Belgijska generacja

Dziś krótka wycieczka do Belgii. Kraju wybornego klasztornego piwa, czekolady, monarchii oraz frytek z majonezem.  I zagłębia największych piłkarskich talentów w ostatnich latach.

Reprezentacja Belgii zajmuje szóste miejsce w rankingu FIFA, a czwarte w rankingu UEFA.  Brzmi to dość nieprawdopodobnie, bo w światowej klasyfikacji  Rode Duivels pozostawiają za sobą Portugalię, Brazylię czy Anglię, jednocześnie patrząc na plecy Kolumbii. Dobrze wiemy, jaka matematyka wiąże się z ustalaniem tegoż rankingu, jednak w  świadomości pasjonatów piłki nożnej niedługo powinna naznaczyć się świadomość potęgi drużyny, która na ostatnim wielkim turnieju zagrała jedenaście lat temu. W tej chwili rzeczywistość zdaje się malować się w nieco cieplejszych kolorach. Belgia po ośmiu spotkaniach eliminacji do przyszłorocznego mundialu ma na koncie 22 punkty – 7 zwycięstw i remis. Drużyna niepokonana.

Ale wyrosły nam te dzieciaczki…

Dziesięć lat temu Romelu Lukaku, Kevin De Bruyne, Eden Hazard i Thibault Courtouis z pewnością biegali gdzieś po osiedlowych boiskach Antwerpii, Brukseli czy innego miasta. W koszulkach Soncka i Barta Goora. Pewnie mówili  ‚Chciałbym zagrać kiedyś na mundialu’. Zacznijmy właśnie od nich, bo tych czterech może stanowić przyszłość Chelsea Londyn. W tej chwili rosły wychowanek Anderlechtu psuje krew obrońców Premier League na zasadzie wypożyczenia w barwach Evertonu, Thibault Courtouis staje się najpewniejszym punktem obrony Atletico Madryt, a Hazard pod skrzydłami Mourinho powoli buduje markę jednego z najlepszych skrzydłowych na świecie. W najgorszej sytuacji znajduje się Kevin De Bruyne, którzy nie ma szans na regularną grę po powrocie z wypożyczenia z Werderu Brema. Siląc się na porównanie go z innymi piłkarzami Bundesligi w poprzednim sezonie, De Bruyne był dla zespołu z Bremy kimś w rodzaju Mario Goetze czy Marco Reusa. Charyzmatycznego, uzdolnionego lidera. W Londynie panuje o wiele bardziej zacięta konkurencja, toteż Kevin raczej nie ma szans na wygryzienie ze składu Williana, Oscara, Hazarda czy Franka Lamparda. Sam De Bruyne może operować także jako klasyczny rozgrywający, środkowy pomocnik. Jedno jest pewne – talent to wielki i jeśli Mourinho nie dostrzeże jego potencjału i nie da mu wystarczającej ilości szans, to Juergen Klopp lub inny fan umiejętności młodego pomocnika znów zacznie czynić zakusy na pozyskanie Belga.

Belgijska solidność

Nastała moda na Belgów w Premier League. Nie tyle moda, co po prostu ich niezawodność. Masz Belga – masz niezbędną jakość w zespole. Wysoki i silny Christian Benteke gra pierwsze skrzypce w barwach Aston Villi i zdobywa większość goli dla swojej ekipy, Simon Mignolet (o ironio! rezerwowy w kadrze narodowej) raz po raz ratuje z opresji piłkarzy Liverpoolu a Thomas Vermaelen i Jan Vertonghen  dyrygują obronami kolejno Arsenalu i Tottenhamu. W tym drugim zespole w ofensywie błyszczą jeden z najzwrotniejsi piłkarze angielskiej ekstraklasy – Moussa Dembele i Nacer Chadli. No i oczywiście Vincent Kompany, jeden z najlepszych środkowych obrońców na świecie, jest ostoją Manchesteru City.

Za Benteke żądano astronomicznych (dziś to chyba transferowe minimum) 30 milionów funtów. W przypadku Marouane Fellainiego Manchester United zapłacił podobne pieniądze. Transfer Hazarda to koszt jakichś 40 milionów euro, a wspominany Dembele 19. Na tle 7 milionów za Wesleya Sneijdera zapłaconych przez Galatasary Belgowie wydają się być towarem luksusowym. Ale w końcu, jeśli płacimy za belgijskie pralinki lub cygara więsze pieniądze, mamy pewność, że to towar z najwyższej półki, prawda?

Egzotyczni Witsel i Defour

O ile kurs obrany przez Belgów to w większości wspominana Premier Leaue, o tyle z szeregu wyłamują się dwa talenty ze stajni Standard Liege: Steven Defour oraz Axel Witsel. W przypadku Witsela słowo ‚wyłamują’ może budzić nieprzyjemne skojarzenia choćby z barbarzyńskim atakiem na nogę Marcina Wasilewskiego. Pierwszy z nich gra dla FC Porto, a drugi wraz z Hulkiem za 80 milionów euro zasilił szeregi Zenita Sankt Petersburg. Może nie są to najsilniejsze ligi świata i na tle innych potencjalnych pracodawców obu piłkarzy , ale w przypadku Witsela przynajmniej zgadza się stan konta.

W ostatnim dniu okienka transferowego nowym kolegą Thibaulta Courtois w Atletico Madryt został Toby Alderweireld. Nie wygryzł on wprawdzie ze składu Mirandy i Diego Godina, ale jest to jakaś opcja na przyszłość i dowód na to, że w Madrycie już teraz myśli się o rozsądnej alternatywie w linii obrony. No tak, jeszcze Dries Mertens w Neapolu.. Piękne jest to, że opowiadając o reprezentacji Belgii, nie idzie wypisać wszystkich za jednym zamachem i ciągle przypomina się kolejny utalentowany gracz.

Po prostu szansa na sukces

Nie ma co odkrywać Ameryki ani wplatać refleksji na temat systemu szkolenia w Polsce. Procesowi budowania silnej marki reprezentacji Belgii możemy przyglądać się od jakiegoś czasu. Mniej więcej od momentu odkrycia fenomenów pokroju Lukaku czy Hazarda – jest to okres relatywnie krótki, a ‚Czerwone Diabły’ to jedna z najmłodszych ekip w Europie. Zakładając, że chłopcy/mężczyźni, którzy pojadą do Brazylii na Mundial, dopiero rozwijają swoje skrzydła i mogą być rozpatrywani tylko w kategorii czarnego konia, strach pomyśleć, co będzie za kolejne pięć czy dziesięć lat, bo za świetną grą i zapleczem kadrowym idą bardzo dobre wyniki.

Zakończmy banałem i dla poprawienia nastrojów w reprezentacji Polski , powiedzmy z przekąsem, że ani pieniądze, ani nazwiska na papierze Mundialu nie wygrają…

MARIUSZ JAROŃ

Pin It