Kiedy mówisz o futbolu, mówisz o Brazylii!

Na niewiele ponad miesiąc przed rozpoczęciem mundialu w Brazylii, wydawnictwo „Kopalnia” wprowadziło na polski rynek książkę Alexa Bellosa „Futebol. Brazylijski styl życia”, będącą rezultatem jego wielomiesięcznych podróży po kraju, w którym piłka nożna jest najważniejszą ze spraw ważnych. Kraju, w którym kopią wszyscy, wszystkim i wszędzie. Futbolowego mocarstwa, dla którego „drugie miejsce na mistrzostwach świata to kompletna porażka. To tak, jakbyś podrywał jakąś dziewczynę, a ona by ci powiedziała, że jesteś dla niej numerem dwa, bo woli innego faceta”.

***

Kiepskie mam rozeznanie jak wygląda to teraz, choć przechodząc obok pustych boisk, czy osiedlowych trzepaków, jeszcze kilka lat temu będących centrum życia towarzyskiego i sportowego miejskich podwórek, a dziś spełniających już jedynie rolę, do której są przeznaczone, zaryzykuję stwierdzenie, że to już nie to, co kiedyś. Nie przypominam sobie nawet, kiedy ostatni raz widziałem na ulicy dzieciaka w żółtej koszulce „Canarinhos”. Za to doskonale pamiętam, jak jeszcze kilka lat temu na tych samych boiskach było gwarno od rana do nocy, a ponad połowa z nas miała na sobie koszulki z napisem „Ronaldo”, „Rivaldo”, „Romario”, czy „Ronaldinho” na plecach. Kupione za kilkanaście złotych na najbliższym targu, po pięciu minutach nadające się do wyrzucenia, bo w trzydziestostopniowym upale grać się w nich nie dało. Czasami ktoś przyszedł w trykocie reprezentacji Francji, czy Holandii, ale to „Canarinhos” bezapelacyjnie dominowali. To Ronaldo i Rivaldo rozpalali wyobraźnię, to ich sztuczki starały się naśladować miliony dzieciaków. O żadnej innej futbolowej szkole nie można powiedzieć, że zrodziła tylu piłkarskich herosów, podziwianych przez cały świat.

„Futebol” jest kolejnym, po „Tor! Historia niemieckiej piłki nożnej”, powiewem świeżości wpuszczanym przez wydawnictwo „Kopalnia” do tego zatęchłego segmentu książek o piłce. Dość napisać, że jeden z najlepiej ocenianych tytułów o futbolu w ogóle, nad Wisłę trafia po dwunastu latach od jego pierwszego wydania. Na rynku zdominowanym przez przeznaczone dla nastolatków albumiki o największych klubach świata, biografie mniej lub bardziej utytułowanych piłkarzy, czy alkoholowe przygody kopaczy wszelakich, miejsce dla podobnych wydawnictw znaleźć się musi. „Futebol” jest skierowany do czytelnika kompletnie dotąd lekceważonego, czyli oczekującego od książek o piłce spojrzenia wykraczającego poza to, co możemy przeczytać w codziennej prasie. Alex Bellos materiały do książki zbierał będąc korespondentem „Guardiana” w Ameryce Południowej, a jego erudycję doskonale widać – brazylijski futbol, okiem przeciętnego kibica widziany przez pryzmat jego największych gwiazd, przedstawia w zdecydowanie szerszym kontekście.

Bellosa bardziej niż życie i dokonania legend brazylijskiej piłki interesuje całe społeczeństwo i wpływ futbolu na ich życie. A że ten jest niebagatelny, idący ramię w ramię z religią, możemy się przekonać z każdą przeczytaną stroną. Zbierając materiały do książki, Bellos setki godzin spędził w podróży, a kolejne na rozmowach. Dotarł w miejsca, których na ekranach swoich telewizorów w czasie transmisji z nadchodzącego mundialu, nie będziecie mieli szans zobaczyć. Większe powodzenie wróżyłbym w przeglądaniu programu National Geographic. Wszystkie te miejsca miał ze sobą coś wspólnego – w każdym z nich grano w piłkę. Niezależnie, czy był to równik albo amazońskie lasy, czy grano na błocie, plaży, strzępkach trawy, albo czy używano piłki, czy może akurat przypominającego ją owoca. Bellos na własne oczy przekonał się, że w Brazylii grają wszyscy, wszystkim i wszędzie. Zgodnie z podtytułem książki, futbol jest tam stylem życia, bez względu na to czy mówimy o życiu tamtejszych plemion, czy polityków z pierwszych stron gazet. Potraficie wyobrazić sobie Jerzego Engela odpowiadającego na pytania Renaty Beger dlaczego nie wyszliśmy z grupy na mundialu w Korei i Japonii? Albo Pawła Kryszałowicza tłumaczącego Janowi Marii Rokicie, że nie pamięta kto w meczu z Portugalią miał za zadanie kryć Pedro Pauletę? Gdybyście żyli w Brazylii, to byście potrafili.

Pewnie gdyby Bellos pisał swoją książkę kilka lat później, znalazłby się w niej rozdział poświęcony Antoniemu Ptakowi. Biznesmen spod Łodzi jak nikt inny uosabia sposób myślenia świata o brazylijskim futbolu. Ideę, w myśl której dowolnie zaczepiony na plaży Brazylijczyk potrafi grać w piłkę i ma wszelkie predyspozycje, żeby zostać gwiazdą futbolu, jeżeli nie światową, to chociaż lokalną, przed Ptakiem realizowało wielu – od Wysp Owczych po Tajlandię – jednak nikt na taką skalę. Aspekt biznesowy były właściciel Pogoni Szczecin opracował znakomicie, wiedząc, że w Brazylii w piłkę kopią wszyscy, a zarabia na tym mało kto, więc nie będzie problemem przekonanie tamtejszych chłopaków do przyjazdu do Europy. Ptak, jak wielu mu podobnych piłkarskich filantropów, wszystkie inne niż biznesowe aspekty, na czele z tym mentalnym, jednak zignorował. W Gutowie Małym nie było samby i kręcących biodrami dziewczyn, nie było plaży i 40 stopni w cieniu. Nie było też piłkarzy, bo polska Ekstraklasa szybko zweryfikowała, że nie każdy Brazylijczyk talent do piłki wysysa z mlekiem matki.

„Futebol” to przede wszystkim fantastyczny portret brazylijskiego społeczeństwa, zarówno jego jasnych i ciemnych stron. W kraju, w którym wszystko kręci się wokół piłki, tak samo szybko można zostać legendą, co pariasem. Jeżeli Brazylijczyk chce się wzbogacić, to zakłada kościół albo klub piłkarski. A jeżeli chce prowadzić szczęśliwe życie małżeńskie, to poślubia kobietę kibicującą tej samej drużynie. Chyba że związek jest na tyle silny, że nie naruszą go nawet fajerwerki odpalane po przegranej drużyny, której kibicuje własna żona.

MATEUSZ KOWALSKI

fot. wydawnictwokopalnia.pl

Pin It