Ivan Rakitić. Takich jak on jest już niewielu

Czas na krótką bajkę o Ivanie Rakiticiu – piłkarzu, którego postawa to w dzisiejszym futbolu coś, na co panuje powszechny deficyt.

HDP-RGOL-640x120

Chyba znamy tego zawodnika. Lepiej lub gorzej. Ivan Rakitić to urodzony w Szwajcarii chorwacki pomocnik. Obecnie występuje w barwach Sevilli, do której przeniósł się z niemieckiego Schalke. Już jako gołowąs lansowany był na gwiazdora europejskiej piłki.  Jeszcze za czasów gry w Niemczech chciały go takie tuzy jak Juventus czy Bayern. Skończyło się na transferze do Sevilli, która największe triumfy święciła na krótko po odejściu Joaquina Caparrosa i w erze Juande Ramosa, czyli dość dawno.

Choć wygrana w Pucharze UEFA  czy gra w Lidze Mistrzów to już tylko wspomnienia, to dziś Chorwat jest prawdziwym liderem ekipy z Andaluzji (został Zawodnikiem Miesiąca Primera Division) i swoją postawą potrafi osłodzić życie niejednego zgorzkniałego sevillisty. Wyróżnia się fantastycznym przeglądem pola, śmiałym dryblingiem i kreatywnością. Ewidentnie poziom jego gry nie przystaje do poziomu nijakiej Sevilli. TUTAJ czytaj o nowym wielkim talencie w lidze hiszpańskiej!

O co chodzi w bajce o Ivanie Rakiticiu? A o to, że jego kontrakt wygasa w czerwcu 2015 roku. Zakusy na chorwackiego playmakera czynią Barcelona, Manchester United, Liverpool,  Chelsea czy Arsenal. Niby nic dziwnego, bo w letnim okienku transferowym – przy założeniu, że chorwacki crack nie przedłuży umowy – dla Sevilli będzie to ostatnia szansa, by zarobić sensowne pieniądze na sprzedaży Rakiticia… Ale wszystko wskazuje na to, że Rakitić umowę przedłuży i pozostanie w Andaluzji.

Wszyscy dobrze wiedzą, że jestem szczęśliwy w Sevilli. Uwielbiam grać tutaj w piłkę i kocham to miasto. Zainteresowanie z Anglii? W tej chwili liczy się dla mnie tylko Sevilla. Bardzo cieszy mnie to, że mogę podpisać z klubem nowy kontrakt.

Jestem szczęśliwy w Sevilli, a to, że ostatnio gramy słabiej wcale nie jest powodem do załamania. Kocham ten klub, kibiców i to miasto. Czy może być coś piękniejszego niż bycie Sevillistas?

Naturalnie to tylko deklaracje, puste słowa bez żadnej wartości. Może to rodzaj populizmu, mówienie tego, co chcą usłyszeć spragnieni dobrych nowin kibice…  Rakitić niejednokrotnie podkreślał, że drużynie brakuje sukcesu, że ciągnie go do wielkiego futbolu, ale z drugiej strony, kto wypowiadając wcześniejsze słowa mógłby odwrócić się plecami i nagle zmienić zdanie?  Co do jego najbliższej przyszłości chyba nie ma już żadnych pytań.

Oczywiście, pomocnik Sevilli jeszcze nie złożył żadnego podpisu, oficjalna strona Sevilli milczy na ten temat, ale wszystko wydaje się być ustalone „po słowie”. Postawa Rakiticia to coś godnego podziwu. W dobie futbolu,  w którym najwięksi pożerają tych mniejszych, w którym większe firmy coraz chętniej płacą pełne kwoty klauzul wykupu bezradnym mniejszym firmom,  w futbolu, w którym w głowie piłkarza „siedzi” jedynie gra w Lidze Mistrzów i bajeczne kontrakty… Rakitić wydaje się cudownym wyjątkiem. Wydaje się, że temu facetowi po prostu w Sevilli dobrze się układa, są tu szczęśliwe jego żona i córeczka, a Chorwat nie należy do najlepiej zarabiających zawodników ligi. To smutne, że w piłce nożnej jest coraz mniej Gerrardów, Raulów, Tottich czy Del Piero, gotowych spędzić w ukochanym klubie całą lub większą część swojej kariery. W dzisiejszym futbolu słowa Ivana Rakiticia i jego gest w postaci podpisania nowego kontraktu pozwolą mu znacznie zyskać w oczach komentatorów, mediów i przede wszystkim kibiców, bo nie dość, że jest fenomenalnym rozgrywającym, to wierność barwom klubowym mimo zainteresowania większych i bogatszych (wcale nie wytykam palcem choćby Edinsona Cavaniego) czyni go po prostu wspaniałą osobowością. TUTAJ czytaj o niesamowitym przywiązaniu  do klubu piłkarza legendy!

MARIUSZ JAROŃ

fot. jutarnji.hr

HDP-RGOL-640x120

Pin It