Łysy, wylosuj nam jutro Białorusinów!

W IV rundzie eliminacji Ligi Mistrzów Legia Warszawa może trafić na kogoś z piątki: Red Bull Salzburg, APOEL Nikozja, Ludogorec Razgrad, BATE Borysów i Steaua Bukareszt. Z tego grona najsilniejszym rywalem byliby chyba Austriacy, a najsłabszym Białorusini, ale po rozgromieniu w dwumeczu 6:1 Celtiku, to raczej mistrzowie Polski stali się drużyną, której powyższa piątka za wszelką cenę chciałaby uniknąć w kolejnej fazie eliminacji.

rgol98765432

Wczorajszego wieczoru Legia na boisku w Edynburgu dokonała czegoś, do czego nijak nie jesteśmy przygotowani jako mieszkańcy Polski. Otóż chyba po raz pierwszy w życiu byłem świadkiem sytuacji, w której nasz, polski zespół, grając w meczu o dużej randze z solidnym, europejskim rywalem – a nie jakimiś pastuchami, których odprawienie powinno być łatwiejsze od obsługi cepa – mając wynik w pierwszym meczu, w rewanżu zagrał tak rozsądnie. Mistrzowie Polski wygrali to spotkanie dwiema bramkami po średnio ciekawym meczu, niektórzy powiedzieliby, że po nudnym, ale jak dla mnie – było to rewelacyjne spotkanie Legii. Pełne 90 minut pod kontrolą, ze szczelną obroną, która pozwalała Celtikowi na bardzo niewiele, a gdy przyszło co do czego – z ofensywą, której nie obce jest słowo skuteczność.

Jeśli mówimy o samym spotkaniu, to osobny akapit należy się drugiej bramce Legii. Takiej akcji – pomijając taśmy archiwalne – mimo, że to tylko kilka podań, nie widziałem w wykonaniu polskiego zespołu w Europie bardzo długo, a prawdopodobne jest nawet, że nigdy. Każde dotknięcie piłki w tym ataku Legii miało sens, zaczynając od skutecznego odbioru Vrdoljaka, przez efektowną piętkę Radovicia, znakomity zwód Chorwata, cudowną, choć odnoszę wrażenie, że przypadkową asystę Żyry, po cwaniactwo i spryt Kucharczyka. Cztery podania, trochę ruchu bez piłki i strzał. Wydawałoby się - niewiele, jednak dopiero gdy zastanowimy się nad tym, jak często oglądamy takie gole w wykonaniu polskich zespołów, docenimy całą klasę Legii w tej akcji.

/p>

Martwi mnie jedynie jedna rzecz. Mianowicie, że wciąż pozostają w Polsce ludzie, którzy pogromu – bo tak to trzeba nazwać – Celtiku w III rundzie nie doceniają, lub doceniają, ale starają się go skutecznie tuszować. Od pewnego czasu niezwykle popularne jest w Internecie malkontenctwo w stylu: Pyknęli 5:0 Irlandczyków, zobaczymy jak zagrają z Celtikiem! Dalej: Udało im się u siebie ze Szkotami, w rewanżu nie będzie już im do śmiechu! I wczoraj: Dopiero w IV rundzie okaże się, czy to Legia była dobra, czy Celtic taki słaby. A jeśli Legia przejdzie IV rundę – wówczas prawdziwy test ich dyspozycji nastąpi dopiero w fazie grupowej Ligi Mistrzów. Wymieniać tak można bez końca i owi malkontenci w końcu będą mieć rację, bo wszystkiego legioniści wygrać nie dadzą rady. Po co jednak na siłę oszukiwać samego siebie, zamiast zwyczajnie cieszyć się dobrym meczem Polaków w Europie? Nie mówię, żeby po Celtiku być pewnym awansu do LM, ale żeby umniejszać sukces drużyny Berga, tłumacząc go fatalną formą Szkotów? To już jak dla mnie przesada.

***

A jak poradzili sobie pozostali potencjalni rywale Legii w IV rundzie? Emocje zaczęły się już we wtorek, kiedy w meczu BATE z VSC Debreczyn gospodarze wywalczyli awans w 94 minucie, a gola na jego wagę strzelił dobrze znany nam z ekstraklasowych boisk Sergiej Kriwiec. Białorusin tym samym zrewanżował się kibicom BATE za sytuację sprzed roku, kiedy to po jego zmarnowanym rzucie karnym klub z Borysowu odpadł z eliminacji do LM już w II rundzie.

Z grona grupy liczącej pięć obsadzonych drużyn najwyżej swój dwumecz (4:2) wygrał APOEL Nikozja, który jednak grał chyba z najsłabszym rywalem – HJK Helsinki. Dość pewnie ze swojej potyczki wyszła też Steaua, a jej rywalem było kazachskie Aktobe, które przez pół godziny przegranego 1:2 rewanżu musiało radzić sobie w dziesiątkę. Wynik 2:2 pozwolił za to na awans bułgarskiemu Ludogorcowi, który po dwóch golach Marcelinho zremisował na wyjeździe z Partizanem Belgrad, również kończącym ten mecz o jednego piłkarza mniej w porównaniu do rywali. Ostatnim zespołem, na którego może trafić Legia – i którego chyba najbardziej się w Polsce obawiamy – jest Red Bull Salzburg. Austriacy, mimo porażki w pierwszym meczu z Karabachem Agdam, w rewanżu bardzo pewnie wygrali 2:0 po dwóch trafieniach środkowego obrońcy – Martina Hintereggera.

Jesteśmy zdania, że jeśli mistrzowie Polski chcą grać w fazie grupowej Ligi Mistrzów, nie powinni patrzeć na losowanie, tylko wyjść na boisko i grać, nawet z takim Salzburgiem. Jeśli jednak możemy sobie życzyć wylosowania jakiego zespołu przez Gianniego Infantino – szerzej znanego jako Łysy  UEFA - niech będzie to APOEL lub BATE. Przy nich nazwa Celtic brzmi chyba trochę poważniej, a pamiętajmy, że Legia z owym Celtikiem uporała się w stosunku 6:1. Poza tym odnosimy wrażenie, że to raczej drużyny obstawione najbardziej nie chciałyby trafić na polski zespół, niż odwrotnie, do czego - jako Polacy – zupełnie nie jesteśmy przyzwyczajeni.

***

I na koniec ciekawostka. Podczas, gdy w środę w Polsce tematem numer jeden była zwycięska walka Legii w Edynburgu, swoje zrobił też były trener mistrzów Polski, Jan Urban. Aktualny szkoleniowiec Osasuny poprowadził swoją drużynę już w trzecim sparingu – wcześniej wygrał z Brentfordem 4:0 i przegrał z Notts County 0:2 – i zaliczył kolejne zwycięstwo – tym razem nad Athletikiem Bilbao, 3:1. Co prawda „Baskowie” wyszli na ten mecz w dość eksperymentalnym składzie, ale trzy bramki strzelone w kwadrans topowej drużynie Primera Division, muszą robić wrażenie.

WIKTOR DYNDA

fot. Łukasz Laskowski/Pressfocus

rgol98765432

Pin It