Yin-yang po francusku

francja_yingyang

W szampańskich nastrojach i z uśmiechami od ucha do ucha wylecieli do Brazylii zawodnicy reprezentacji Francji. Lanie, jakie sprawili swoim rywalom z Jamajki w ostatnim sparingu tych drużyn, sprowadziło z powrotem głęboko chowaną do tej pory wiarę w tę drużynę, a także pozwoliło poczuć odrobinę luzu szkoleniowcowi kadry, Didierowi Deschampsowi. Jest dobrze.

Sinusoidalna wariacja nastrojów w kadrze Francji powoli zaczyna się stabilizować, a na dodatek osiąga wysoki poziom. Jest dobrze, by nie powiedzieć: bardzo dobrze. To już nie jest zlepek indywidualności, o kapryśnych humorach i egoistycznych charakterach. Na ten moment ta etykieta została przynajmniej zerwana. Na dzień dzisiejszy o Les Blues mówi się tylko w pozytywnych kategoriach. I to nawet we Francji.

Od rewanżowego spotkania z Ukrainą w listopadzie ubiegłego roku wszystko się pozmieniało, jak za delikatnym ruchem różdżki z magicznym zaklęciem na ustach. Wcześniej – niedopowiedzenia, kłótnie, porażki i smutki. Później – euforia z awansu do MŚ, euforia po sparingu z Holandią (2:0), euforia po deklasacji Jamajki (8:0). Niepewność została zamieniona w wiarę. Wiarę w sukces.

Głównej zasługi w odczarowaniu zespołu doszukuje się przede wszystkim w zmianie taktyki, z faworyzowanej wcześniej 4-2-3-1, na płynną 4-3-3. Jedna zmiana schematu, dzięki której Francja znowu może czuć się dumna. I z dumą mówić o Benzemie – tak, to on będzie bohaterem. A wszystko przez kontuzję Francka Ribery’ego, która spowodowała przejęcie funkcji lidera, a także kluczowego czynnika zespołu na tych mistrzostwach przez Karima. Oczy francuskich kibiców skierowane więc będą na niego, zaś celem wszelkich modlitw, co do sukcesu Trójkolorowych w Brazylii, stanie się prośba o jego skuteczność.

Cóż, gdybym był na ich miejscu, skierowałbym je w inną stronę. A raczej – w inną formację.

Yin i yang w dosłownym tych słów znaczeniu przetłumaczymy jako „ciemne i jasne”. Jednak w filozofii oznaczają harmonię i jej idealny balans. Jej pełnie. Łącząca elementy często przeciwstawne, często odmienne, lecz gdy zostanie połączona w jedność, nada jej kształt idealnej równowagi. Koncepcja chińskiej tradycji symbolizująca współpracę dwóch lub więcej elementów o perfekcyjnym zrozumieniu. O ich zależnościach i powiązaniach. Dlaczego o tym wspominam?

Pogba – Matuidi – Cabaye. Siła, wytrzymałość, wizja. Moc, nieustępliwość, technika. Fantazja, waleczność i kreatywność.

Linia pomocy łącząca najlepsze piłkarskie cechy i walory. Wady jednego są nadrabiane zaletami drugiego. Harmonia. Yin-yang.

Yohan Cabaye, zawodnik Paris Saint-Germain, jest centralną postacią tego elementu. Regista, mający za zadanie cofać się głęboko po piłkę, by jako pierwszy rozpoczynać i nadawać kształt następnego ataku. Technik o niesamowitym spokoju i przeglądzie pola. Tuż przed nim, dwóch czarnoskórych runnerów-biegaczy. Pierwszy, znacznie wyższy i lepiej zbudowany, mający za zadanie wbiegać jak najczęściej w pole karne przeciwnika, stwarzając popłoch i zamieszanie. To o nim mówi się jako największej nadziei piłkarskiego jutra i największym francuskim talencie. Paul Pogba – silny, zwinny, a zarazem dobrze wyszkolony technicznie. Tuż obok niego, ramię w ramię, Blaise Matuidi – drugi z zawodników mistrza Francja. Człowiek, który nie wie, co to zmęczenie. Przerwa? Dopiero po ostatnim gwizdku. Strata piłki? Nie uznaje, trzeba ją szybko odebrać.

Gdzie jeden nie może, tam pośle drugiego. Synergia i zrozumienie pełną gębą. Nie ma prawdopodobnie drugiej reprezentacji piłkarskiej o tak idealnie rozłożonych wartościach. Mieszanka cech i umiejętności, lecz także doświadczenia i wieku.

To oni są w mojej ocenie głównym komponentem Francuzów na tych mistrzostwach i to od nich zależeć będzie, czy na pytanie: być albo nie być, pierwsza odpowiedź będzie tą prawidłową. Jeśli zaprezentują swoją normalną dyspozycję, ćwierćfinał jest w pełni wykonalny.

JAKUB GOLAŃSKI

czytaj także na vivelaligue1.pl

Pin It