Buractwo i chamstwo – ostracyzm nad Dariuszem Wdowczykiem

Ostatnio sporo szumu zrobiło się wokół osoby Dariusza Wdowczyka. Trener Pogoni Szczecin w sobotnim meczu z Legią został odsunięty na trybuny, a tam – zdaniem wielu zachowywał się jak cham, utrudniając oglądanie meczu kibicom mistrzów Polski…

Na początku przypomnijmy, że chodzi o sytuację z tego filmiku, na którym przedstawiona jest sprzeczka między jednym z fanów Legii, a Wdowczykiem właśnie:

Burak, cham, prostak – wielu dziennikarzy, a także kibiców prześcigało się w ocenianiu trenera Pogoni. OK, Wdowczyk stanął przy barierce, co faktycznie mogło komuś przeszkadzać w oglądaniu meczu, ale weźmy pod uwagę fakt, że nie jest to pierwszy lepszy chłopek ze Szczecina, tylko trener drużyny, która właśnie mierzy się na boisku. Są różne rodzaje szkoleniowców, jedni są powściągliwi, inni bardziej ekspresyjni. Wdowczyk należy niewątpliwie do tej drugiej grupy, żyje meczem i trudno mieć do niego pretensje o to, że jest przejęty losami swojego zespołu.

Podobnie można odbić głosy dotyczące postępku Wdowczyka w charakterze stricte moralnym – że jak to, trener, który został skazany za korupcję ma czelność kwestionować decyzję sędziego? A dlaczego nie? Jeśli ktoś uznał, że po odbyciu kary ma prawo wrócić do zawodu, niech będzie traktowany jak inni. Nie mówię, żeby od razu dawać go do reprezentacji, ale zabronić mu krzyczeć na sędziów? Ma siedzieć cicho i udawać, że wszystko mu się podoba? Sorry, ale krytyka takiego zachowania jest nie na miejscu. Znam zdecydowanie bardziej wulgarnych trenerów od Wdowczyka (również zamieszanych w korupcję), którzy są postrzegani jako „charyzmatyczni”. A „Wdowiec” nie dość, że uczciwie odbył karę, to teraz przez niektóre mądre głowy traktowany jest jak uczeń, który wybił szybę i dostał ostatnią szansę od dyrektora. Ma siedzieć cicho i dziękować za łaskę. Bez sensu.

Przejdźmy do sytuacji właściwej. Wdowczyk słyszy w swoim kierunku „kurwa, usiądź na dupie, rozumiesz?”, po czym woła ochronę. Ignoruje zapędy krewkiego kibica, który w tłumie poczuł moc i postanowił pokazać swoją inteligencję. „Spierdalaj cioto, kurwa, palancie, goń go kurwa” – jeśli ktoś jeszcze ma wątpliwości, kto tu wyszedł na buraka i chama, to już chyba ma odpowiedź. Wdowczyk długo był cierpliwy i czekał na interwencję ochroniarza, której jednak się nie doczekał. Dopiero wówczas nie wytrzymał i rzucił „spadaj frajerze”. Oczywiście zachowanie niegodne pochwały, ale ciekawe, jak postąpiliby ci, którzy teraz na Wdowczyka najgłośniej szczekają. Podejrzewam, że gdyby ktoś przyłożył wam „eLkę” przed oczy i celebrował stratę gola waszej drużyny, nie bylibyście oazą spokoju i przedstawicielem dobrych manier.

Współczuję Dariuszowi Wdowczykowi. Co prawda nie jest święty, ale przecież już jakiś czas temu odcierpiał swoją karę. Mimo to, wciąż przez wielu traktowany jest jak czarna owca. Gdyby na trybuny zamiast niego, zesłany został taki Leszek Ojrzyński, media grzmiałyby o bezczelnym kibicu, który odważył się zwrócić uwagę przejętemu meczem trenerowi. Ale przecież chodzi o Wdowczyka. Gościa, który jako jeden z nielicznych wziął na siebie odpowiedzialność za swoje czyny. A kibic-burak nie jest niczemu winny, wiadomo. W końcu żyjemy w Polsce.

WIKTOR DYNDA

fot. www.pogon.v.pl\Marta Kufel

Pin It