Plany wyjazdu na zachód trzeba odłożyć na później. Zjazd Lebedyńskiego w Bielsku

Nie najlepiej rozwija się kariera Mikołaja Lebedyńskiego. Napastnik, który jeszcze do niedawna występował i zdobywał bramki w Eredivisie, dziś jest zaledwie rezerwowym w walczącym o utrzymanie Podbeskidziu. Jeszcze zimą były zawodnik Pogoni mówił, że pobyt w Bielsku traktuje jako odskocznię do kolejnych zachodnich klubów, ale jak na razie promowanie własnego nazwiska idzie mu bardzo mozolnie.

HDP-RGOL-640x120

Nieudany podbój Holandii

Wychowanek szczecińskiej Arkonii przed rozpoczęciem rundy wiosennej obrał sobie zapewne konkretny cel – zadebiutować w Ekstraklasie. Tak, tak, Lebedyński, mimo 24 lat, na najwyższym szczeblu rozgrywek w Polsce wówczas jeszcze nie wystąpił. Jak wiadomo najlepiej zrobić to z przytupem, tak by z powrotem trafić do silniejszego zagranicznego klubu. Minione dwa sezony piłkarz spędził bowiem w holenderskiej Rodzie, w której w tym czasie zagrał w 32 spotkaniach, trafiając do bramki w sumie 4 razy. Niezbyt powalające statystyki sprawiły, że w Kerkrade nie zdecydowali się przedłużyć wygasającego w czerwcu minionego roku kontraktu z Lebedyńskim, wskutek czego z początkiem lipca piłkarz figurował w bazach klubów jako Free Agent.

Czytaj także: Ekspert Canal+ – Lech będzie mistrzem!

Szybko pojawiła się pogłoska o powrocie napastnika do „Portowców”, gdzie jeszcze na zapleczu Ekstraklasy, został wybrany najlepszym młodym zawodnikiem ligi. Dwuletnia absencja Lebedyńskiego w Szczecinie sprawiła, że z młodego i obiecującego zawodnika, stał się Pogoni zupełnie niepotrzebny. Dariusz Wdowczyk bez sentymentów pożegnał się z – bądź co bądź – wciąż młodym napastnikiem i do Szczecina ściągnął Marcina Robaka. Zakładamy, że „Wdowiec” swojej decyzji dziś nie żałuje.

Co stało się jednak z Lebedyńskim? Zawodnik był jeszcze na testach w niemieckim trzecioligowcu i Górniku Zabrze, ale ostatecznie wylądował w Szwecji, a mianowicie w BK Hacken. Z klubem tym, piłkarz związał się zaledwie półroczną umową, której po siedmiu meczach Polaka w drugiej lidze, nie przedłużono. Zawodnik znów zmuszony był rozpocząć kolejną tułaczkę w oczekiwaniu na znalezienie solidnego pracodawcy. W połowie stycznia los pchnął go w stronę Bielska-Białej.

Na ratunek „Góralom”

Z walczącym o utrzymanie Podbeskidziem Lebedyński związał się rocznym kontraktem. Miało to miejsce dokładnie 21 stycznia, na trzy tygodnie przed wznowieniem rozgrywek Ekstraklasy. Urodzony w Szczecinie napastnik na debiut w niej musiał sobie jednak poczekać, bo początek rundy spędził… poza kadrą meczową, przegrywając rywalizację z Janem Blazkiem, Fabianem Pawelą, Mateuszem Stąporskim, Charlesem Nwaogu i Krzysztofem Chrapkiem, którzy w sumie, w lidze strzelili jak dotąd zawrotną liczbę pięciu goli. Na klubowej stronie uważnie prześledziliśmy newsy od czasu podpisania kontraktu przez Lebedyńskiego w nadziei, że uda nam się znaleźć jakiekolwiek informacje na jego temat. Mógł on być przecież kontuzjowany, chory, cokolwiek. Niestety, nasz trop okazał się nieskuteczny, bo kolejna wzmianka na temat byłego gracza Rody pojawiła się dopiero 2 marca przed meczem z Pogonią. Wówczas piłkarz mówił, że jeśli strzeli bramkę „Portowcom”, to nie będzie okazywał radości. Znaczy to, że był zdrowy i chciał wystąpić, ale spotkanie ze swoją byłą drużyną również obserwował z perspektywy trybun.

Czytaj także: „Ekstraklasa to Ekstraklapa!” – Wywiad z Wojciechem Pawłowskim

Debiut Mikołaja w Ekstraklasie nastąpił niespełna miesiąc później. Lebedyński wyszedł w pierwszym składzie PBB na mecz z Ruchem, ale zagrał bardzo słabe zawody i boisko opuścił już po godzinie gry. Równie żenujący występ zaliczył tydzień później, w starciu ze Śląskiem, gdzie godziny na boisku nawet nie doczekał, bo przez Leszka Ojrzyńskiego ściągnięty został w 58. minucie. W następnej kolejce ponownie nie znalazł się w osiemnastce na spotkanie z Wisłą, ale w piątek piłkarz wrócił do łask trenera. Lebedyński wszedł w drugiej połowie meczu z Cracovią zmieniając grającego niezłe zawody Pawelę, ale po raz kolejny był niezgrabny, niezdarny, niewidoczny i beznadziejny. Zimą piłkarz wspominał, że chciałby iść w ślady Roberta Demjana i z Bielska wyjechać za granicę, ale zapomniał, że od Słowaka różni się przede wszystkim dwiema rzeczami – nie strzela goli i nie potrafi wywalczyć miejsca w składzie „Górali”. Mając za konkurentów bandę parodystów.

Póki co, plany o wyjeździe na zachód lepiej więc odłożyć na później. No, chyba że ten trzecioligowiec z Niemiec się rozmyśli i jednak przygarnie żądnego przygód Lebedyńskiego. Innych zagranicznych alternatyw dla rezerwowego napastnika Podbeskidzia nie widać.

WIKTOR DYNDA

Fot. Łukasz Laskowski/Pressfocus

Pin It