Ciro Immobile. Bez szacunku dla kibiców, z szacunkiem do piłki

immobile Włochy? Kraj odkrywców. To właśnie tutaj wynaleziono fortepian, nitroglicerynę, okulary czy nawet lody. Z piłką nożną, z czego Italia jest w głównej mierze kojarzona, od jakiegoś czasu jest zdecydowanie gorzej – pokolenie starych, zdolnych kończy karierę, tak jak niedawno Javier Zanetti, o czym możecie przeczytać TUTAJ . Do głosu dochodzi świeża krew. Na czele może już nie takich młodych, ale gniewnych niczym sycylijska mafia, stoi Ciro Immobile.

01-640x120

Immobile, czyli nieruchomy

Przynajmniej tak tłumaczone jest jego nazwisko z języka włoskiego, chociaż w żadnej mierze nie odzwierciedla jego obecnej formy. Napastnik Torino z dnia na dzień daje Cesare Prandellemu coraz więcej powodów do podjęcia decyzji o pozytywnym rozpatrzeniu jego prośby odnośnie angażu w drużynie Włoch na mistrzostwa świata rozgrywane w Brazylii. Rywale ciągle ścigają utalentowanego Ciro, jednak od początku wyścigu oglądają jego plecy. Na czym polega jego fenomen?

Potencjał posiadał już od dziecka. Został dostrzeżony przez Juventus Turyn już w wieku 18 lat. Wcześniej występował jedynie w Sorrento Calcio, nieopodal Torre Annunziata – swojego miejsca narodzin. Stara Dama włączyła go do młodzieżowej drużynie występującej w rozgrywkach Primavery w sezonie 2008/09, co opłaciło jej się szybciej niż myślała. Swój pierwszy sukces osiągnął podczas największego młodzieżowego turnieju na świecie, czyli Torneo di Viareggio. Sam zainteresowany poprowadził swoją ekipę do tryumfu w turnieju, a Claudio Ranieri – ówczesny szkoleniowiec Juve – otworzył przed nim drzwi do pierwszego zespołu.

Być jak Del Piero…

W nagrodę, podczas konfrontacji Juventusu z Bologną, zmienił samego Alessandro Del Piero. To miała być symboliczna zmiana, wszak wiadomym było, że wielokrotny reprezentant Włoch nie pogra już długo na najwyższym poziomie. Sezon 2008/09 był ostatnim, w którym zdobył dwucyfrową liczbę bramek w rozgrywkach Serie A.

Immobile został rzucony na głęboką wodę – początkowo ujrzeć go mogliśmy tylko i wyłącznie na ławce Juventusu. Zadebiutował jednak w Lidze Mistrzów, dokładniej w potyczce z Bordeaux. Trenerzy zdawali sobie sprawę z faktu, że na poważną grę jest dla niego zdecydowanie za wcześnie. Stąd też odesłanie go do juniorów Juve, aby się ogrywał. Przy okazji został królem strzelców oraz najlepszym zawodnikiem kolejnej edycji Torneo di Viareggio.

Szybko okazało się, że Ciro Immobile wiele brakuje, aby zaistnieć we włoskiej piłce, gdzie ogromną rolę odgrywa siła fizyczna. Wędrował na wypożyczenia, najpierw do Sieny, później do Grosseto. Obydwie ekipy występowały w Serie B.  Dwie zdobyte bramki w ciągu 20 spotkań rozegranych łącznie dla obu ekip chluby mu nie przynosiły. Forma włoskiego napastnika była zmartwieniem Starej Damy, w końcu wiązali z jego osobą ogromne nadzieje. Skuteczność przestałą być jego atutem, przemianowała się w bolączkę, z którą Immobile nie mógł sobie poradzić. Do czasu.

Z problemami tylko do Zdenka

Klubów w Serie B pod dostatkiem, więc czemu nie spróbować swoich sił w każdym z nich? Tak pomyśleć mógł Immobile, kiedy nadeszła dla niego oferta z Pescary. Trenerem tej drużyny został właśnie Zdenek Zeman, czeski miłośnik gry ofensywnej. Gdyby nie on, Ciro do dzisiaj błądziłby po drugoligowych rozgrywkach i, zamiast strzelać krajowej elicie, pałętałby się po buszu, jak zwykł mawiać o afrykańskich drużynach Franciszek Smuda.

Zemana nie byłoby we Włoszech, gdyby nie inwazja wojsk radzieckich na Czechosłowację w tym samym czasie, kiedy Czech postanowił odwiedzić w Palermo Cestmira Vycpalka, swojego wuja. Zdenek postanowił na stałe osiedlić się we Włoszech. Miał do tego powody, w końcu poznał właśnie w Palermo swoją przyszłą żonę.

To właśnie czeski szkoleniowiec stworzył z Pescary zabójczą drużynę, gotową pokonać każdego, kto stanie jej na drodze. Porównywano ich do Foggii z początku lat 90-tych, która grała niemalże identycznie, strzelała i traciła wiele bramek i, co najważniejsze, miała tego samego fachowca na ławce trenerskiej. Najjaśniejszą postacią Pescary był Ciro Immobile, który notorycznie ładował bramkę za bramką. 28 goli wystarczyło mu, aby zostać królem strzelców oraz najlepszym zawodnikiem Serie B sezonu 2011/12. Jeszcze w trakcie sezonu Genoa dumnie poinformowała wszystkich, że włoski atakujący za 4 miliony euro i połowę karty zawodniczej Richmonda Boakye został wykupiony z Turynu na zasadzie współwłasności. Można rozmawiać o sensie takich transakcji aż do momentu zmian pór roku, jednak nigdy nie zrozumiemy, dlaczego zawodnika dzieli się na procenty. ( TUTAJ czytaj szerzej o tego typu procesach).

Z Turynu do Turynu

W nowym klubie, mówiąc kolokwialnie, szału nie zrobił, ale wstydu też nie przyniósł. Genoa szybko zdecydowała o jego odejściu, również poprzez fakt, że kibice po prostu za nim nie przepadali. Przynajmniej od momentu, kiedy po golu strzelonym Interowi Mediolan podbiegł do nich i zwyczajnie ich uciszył. Sam zainteresowany wrócił do Juventusu Turyn tylko po to, by zaraz odejść do lokalnego rywala – Torino. Tam od początku zwrócił na siebie uwagę, kiedy to nieprzyjaźnie zachował się wobec Carlosa Teveza.

W Torino, oprócz Kamila Glika, spotkał Alessio Cerciego, z którym po dzień dzisiejszy tworzy najgroźniejszy duet środkowych napastników w Serie A. Razem strzelili 35 bramek, o jedną więcej niż duet Carlos Tevez & Fernando Llorente. Doskonale rozumieją się na boisku, współpraca jest dla nich czystą przyjemnością. I choć Immobile jest z natury spokojniejszym człowiekiem, to w Cercim tkwi istna dawka szaleństwa, która może w każdej chwili eksplodować. Ten sam chłopak, który w wieku 16 lat zadebiutował w pierwszym zespole AS Romy, potrafił pyskować policjantce, chociaż zaparkował przy posterunku policji oraz nie dawać żadnego znaku życia trenerowi, bo właśnie… kupował nowy dom.

To niebywałe, że obydwaj dodają sobie impulsu do kolejnych działań. Cerci potrzebował u swojego boku kogoś, delikatnie mówiąc, mądrzejszego, który powstrzyma jego wybujałe ego, pochłonięte niegdyś przez szum w głowie, spowodowany zbyt znaczącą liczbą funduszów na koncie. Immobile natomiast przy swoim partnerze może szaleć, zyskać dodatkową motywację. Perfekcyjnie dobrany duet.

Bilet do Brazylii wcale nie taki pewny

Immobile znajduje się na najlepszej drodze do tego, aby zostać najlepszym strzelcem obecnego sezonu ligi włoskiej. Na swoim koncie uzbierał już 22 bramki. Tuż za nim plasuje się Luca Toni, mający jeden gol mniej od napastnika Torino oraz Carlos Tevez, który – aby zrównać się w klasyfikacji z Immobile – w kolejnym meczu musiałby ustrzelić hat-tricka. To, czy Ciro zostanie królem strzelców Serie A może zadecydować o tym, czy owy zawodnik  powołany zostanie przez Cesare Prandellego na Mundial rozgrywany w Brazylii.

Szkoleniowiec reprezentacji Włoch wyznaczył 12 napastników, z których zamierza wyłonić najlepszą czwórkę. W gronie pewniaków znajduje się jedynie Mario Balotelli. Mówi się jednak, że razem z nim na Mundial pojedzie Osvaldo z Juventusu i właśnie Ciro Immobile, oczywiście jeśli odeprze ataki Antonio Cassano, Alessio Cerciego, Alberto Gilardiono czy też Giuseppe Rossiego. Jedynym zaskoczeniem jest brak w tym gronie wcześniej wspomnianego Luki Toniego, ale cóż – mniejsza konkurencja dla Ciro. ( TUTAJ zobacz przegląd włoskich armat)

Co dalej?

Stara szkoła dziennikarstwa mówi, że redaktor zawsze powinien zadać dwa kluczowe pytania – „skąd pomysł” i „co dalej”. Jako że lubimy powracać do korzeni, skupimy się na tej drugiej kwestii. Co dalej z Ciro Immobile? Wątpliwym jest to, aby pozostał w Turynie na dłuższy okres , chyba że zainteresuje się nim sam Juventus. Obecnie głośno mówi się o zainteresowaniu jego osobą Borussii Dortmund, jednak Ciro nie zawraca sobie tym głowy. Przecież od tego ma menadżera. Zdaje się jednak, że idealnie wpasowałby się w niemieckie struktury i godnie zastąpił Roberta Lewandowskiego, który po sezonie odchodzi do Bayernu Monachium.

Sprawa jest pogmatwana, bowiem obecnie Juve i Torino posiadają po 50% praw do Immobile, więc rozmawiać trzeba z obydwoma klubami. Szerzej o tej sprawie pisaliśmy TUTAJ .

Idealnym scenariuszem dla 24-letniego napastnika byłoby zapewnienie sobie w ostatniej kolejce tytułu króla strzelców Serie A, wyjazd na Mundial i sportowy awans w postaci transferu do jednego z topowych klubów europejskich. Futbol bywa jednak zawrotny i przy odrobinie nieszczęścia Immobile może nie zrealizować żadnego z postawionych wyżej celów.

ŁUKASZ KLINKOSZ

fot. sportingflife.com

01-640x120

Pin It