Chelsea ratuje honor angielskiej piłki, Real – Turyści 3:1 [WIDEO]

ligamistrzow

No i znowu bez niespodzianek! O 1/8 finału tegorocznej Ligi Mistrzów można powiedzieć wszystko, ale na pewno nie to, że zaskakuje. Faworyci spacerkiem wchodzą do ćwierćfinału. Tak było również dzisiaj…

HDP-RGOL-640x120

Chelsea Londyn – Galatasaray Stambuł 2:0  (2:0)

1:0 – Eto’o 4′
2:0 – Cahill 42′

Jeżeli ktoś liczył na emocje do ostatniego gwizdka spotkania rewanżowego chociaż w tej jednej z par 1/8 finału Ligi Mistrzów, to po kilkunastu minutach meczu na Stamford Bridge musiał być rozczarowany. Galatasaray zaczęło spotkanie ambitnie, ale szybko zostało skarcone bramką Samuela Eto’o. Początkowej werwy piłkarzom Roberto Manciniego starczyło jeszcze na kilka minut szybkiego biegania, z czego nie wynikało jednak jakiekolwiek zagrożenie dla bramki Petra Cecha. Chelsea zdominowała boiskowe poczynania, w pełni kontrolując przebieg wydarzeń i specjalnie się przy tym nie wysilając. Chwilę przed przerwą na 2:0 podwyższył Cahill i londyńczycy mogli zacząć myśleć o sobotnim derbowym spotkaniu z Arsenalem.

Wszystko wskazuje więc na to, że drużyna Jose Mourinho jako jedyna z przedstawicieli Premier League awansuje do dalszej fazy rozgrywek. Patrząc jednak na dzisiejszą dyspozycję Galatasaray, takiego rywala londyńczykom mógł zazdrościć nawet Manchester United. Piłkarze ze Stambułu wyglądali przy Chelsea, jak beniaminek mierzący się z mistrzem kraju. Didier Drogba grał tak, jakby częściej niż za piłką rozglądał się po trybunach za transparentami honorującymi jego osobę. Z kolei Wesley Sneijder najwyraźniej oglądał ostatni mecz reprezentacji Polski ze Szkocją i wydobył od Waldemara Soboty sekret, jak być niewidzialnym na boisku. Równie bezbarwni byli koledzy gwiazdorów drużyny Manciniego. Raz jeszcze potwierdziło się, że na pewnym poziomie meczów nie można wygrywać tylko wybieganiem i zaangażowaniem.

MATEUSZ KOWALSKI

***

Real Madryt – Schalke 04 Gelsenkirchen 3:1 (1:1)

1:0 – Cristiano Ronaldo 21′
1:1 - Tim Hoogland 31′
2:1 – Cristiano Ronaldo 74′
3:1 – Morata 75′

Nie oszukujmy się, tylko cud mógł odebrać awans Realowi Madryt, który wygrał w G elsenkirchen 6:1. Można byłoby pisać impossible is nothing , ale niestety Schalke gra w strojach innej firmy, więc próżno było szukać nawet najmniejszych iskierek nadziei. Mecz zaczął się fatalnie dla gospodarzy, kiedy to Sead Kolasinac bez pardonu wpadł w Jese. Pomocnik „Królewskich” doznał groźnie wyglądającej kontuzji, a zmienił go Gareth Bale, który miał dzisiaj odpoczywać na ławce. Strzelanie w Madrycie rozpoczął nikt inny tylko Cristiano Ronaldo, który ściga się ze Zlatanem Ibrahimoviciem w wyścigu o koronę króla strzelców Ligi Mistrzów. Podobno ta bramka miała coś wspólnego z polityką, a zresztą zobaczcie sami…

Dziesięć minut później hiszpańska wycieczka Schalke okazała się nie tylko turystyczną atrakcją. Tim Hoogland oddał mało groźny strzał zza pola karnego, piłka odbiła się od nogi spóźnionego Sergio Ramosa i wpadła do siatki obok bezradnego Casillasa. Po zmianie stron Niemcy mogli już jedynie oklaskiwać gospodarzy. Swojego trzynastego gola w Champions League po znakomitym rajdzie zdobył Ronaldo i uwierzył, że już dziś może wyrównać rekord wszech czasów. Najlepszy piłkarz globu dwoił się i troił, ale nie mógł strzelić trzeciego gola. Bramkę zdobył za to Morata, wykańczając akcję, w której wcześniej właśnie Ronaldo trafił w poprzeczkę. Myślicie, że CR7 nie miał dzisiaj szczęścia? Cztery minut później trafił jeszcze w słupek…

Mecz zakończył się ostatecznie wynikiem 3:1, a gdyby nie Ronaldo i ten felerny rekord, w Madrycie nie byłoby emocji. Real jest w ćwierćfinale i chce więcej, a Schalke bez niespodzianek kończy przygodę na 1/8. Jeśli jednak Draxler przed meczem z „Królewskimi” mówi, że najważniejsze jest to, żeby zagrali w LM w przyszłym sezonie, to czego Schalke szuka w fazie pucharowej?

GRZEGORZ ZIMECKI

Pin It