„Jeśli popierasz Grahama Rixa, twoje dziecko będzie następne”. Opowieść o upadłej legendzie Arsenalu

graham-rix-lsh

Chłodny, zachmurzony marcowy poranek. Aura nie zachęca do jakiejkolwiek aktywności, lecz w londyńskim gmachu sądowym Knightsbridge temperatura jest bardzo wysoka. Nie tylko w przenośni. Niewielką salę zajęło bowiem mnóstwo dziennikarzy z każdej liczącej się redakcji. Trafiła się przecież nie lada gratka. Sędzia Timothy Pontius spogląda tymczasem na oskarżonego. Drobny mężczyzna w średnim wieku, zazwyczaj pewny siebie, wręcz bezczelny, trzęsie się teraz ze strachu. Zaciska pięści i nerwowo przegryza wargę. Wymiar sprawiedliwości nie ma jednak litości. Anglik zostaje uznany winnym obu postawionym zarzutom. Napaści i uprawiania seksu z nieletnią osobą.

Jako gwiazda futbolu, szczególnie w znaczącej drużynie Premier League, ma się swoisty immunitet. Publika wybacza niemal wszystko. Pijaństwo, bójki, narkotyki. Wszystko, tylko nie pedofilię. Graham Rix, bo on jest głównym bohaterem tekstu, kilkanaście lat temu napisał dla „The Guardian” artykuł pt. „Mój samobój”. Stanowił on komentarz do wówczas rzekomo najgorszej decyzji jaką podjął. Życiowego samobója. Rix zaliczył takie dwa, choć różnego kalibru. Stosując terminologię piłkarską, pierwszy miał miejsce w nic nie znaczącym, towarzyskim spotkaniu. Za to druga wpadka była niczym tragiczna pomyłka w ostatniej minucie finału mistrzostw świata.

Samobój numer 1

Historia Grahama Rixa rozpoczyna się 56 lat temu w Doncaster, hrabstwo Yorkshire. Rodowity Anglik, jak tylko nauczył się chodzić, ganiał dniami i nocami za piłką, jak miliony innych jego rówieśników. A gdy już trochę podrósł, także za dziewczynami, imprezami oraz innymi uciechami typowymi dla nastolatka. Wreszcie, po przeżyciu siedemnastu wiosen, młody Graham otrzymuje od losu życiową szansę. Drobnego, acz szybkiego pomocnika dostrzegli skauci Bertiego Mee, menedżera Arsenalu. Z lekka onieśmielony wizją gry w słynnym klubie Rix szybko zakupił kolejowy bilet w jedną stronę. Kierunek: Londyn.

gun__1277131065_rix_graham

Po pozytywnym zaliczeniu testów, lewonożnemu talentowi pozostała żmudna nauka w juniorskich zespołach AFC. Seniorzy w tamtym czasie regularnie plasowali się w górnej połówce tabeli First Division, choć ciągle nie dane im było włączyć się do walki o najwyższe ligowe cele. W 1976 roku z Arsenalu odszedł Mee. Zastąpił go zaledwie 34-letni Terry Neil, dotychczasowy menedżer znienawidzonego przez „Kanonierów” Tottenhamu. Irlandczyka z Północy zapamiętano jako wiecznego pechowca. Prawie zawsze sukces był na wyciągnięcie ręki, lecz ciągle brakowało kropki nad „i”. Dwanaście miesięcy po zatrudnieniu Neila na Highbury debiutuje Graham Rix. Szybko, wraz z niezwykle utalentowanym Liam’em Brady’m, stają się motorami napędowymi drugiej linii stołecznego ekipy. Na boisku Dwudziestolatek wyróżniał się zresztą nie tylko dobrą grą. Anglik był wiernym wyznawcą postbeatlesowej epoki disco, strasząc z murawy czupryną, której nie powstydziłby się Carlos Valderrama. Niemniej, kudłaci boczni pomocnicy mieli duży wkład w trzykrotne z rzędu dojście „Kanonierów” do finału FA Cup. Na korzyść Arsenalu zakończyło się jednak tylko jedno spotkanie. Finał numer dwa, przeciwko Manchesterowi United. Londyńczycy prowadzili już 2:0, lecz podopieczni Dave’a Sextona zdołali doprowadzić do wyrównania. Dogrywka wydawała się pewna. Na minutę przed końcem, na oczach 100 tysięcy widzów, Rix świetnie zacentrował w kierunku Ala Sunderlanda, który przypieczętował pierwsze i, jak się potem okazało, jedyne trofeum niedoświadczonego menedżera. Po wywalczeniu stałego miejsca w pierwszym składzie, talent  piłkarza z Doncaster zaczęli dostrzegać również selekcjonerzy „Dumy Albionu”. Pierw U-21, następnie dorosłej reprezentacji. Łącznie dla kraju Elżbiety II, w latach 1980-1984, Rix zagrał 17 razy, w tym pięć spotkań na mundialu w Hiszpanii.

Angielsko-irlandzki duet pomocników stanowił o sile drużyny z Highbury, choć i on czasem zawodził. 1980 rok przyniósł Arsenalowi finał Pucharu Zdobywców Pucharów. „Kanonierom” udało się wcześniej wyeliminować między innymi słynny Juventus. Ostatnią przeszkodę stanowiła Valencia. 90 minut regulaminowego czasu gry, a potem 30 minut dogrywki nie wyłoniły lepszej ekipy. Nadeszły karne. Zarówno Brady, jaki i Rix, ku rozpaczy fanów, nie wykorzystali jedenastek. Trofeum powędrowało na Estadio Mestalla. Pomimo tej wpadki, Arsenal dla skrzydłowego z Zielonej Wyspy stawał się, jak na jego potencjał, zwyczajnie za słaby. Kilka tygodni później najlepszego kompana Rixa nie było już w Londynie. Odszedł do Włoch. Spodziewano się, że na kontynentalny transfer zdecyduje się również Anglik. Ten jednak, ku zaskoczeniu opinii publicznej, pozostał w Londynie.

Początek lat 80′ nie należał, delikatnie mówiąc, do udanych dla Arsenalu. Stołeczna ekipa zupełnie przestała się liczyć w wyścigu o krajowy prymat. Na Highbury wzrastała za to rola Grahama Rixa. Pomocnik w 1983 roku został nawet mianowany kapitanem drużyny,  równocześnie stając się z czasem  bardziej rozgrywającym niż skrzydłowym. Permanentne dolegliwości ścięgna Achillesa spowodowały jednak, że reprezentant kraju zaczął z miesiąca na miesiąc rzadziej pojawiać się w wyjściowej jedenastce. Don Howe, a następnie Graham Taylor – sukcesorzy Neila – stawiali raczej na obiecującego Martina Hayesa. Reprezentanta Anglii, by całkiem nie zardzewiał, wypożyczono nawet do Brentford. Rix, z coraz bardziej marginalnej pozycji, obserwował rozwój nowego pokolenia. Pokolenia Lee Dixona, Tony’ego Adamsa, Paula Mersona. Jak się okazało, niewłaściwie oszacował potencjał swoich przyszłych następców. Pomocnik, w wieku 31 lat, umyślnie strzelił swojego pierwszego życiowego samobója. Zdecydował się odejść z Arsenalu. Po czternastu latach, 464 meczach, 51 golach.

Graham Rix And Malcolm MacDonald  -  Arsenal

Latem 1988 roku Rix, wraz z żoną i trójką dzieci, wygrzewał  kości na plaży w Portugalii. Był zrelaksowany. Wiedział, że po powrocie do Londynu na stole czekają oferty z Sheffield Wednesday oraz Queens Park Rangers. Po kilku dniach beztroskich wakacji zadzwonił jednak agent Brytyjczyka, oznajmiając mu, że ma propozycję z Francji. Rix, już na Wyspach, po ledwie 30 minutach negocjacji zgodził się na przejście do Caen. Do miasta, o którym nigdy nie słyszał. Do drużyny, o której istnieniu nie miał pojęcia. Rixa łechtała, oprócz podwyżki, możliwość sprawdzenia sił na kontynencie. Tym sposobem ominęły go największe sukcesy Arsenalu pod wodzą Grahama: między innymi dwa mistrzostwa Anglii oraz Puchar Zdobywców Pucharów. Zamiast tego, uczestnik mundialu w Hiszpanii wybrał francuską prowincję. Jasne, że nie byłby już pierwszoplanową postacią, jednak swoim doświadczeniem i techniką mógł spokojnie pełnić funkcję podobną do tej, którą dziś ma Paul Scholes w Manchesterze United. A i gablotka z trofeami stałaby się znacznie okazalsza.

Samobój numer 2

Rix we Francji spędził łącznie cztery lata, z czego ostatni sezon grając dla Le Havre. Szybko uderzyły w niego różnice pod względem mentalnym i w aspekcie profesjonalizmu. Grając dla angielskiego giganta nie musiał martwić się o tak prozaiczne sprawy jak lokum czy strój treningowy. W beniaminku Ligue 1  takie rzeczy były na porządku dziennym. Dodatkowo, Francuzi nie rozumieli, jak profesjonalny piłkarz może regularnie pić piwo. Niemniej, gdy okazało się, że chmielowy trunek nie wpływa na świetną dyspozycję pomocnika, trener Robert Nouzaret sam na święta podarował mu kratę browarów.

7062194_3953004

Lazurowy folklor trzymał Rixa do 1992 roku, gdy jako 35-latek  postanowił wrócić na Wyspy Brytyjskie. Do Premier League, ale nie tej angielskiej, lecz szkockiej. Rozgrywający, nim zawiesił buty na kołku, dograł jeszcze jeden sezon w Dundee United. Od razu po tym objął w Chelsea stanowisko trenera juniorów. Posadę zaproponował mu jego dobry kolega z reprezentacji, a później jeden z niewielu wiernych przyjaciół,  Glen Hoddle.  Za kadencji byłego gracza Arsenalu do młodzieżowej drużyny “The Blues” sprowadzono między innymi pewnego rosłego młodzieńca z West Ham United. Nazywał się John Terry.

Zdarzyło się, że Rix musiał zawiesić na chwilę swoją piłkarską emeryturę. W sezonie 1994/1995 sytuacja kadrowa Chelsea, ogarnięta plagą kontuzji, była tak zła, że 38-latek musiał zdjąć garnitur i sam wybiec na murawę, obok czasem niemal dwukrotnie młodszych piłkarzy. Nietypowy powrót przypadł akurat na spotkanie z “Kanonierami”. Po zakończeniu tamtych rozgrywek Anglik dołączył do sztabu szkoleniowego nowego menedżera, Ruuda Gullita. Na Stamford Bridge rozpoczęła się pięcioletnia era panowania grających trenerów. Po Holendrze tę podwójną funkcję pełnił również Gianluca Vialli. Obaj u swego boku na ławce mieli Rixa. Ten na tyle dobrze wkomponował się w zespół, że czasem nawet prominentni gracze decydowali się trenować z… juniorami. Wychowanek Arsenalu często kazał młodym zawodnikom przychodzić wcześniej na specjalne ćwiczenia, w celu poprawy gry słabszą nogą. Pewnego dnia ów proceder zauważył Gus Poyet, któremu ten pomysł bardzo się spodobał. Dzień później w zajęciach uczestniczyli także Gullit, Gianfranco Zola, Dan Petrescu, czy niedawny menedżer “The Blues”, Roberto Di Matteo. Tamtejsza Chelsea, jeszcze przed morzem pieniędzy Romana Abramowicza, była solidnym klubem, starającym się wepchnąć do elity angielskiego futbolu. Z nawet całkiem niezłym skutkiem. FA Cup, Puchar Zdobywców Pucharów i Superpuchar Europy wstydu nie przynoszą. Dla Rixa sielanka skończyła się jednak na początku 1999 roku.

Graham Rix

Wówczas na świat wyszły informacje o uprawianiu przez Anglika seksu z piętnastolatką oraz wcześniejszej napaści na nią. Co zostało już wspomniane, Rixa uznano za winnego. Sam się zresztą przyznał do zarzutów. Wyrok oznaczał dla trenera Chelsea dwanaście miesięcy więzienia, dożywotni zakaz pracy z młodzieżą poniżej szesnastego roku życia oraz dziesięcioletni pobyt na  oficjalnej liście przestępców seksualnych. Z zeznań okazało się, że do stosunku doszło w lutym 1998 roku, kilkanaście godzin przed meczem Chelsea z Manchesterem United. Para poznała się jednak dużo wcześniej. Dziewczyna była spokrewnioną z dobrymi znajomymi Rixa i jego żony. Już sześć tygodni przed feralnym incydentem Anglik próbował nakłonić nastolatkę do wspólnej nocy, lecz ta oparła się prawie trzykrotnie starszemu mężczyźnie. Dała się przekonać dopiero później. Nastolatka przyjęła zaproszenie Rixa do jednoosobowego pokoju hotelowego. Dziewczyna była dziewicą. Sławny, wysportowany, dojrzały kolega jej rodziców wydawał się idealnym kandydatem na rozpoczęcie współżycia. Niemniej, pierwszy raz nie należał raczej do romantycznych. Odbył się bowiem z wypożyczonym filmem porno w tle.

Pomimo skandalu i medialnej burzy, Chelsea nie odwróciła się od swojego pracownika. Dennis Roach, ówczesny dyrektor wykonawczy “The Blues”, zapewniał, że posada Rixa będzie na niego czekała. O dziwo, nie zostawiła go również jego żona Linda, matka czworga dzieci. Do więzienia Wandsworth na widzenia przybywali także Glenn Hoddle oraz Gianluca Vialli.

Rix nie lubi wspominać o czasie spędzonym w zakładzie karnym, chociaż odsiedział tylko połowę z początkowo wymierzonych dwunastu miesięcy. Anglik mówił, że niełatwo było żyć ze świeżą łatką przestępcy seksualnego. Nic dziwnego. Każdy chyba słyszał o tym, jak traktuje się w więzieniu pedofilów. Niczym osoby drugiej kategorii. Podludzi.

255539

Życiowa ławka rezerwowych

Po wyjściu na wolność Rix natychmiast powrócił na swoją starą posadę. Niedługo potem ekipa ze Stamford Bridge znów triumfowała w Pucharze Anglii, lecz nie przeszkodziło to Kenowi  Batesowi, ówczesnemu właścicielowi Chelsea, w zwolnieniu Viallego. Tymczasowym szkoleniowcem został jego asystent. Kadencja trwała zaledwie jeden mecz. Przyszedł Ranieri, a wraz z jego zaufana świta. Przygoda Rixa ze stolicą Anglii dobiegła końca.

Właściwie tylko w niebieskiej części Londynu były pomocnika Arsenalu mógł liczyć na jakikolwiek parasol ochronny przed złą sławą niedawnego wyroku. Rix uświadomił sobie także, jak diametralnie różni praca asystenta, a menedżera. Tym drugim był przez krótki czas, z opłakanym skutkiem, w Portmsouth oraz Oxford. Ostatnią szansą utrzymania się w profesjonalnej piłce stanowił angaż w Hearts of Midlothian. Po ogłoszeniu w 2005 roku, że to Anglik zastąpi George’a Buryleya, fani z Tynecastle zaciekle protestowali przed wyborem skompromitowanego trenera, wywodzącego się w dodatku od znienawidzonego sąsiada. Długo nie musieli się z nim użerać. Vladimir Romanow, ekscentryczny właściciel drużyny z Edynburga, zwolnił Rixa pół roku później. Wobec braku innych ofert, 49-latek udał się do Bisham Abbey, by pomagać Glennowi Hoddle’owi przy jego akademii skupiającej odrzuconych przez inne zespoły piłkarzy. Dobrana para. Przestępca seksualny i człowiek, który kalectwo inwalidów uznaje za konsekwencję grzechów z poprzednich wcieleń.

Rix zeszłego lata przyjął propozycję trenowania FC Central. Nowej wówczas drużyny  TT Pro League, rozgrywek…Trynidadu i Tobago. Nawet w byłej angielskiej kolonii były szkoleniowiec Chelsea przetrwał zaledwie kilka miesięcy. Jeszcze przed świętami ponownie stał się bezrobotny. Nie pomogła nawet znajomość z właścicielem klubu, Brettem Sancho.

Dziś, po osiemnastu latach od tekstu dla “The Guardian”, Graham Rix, tym raz na łamach “The Independent”, narzeka na brak ofert. Z jego wiedzą, doświadczeniem boiskowym oraz trenerskimi osiągnięciami, które współtworzył, Anglik powinien teraz działać w klubie z czuba tabeli Premier League. Wystarczył jednak pojedynczy błąd, jedna chwila uniesienia, incydentalna utrata głowy, by spieprzyć doszczętnie karierę oraz reputację. Pamięć o występku 56-latka jest na wyspach ciągle żywa. Na Facebooku działa nawet grupa o wymownej nazwie “Nie dla Grahama Rixa”, a pod wieloma filmikami z jego udziałem można znaleźć komentarz “Jeśli popierasz Grahama Rixa, twoje dziecko będzie następne”. Zła sława nie przemija. Kilka dni temu legenda Arsenalu znalazła jednak zatrudnienie. Na jego usługi skusiło AFC Portchester. Zespół z dziewiątej klasy rozgrywkowej. To idealnie odwzorowuje, jaki upadek zanotował niegdyś znakomity piłkarz i szkoleniowiec.

TOMASZ GADAJ

Pin It