Igor Stimac i Sinisa Mihajlović. Historia nienawiści

balkany

Ten kawałek miał pójść przed meczem Chorwacja – Serbia w piątek, ale nosiło nas po świecie i nie daliśmy rady. Między innymi mieliśmy okazję uścisnąć płetwy kilku grubym rybom przed meczem Polska-Ukraina. Czy dzięki temu stali się oni lepszymi osobami? A czy Diego Maradona walił kiedyś po nosie?

Tak czy tak, oto co kolega ze Goteborga (Pan Z. o bośniacko – chorwackich korzeniach) przysłał nam mailem…

Sinisa Mihajlović, obecny serbski selekcjoner, jako piłkarz, należał do tych w gorącej wodzie kąpanych. Dziwne, żeby, jako szkoleniowiec, nagle zmienił się o 180 stopni. Boleśnie o tym przekonał się gracz Fiorentiny, Adem Ljajic, który nie śpiewał serbskiego hymnu przed jednym z meczów. Mihajlović nie wahał się usunąć go z hukiem z kadry, nie bacząc na niuanse. A takim na pewno były muzułmańskie pochodzenie rodziców Ljajicia, o czym trener zapewne musiał wiedzieć – był szkoleniowcem “Violi”, gdy grał tam ten pomocnik.

Co ciekawe, wygląda na to, że serbski selekcjoner będzie musiał pod naciskiem mediów przywrócić Ljajicia do składu, ten bowiem rozgrywa doskonały sezon w Serie A, a „Brazylijczycy Europy” (jak kiedyś mówiło się na Jugosłowian) aż tylu świetnych graczy co kiedyś nie mają.

Igor Stimac zasiadł naprzeciw Mihajlovicia w piątek. Chorwacja grała z Serbią. Obecny chorwacki selekcjoner, niejedno już widział i w niejednym brał udział w myśl, że wszystkiego w życiu trzeba spróbować. Pobicia w klubach nocnych, nielegalne zakłady, pranie brudnych pieniędzy, ustawianie wyborów do władz Hajduka Split czy rodzimej federacji – to dla niego pestka.

Mihajlović i Stimac poznali się, gdy byli jeszcze nastolatkami. Obaj należą do pokolenia tzw. “Chiljczyków” – jugosłowiańskiej reprezentacji młodzieżowej, która w 1987 roku okazała się najlepsza na świecie w rozgrywanym w Ameryce Południowej turnieju.

Stimac, pochodzący z południowej części Chorwacji, został wypożyczony do Dinamo Vinkovci, gdy miał 19 lat. Vinkovci to znany węzeł komunikacyjny w północno-wschodniej części „Hrvatskiej”, blisko od dzisiejszej granicy z Serbią. Serb Sinisa Mihajlović dorastał w chorwackim Vukovarze, jakieś 20 km od Vinkovici. Obaj obracali się w różnych kręgach, ale i tak często wpadali na siebie w barach i kafejkach. Niewiele ich łączyło, poza piłką..

Parę lat później właśnie na tych terenach rozpoczęła się chorwacko-serbska wojna. Dwunastu chorwackich policjantów i trzech ich serbskich odpowiedników zostało zastrzelonych w Borovie, dzielnicy Vukovaru, 2 Maja 1991 roku, kilkaset metrów od miejsca, w którym mieszkał i dorastał Mihajlović.

Na pewno wszyscy słyszeliście o Vukovarze. Miasto zostało zrównane z ziemią, a zbrodnie tam dokonane na zawsze zapisały się w historii. W 1992 roku została odkryta tam zbiorowa mogiła, w której leżało 250 Chorwatów z Vukovaru…

Ale na razie jesteśmy w roku 1991. Ostatni w historii finał Pucharu Jugosławii został rozegrany w Belgradzie. Crvena Zvezda mierzyła się z Hajdukiem Split, którego piłkarze zagrali z czarnymi opaskami na znak żałoby, po zamordowanych w Borovie policjantach. Gdy grano jugosłowiański hymn, gracze chorwaccy zamiast na flagę narodową, patrzyli ponuro w ziemię. Igor Stimac był kapitanem Hajduka, a kto był kapitanem “Czerwonej gwiazdy” łatwo się domyśleć.

Gdy obaj kapitanowie spotkali się przed meczem w środkowym kole, Stimac nachylił się w stronę Mihajlovicia i wyszeptał: - Mam nadzieję, że nasi wymordują całą twoją rodzinę w Borovie…

Cały tekst znajduje się TUTAJ

Artykuł pochodzi ze SLOWFOOT.pl

Pin It