Lewandowskiego droga do Monachium. Długa, samotna, ale sensowna

Jakiś czas temu Robert Lewandowski żartował, że na każde kolejne pytanie o transfer do Bayernu będzie odpowiadał „pomidor”. Przez bardzo długi czas nawałnica plotek transferowych i lawina doniesień o kolejnych wielkich klubach zainteresowanych sprowadzeniem Lewandowskiego była w Polsce nie tyle tolerowana, ile przyjmowana z otwartymi rękami i radością. Tak rzadko możemy napawać się dumą, że nasz rodak jest na piłkarskim rynku jednym z najbardziej łakomych kąsków, że zwyczajnie owe plotki zupełnie nam nie przeszkadzały i łechtały nasze polskie „ego”. Nasze marzenia stały się faktem, Robert Lewandowski oficjalnie podpisał już kontrakt z Bayernem Monachium, który będzie obowiązywał od lipca tego roku przez najbliższe pięć lat. „Lewy” pozytywnie przeszedł testy medyczne.

Od pewnego czasu już tylko z rzadka, nieśmiało pojawiające się tego typu plotki były tłamszone i już nikt się z nich nie cieszy, a jedynie irytuje na ich widok. Nadeszło wreszcie zbawienie. Robert Lewandowski od początku sezonu 2013/2014 będzie wychodził na murawę u boku dotychczasowych rywali z Bawarii.

Ileż już słyszeliśmy bardziej lub mniej kuriozalnych, zadziwiających i prawdopodobnych transferowych fikcji. Wszystko zaczęło się na początku 2012 roku. 11 kwietnia, w kluczowej fazie sezonu Bundesligi Borussia podejmowała u siebie Bayern, który bezwzględnie potrzebował zwycięstwa, aby  liczyć się jeszcze w walce o Mistrzostwo. Mecz był zacięty i wyrównany, jakby odzwierciedlając i symbolizując walkę łeb w łeb między zespołami na przestrzeni całego sezonu. W tę alegorię wpisał się również polski napastnik, który właśnie rozgrywał swój pierwszy, naprawdę udany sezon w BVB. Gdy wielu kibiców oswajało się już z myślą, że spotkanie na szczycie, choć emocjonujące, to zakończy się remisem, on znalazł się w miejscu, w którym znaleźć się powinien i magicznym dotknięciem piłki piętką po zagraniu Kevina Grosskreutza ustalił wynik spotkania na 1:0, czym już nie tylko praktycznie, ale również symbolicznie dał Borussii Mistrzostwo Niemiec.

Wtedy właśnie pojawiły się pierwsze, nieśmiałe informacje, jakoby klub z Bawarii widział Polaka w swoich szeregach. Parę tygodni później takie doniesienia zalały światowe media całą falą, gdy Lewandowski rozsławił swoje nazwisko hat-trickiem w wygranym przez BVB 5:2 finale Pucharu Niemiec również przeciwko Bayernowi. Wtedy właśnie media zaczęły spekulować o kwotach, jakie przeznacza sobie Bayern na pozyskanie Lewandowskiego, o jego obiektywnej i subiektywnej wartości jako piłkarza i o innych europejskich klubach, które chciałyby go pozyskać. Według transfermarkt – portalu, którego wycenami sugeruje się cały świat, Lewandowski był wtedy wart 20 mln euro, zaliczając w ciągu sezonu 2011/2012 progres o 13 mln. A to był dopiero początek…

Od początku kolejnego sezonu Lewandowski wciąż w barwach Borussii nie przestawał strzelać bramek. W rozgrywkach 2011/2012 Polak zdobył w Bundeslidze 22 gole, w następnym o dwa więcej. A ten sezon nie przebiegł również bez spektakularnego, piłkarskiego wyczynu Roberta, który napędził jeszcze bardziej, już i tak niesamowicie pędzącą, karuzelę plotkarską z „Lewym” w roli głównej. 24 kwietnia 2013 to dzień, który na bardzo długo zapamięta Robert Lewandowski i (bez przesady) cały piłkarski świat. To dzień, w którym Robert wprowadził BVB do finału Ligi Mistrzów strzelając Realowi Madryt cztery bramki w meczu na Signal Iduna Park.

Choć atmosferę wokół Roberta i jego transferu często sztucznie podgrzewał jego agent – Cezary Kucharski, czym zresztą zraził do siebie tak polskie, jak i niemieckie środowisko piłkarskie, to jednak Robert przez cały ten czas pozostawał milczący, tajemniczy, a co najważniejsze – lojalny i fair wobec Borussii, której tak wiele zawdzięcza. Często podkreślał to Juergen Klopp i Hans-Joahim Watzke. Lewandowski nigdy nie obijał się na treningach, nie odbijała mu „sodówa” i zawsze dawał  z siebie wszystko, a w mediach trzymał język za zębami. Za to wszyscy w Dortmundzie go szanują. Chociaż patrząc na historię Mario Goetze, nigdy nie wiadomo, jak to będzie.

Trudno powiedzieć, dlaczego Robert uparł się akurat na transfer do Bayernu. Bo co do tego nie ma wątpliwości. Lewandowski nie chciał nawet słyszeć o innych możliwościach. A kilka ich było – choćby Chelsea i Real, o czym wspomina Sławek Peszko :

Od dawna wiem, gdzie Robert zagra w następnym sezonie. Namawiałem go na ligę hiszpańską, ale wyszło inaczej. Cieszę się razem z nim. Dożyliśmy takich czasów, że polski piłkarz mógł wybierać między Bayernem, Realem Madryt i Chelsea.

Prawda jest taka, że choć wszystkie trzy drużyny mają w składach napastników z nazwiskami, to żadna nie może na nich w stu procentach polegać. Każdej z nich przydałby się niezawodny snajper pracujący również dla całego zespołu. Po prostu ktoś taki jak „Lewy”. Można zatem zgadywać, że Robert zwyczajnie dobrze czuje się Niemczech i nie chce zmieniać środowiska. Nie można mieć do niego o to pretensji, a trzeba to po prostu uszanować, choć nikt nie będzie ukrywał, że większość z nas wolałaby go zobaczyć grającego u boku Cristiano Ronaldo i Garetha Bale’a, lub sprawdzić, jak poradziłby sobie Polak w najsilniejszej lidze świata, w niebieskim trykocie Chelsea pod wodzą Mourinho.

W tej chwili transfermarkt wycenia Lewandowskiego na 39 mln euro. A ta cena, jeśli nie będzie rosnąć, to na pewno w najbliższym czasie nie będzie też spadać. Czy Bayern Monachium, to dla niego dobry kierunek w aspekcie czysto sportowym? Można to ująć  tak: Jeżeli Lewandowski za wszelką cenę chciał się przenieść do Bayernu, to nie mógł znaleźć lepszego momentu niż nadchodzące lato. W zeszłym roku Bawarczycy pozbyli się Mario Gomeza zostawiając się jedynie z Mario Mandżukiciem i Claudio Pizarro w przedniej formacji, przy czym żaden z nich nie prezentuje  de facto wymaganej klasy. Pizarro to zawodnik za stary na taki poziom i po sezonie kończy mu się kontrakt z Bayernem, który najprawdopodobniej nie zostanie przedłużony, a Mandżukić zagrał w poprzednich rozgrywkach sezon życia i spuścił z tonu a i tak w najlepszej formie nie sięgał do poziomu Lewandowskiego. Nie można się nie zgodzić, że sytuacja jest wręcz idealna dla Roberta, aby wkroczyć na Alianz Arean i stać się z miejsca kluczowym zawodnikiem.

MICHAŁ SIWEK

fot. ciacha.net

Partnerem artykułu jest „Piłka nożna” ( https://www.facebook.com/pilka.nozna.futbol )

Pin It