Kaczkonurki w Bielsku, Balaj w Krakowie

Nasz bardzo dobry znajomy zwykł nazywać drużyny, które potykają się o własne nogi sympatycznym stwierdzeniem „kaczkonurki”. Dziś na taki pseudonim zasłużyło Zagłębie Lubin. Ekipa, która personalnie powinna walczyć o czołową piątkę, gra jak pierwszoligowiec. W Krakowie z kolei Wisła oddała Jadze to, co zabrała Koronie parę tygodni temu. Oliwa sprawiedliwa?

***

Jeżeli jakiś permanentny krytyk polskiej Ekstraklasy chciałby jeszcze bardziej obrzydzić nam jej oglądanie, powinien jak najszybciej pokazać powtórkę meczu wieczorku zapoznawczego Podbeskidzia i Zagłębia. Obie ekipy pokazały, jak w piłkę grać nie należy i gdyby nie cząstkowa ambicja bielszczan, to wyłączylibyśmy telewizor po pierwszej połowie. Obejrzeliśmy jednak całe spotkanie i do tej pory mdli nas na samą myśl o Bilkach, Cotrach i innych Slobodach. Słowem: dramat! Mariusz Rumak po takim meczu (gdyby był trenerem Podbe lub Zagłębia), powiedziałby pewnie, że padło by z pięć goli, gdyby drużyny wykorzystywały co czwartą sytuację. Na szczęście poznański filozof nie zafundował nam kolejnego wykładu. To najbardziej optymistyczna wiadomość dnia!

Odnotujmy jeszcze, że (a jakże!) padł bezbramkowy remis. I to by było, jeśli chodzi o tę szopkę, na tyle. Jak na razie najsłabszy mecz sezonu.

***

W Krakowie długo dominowała Wisła, która momentami grała porywająco. Jaga, szczególnie przez pierwsze pół godziny, biegała za futbolówką, gapiąc się na nią, mając na uwadze to, że raczej jej nie dotknie. Potem krakowianie trochę poluzowali szyki i zrobił nam się wyrównany mecz, co przekładając na inny język  oznacza w polskiej terminologii ligowej zwykłą kopaninę. I gdy Patryk Małecki trafił na 1:0 wydawało się, że ekipa Franciszka Smudy zasłużenie wygra. Nic z tego. Piotr Stokowiec wpuścił (za późno!) na plac gry Albańczyka Balaja, który w doliczonym czasie wyrównał losy meczu.

Wisła, po czterech kolejkach ma 6 punktów i jest to wynik w miarę przyzwoity. Smudę wszyscy wyśmiewali, a jak na razie nie przegrał jeszcze ani razu i – trzeba mu to oddać – w każdym kolejnym meczu jego Wisła gra coraz lepiej. Jak na razie są to tylko chwilowe fragmenty dobrej gry, ale dla kibiców spod Wawelu istotne jest, że z każdym tygodniem tych fragmentów jest więcej.

ks

Pin It