Z kamerą u Koroniarzy – kulisy KoronaTV

DSC_5111

„Więcej sprzętu niż talentu” – tak można podsumować poziom klubowych telewizji w naszym kraju. Każda reguła ma jednak swój wyjątek – w tym przypadku to KoronaTV. Jedne telewizje mają profesjonalny sprzęt, drugie – sponsorów, trzecie – zaplecze w postaci świetnych montażystów. A oni? Pomysł, kreatywność i znakomity kontakt z drużyną. Jak się okazuje – wystarczy.

Podczas, gdy wszystkie telewizje klubowe w Polsce dopiero raczkują – oni bez problemu zaliczają kolejne maratony. Mimo problemów, z jakimi muszą się borykać, zostawili w tyle całą resztę. Nie narzekają tylko robią swoje. Kto? Michał Siejak i Paweł Jańczyk, czyli cały skład KoronaTV. Jeśli ktoś myślał, że za koroniarską telewizją stoi rzesza ludzi – grubo się mylił.

– Chodź „Siejo”, gwiazdo, robimy wywiad! Wiecie, że Michał jest jak Canizares? – zagaja na początku rozmowy Paweł Jańczyk, rzecznik prasowy i spiker Korony Kielce, który dodatkowo tworzy materiały dla Korona TV.

– Nie, a dlaczego? – pytamy zdziwieni.

– Bo sobie rozwalił nogę w łazience i teraz nie może chodzić, zupełnie jak Hiszpan!

W tym momencie z jednego z klubowych pomieszczeń wychodzi do nas, lekko utykając na prawą nogę „Siejo” i uśmiechnięty woła, że wcale nie jest jak hiszpański bramkarz, bo on tylko poślizgnął, a tamtemu spadły na nogę perfumy, a to duża różnica.

Przygarnęliśmy „Sieja” w Gdańsku i tak został

Nie trzeba skończyć Bóg wie ilu szkół, żeby montować świetne filmy. „Siejo”, który stoi po drugiej stronie obiektywu, wie o tym najlepiej. Student prasoznawstwa, od lat kibic Korony. Totalny samouk. Śmiejemy się, że w KoronaTV wziął się z przypadku. Zaczęło się od tego, że w 2011 roku został przygarnięty przez biuro prasowe do… samochodu. Byli w Gdańsku na meczu wyjazdowym. „Siejo” pojechał z kibicami i filmował doping. – Stał taki biedny, nie miał z kim wracać, to zlitowaliśmy się nad chłopakiem i zabraliśmy go do auta – żartuje Jańczyk. – Zaraz, przecież już wcześniej się umawialiśmy, że z wami wracam! – odpowiada mu „Siejo”. I tak się zaczęło. Podczas długiej drogi panowie wymyślili cały projekt, ustalili wszystkie szczegóły. Pozostało tylko przekonać prezesa, że to wypali.

Wypaliło.

„Siejo” wielokrotnie podczas rozmowy podkreśla, że Korona to jego klub i zrobiłby dla niego wiele. To nie są puste słowa. Zanim jeszcze zaczął tworzyć klubową telewizję był, w miarę możliwości, na każdym meczu kieleckiej drużyny. U siebie, czy na wjeździe –  nie robiło mu to żadnej różnicy. Pytany o to, czy można nazwać go fanatykiem „złocisto-krwistych”, właściwie bez namysłu odpowiada, że tak. Oczywiście w dobrym tego słowa znaczeniu, dodaje po chwili.

Teraz też jest na wszystkich spotkaniach Korony, ale w nieco innej roli. Praca nad meczowymi kulisami, to nie jest łatwy kawałek chleba. Najpierw trzeba nagrać kilka godzin zdjęć, później je obejrzeć i wybrać te najlepsze. Dalej jest już z górki, bo zostaje nam „tylko”: powycinać, zmontować, dodać grafiki, napisy, muzykę, zrenderować i wrzucić na serwery…

„Kiedy kulisy?”

Kiedy pytamy Michała ile zajmuje przygotowanie kulis, tylko się uśmiecha. – Zaraz po meczu, to „Siejo” zawsze pisze na Facebooku, że będą jutro, a później mu z tym schodzi troszkę dłużej, prawda „Siejo”? – wtrąca Jańczyk.

– No tak, tak. Ale wiecie jak jest, zawsze się chce, żeby wyszło jak najlepiej, więc człowiek siedzi i grzebie przy tym niewiadomo ile. Zarywa nocki, nie je, nie pije, oczy ma przekrwione, a i tak się nie wyrobi w jedną noc. Jak się chce mieć dobry produkt, to trzeba nad nim posiedzieć kilkanaście, a może nawet kilkadziesiąt godzin – ripostuje błyskawicznie Siejak.

Warto, bo kulisy to dziś znak rozpoznawczy KoronaTV. Przedmeczowe rozmówki piłkarzy, Maciej Korzym śpiewający swoją „bandę świrów”, kłótnie z arbitrem w szatni – takie smaczki, pokazujące klubowe życie od wewnątrz, stanowią dziś o sile koroniarskiej telewizji. Nie oszukujmy się – nie znajdziemy tam ujęć rodem z Hollywood. Zobaczymy za to życie drużyny, dokładnie takie, jakim jest naprawdę. Prawdziwe, bez reżyserki. Świetna atmosfera w połączeniu z otwartością piłkarzy daje mieszankę wybuchową.

Dla piłkarzy Korony kamera jest czymś zupełnie normalnym. Nie krępuje ich, nie spinają się. Ot, zupełnie jakby była zwykłym meblem. A kamerujący „Siejo” – kolejnym kolegą z drużyny. – Najlepiej o ich podejściu do tego filmowania świadczy fakt, że sami wyszli z inicjatywą, by nagrać chrzest nowych piłkarzy, który odbył się na cypryjskim obozie. Oczywiście nie ma tam wszystkiego, bo wiecie jak jest z chrztami –  albo się tego w ogóle nie filmuje, albo filmuje tylko do wewnętrznego użytku. A tu zawodnicy sami powiedzieli, że jeżeli chcę, to mogę nagrać część ceremonii przyjęcia nowych zawodników do drużyny – opowiada „Siejo”, który… również został ochrzczony. Piłkarze stwierdzili, że skoro jest z nimi przez całe zgrupowanie, ma prawo dołączyć do drużyny.

Furorę w KoronaTV robi Maciej Korzym, który staje się powoli maskotką drużyny. Człowiek-zagadka. Dla innych mediów jest raczej niedostępny, unika wywiadów. Dla klubowej telewizji – wręcz przeciwnie. Otwarty, zawsze uśmiechnięty. – To nie jest tak, że on się jakoś kreuje, zwyczajnie taki jest. No, może jak ma kamerę, to dodaje coś od siebie. Lubi być na pierwszym planie, dobrze się z tym czuje. Chociaż trzeba dodać, że Maciek zna umiar – był w zeszłym roku taki moment, że przyszedł do nas i powiedział, żeby przystopować. Konferencja – Korzym, po meczu – Korzym, kulisy – Korzym. Za dużo tego było – opowiada Jańczyk.

Ale nie zawsze w Kielcach było tak różowo. Były czasy, kiedy szatnia nie stanowiła monolitu, a o nagranie jakiegokolwiek materiału trzeba się było mocno prosić. Niedzielan, Hernani, Janczyk mieli swoje humory i nie zawsze było im po drodze z działem marketingu kieleckiego klubu. – Stare czasy, nie ma co do tego wracać – szybko ucina temat Jańczyk.

Było parę zgrzytów, ale…

… ogólnie współpracuje nam się z trenerem bardzo dobrze – mówią nam zgodnym chórem twórcy KoronaTV. Nie jesteśmy z tych, co wszystkim wierzą na słowo, więc –  w poszukiwaniu sensacji – wybraliśmy się na krótką pogawędkę z trenerem Ojrzyńskim, który potwierdził ich słowa.

– Były jakieś drobne incydenty, ale od razu je sobie wyjaśniliśmy. Powiedziałem chłopakom, że pewne rzeczy nie powinny ujrzeć światła dziennego i tyle. Właściwie to zdarzyło się chyba tylko raz. Muszę przyznać, że Paweł z „Siejem” podchodzą do tego z ogromnym wyczuciem i dzięki temu możemy spokojnie współpracować, bez żadnych zgrzytów.

Pytany o to, czy cenzuruje kulisy meczowe, Ojrzyński zdecydowanie zaprzecza. – Ja te materiały oglądam dopiero jak lądują na stronie. Nie ingeruję w żaden sposób w pracę chłopaków. Mamy do siebie zaufanie. Oni wiedzą, że jeżeli zobaczę coś, co mi się nie podobało, to powiem im o tym wprost. Taką mamy zasadę – kończy trener Korony.

O które sytuacje chodziło? Trenerowi nie spodobało się wrzucenie do sieci filmu motywacyjnego, jaki drużyna obejrzała przed meczem z Wisłą Kraków. Potraktował to jako niepotrzebne zdradzanie tajemnicy szatni, warsztatu. Bo KoronaTV to nie tylko to, co widzimy na YouTube, ale także masa materiałów, które nigdy nie ujrzą światła dziennego. Filmy motywacyjne, analizy etc. – o realizację tego typu rzeczy trener Ojrzyński często prosi „Sieja”.

– Raz trener mnie delikatnie opieprzył, że nie wrzuciłem jednej sytuacji z meczu sparingowego. Poza tym nie ma u nas cenzury. No chyba, że bierzemy pod uwagę wycinanie rzeczy typu stałe fragmenty gry, czy jakieś specjalnie rozwiązania taktyczne ćwiczone podczas treningów. Przecież nie możemy sami na swojej stronie publikować ściągawek dla przeciwników, bo to byłoby, delikatnie mówiąc, głupie – mówi „Siejo”.

Dla Ojrzyńskiego taka telewizja to – wydaje nam się – spora gratka. Po pierwsze – chyba każdy trener w Polsce, oglądając te materiały, zazdrości mu atmosfery, jaka panuje w szatni Korony. A po drugie – może to być swego rodzaju psychologiczny straszak na rywali. Jak ci widzą codzienne życie „bandy” – mogą mieć nieco większy dreszczyk przed wyjściem na boisko.

Budżet? Jaki budżet?

Wydawać by się mogło, że ekstraklasowy klub ma w swoim budżecie odłożone parę, może nawet parędziesiąt, tysięcy złotych na działania marketingowe. Nic z tych rzeczy. W stolicy województwa świętokrzyskiego taka rubryka w księgowości nie istnieje. No dobra istnieje, ale jest chyba najwęższa ze wszystkich. W Koronie liczą na inwencję twórczą swoich pracowników i póki co, nie mogą narzekać, bo panowie dzielnie sobie radzą w trudnych warunkach.

– Mamy kamerę za trzy tysiące złotych, która zresztą teraz jest zepsuta, bo zalał nam się wyświetlacz i nic na nim nie było widać, a „Siejo” musiał kręcić wszystko przez ten mały wizjer (śmiech). Do tego dysponujemy przewodem do mikrofonu, który nagrywa jeden kanał i… to by było na tyle. Nie mamy żadnego super-ekstra profesjonalnego sprzętu, a jednak sporo nadrabiamy pasją i zaangażowaniem. Jest trochę śmiechu, trochę nerwów, ale suma summarum wychodzi całkiem nieźle. Gorzej jak coś całkowicie nawali i Michał gdzieś utknie…

– Jak to? – dopytujemy.

– W Kleszczowie, podczas meczu sparingowego, Siejo piętnaście minut wchodził na rusztowanie, bo się bał. Potem załatwiliśmy mu specjalny podnośnik, który go wywiózł na górę. Było minus piętnaście stopni i… spieprzył się akumulator. Musiał marznąć na górze i czekać, aż go naładują. Innym razem podjechaliśmy na boisko klubowym autokarem, Siejo wszedł na jego dach i stamtąd nagrywał. Nie mamy takich rzeczy, których się wstydzimy. Uzewnętrzniamy się bardzo, nawet, kiedy nas to ośmiesza. Wydawałoby się – poważny ekstraklasowy klub, a tu wchodzi Michał z małą kamerką na autokar i nagrywa (śmiech) – opowiada Jańczyk.

Kiedy podpytujemy o inne klubowe telewizje, obaj się uśmiechają i mówią, że chcieliby mieć taki sprzęt jakim dysponują ich koledzy pracujący w niektórych ekstraklasowych klubach.

– Legia na przykład ma świetne możliwości w postaci zaplecza ITI – mówi Jańczyk.

– Może wziąć stare kamery TVN-u? – śmiejemy się.

– Już nawet nie chodzi o sprzęt. Ktoś, kto się na tym zna, zobaczy jakiś materiał i powie: „jedź tam do nich i powiedz im, że tak się przecież nie montuje!”. A my? My wszystkiego uczymy się sami. „Siejo” to totalny samouk, ja mam jakieś delikatne doświadczenie z kilku redakcji. To nam wystarcza.

– Mnie się bardzo podoba telewizja Jagiellonii. Akcja z taksówkami, super pomysł – wtrąca „Siejo”.

– Ogólnie żyjemy bardzo blisko z Jagiellonią, znamy się z tamtymi ludźmi. Zgłosili się do nas o pomoc, kiedy rozkręcali telewizję. Daliśmy im parę wskazówek, doradziliśmy sprzętowo. Mamy sporo tego typu maili, ostatnio zgłosił się do nas nawet klub z pierwszej ligi– dodaje Jańczyk.

KoronaTV jest także partnerem YouTube, co oznacza, że co jakiś czas spływają na jej konto pieniądze z reklam. – Na waciki jest – śmieją się panowie. Kokosów nie ma, żeby to były realne zyski, filmiki musiałyby zbierać miliony widzów. Zresztą i tak większość zarobionych pieniędzy pochłania klub. – Jak prezes ma do wyboru zapłacić 4 tys. za miejsce dla dodatkowej osoby na obozie, a zapłacić trzem księgowym – woli zrobić to drugie – zdradza Jańczyk. – Dopiero teraz udało nam znaleźć fundusze, żeby Siejo pojechał z drużyną na obóz. Wkurzało nas jak czytaliśmy komentarze, że jak trzeba poinformować o zakupie karnetów, to Korona wie jak to zrobić, a jak dać jakieś informacje o zgrupowaniu – już nie – dodaje.

Jigsaw i harlem shake, czyli jak się powinno robić marketing

Najgłośniejszą i chyba najbardziej spektakularną akcję marketingową Korona TV przeprowadziła w październiku 2012 roku przed meczem z Pogonią Szczecin. Dokładnie 22.10.2012 wszystkie strony związane z Koroną Kielce, łącznie z oficjalną, zostały przejęte przez znanego z serii filmów „Piła” psychopatycznego mordercę, Jigsawa. Jego maska była wszędzie, a on sam – zupełnie jak w filmie – chciał zagrać z kibicami w grę. Czego chciał? Chciał zmusić kibiców „złocisto-krwistych” by ci przyszli na stadion i dopingowali swoją drużynę. W innym przypadku Maciek Korzym miał już nigdy nie zagrać w barwach kieleckiego klubu.

Jak się okazało rozmach tej akcji, a szczególnie „przejęcie” oficjalnej strony, zaskoczyło właściwie wszystkich, łącznie z władzami Ekstraklasy SA, kibicami i dziennikarzami.

– To działo się niedługo po ataku hakerskim na nasze serwery, więc czujność wszystkich była wzmożona. Chwilę po tym, jak na stronie korona-kielce.pl pojawiła się zamaskowana twarz Jigsawa, zadzwonił do mnie jeden z piłkarskich działaczy i mówi do mnie przestraszonym głosem tak: Joniu znowu wam się wkradli na stronę!

– Nie, nie wkradli się spokojnie.

– Kurwa, zobacz sobie na Facebooku, macie jakiegoś gościa w masce! Do tego jest na waszej stronie, stronie kibiców, blogach o Koronie itd. Wszędzie!

– Spokojnie, to jest nasza akcja. Wszystko jest ok.

– Weź nie pierdol! Zobacz sobie lepiej co się dzieje, a nie.

Dość długo musiałem go uspokajać i powtarzać mu, że wszystko mamy pod kontrolą, a gościu w masce wcale nie wykrada nam danych, tylko pomaga robić marketing. W sumie, to miło z jego strony, że się tak przejął całą sytuacją, bo patrząc z perspektywy czasu, to chyba mogliśmy kilka osób uprzedzić (śmiech) – opowiada Jańczyk.

O ile jeszcze akcja z Jigsawem nie wymagała zaangażowania drużyny – poza Korzymem – to już niedawno kręcony Harlem Shake bez udziału piłkarzy nie mógł się udać. Na pomysł zrealizowania takiego nagrania wpadł Siejo, który, jak sam mówi, chciał po prostu sprawdzić, czy takie coś można zrealizować w Kielcach. Okazało się, że można. I to nawet z niezłym skutkiem. – Rozmawiałem z Maćkiem Korzymem, czy coś takiego w ogóle przejdzie w drużynie. Pytam, czy uda się namówić z dziesięć osób, żeby to ładnie wyglądało, bo też nie może być tłoku. Maciek na to: „Dziesięć osób? Wszyscy albo nikt. Musi być ostre pierdolnięcie” – relacjonuje „Siejo”.

Było. Akcja się udała, młyn na kieleckiej arenie się zapełnił, a filmik obejrzało ponad 100 tys. osób. Jakie są plany na przyszłość Korona TV?

– Może to zabrzmi banalnie, ale chcemy po prostu być coraz lepsi. Mimo pewnych niedogodności sprzętowych robić coraz fajniejsze rzeczy i cały czas się rozwijać. Taki mamy plan – zgodnie powtarzają twórcy klubowej telewizji. Kiedy pytamy „Sieja”, czy mając taki talent i takie doświadczenie nie chciałby znaleźć etatu np. w  tradycyjnej telewizji, to Michał szybko odpowiada, że jemu w Kielcach jest dobrze i nie ma zamiaru się stąd ruszać, a zamiast etatu w telewizji, chciałby etat w Koronie. – To jest mój klub i moje miasto. Ja się tutaj czuję świetnie. Po co mam się stąd ruszać?

ŁUKASZ GRABOWSKI

JAKUB BIAŁEK

Fot. Paweł Jańczyk, Paula Duda, Patryk Ptak

Pin It

  • dietetyk

    Paweł Jańczyk wyraźnie przytył ostatnio

  • VIP

    Schudł , bo to stare zdjęcie.

  • Fan

    Haha. Siejo, swoj chlop!

  • kozka

    powiem tak zaczalem ogladac korone TV i dzieki niej mocno kibicuje Koronie Kielce a jestem z okolic Rzeszowa i ogolnie nigdy tego klubu nie traktowalem jakos szczegolnie, atmosfery w szatni zazdroscic moze wiele klubow i pozdrowienia dla Trenera Opalińskiego

  • Pingback: Tomaszewski przeprosi, bo musi, a Quintana porównuje Ekstraklasę do 3 ligi | Pod Pressingiem

  • m

    Robią świetne materiały. Nie wyobrażam sobie teraz jak to było przed KoronaTV. Teraz wiekszość kibiców czeka na kulisy meczów z pdobnym zniecierpliwieniem jak na mecze. Szkoda że dowiadujemy sięże posiadają słaby sprzęt. Mam nadzieję że znajdą kogoś kto dołoży się do lepszego wyposażenia albo je zasponsoruje :) A MAćka Korzyma nigdy za wiele!

  • leśna

    Siejo nie student prasoznawstwa tylko bibliotekoznawstwa. Prasoznawstwo to tylko specjalizacja.

  • Pingback: Kapitalna robota Korona TV zakłamuje obraz kieleckiego klubu? | Praca w sporcie