Oni zatańczą Sambę. Grecja

Pamiętacie jeszcze niesamowite mistrzostwa Europy w 2004 roku? Zdaniem wielu był to jeden z najbardziej nieprzewidywalnych turniejów w historii futbolu. I choć oglądanie meczów reprezentacji Grecji nie należało do  najprzyjemniejszych, ówcześni podopieczni Otto Rehagela potrafili podbić Europę i sięgnąć po złoto na portugalskich boiskach. To właśnie reprezentację Grecji, wspólnie z Arkadiuszem Malarzem, który w tym kraju spędził sporą część swojej piłkarskiej kariery, przedstawiamy na 120 dni przed inauguracją mistrzostw świata 2014!

HDP-RGOL-640x120

KULTURA

„Mamy kryzys, kryzys, kryzys” – tak śpiewał niegdyś raper Mezo i tak od dłuższego czasu mówić o sobie mogą Grecy. Są oni bowiem narodem, który w ostatnich latach znalazł się w prawdziwym finansowym dołku i niewiele wskazuje na to, że uda się z niego szybko wykaraskać. Równie łatwo do głowy przychodzi pierwsze piłkarskie skojarzenie z reprezentacją Grecji. Nie wszędzie z mody wyszło bowiem włoskie catenaccio, które przez lata ze zmiennym powodzeniem stosują właśnie podopieczni Otto Rehagela, a później Fernando Santosa. W 2004 roku reprezentacja Grecji sprawiła bez wątpienia jedną z największych sensacji w historii futbolu sięgając na portugalskich boiskach po tytuł mistrza Europy. Prowadzeni przez niemieckiego szkoleniowca zawodnicy w fazie pucharowej, na wzór słynnej taktyki spopularyzowanej przez Helenio Herrerę, wszystkie spotkania wygrali w stosunku 1:0, pokonując faworyzowane ekipy Francji, Czech i gospodarzy. Drużyna, na którą przed turniejem nie stawiał absolutnie nikt, szybko okrzyknięta została mianem prezentującej najbrzydszy futbol spośród wszystkich mistrzów Starego Kontynentu, jednak taka taktyka okazała się podczas tego turnieju najskuteczniejsza. Ich sukces stał się faktem, jednak nie przyniósł on wymiernych skutków w kolejnych latach. Podopieczni Rehagela nie zakwalifikowali się bowiem na mundial w Niemczech, a mistrzostwa Europy w 2008 roku zakończyli z zerowym dorobkiem punktowym. Nieco lepiej było w Republice Południowej Afryki, gdzie przed ostatnim spotkaniem Grecja miała jeszcze szanse na awans z grupy, ale zabiła ich wówczas własna taktyka. Otto Rehagel na mecz z Argentyną desygnował do gry nie czterech, nie pięciu, a aż sześciu obrońców i, choć taki sposób gry przez jakiś czas przynosił oczekiwane skutki, ostatecznie „Albicelestes” zwyciężyli w stosunku 2:0. Na Euro w Polsce i na Ukrainie widać już było przebłyski nieco lepszej gry Greków, czego ofiarą stali się między innymi „Biało-czerwoni”, jednak ćwierćfinałowe starcie z rozpędzonymi Niemcami okazało się dla prowadzonych już przez Fernando Santosa piłkarzy nie do wygrania. Losowanie fazy grupowej tegorocznego mundialu tak naprawdę nie ułatwiło nam w żadnym stopniu oceny szans Grecji na brazylijskich boiskach. Starcia z Kolumbią, Wybrzeżem Kości Słoniowej i Japonią z pewnością nie będą należeć do łatwych, jednak zwycięstwo w żadnym z tych spotkań nie jest dla mistrzów Europy z 2004 roku niewykonalne. Jedyne co można zrobić w takiej sytuacji to przywołać uniwersalną mądrość życiową jednego ze współczesnych polskich klasyków i to właśnie nią zakończyć ten akapit. „We will say what time will tell.”

DROGA DO RIO

Zmagania w eliminacjach do brazylijskiego mundialu od początku przybrały dla Greków właściwy przebieg. Już samo losowanie znacznie przybliżyło podopiecznych Fernando Santosa do udziału w mistrzostwach świata, jednak zapowiadało ciężką walkę o fotel lidera, która rozegrać się miała pomiędzy Grekami, Bośnią i Hercegowiną i Słowacją. O ile ci ostatni wyeliminowali się z tej walki dosyć szybko, remisując z Litwą, Łotwą a nawet Lichtensteinem, dwie pierwsze ekipy nie poddawały się do ostatniej sekundy eliminacyjnych zmagań. Przed pierwszym bezpośrednim starciem miały one na swoim koncie komplet punktów, a sytuacji nie zmieniło również spotkanie w Pireusie, które zakończyło się bezbramkowym remisem. Najistotniejsze dla przebiegu eliminacji okazało się jednak spotkanie rewanżowe, rozegrane w marcu zeszłego roku w Zenicy. Wtedy to Bośniacy zdeklasowali rywali, wygrywając aż 3:1 i zapewnili sobie w ten sposób bezpośredni awans do finałów mistrzostw świata. Kilka miesięcy później reprezentacja Bośni i Hercegowiny uległa jeszcze co prawda Słowacji, jednak ostatecznie zespół Safeta Susicia zgromadził na swoim koncie 25 punktów, tyle samo co podopieczni Fernando Santosa, przy dużo lepszym bilansie bramkowym. Grecja na drodze do Brazylii musiała więc zmierzyć się jeszcze z barażowym rywalem, którym okazała się Rumunia. Już pierwszy mecz udowodnił wyższość najlepszej drużyny Starego Kontynentu z 2004 roku, a zwycięstwo 3:1 za sprawą dwóch trafień Kostasa Mitroglou i bramki Salpingidisa praktycznie przesądziło o awansie reprezentacji Grecji na mundial. Rewanż w Bukareszcie zakończył się co prawda remisem 1:1, jednak Grecy przez pełne 90 minut kontrolowali przebieg tego spotkania i w pełni zasłużenie zagwarantowali sobie udział w brazylijskim czempionacie.

GWIAZDY

Pokolenie zawodników, którzy 10 lat temu sięgali po tytuł najlepszej drużyny w Europie praktycznie odeszło już w niepamięć. Z reprezentacją pożegnał się siwiejący Nikopolidis, próżno szukać w niej Dellasa, Basinasa czy drewnianego ale zabójczo skutecznego Charisteasa. Spośród kadry, którą dysponuje obecnie Fernando Santos złotym medalem mistrzostw Europy pochwalić się mogą jedynie nieśmiertelni Giorgios Karagounis i Kostas Katsouranis, którzy wciąż w dużej mierze stanowią o sile reprezentacji Grecji. Problemy na pozycji bramkarza widoczne były już podczas mistrzostw Europy w Polsce i na Ukrainie, kiedy to ani Chalkias ani Sifakis nie potrafili skutecznie strzec dostępu do własnej bramki. Obecnie numerem jeden wydaje się być Orestis Karnezis, rezerwowy bramkarz hiszpańskiego przeciętniaka, Granady, który swoimi umiejętnościami również nie powala na kolana. W formacji obronnej wyróżnić należy biegających na co dzień po boiskach Bundesligi Kyriakosa Papadopoulosa czy Sokratisa Papasthatopoulosa, którym w zadaniach defensywnych pomagają wspomniany już Karagounis czy Siovas z Olympiakosu. Od wielu lat status kadrowicza utrzymuje Vassilis Torosidis, który obecnie w Romie przeżywa drugą młodość i kibice z Grecji wiążą z jego umiejętnościami spore nadzieje. Spore wrażenie robi za to siła ofensywna, jaką do dyspozycji ma portugalski trener reprezentacji Grecji: niezwykle zwinny i szybki Dimitris Salpingidis, internacjonał z Celticu Glasgow Giorgios Samaras i znajdujący się ostatnimi czasy w znakomitej formie Kostas Mitroglou. To właśnie ten trzeci stanowi prawdziwe żądło reprezentacji, a jego zabójcza skuteczność zarówno w barwach narodowej drużyny jak i w trykocie Olympiakosu Pireus poskutkowała ostatnio transferem do najlepszej ligi na świecie. Swoją grą Mitroglou wzbudził zainteresowanie takich firm jak Arsenal, Milan, Borussia czy Liverpool, jednak póki co 25-letni napastnik zdecydował się na transfer na Craven Cottage, gdzie przywdzieje strój Fulham.

TRENER

Fernando Santos to szkoleniowiec, który z greckim futbolem związany jest od lat. Zanim w 2010 roku objął posadę selekcjonera narodowej reprezentacji, Santos pracował aż w trzech tamtejszych klubach. W 2001 roku przejął stołeczny AEK i od razu doprowadził swoich podopiecznych do zdobycia krajowego pucharu. Dobry wynik poskutkował zainteresowaniem ze strony mocniejszego klubu z tego samego miasta i już rok później Santos został zaprezentowany jako trener Panathinaikosu Ateny. Po nieudanej przygodzie na stadionie Apostolosa Nikolaidisa obecny selekcjoner reprezentacji Grecji przeniósł się do ojczyzny, gdzie w ostatnich latach trenował między innymi FC Porto, Sporting Lizbona i Benfikę. Bezpośrednio przed propozycją objęcia posady selekcjonera, Fernando Santos prowadził PAOK Saloniki, który opuścił w maju 2010. Od momentu nominacji na szkoleniowca reprezentacji wprowadził Grecję do mistrzostw Europy w 2012, gdzie osiągnął przyzwoity wynik wychodząc z grupy. Kolejnym celem był mundial w Brazylii, na który przepustkę również udało się jego podopiecznym uzyskać. Czy nowemu selekcjonerowi reprezentacji Grecji uda się nawiązać do sukcesów osiąganych przez wielkiego poprzednika – Otto Rehagela? Z pewnością będzie to bardzo trudne zadanie. Poprzeczki Santos nie mógł mieć bowiem ustawionej wyżej.

Fernando Santos

GŁOS EKSPERTA

Na temat możliwości Fernando Santosa, kadry reprezentacji Grecji i rywali, z jakimi przyjdzie im się zmierzyć w Brazylii rozmawialiśmy z Arkadiuszem Malarzem, zawodnikiem, który w barwach między innymi Panathinaikosu Ateny na greckich boiskach spędził długie lata, a obecnie strzeże dostępu do bramki I-ligowego GKS-u Bełchatów.

Adam Delimat : Grupa eliminacyjna nie była dla Grecji najłatwiejsza. Nadspodziewanie lekko podopieczni Fernando Santosa poradzili sobie za to w barażowym spotkaniu z Rumunią.

Arkadiusz Malarz: Jeśli chodzi o fazę grupową, myślę, że Bośnia i Hercegowina swoją postawą zaskoczyła wszystkich. Grali oni bardzo dobrze i przede wszystkim równo. Grecja goniła bezskutecznie, ale plan w postaci awansu został wypełniony w stu procentach. Jeśli chodzi o baraże trzeba zaznaczyć, że Grecy nie spodziewali się w nich aż tak łatwej przeprawy. Co prawda wszyscy byli zadowoleni z losowania, jednak wiedzieli, że Rumunia to silna drużyna i byli bardzo zaskoczeni, że poszło im tak łatwo. Jestem przekonany, że wszyscy kibice w Grecji od początku do końca eliminacji wierzyli w awans i zostało im to wynagrodzone.

Reprezentacja Grecji przyzwyczaiła do bardzo defensywnego stylu gry, czy Fernando Santos zmienił coś w tej kwestii?

Fernando Santos to szkoleniowiec, który przez długi czas pracował w Grecji i bardzo dobrze poznał tutejszych piłkarzy. Mimo wszystko jestem przekonany, że nie powtórzy się sytuacja z poprzedniego mundialu, kiedy to w spotkaniu z Argentyną Grecja grała sześcioma obrońcami. Grecy mają teraz bardzo ciekawy skład, wśród ofensywnych piłkarzy jest Samaras, Mitroglou, który jest jednym z objawień tego sezonu, tak że selekcjoner ma w czym wybierać. Są w kadrze indywidualności, które mogą zaskoczyć, jest też młodzież, która regularnie grywa w mocnych zagranicznych klubach. Na papierze Grecja gra albo systemem 4-4-2, albo też trójkątem z jednym wysuniętym napastnikiem i dwoma skrzydłowymi. Santos czasami lubi eksperymentować, ale myślę, że ma już sprawdzony układ zespołu i nazwiska, które zabierze ze sobą na mistrzostwa. Selekcjoner potrafi jednak zaskakiwać, o czym przekonali się zarówno piłkarze PAOK-u, których niegdyś prowadził, jak i narodowej reprezentacji. Nie wysyła on bezsensownych powołań, obserwuje zawodnika, co przynosi wymierne skutki.

Trudno z pewnością przejmować drużynę po kimś takim jak Otto Rehagel, który w kraju traktowany jest jak bohater narodowy

Otto Rehagel dla Greków jest kimś naprawdę wyjątkowym. Wszyscy mają do niego szacunek nie tylko za to, co zrobił w 2004, ale za całokształt pracy z reprezentacją. Otworzył on szansę przed młodymi zawodnikami, takimi jak między innymi mój przyjaciel Sotiris Ninis, który od lat uznawany jest za wielki talent. Jakiś czas temu wrócił on do PAOK-u Saloniki, jednak nie stracił na tym sportowo. Santos ma go w ten sposób na miejscu i może go oglądać. Obecny selekcjoner, podobnie jak Rehagel, również daje szanse młodszym zawodnikom. Patrząc z boku można by stwierdzić, że kontynuuje pracę niemieckiego szkoleniowca, ma podobną filozofię. Santos jest bardzo chwalony w kraju za to, jakim jest trenerem, człowiekiem i jakie ma podejście do swoich podopiecznych. Potrafi z nimi rozmawiać, co w przypadku selekcjonera jest bardzo istotne.

Santos ma jednak poprzeczkę postawioną tak wysoko, jak to tylko możliwe, nie poprawi on przecież sukcesu Otto Rehagela.

Niby nic dwa razy się nie zdarza, ale na mistrzostwach zawsze musi być jakiś „czarny koń”, daj Boże, żeby była to Grecja. Trzymam za nich mocno kciuki, bo darzę ich sentymentem i znam wielu wspaniałych ludzi stamtąd. Niewykluczone, że to oni zamieszają w Brazylii. Nie są może wielką potęgą, ale nie zamykałbym przed nimi furtki. Poczekajmy, zobaczmy jak będzie, a nuż w czerwcu wystrzelą. Sam jestem bardzo ciekawy jak to będzie wyglądało.

Problemem jest obsada pozycji bramkarza, numerem jeden jest Karnezis, który w Granadzie jest tylko rezerwowym.

Tak jest. Notabene Karnezis to zawodnik, z którym rywalizowałem w Panathinaikosie – był tam wówczas czwartym bramkarzem. Bardzo długo czekał na swoją kolej, pobronił jakiś czas w Grecji, skąd przeniósł się do Granady, gdzie na początku regularnie występował w pierwszym składzie. Później wygryzł go jednak Roberto, bardzo dobry bramkarz. Oglądałem ostatnio jego mecz przeciwko Realowi Madryt i – mimo że Granada przegrała 0:2 – Roberto zrobił na mnie bardzo dobre wrażenie. Kiedy karierę skończył Antonios Nikopolidis, legenda reprezentacji, który pomimo swojego wieku do końca grał znakomicie, pojawił się na tej pozycji problem. W 2012 bronili Chalkias i Sifakis, który ostatnio wrócił do Atromitosu, gdzie nie gra. Sprawdzany był też młody Kapino z Panathinaikosu, ale nie jest to jeszcze zawodnik na tak wielką imprezę. Z pewnością największy problem reprezentacji Grecji to właśnie obsada pozycji bramkarza. Na dzień dzisiejszy numerem jeden wydaje się być Karnezis. Tak było w eliminacjach i myślę, że Santos nie będzie chciał dokonywać zmian.

Bardzo solidna jest formacja obronna, w której występują między innymi Papadopoulos, Torosidis, czy Papastathopoulos.

Zdecydowanie tak, oni od dłuższego czasu grają takim ustawieniem. Torosidis ma już na swoim koncie kilkadziesiąt występów w narodowej reprezentacji, to samo pozostali. Pamiętam, jak Kyriakos Papadopoulos wyjeżdżał z Olympiakosu, gdzie rozegrał bodajże dwa spotkania. Wszyscy pukali się wtedy w głowy, że Niemcy go kupują, a później okazał się on być objawieniem. Na boku obrony jest też Holebas, alternatywą jest również mój kolega z czasów gry w Panathinaikosie, Spyropoulos. Obrona to bardzo żelazna formacja i Santos nie dokonuje w niej zbyt wielu zmian. Dzięki temu wyglądają oni tak składnie i znakomicie się rozumieją

Ze złotej kadry z 2004 roku zostali już tylko Katsouranis i Karagounis. Co, poza doświadczeniem, mogą oni wnieść do gry reprezentacji?

Jeśli chodzi o Katsouranisa, aktualnie jest on motorem napędowym PAOK-u Saloniki. Mimo swojego wieku radzi sobie znakomicie, biega za dwóch i na pewno da dużo reprezentacji na mundialu. Natomiast jeżeli chodzi o Karagounisa, z którym mocno się przyjaźnię, on jest ikoną narodowej drużyny. Jego podpowiedzi i wskazówki mogą dużo wnieść do zespołu. Nie twierdzę, że będzie grał w pierwszym składzie, bo wcale nie musi tak być. Przede wszystkim Karagounis jest jednak osobą, której słuchają wszyscy młodzi zawodnicy. Jest drugi po trenerze Santosie, w szatni ma ogromny szacunek i pogłos, co w takiej drużynie jak Grecja jest bardzo potrzebne. Myślę, że Giorgios dużo pomoże drużynie w trakcie mistrzostw, jeśli nie na boisku to poza nim. Ma ogromne doświadczenie i wiedzę, która może zmotywować młodszych zawodników. Uważam, że Katsouranis i Karagounis będą napędzali drużynę i mogą dać jeszcze bardzo dużo reprezentacji.

Ofensywny tercet Samaras-Salpingidis-Mitroglou robi wrażenie. W znakomitej formie znajduje się obecnie zwłaszcza ten ostatni.

Szczerze mówiąc byłem zdziwiony, że Mitroglou przeszedł ostatnio akurat do Fulham, bo to ostatnia drużyna Premier League. Z tego co słyszałem było zainteresowanie ze strony mocniejszych drużyn, ale jak widać brakowało konkretnych ofert. Fulham było zdesperowane, po sprzedaży Berbatowa do Monaco bardzo potrzebowało napastnika. Z drugiej strony walka o utrzymanie w Premier League i poznanie samej ligi może być dla zawodnika, który całą dotychczasową karierę spędził w Grecji bardzo ciekawe. Mitroglou został rzucony na głęboką wodę, co może się opłacić jemu i reprezentacji. Jeśli chodzi o pozostałą dwójkę, Salpingidis to zawodnik PAOK-u, bardzo szybki i posiadający niesamowity instynkt. Piłka szuka go w polu karnym. Z kolei Samaras to przede wszystkim gra głową i siła fizyczna. Napastnik Celticu potrafi się zastawić, mimo że wygląda na chucherko. Z przodu Santos również ma w kim wybierać, myślę, że nie jest źle

Jak przyjęte zostało w kraju losowanie fazy grupowej mistrzostw świata?

Z jednej strony było zadowolenie, bo nie ma w grupie żadnej wielkiej drużyny, a z drugiej rozczarowanie, bo chcieliby zagrać z chociaż jedną taką ekipą. Na takich mistrzostwach nie ma słabych reprezentacji, tam nie ma miejsca dla przypadkowych drużyn, dlatego każdy mecz będzie spotkaniem o życie. Do sztabu szkoleniowego należy przede wszystkim rozpracowanie przeciwników i zgromadzenie odpowiednich materiałów na ich temat. Zawodnicy muszą mieć jak najwięcej informacji na temat rywali, ich taktyki i sposobu ustawiania się na boisku. W tym tkwić może siła reprezentacji Grecji, jeśli uda się dobrze rozpracować przeciwnika wszystkie trzy spotkania mogą być naprawdę ciekawe. W tej grupie nie potrafię wskazać faworyta, bo każda z tych drużyn może odpalić na mistrzostwach. Na pewno w grupie C będzie bardzo ciekawie

Wielki rywal pojawi się za to w przypadku ewentualnego awansu, bowiem w 1/8 finału czekać będzie prawdopodobnie jedna z ekip z trójki: Włochy, Anglia, Urugwaj.

Myślę, że na razie nikt w Grecji o tym nie myśli. Kiedy rozmawiam ze znajomymi przede wszystkim myślą oni o trzech spotkaniach grupowych i na tym się koncentrują. Dopiero kiedy uda im się awansować zaczną myśleć o tym, co dalej. Na dzień dobry muszą jak najlepiej zagrać w grupie i zrobić wszystko, żeby zakwalifikować się do fazy pucharowej.

Jak ocenia Pan szanse reprezentacji Grecji na tegorocznym mundialu?

Chciałbym, żeby Grecy wyszli z grupy i myślę, że stać ich na to. Trudno powiedzieć jednak co mogłoby stać się dalej. Jeżeli mam typować, uważam, że podopieczni Fernando Santosa dadzą radę i wyjdą z grupy.

NASZA WRÓŻBA

Co do tego, że Grecja to ekipa całkowicie nieprzewidywalna nie trzeba chyba nikogo przekonywać. Podobnie jak na poprzednich turniejach, włącznie z mistrzostwami Europy w 2004 roku, podopiecznych Fernando Santosa stać zarówno na zakończenie udziału w turnieju z zerowym dorobkiem punktowym jak i na powrót do kraju z medalem. Już na otwarcie brazylijskiego mundialu Grecy staną przed prawdziwym wyzwaniem i będą walczyć o punkty z typowaną na „czarnego konia” turnieju Kolumbią. Ani w spotkaniu z ekipą prowadzoną przez Jose Pekermana, ani tym bardziej dziesięć dni później w starciu z Wybrzeżem Kości Słoniowej, reprezentacja Grecji nie będzie faworytem i jakikolwiek dorobek punktowy będzie dla nich sporym osiągnięciem. Wyrównanie za to zapowiada się drugie grupowe starcie, w którym mistrzowie Europy z 2004 roku zmierzą się z Japonią. To właśnie to spotkanie w dużej mierze może zadecydować o losach tej grupy i walce o miejsce premiowane awansem do fazy pucharowej. Nawet w przypadku ewentualnego awansu dalsza drabinka dwóch najlepszych ekip z grupy C nie wygląda kolorowo. Już w 1/8 finału Grecy zmierzyć się bowiem mogą z przedstawicielami grupy śmierci, z Anglią, Włochami i Urugwajem na czele. Podopiecznym Fernando Santosa na brazylijskich boiskach nie wróżymy więc sukcesu. Nasz typ dla reprezentacji Grecji to powrót do ojczyzny zaraz po zakończeniu zmagań grupowych.

ADAM DELIMAT

Już w najbliższą środę kolejny odcinek cyklu „Oni zatańczą Sambę”. Tym razem pod lupę weźmiemy reprezentację Hiszpanii. Zapraszamy!

HDP-RGOL-640x120

Oni zatańczą Sambę #1 Algieria

Oni zatańczą Sambę #2 Anglia

Oni zatańczą Sambę #3 Argentyna

Oni zatańczą Sambę #4 Australia

Oni zatańczą Sambę #5 Belgia

Oni zatańczą Sambę #6 Bośnia i Hercegowina

Oni zatańczą Sambę #7 Chile

Oni zatańczą Sambę #8 Chorwacja

Oni zatańczą Sambę #9 Ekwador

Oni zatańczą Sambę #10 Francja

Oni zatańczą Sambę #11 Ghana

Pin It