Abdykacja? Raczej krwawy zamach stanu

ramos_and_casillas_netherlands_vs_spain_fifa_world_cup_2014
Nie tylko król Juan Carlos abdykował. Część z jego podwładnych wyprzedziła nieco skompromitowanego monarchę. Burbon oficjalnie zrzekł się panowania w Boże Ciało. Kadra Del Bosque utraciła piłkarską władzę kilkanaście godzin wcześniej.

Słowo abdykacja, użyte po klęsce Hiszpanów jakiś tysiąc razy, niezbyt jasno określa całą sytuację. W historii, chociaż zdarzały się i wymuszone, abdykacje zazwyczaj były dobrowolne. Iberyjczycy z tronu nie zeszli potulnie. Zostali z niego brutalnie zepchnięci, pobici, roznegliżowani i wygnani do domu obklejeni smołą i pierzem.

To było najdłuższe panowanie w futbolu. Sześcioletnia hegemonia, szczególnie w piłce reprezentacyjnej, to zjawisko niespotykane od przeszło pół wieku. Hiszpanie zatrzymywali niemiecki walec, powstrzymywali surowy holenderski pragmatyzm i zrobili wyłom w XXI-wiecznym italijskim ryglu. Absolutna władza w świecie piłki skończyła się tak jak monarchie absolutne – upadkiem z powodu krótkowzroczności panujących, brak niezbędnych reform oraz patologie władzy. Futbolową patologią było, wobec bogactwa kadrowego, wystawianie rezerwowego bramkarza Realu. Patologią było sztywne trzymanie się zgranych kart. Wreszcie, patologią było granie drugiego pod rząd wielkiego turnieju bez napastnika w najwyższej formie. Te wszystkie rysy nie oszpeciły hiszpańskiego pomnika podczas ostatniego Euro, lecz już na tegorocznym mundialu zniszczyły całą konstrukcję. ( TUTAJ czytaj o kompromitacji Hiszpanii).

Vicente Del Bosque miał oczywiście prawo do własnej wizji. Do rozpaczliwej próby wskrzeszenia ognia ambicji u ludzi, którzy zdobyli wszystko. Trener jednak nie widział lub nie chciał widzieć u swoich ulubieńców nasycenia nie tylko braku głodu sukcesu, ale i wyczerpania formy. Sytuacja Hiszpana była o tyle komfortowa, że jako opiekun najlepszej drużyny świata i mistrza Europy, miał niepodważalny autorytet oraz przyzwolenie na wszystko. Co okazało się jednak bronią obosieczną. Nie byłoby sprzeciwów przeciwko liftingowi, tak jak nie było przeciw stagnacji. Sygnałem ostrzegawczym dla krótkowzrocznego Del Bosque był zeszłoroczny Puchar Konfederacji, dotkliwie przegrany 0:3 w finale przeciwko Brazylii. Dla większości selekcjonerów byłby to dar od losu – podane na tacy przyzwolenie nawet na najmniej popularne zmiany. Pretekst do wdrażania mistrzów Europy U-21, by ci powoli zmieniali zgrane płyty. Jeśli nie oni, to zawsze pozostawali bardziej doświadczeni – Juan Mata, zepchnięty w tym roku na reprezentacyjny margines Fabregas czy Santi Cazorla. Były trener Realu pozostał jednak wierny swoim oddanym Condottierim. I za tę wierność jego kadra zapłaciła najwyższą cenę.  Gdyby wypaleni czempioni mieli chociaż dziesiątą część determinacji Meksykanów, dzisiaj zastanawialiby się czy lepiej na Brazylię trafić już teraz, czy może w dalszej fazie turnieju.

Hiszpanię zabił ten sam wirus, który powalił FC Barcelonę. Mała elastyczność w ataku i zawężenie stylu do reprezentacyjnej odmiany tiki-taki. Posiadanie piłki na poziomie 64 % w obu spotkaniach brazylijskiego czempionatu przyniosło tylko jedną bramkę z rzutu karnego oraz siedem śmiertelnych ciosów zamienionych na przedwczesny bilet do domu. Jeśli hiszpański futbol definiują Real Madryt z Blaugraną, to dawna kadra Luisa Aragonesa umiała grać nie tylko jak ci drudzy, ale – jeśli sytuacja tego wymaga – jak Los Blancos. Szybkimi, zabójczymi i, oszczędnymi w liczbie, podaniami. Obecna ekipa zatraciła tą taktyczną gibkość, przez co była łatwiejsza do rozszyfrowania.

Holandia

Chile

Jednostkowo najbardziej zawiedli ci, którym Del Bosque dał dziką kartę na miejsce w składzie. Iker Casillas w pełni korzystał z immunitetu na błędy zarówno przeciwko Latynosom jaki i Holendrom. Nie rozumiem ogólnoświatowej nagonki na kapitana La Furii Roja. To przecież normalne wśród bramkarzy którzy 1,5 roku siedzą w klubie na ławce. Gerard Pique i Sergio Ramos w 180 minutach skumulowali wszystkie błędy z całego sezonu. Xavi, myślami przeliczający petrodolary w Arabii, z Oranje wypracował tylko dwie sytuacje. Wpuszczony za niego Sergio Busquets miał dać więcej przestrzeni Inieście, chyba jedynemu piłkarzowi z przebłyskami, który sześciokrotnie wygenerował zagrożenie dla napastników. Co z tego, jeśli rzekomi specjaliście od wykończenia mieli za sobą najgorszy sezon w karierze (Torres), niedoleczony (Costa) lub piłkarsko stary organizm (Villa). Hermetyczna koncepcja Vicente Del Bosque nie zakładała pomysłu zakopania toporu wojennego z Fernando Llorente, który w minionym sezonie strzelał częściej niż w co drugim spotkaniu. (Wielka gwiazda Hiszpanii rezygnuje z gry w kadrze – czytaj TUTAJ ).

Po takim upadku nie wydaje się, żeby misja del Bosque miała sens kontynuacji. Co prawda federacji wyraża poparcie,  lecz tego typu słowa często są puste i służą jedynie na otrzymanie czasu w poszukiwaniach nowego kandydata. Chyba, że Del Bosque zawrze niepisaną umowę o kadrowej rewolucji, co, jako akt lojalności za minione sukcesy, da mu bilet na francuskie Euro.

Zresztą, w pewien sposób lodowaty brazylijski prysznic może wyjść Hiszpanii na dobre. Gdyby Xavi i spółka doszli do ćwierćfinału czy nawet strefy medalowej, poważne reformy znów przesunięto by na bliżej nieokreślony w przyszłości termin. Mundialowa kompromitacja powinna przynieść zalążek głęboko idących zmian, na których wdrożenie będą 24 miesiące.

A z takim zapleczem, restauracja potęgi  Hiszpanów będzie procesem błyskawicznym.

TOMASZ GADAJ

fot. shouduzp.com

Pin It