gdyby Hodgson był obcokrajowcem, zapewne bukowałby teraz bilet nie do Londynu, lecz do swojej ojczyzny tudzież jakiegoś egzotycznego państewka. Na odpoczynek po utracie pracy.

W meczu o honor Roy Hodgson oddelegował do gry rezerwowych. Z dwóch pierwszych spotkań ostali się tylko Gary Cahill, Daniel Sturridge oraz wprowadzeni po przerwie Raheem Sterling, Wayne Rooney oraz Steven Gerrard. Po nudnym widowisku Anglia osiągnęła remis z niespodziewanymi suzerenami grupy, zrelaksowanymi awansem Kostarykanami.

Być może gdyby Anglia jakimś cudem pewnie wygrała, podziałałoby to na niekorzyść Hodgsona, jak na Jerzego Engela triumf nad Amerykanami w 2002 roku. Zwycięstwo unaoczniłoby błędy w selekcji. Na szczęście dla 66-latka, który raczej pozostanie na stanowisku, wynik brzmiał 0:0. ( T UTAJ Jerzy Engel zdradza kulisy porażki Polski na mundialu 2002!).

0:0 stanowiące gwóźdź do trumny, przynajmniej na najbliższe lata, dla sukcesów angielskiej kadry. Jak trafnie podsumowały angielskie media, Roy Hodgson zrobił z Trzech Lwów odpowiednik niegdyś prowadzonego przez siebie West Bromwich Albion – drużyny stabilnej, acz zbyt słabej, by wskoczyć ponad przyzwoity poziom.

Lub inaczej – 66-latek przekształcił Anglię w piłkarską wersję Australii. No cóż, przynajmniej wybrał państwo większe terytorialnie.

Mimo niezłego potencjału kadrowego i paru obiecujących gwiazdek, jakie wydał na piłkarski świat sezon 2013/2014, Anglia tak długo będzie słaba lub przeciętna, jak długo będzie dowodził nią trener najwyżej solidny. Lwy Albionu nie potrzebują na liderze, ale innego lwa. Lidera z zapisanym w DNA kodzie zwycięstwa.

Dokładnie jak jeden Portugalczyk, który już kiedyś odrzucił proponowaną rolę opiekuna kadry, lecz kilka dni temu stwierdził, że w niedalekiej przyszłości pewnie tej pracy by się podjął.

TOMASZ GADAJ

s.

Pin It