Filip Surma: Milan pikuje od lat

Filip Surma

Dlaczego mistrzostwo Juventusu to zaskoczenie, na co stać włoskie ekipy w Europie, z jakiej przyczyny tonie Milan, a także o powracającym do Serie A sycylijskim cyrku. Komentator Canal+, Filip Surma rozkłada z nami sezon 2013/2014 w Italii na czynniki pierwsze.

s.

Sezon 2013/2014 – gdybyśmy mieli wybrać liczbę tej kampanii byłoby nią chyba „102”. Sezon na 102. Spodziewał się Pan aż takiej dominacji Juventusu?

Absolutna zgoda. Trzeci raz z rzędu zdobyć mistrzostwo kraju to sztuka godna podziwu. W dodatku wygrali wszystkie mecze u siebie. Rekord za rekordem… Chyba mało kto spodziewał się, że Juventus będzie w stanie to zrobić. Poprzednią taką drużyną był Inter Roberto Manciniego, którego „poprawiał” José Mourinho.

Samo mistrzostwo nie jest chyba wielkim zaskoczeniem.

Najtrudniej jest być na szczycie i nie zostać z niego strąconym. Patrzę na to z podziwem, wielkie słowa uznania dla Juventusu. Łatwo powiedzieć „zdobyć mistrzostwo Włoch”, ale przecież wszyscy nastawiali się, żeby zdetronizować „Starą Damę”. Jeżeli dwa razy z rzędu zdobywa się mistrzostwo, to to jeszcze bardziej mobilizuje inne ekipy. Juventus z roku na rok zdobywał więcej punktów. Przecież tyle ile zebrała w tym sezonie Roma, w innej kampanii dawałoby mistrzostwo z urzędu. Dla mnie w pewnym sensie to jednak było zaskoczenie, że po raz trzeci z rzędu im się udało.

W europejskich pucharach „Juve” znów rozczarowało. Czego  zabrakło „Starej Damie” do skutecznej walki w Europie?

Można na to patrzeć dwojako. Po raz ostatni Juventus w półfinale europejskich rozgrywek był w 2003 roku. To była Liga Mistrzów, poziom wyżej. 11 lat temu „Bianconeri” awansowali do półfinałów rozgrywek europejskich – z tego punktu widzenia jest jakiś postęp. Juventus to drużyna dla której liczy się tylko wygrana. Takie kluby są skazane na sukces, a jeśli go nie ma jest niedosyt. Czas pracuje jednak na korzyść Juventusu. Klub jeszcze ma zadłużenia, ale wszystko idzie w dobrym kierunku. Mocnym punktem jest to, że Juventus ma własną bazę, własny stadion, którego nie musi od nikogo dzierżawić. Sukcesy przyjdą. Teraz „Stara Dama” dotarła do półfinału rozgrywek europejskich. Myślę, że trzeba spojrzeć na ten sezon pozytywnie i poczekać na dalsze efekty, które mam nadzieję przyjdą w kolejnym sezonie. Juventus znów zagra w fazie grupowej Ligi Mistrzów. Zagra w niej również Roma i mam nadzieję Napoli. Zobaczymy, co czas pokaże. Włoska piłka jest troszeczkę w kryzysie finansowym, nie ma takich sponsorów jak chociażby PSG. Trzeba spokojnie czekać na efekty.

Właśnie – w Lidze Mistrzów zagra również Roma. Na co stać będzie „Wilki” w tych rozgrywkach?

Tak jak powiedział Rudi Garcia – celem jest wyjście z grupy. Roma gra bardzo europejską piłkę. Nie tylko jeśli chodzi o ustawienie, ale również z perspektywy sposobu gry. Bardzo dobrze bronią, zarazem grając bardzo ofensywnie. To w jaki sposób prezentowali się przez większą część sezonu – poza końcówką, gdy zeszła z nich motywacja po przegraniu mistrzostwa – pokazuje, że Garcia szykuje ich na Ligę Mistrzów. To może być czarny koń tych rozgrywek.

Drugie podejście do Serie A zanotował Rafael Benitez. Za nim pierwszy sezon w Neapolu: 3. miejsce w lidze, Puchar Włoch, 1/8 finału Ligi Europy. W ubiegłym roku było wicemistrzostwo, ale zarówno w rozgrywkach europejskich, jak i krajowym pucharze Napoli odpadało szybciej. Czym różniła się ekipa Waltera Mazzarriego od tej  Beniteza?

Przede wszystkim obie drużyny grały różnymi systemami. Mazzarri grał trójką obrońców, Benitez wierny jest taktyce 1-4-2-3-1. Pech Napoli polegał na tym, że nie wyszło z grupy Ligi Mistrzów. Pierwszy raz w historii zdarzyło się, żeby trzy zespoły miały po 12 punktów. Wydaje mi się, że gdyby awansowali, ich grę w pucharach ocenialibyśmy jeszcze lepiej. Chociaż i tak zostawili po sobie dobre wrażenie. W lidze było gorzej w porównaniu do poprzedniego sezonu, acz sukcesem Beniteza jest Puchar Włoch. Swoją drogą, Mazzarri też go zdobywał.

Patrząc na efekt, moim zdaniem te drużyny są na podobnym poziomie. Porównywalny wynik, trochę inny sposób pracy trenerów. Napoli utrzymuje swój poziom. To też sukces klubu, bo przecież odszedł trener. Oczywiście, kupiono wielu zawodników za duże pieniądze, ale na samym początku, gdy wydawało się, że potrzebny będzie Benitezowi czas, Napoli było rewelacją. Bardzo szybko udało się skomponować zespół, a było wymienione prawie pół składu. Ten pierwszy sezon był dla Beniteza takim przetarciem. Poprzednio nie wyszło mu we Włoszech, jeśli chodzi o długość pracy. W Interze był tylko pół roku, mimo że zdobył dwa puchary. Czekam co będzie dalej. Mazzarri budował swoje Napoli cztery lata. Spodziewam się, że w przypadku Beniteza może być podobnie. Utrzymał zespół na podobnym poziomie, a teraz będzie chciał więcej. Poznał klub, zdobył zaufanie prezydenta. Czas będzie pracował na korzyść Beniteza.

Mazzarri pracuje obecnie w Mediolanie. W środę ma się odbyć tajemnicza konferencja, aczkolwiek nic nie skłaniało się ku temu, że może odejść. Widzi pan w jego osobie szansę na lepsze jutro dla Interu?

Patrząc na karierę trenerską Mazzarriego – wszędzie gdzie był, zostawiał po sobie ślad. Czy w Napoli, czy w poprzednich klubach. Po raz pierwszy trafił do klubu „skazanego na sukces”. Wszyscy mają w pamięci Triplettę, wszyscy żyją czasami Mourinho. Po Portugalczyku każdy z trenerów w Interze się potykał. Trudne zadanie jakie stoi przed Mazzarrim to powrót na szczyt. 5. miejsce nikogo nie zadowala, ten klub ma większe ambicje. W międzyczasie była jeszcze zmiana właściciela, widać, że Inter będzie inaczej funkcjonował. Erick Thohir stawia na uporządkowanie klubu z punktu widzenia organizacyjnego, wprowadza nieco inny model niż Massimo Moratti. Inter będzie działał na zasadach bardziej korporacyjnych. Celem „Nerazzurrich” na ten sezon było 4. miejsce i Liga Europy. Mniej więcej się to udało, bo przecież mediolańczycy zagrają w LE. Kolejny sezon będzie testem dla Mazzarriego. Będzie musiał pokazać na co go stać, bo przecież transfery będą też z jego inicjatywy. Nie wiem na czym będzie polegała ta konferencja, czy może dojść do zwolnienia Mazzarriego. Sygnały jakie dochodziły mówiły, że raczej tak nie będzie, pozycja trenera wydawała się być pewna…

Podobno Tottenham chce „podkraść” Mazzarriego.

Tego nie wiem… Inter podobał mi się na początku sezonu. Później było różnie, raz lepiej, raz gorzej. W wielu meczach brakowało agresywności, dobrej gry piłką. Inter się męczył. Myślę, że Mazzarri to widział, że nie jest zadowolony z postawy drużyny. Był moment, gdy „Nerazzurri” mogli wypaść poza puchary, ale jednak w kluczowej chwili zespół zebrał się i awansował na 5. miejsce. Wyniki momentami nie były zadowalające, ale cel został zrealizowany. Wydaje mi się jednak, że zatrudnienie Vidica oraz inne transfery jakie planują w Mediolanie robione są w porozumieniu z trenerem, który buduje zespół, za którego wyniki zostanie rozliczony. Moim zdaniem nie powinno dojść do roszady, chociaż Inter nie zawsze mógł się podobać.

Tak jak pan mówi, Erick Thohir uporządkowuje Inter na swój sposób. Zakończył też pewną epokę, z klubem rozstały się legendy na czele z Javierem Zanettim. Zastanawia, kto może zostać teraz liderem, kapitanem „Nerazzurrich”. Nie wydaje się nim być wciąż niepewny Andrea Ranocchia. Może numer 1 – Samir Handanovič , lub też z miejsca Nemanja Vidić, który kapitanował w Manchesterze… Czy ma Pan może jeszcze jakiś inny pomysł?

Kapitan musi być przede wszystkim liderem. Liderem na boisku, liderem mentalnym. On musi sam się wykreować.

Wydaje się jednak, że wszyscy liderzy odeszli – Zanetti, Esteban Cambiasso, Walter Samuel…

Może na przykład Rodrigo Palacio? Pokazał, że na niego można liczyć w trudnych chwilach. Jeden Argentyńczyk przetarł już ślad, dlaczego on nie ma być tym drugim. Nie jest łatwo zastąpić Zanettiego, to chodząca legenda. Wydaje mi się, że to będzie decyzja szatni albo decyzja trenera. Trener znając zespół wybierze, albo zawodnicy wykreują bądź wskażą swojego przewodnika. Sam jestem ciekaw. Wątpię jednak, żeby taką osobą był ktoś kto przyjdzie z zewnątrz. Wydaje mi się, że to będzie ktoś z grupy, która już jest. Może Yuto Nagatomo, który też już gra dosyć długo w Interze. Dlaczego nie Japończyk. Zobaczymy jak to będzie wyglądało, jeśli chodzi o personalia, bo to musi być piłkarz pierwszego planu. Mówi się, że Mazzarri ma przejść na ustawienie czwórką obrońców…

Już było testowane w niedzielę z ChievoWerona…

No właśnie. Przyjdzie Vidić, zobaczymy jak to poustawia Mazzarri od nowego sezonu. Ktoś się wykreuje, ale ciężko wskazać. Jakbym miał powiedzieć to Palacio, ze względu na liczbę strzelonych bramek.

Czarnym koniem, a właściwie bykiem tego sezonu było Torino. Z niesamowitą parą napastników, równie skuteczną, co ta Juventusu. Alessio Cerci i Ciro Immobile mogą być rozwiązaniem dla Cesare Prandellego na zbliżającym się Mundialu?

Jako zawodnicy wchodzący to czemu nie. Jeśli Immobile strzelił w lidze 22 bramki, a Cerci 13 i wspólnie mają ich 35, do tego mnóstwo asyst… To świadczy o tym, że są w wysokiej formie, a zawsze trzeba stawiać na takich zawodników. Zawodnicy, o których nie mówi się w Europie, a może w którymś meczu to właśnie oni wypalą i pokażą się z dobrej strony. Tak jak kiedyś „Toto” Schillaci, który został królem strzelców Mundialu. To jest życiowa szansa dla tych piłkarzy. Wystarczy jeden dobry mecz, strzelona bramka. Wszystko może się zdarzyć, dlaczego nie miałoby się to przytrafić Cerciemu i Immobile. Futbol jest nieprzewidywalny, niczego nie można wykluczyć.

Rozczarował AC Milan, który sezon skończył dopiero na 8. miejscu. W czym Pan upatruje tak słabego wyniku „Rossonerich”?

W Milanie już od pewnego czasu źle się dzieje. Z sezonu na sezon było coraz słabiej i w końcu pękło. Massimiliano Allegri został zwolniony. Nie pomogła też wyprzedaż zawodników, bo jeśli spojrzymy na Milan trzy lata temu i ten dzisiejszy, to jednak ubyło kilku wartościowych piłkarzy. Brakuje ich następców. Jest też problem zarządzania. Cały czas mówi się, że „Rossoneri” mają postawić na sektor młodzieżowy, wzorem Barcelony. To ciągle jest w planach. Z kolei młodzież też nie jest na tyle mocna, żeby stanowić o sile tego zespołu. Udało się na przykład Mattia De Sciglio, ale to nie są liderzy jakimi swego czasu byli Clarence Seedorf czy Andrea Pirlo. Milan sprowadza Ricardo Kakę. Piłkarza po wielu ciężkich kontuzjach i nie w szczytowej formie, co pokazuje na kogo teraz Milan stać. Chociaż ten transfer w miarę odbudował Brazylijczyka.

Splot kilku czynników, a Seedorf był w o tyle trudnej sytuacji, że wziął zespół w środku sezonu. Na pewno 8. miejsce to wielka porażka Milanu. Od sezonu 1997/1998 cały czas grał on w europejskich pucharach. Wydaje się, że będą zmiany organizacyjne. Milan musi wytyczyć nowy trend. Sukcesy „Rossonerich” sprawiły, że do pierwszego zespołu nie dostawali się zawodnicy ze szkółek Milanu. Popełniono jakiś błąd. Teraz Milan nie liczy się nawet w rywalizacji ligowej, a to kolejny z klubów – jak Inter i Juventus – „skazany na sukces”. Musi to boleć kibiców Milanu, że ich zespół znalazł się w takim miejscu. Myślę, że to nie kwestia jednego sezonu. To proces. Od kilku lat Milan szedł w dół i skończyło się na tym, że nie ma go w Europie. To musi być sygnał alarmowy.

W Serie A jest coraz więcej Polaków, ale poza Kamilem Glikiem, który jest ewenementem, rzadko kiedy podnoszą się z ławki. Liga włoska to dla naszych piłkarzy dobry kierunek?

Myślę, że liga włoska – czy inne ligi zagraniczne – to dobry kierunek, bo nasi piłkarze spotykają się tam z zupełnie inną organizacją w klubach. Wszystko jest na innym poziomie, aniżeli w polskiej lidze. Tam muszą walczyć po prostu o swoje miejsce. Każdy przypadek należy rozpatrywać indywidualnie. Na to wychodzi, że Kamil Glik jest jedynym, który ugruntował swoją pozycję, ale ze wszystkich piłkarzy jest zawodnikiem najstarszym, najbardziej doświadczonym.

I on właśnie poszedł do Bari, a później do Serie B. I w Torino się wybił.

Tak. Trener Giampiero Ventura pamiętając jego grę pociągnął go ze sobą. Liga włoska jest jednak trudną ligą dla zawodników ofensywnych, a takich głównie mamy we Włoszech – Paweł Wszołek, Piotr Zieliński, Rafał Wolski, Tomasz Kupisz. Z kolei przypadek Bartosza Salamona jest na tyle skomplikowany, że ciężko mu wejść do Serie A, podczas gdy w Serie B prezentował się fajnie. Tutaj jednak przegrywa rywalizację. Żaden z nich jednak nie traci na pobycie we Włoszech. Rywalizacja jest taka, a nie inna. My byśmy chcieli, żeby grali jak najwięcej. Tym większy szacunek dla Kamila Glika, że jest w stanie wywalczyć sobie miejsce, być kapitanem, rozegrać tyle spotkań… To tylko pokazuje jak solidnego mamy obrońcę w Serie A.

Rafał Wolski zaczął w końcu grać, bo był okres, gdy Vincenzo Montella w ogóle go nie widział. Rafał trenował indywidualnie, był tuż po kontuzji… Teraz gra, zdobył bramkę z Atalantą. Paweł Wszołek również występuje coraz częściej. Piotrek Zieliński grał nieźle w poprzednim sezonie, ale teraz spadła „kurtyna tajemniczości”. Wszyscy go znają, wymaga się od niego więcej, koledzy z drużyny mocniej walczą o miejsce w składzie. Wszystko opiera się na rywalizacji. Czy wypożyczenie… To już decyzja zawodników. Moim zdaniem oni nie żałują transferu. Mają okazję trenować w mocnej lidze, w dodatku wchodzą, grają. Sportowo rosną. Wszystko zależy od nich - czy wygrają konkurencję, czy nie. Na pewno nie wracałbym do polskiej ligi w tej sytuacji w której się znajdują.

Do Serie A powraca US Palermo. Chyba można przyjmować już zakłady na to ilu trenerów zatrudni w nowym sezonie Maurizio Zamparini.

Tak, to taki prezes… Barwna postać tego klubu, właściciel. Zespół też barwny, bo Palermo jak pamiętam potrafiło ogrywać na Sycylii najlepszych. To w ogóle śmieszna sytuacja. Pamiętam rozgrywki, gdy spadali z Serie A. Sezon zaczynał Giuseppe Sannino. Zastąpił go Gian Piero Gasperini, a jego Alberto Malesani. A później… wrócił Gasperini, po którym był jeszcze… Sannino. Zamparini to dla mnie ewenement. No, ale jeśli ktoś jest właścicielem klubu to może robić co chce. Efekt był jednak taki, że spadli do Serie B. Żonglował trenerami jak żongler kulkami. Możemy być pewni, że będzie ciekawie.

ROZMAWIAŁ: DOMINIK POPEK

fot. Cracovia.pl

Pin It