Nam strzelać nie kazano – kolejny popis nieskuteczności za nami

- Gramy u siebie, Polacy, gramy u siebie! – niosło się po trybunach na Wembley. Na stadionie zgromadziło się około 20 tysięcy polskich kibiców. Wszyscy z ogromnymi nadziejami, że Artur Boruc zatrzyma Anglię, Robert Lewandowski stanie się kolejnym bohaterem po m.in. Frankowskim, Brzęczku czy Citce, a Polska godnie pożegna się z eliminacjami. Nic z tych rzeczy…

Ostatecznie Artur Boruc nie zagrał, choć trzeba przyznać, że zastępujący go Wojciech Szczęsny spisał się znakomicie. Za to napastnik Borussii Dortmund potwierdził po raz kolejny, że Lewandowskich znanych piłkarzy mamy nie dwóch, a trzech. Mariusz Lewandowski i dwóch Robertów – ten z kadry i ten z Borussii. Od pierwszego z nich, którego już samo powołanie było zaskoczeniem, wiele nie wymagaliśmy, zagrał przyzwoicie. Za to tych dwóch ostatnich to zupełnie jak w tandetnej produkcji Polsatu – dwa światy. Ten drugi seryjnie strzela bramki, z zimną krwią wykorzystuje podania partnerów i zbiera najlepsze noty. Z kolei Robert Lewandowski w kadrze to cień samego siebie. Co prawda dzisiaj był aktywny, starał się, biegał, ale znowu w najważniejszych momentach pokazał, że w przeciwieństwie do Dortmundu, w meczach kadry skutecznością przypomina bardziej Daniela Sikorskiego.

Żeby nie było, że to wszystko to wina Roberta, osobny akapit „należy się” też polskim obrońcom. Ci skompromitowali się na całej linii. Nie ma co specjalnie się nad kimś pastwić, bo cała linia defensywna wyglądała jak dzieci na podwórku biegające chmarą za kilkanaście lat starszym i przede wszystkim znacznie lepszym technicznie i szybszym kolegą.

Nie najgorzej wyglądała  za to gra drugiej linii. Jak zawsze aktywni byli skrzydłowi – Kuba Błaszczykowski i Waldemar Sobota, a przyzwoicie prezentował się też środek. Z drugiej strony trzeba przyznać, że Anglicy momentami zostawiali naszym bardzo dużo miejsca, w efekcie czego parę razy zakotłowało się pod bramką Harta. Tylko co z tego, skoro z naszą skutecznością było dziś tak jak z grą obronną – tragicznie.

Przykry obraz wyłania się nie tylko z całych eliminacji, ale i z tego spotkania. Artur Boruc miał zatrzymać Anglię, ostatecznie usiadł na ławce rezerwowych, Robert Lewandowski miał w końcu zagrać mecz z prawdziwego zdarzenia w kadrze, a marnował okazję za okazją. Polska obrona miała grać skoncentrowana przez 90 minut, ale przy dryblingach Rooney’a i rajdach Townsenda wyglądała jak dzieci.

Ostatecznie przegraliśmy na Wembley 2:0, a eliminacje zakończyliśmy w fatalnym stylu. Dziś można już wyciągać wnioski, a jeden jest chyba oczywisty – drużyny jak nie było, tak nie ma.

Zapewne za parę dni dowiemy się, że oto mamy nowego trenera. Zostanie nim pewnie ktoś z dwójki Nawałka, Wdowczyk. I znów się zacznie. Podobnie jak po truskawkowym zaciągu Legii…

Nowy sezon, nowe nadzieje.

Nowy trener, nowe nadzieje?

JAKUB FILA

fot. ciezki-jak-z-waty.blog.pl

Pin It