Niesamowita metamorfoza Grosickiego. Nieważne, ile razy upadasz – ważne, ile razy się podnosisz

Już w sobotę (3 maja) Kamil Grosicki stanie przed wielką szansą na pierwsze poważne trofeum w swojej karierze. Stade Rennes na Stade de France zmierzy się z Guingamp, a sam Grosicki na „scenie” piłkarskiej La Scali będzie mógł poczuć się jak piłkarz światowego formatu. Na słynnym Stade de France, gdzie odbył się m.in. finał Mistrzostw Świata 1998 i finał Ligi Mistrzów 2006. Nie każdy może tam zagrać – właściwie jest to przywilej nielicznych i najwybitniejszych.

HDP-RGOL-640x120

Jeszcze kilka miesięcy temu nic na to nie wskazywało. Ba! Cała kariera „Grosika” przypomina drogę przez mękę. Od nałogu hazardowego, przez nieudane EURO, po zepchnięcie na margines w Sivas, tureckiej prowincji.

Czytaj także: Piłkarskie uczty – Polska vs Portugalia

Pomogły mu Stare Juchy

Takie historie zdarzają się tylko w amerykańskich filmach. Grosickiemu nie można było odmówić talentu od najmłodszych lat. Szybki, zwinny, potrafi przymierzyć – właściwie marzenie każdego trenera w Ekstraklasie. „Grosik” oprócz futbolu uwielbiał hazard. Legia Warszawa przy transferze z Pogoni kategorycznie zabroniła mu odwiedzać kasyna – taki zapis pojawił się w jego kontrakcie. Z tym, że nic to nie dało - nawet wtedy, kiedy Grosicki na chwilę wygryzł ze składu samego Miroslava Radovicia. Wieczorne ekscesy kosztowały nieraz po parę tysięcy złotych, co odbiło się wyraźnie na jego formie. Legia mu pomogła i spłaciła jego długi. Uśmierzenie hazardowego  „głodu” nie trwało zbyt długo, bo Grosicki nadal często odwiedzał kasyna. Pewnego razu zadzwonił do niego trener Magiera – Kamil skłamał, że jest w restauracji. Legia w Warszawie miała swoich informatorów, więc takich rzeczy nie dało się się ukryć na długo. Kadra młodzieżowa szykowała się na ważny mecz przeciwko Hiszpanii. Zamilski dzwonił, podczas kiedy jego podopieczny szalał za ostatnie pieniądze w kasynie. Ówczesny dyrektor Legii, Mirosław Trzeciak, odesłał go na terapie uzależnień. Stare Juchy – mała miejscowość na Mazurach. Cisza, spokój, 33 dni kompletnej izolacji. Jedni brali wcześniej narkotyki, drugi topił smutki w alkoholu, a Kamil Grosicki grał w kasynie. Jak sam przyznaje – inni hazardziści do niego nie pasowali, bo przegrywali w tydzień tyle, ile on przegrywał może przez 10 minut.

Czytaj także: Radović piłkarzem reprezentacji Polski?

Zapomnieć o Szwajcarii

Wydawało się, że po pobycie w Starych Juchach wszystko wróciło do normy. W styczniu 2008 roku zadebiutował nawet w reprezentacji Polski przeciwko Finlandii. Pojawiła się oferta wypożyczenia z opcją pierwokupu. Kamil Grosicki zdecydował się na transfer do Szwajcarii, konkretnie do FC Sion. Klub z tradycjami, walczył o europejskie puchary. Polak zadebiutował niemalże od razu w spotkaniu z FC Basel, ale występ można uznać za fatalny. Trener zmienił go już w 53. minucie meczu, wkurzony wykrzykiwał coś po niemiecku. Kontrakt opiewał na bagatela milion euro rocznie. Wystarczająco dużo, aby ustawić się na parę lat. Spóźnianie się na treningi, jazda samochodem bez prawa jazdy. Za karę przesunięto go do drugiej drużyny, gdzie musiał trenować wśród szwajcarskiej młodzieży, która nie do końca go akceptowała. Kamilowi przypięto łatkę bezproduktywnego obcokrajowca – trochę na własne życzenie. Jeśli w Ekstraklasie ktoś nic nie gra, są z nim problemy i afery, też tego nie lubimy, Oto, co powiedział o nim swego czasu trener drużyny…

„Kamil to zdolny zawodnik, jest szybki i ogólnie sprawny fizycznie, ale nie ma pojęcia o taktyce. Nie rozumie na czym powinna polegać rola bocznego pomocnika. Dlatego wysłałem go do drużyny juniorów, aby tam nadrabiał braki. Niestety, Kamil nie miał motywacji do występów w tym zespole. Miałem wrażenie, że nie przykładał się do gry”

Uli Stelike – ówczesny trener FC Sion

Zagraniczna eskapada stała się pożywką dla brukowców. Kamil został wypożyczony do Jagiellonii Białystok, gdzie zaczął wychodzić na prostą – na boisku i poza nim.

Smuda go nie lubił

W listopadzie 2009 roku rozpoczęły się przygotowywania reprezentacji Polski do EURO 2012 – turnieju wszech czasów dla polskiego futbolu. Mogło w nim zagrać tylko 23 szczęśliwców. Grosicki swoimi występami na boiskach Ekstraklasy rzucał się w oczy kibicom oraz dziennikarzom. U Franciszka Smudy jego akcje nie stały zbyt wysoko ani za czasów gry w Jagiellonii, ani w Sivas. Wieczny rezerwowy – co najwyżej – zmiennik Macieja Rybusa. Po wygranym meczu z rezerwami reprezentacji Argentyny, Grosicki na osiem miesięcy wyleciał z kadry. Nie pomógł fakt, że akurat w drugim półroczu 2011 Kamil w Sivas grał świetnie – asystował i strzelał bramki w lidze tureckiej. Smuda nie pofatygował się do Turcji ani razu, choć Grosicki grał po 90 minut w arcyważnych meczach z Besiktasem, Fenerbahce i Galatasaray. Franz odpowiadał dziennikarzom, że „Grosik” musi się wiele nauczyć, bo od skrzydłowego wymaga dużo więcej niż szybkiego biegania. Pomocnik Sivassporu żalił się niejednokrotnie, że nieważne, co zrobi – i tak u Smudy będzie rezerwowym. Wtedy selekcjoner podzielił reprezentację Polski na „żelazną jedenastkę” i rezerwowych. Korzystał z usług 14-15 piłkarzy. Przełom nastąpił w meczu z Portugalią, kiedy w 67. minucie Grosicki zmienił Ireneusza Jelenia. Przez nieco ponad pół godziny siał popłoch w defensywie Portugalczyków. Należy nadmienić, że Smuda kazał grać mu na szpicy. Ostatecznie Grosicki na EURO został powołany, jednak – jak sam po wielu miesiącach przyznaje – dobrze znał swoją rolę… rezerwowego. Klapa. Kamil wszedł w 56. minucie meczu z Czechami i nie pokazał dosłownie nic oprócz kilku nieudolnych zagrań. Tamten okres to seria nieszczęść, bo Galatasaray wycofało swoją ofertę (woleli Amrabata), a w Sivas powoli zaczął się wypalać.

Wielka nadzieja Stade Rennes

W zimie 2014 roku Kamil Grosicki podpisał kontrakt z jednym z najsłynniejszych francuskich klubów – Stade Rennes. Od tej pory jego klubowymi kolegami są m.in. Ola Toivonen, Jean Makoun czy Sylvain Armand – jeszcze nie tak dawno obrońca Paris Saint Germain. Trenerem jest Phillipe Montanier – ostatnio doprowadził Real Sociedad do eliminacji Ligi Mistrzów z m.in. Antoine Griezmannem i Carlosem Velą w składzie. W obliczu zaskakującego transferu, można żałować tylko zmarnowanego czasu w Szwajcarii. Media spekulowały na temat jego przenosin do Lechii Gdańsk, tymczasem reprezentant Polski zmienił ligę na lepszą, klub na lepszy i – co najważniejsze – gra w podstawowym składzie. Największa gazeta sportowa we Francji, „L’Equipe”, umieściła Grosickiego w jedenastce zimowych transferów ligi francuskiej. Trener Montanier wypowiada się o nim w samych superlatywach. W jednej z najbardziej siłowych lig Europy docenia się jego umiejętności.

Czytaj także: Argentyńczyk w kadrze Nawałki?

Wniosek? Kamil Grosicki to doskonały przykład człowieka, który potrafi się podnieść, nawet z najgorszego syfu. Możemy tylko się domyślać, w jakim miejscu byłby teraz, gdyby nie jego problemy z przeszłości. Mimo wszystko, Kamil może być wdzięczny losowi.

KAMIL ROGÓLSKI

Fot. Staderennais.com

Pin It