W Łodzi piłkarze znów mieszają się w sprawy kibicowskie

madej O tym, jak poważne bywają konflikty na linii klubów z tego samego miasta, chyba wszyscy wiemy. W Krakowie upodobano sobie maczety, w Warszawie ostatnio napadają na tramwaje, a w Łodzi… No właśnie, w Łodzi do roboty wzięli się sami piłkarze, którzy nie pierwszy już raz podjudzają fanów przeciwnych drużyn do nienawiści, jednocześnie zyskując sympatię wśród swoich kibiców.

s.

Kibice ŁKS-u i Widzewa od niepamiętnych czasów wzajemnie nie szczędzą sobie epitetów o charakterze antysemickim, właściwie jest to ich przewodnie hasło podczas wrzutów na rywali zza miedzy. Sporą awanturę z tego powodu wywołał w 2006 roku Marek Chojnacki, który przed rundą wiosenną sezonu 05/06 wziął udział w prezentacji drużyny i razem z kibicami bawił się do śpiewanej przez nich piosenki „Kto nie skacze,…”. Wydarzenie zostało nagrane i upublicznione w internecie, przez co rekordzista pod względem ilości występów w Ekstraklasie został przez media mocno skrytykowany. Sam nie poczuwał się jednak do winy: Tak od lat śpiewa się w ŁKS. Nie wstydzę się, bo jestem, byłem i będę ełkaesiakiem, a Widzew to nasz najważniejszy przeciwnik, z tego samego miasta. Nigdy jednak go nie obrażałem. ( TUTAJ czytaj o niecodziennym wyroku za antysemityzm – sąd kazał się kibicom… uczyć i chodzić do kina).

Podobną drogą poszedł kilka lat temu jeden z piłkarzy ŁKS-u. Podczas meczu derbowego, rozgrywanego w 2008 roku przy alei Unii, jeden z ówczesnych zawodników gospodarzy, po końcowym gwizdku, dającym jego drużynie 3 punkty, postanowił przywdziać koszulkę otrzymaną od jednego z fanów. Mowa o Arkadiuszu Mysonie, który tak cieszył się z wygranych 2:0 derbów, że nie zwrócił uwagi na to, że biega po murawie w koszulce z napisem „Śmierć żydzewskiej kurwie”. Przeprosiny i oficjalne pismo wystosowane do mediów nie pomogły i piłkarz otrzymał kary - od Komisji Ekstraklasy w wysokości 15 tysięcy złotych i dyskwalifikacji na pięć meczów oraz od klubu – dyskwalifikacji na pół roku w zawieszeniu i 30 tysięcy złotych do zapłaty.

Swego czasu ostro o władzach Widzewa i o redakcji „Gazety Wyborczej” powiedział Bogusław Wyparło, przez wiele lat związany z ŁKS-em. Rzecz działa się w lutym 2010 roku, kiedy Łódzki KS dostawał pomoc od miasta, co nie podobało się działaczom ich rywali zza miedzy:

Jest taki klub, który teoretycznie nie interesuje się ŁKS, a teraz, gdy miasto nam pomaga, to próbuje to torpedować. Zapominają, kto im te działki na 29 lat dał za złotówkę pod budowę stadionu. Mowa o Widzewie. Czemu zatem tego obiektu nie budują, tylko interesują się nami? Widzew chce zniszczyć ŁKS po to, aby zagarnąć 100% miejskiej kasy i wybudować stadion?

I dalej, fragment o „GW”:

W grudniu pan Skrzydlewski, wraz z prezydentem Tomaszewskim, utwierdzili mnie w przekonaniu, że „Gazeta Wyborcza” jest redagowana na stadionie Widzewa. Wszystko, co jest tam napisane, najpierw przechodzi przez widzewską administrację. Jeśli pracujesz w gazecie powinieneś być obiektywny i schować stronniczość. Tego w łódzkiej GW nie ma, ale to jest ich sprawa, ja się tym nie przejmuję.

Po drugiej stronie Łodzi spore zamieszanie wywołał swego czasu Vejlko Batrović, który najwyraźniej zapomniał, że na Twitterze nie jest się anonimowym. Otóż rok temu, Czarnogórzec na dwa dni przed meczem z Legią oznajmił nam, że „Legia stara kurwa jest, jebać Lodzki KS”. Po interwencji działaczy Widzewa piłkarz usunął wpis, chwilę później przeprosił i tłumaczył się, że nie zna języka polskiego, a hasło dostał od znajomego, ale wszystko na nic. Batrović został ukarany przez klub, a dodatkowo otrzymał naganę od Komisji Ligi. ( TUTAJ czytaj o drodze polskiej piłki do normalności).

O swoim przywiązaniu do ŁKS-u i niechęci do Widzewa nie wstydzi się mówić Łukasz Madej, dziś piłkarz Górnika Zabrze. Wychowanek najstarszego łódzkiego klubu raz po raz w swoich wypowiedziach schodzi na tematy mocno kontrowersyjne, pomijając fakt, że także na boisku lubi prowokować kibiców z Piłsudskiego. Rok temu dał o sobie znać, gdy w magazynie Liga+ Extra stwierdził, że stadion w Łodzi powinien stanąć na ŁKS-ie, bo powinni na niego chodzić tylko rodowici mieszkańcy miasta, a nie ludzie przyjeżdżający z „Koluszek, Sieradza i innych miejscowości”. Z kolei kilka dni temu zwycięzca ostatniej edycji Turbokozaka powiedział: „Zawsze to miłe, kiedy Widzew spada, nigdy tego nie ukrywałem. Nie mówię, że nie byłem po ich spadku szczęśliwy.” ( TUTAJ czytaj o piłkarskim szrocie – graczach Widzewa, którzy nigdy nie powinni zagrać w Ekstraklasie!).

I ostatni, najświeższy przykład, jaki mogliśmy zaobserwować po meczu 37. kolejki, pomiędzy Widzewem a Zagłębiem. Głównym bohaterem okazał się nowy idol kibiców spod zegara, Patryk Wolański, który mimo niewielkiego doświadczenia, dał nam się poznać jako bramkarz z mocnym charakterem. Otóż po końcowym gwizdku w Lubinie, 22-latek paradował z kolegami po murawie dziękując kibicom za doping w koszulce z napisem „100% Anty ŁKS”, którą pewnie – tak jak Mysona – dostał od kogoś z trybun, co sugerowałyby te słowa: „Tak, kibice rzucali nam koszulki. To była taka wymiana. My im daliśmy swoje, a oni nam nasze.” Czy i w tym przypadku piłkarz zostanie ukarany przez Komisję Ligi?

10301210_245830362289438_4969363567627258022_n

Fot. facebook.com/widzewiacy1910

***

Jak widać, przypadków spięć między piłkarzami na linii Widzew-ŁKS było w najnowszej historii Łodzi całkiem sporo. Część z nich była przesadzona, część mniej, noszenia t-shirtów z hasłami obrażającymi drugi klub czy pisania głupot w Internecie z pewnością nie popieramy, ale z drugiej strony… Dobrze, że w tej smutnej jak pizda lidze pozostał jeszcze ktoś „z jajami”. Ktoś, kto bardziej ceni więź z barwami, klubem i kibicami, niż z kontraktem i pieniędzmi. A że przy okazji oberwie się to jednej, to drugiej stronie? Sorry, taki mamy klimat.

WIKTOR DYNDA

s.

Pin It