Nasz kalendarz wskazuje dziś środę, co oznacza, że nadszedł już czas, aby przedstawić Wam kolejnego uczestnika przyszłorocznego turnieju w Brazylii! Na 190 dni przed rozpoczęciem mundialu, z pomocą eksperta Canal+Sport, Rafała Nahornego, pod lupę bierzemy reprezentację Anglii! Czy podopieczni Roya Hodgsona mają szansę przełamać swoją fatalną turniejową passę właśnie podczas mistrzostw świata w gorącej Brazylii, czy też, podobnie jak w poprzednich latach, będą musieli przedwcześnie wrócić do deszczowej ojczyzny? Zapraszamy na drugi odcinek cyklu „Oni zatańczą Sambę”!
KULTURA
Anglia to kraj, który nie bez przyczyny nazywany jest ojczyzną futbolu. To właśnie tu powstał pierwszy klub piłkarski – Sheffield F.C., tu opublikowane zostały po raz pierwszy zasady gry w piłkę nożną i powołano najstarszy na świecie związek – Football Association. Nic więc dziwnego, że dla Anglików piłka nożna jest czymś więcej niż sportem i formą spędzania wolnego czasu. Dla nich futbol to świętość, w której zawsze chcą być najlepsi. W piłce klubowej w kompleksy wprawiać ich może jedynie hiszpańska Primera Division, a właściwie jej dwie potęgi – Real i Barcelona – które od wielu lat konsekwentnie utrudniają przeciwnikom z Wysp Brytyjskich walkę o najwyższe laury. Zdecydowanie inaczej wygląda jednak sytuacja na poziomie reprezentacyjnym, gdzie popularne „Lwy Albionu” ostatni sukces odniosły w 1966 roku i był to jednorazowy wyskok.
Mimo to, przed każdym wielkim turniejem, przysłowiowy balonik jest tam pompowany niejako na przekór doświadczeniom sprzed lat i za każdym razem pęka on w spektakularny sposób. Wydaje się więc, że cele kibiców na nadchodzący mundial po raz kolejny będą różnić się od patrzących na sprawę realistycznie ekspertów, a nawet działaczy federacji. Czy tym razem podopiecznym Roya Hodgsona uda się spełnić chociaż mniej wymagające oczekiwania tych drugich i po raz pierwszy od lat nie zawieść pokładanych w sobie nadziei?
DROGA DO RIO
Eliminacyjne losy reprezentacji Anglii niebezpiecznie blisko łączą się z losami naszej drużyny. Niebezpiecznie, bo chyba nikomu nie trzeba tłumaczyć, kto z tej nierównej walki wyszedł zwycięsko. Anglicy, których w grupie H los złączył z Ukrainą, Czarnogórą, Mołdawią, San Marino i właśnie Polską, wcale nie okazali się jednak nierównym rywalem dla pozostałych ekip i w grupie, która pozornie wydawała się mieć jednego, zdecydowanego faworyta, losy awansu ważyły się do ostatnich chwil. Wykluczając spotkania z Mołdawią i San Marino, w których podopieczni Roya Hodgsona zdobyli łącznie 22 gole nie tracąc przy tym ani jednego, popularne „Lwy Albionu” aż cztery razy dzieliły się punktami z pozornie słabszymi rywalami. Anglicy zremisowali wszystkie trzy wyjazdowe spotkania, jak i rozgrywany na Wembley rewanż z Ukrainą i gdyby nie efektowna końcówka eliminacji, która poskutkowała zwycięstwami 4:1 nad Czarnogórą i 2:0 w meczu z Polską, mistrzów świata z 1966 roku mogłoby zabraknąć na przyszłorocznym mundialu.
GWIAZDY
Reprezentacja Anglii to drużyna, która, ze względu na niezmiennie mocny skład, wymieniana jest w gronie faworytów każdego międzynarodowego turnieju. Nie inaczej jest tym razem, bowiem kadra, którą dysponuje Roy Hodgson naszpikowana jest gwiazdami jak mało która inna drużyna narodowa. Od lat niezmienny pozostaje trzon zespołu, który duet Frank Lampard – Steven Gerrard stanowił już podczas rozgrywanych w Portugalii mistrzostw Europy w 2004 roku. Również od tamtego czasu status gwiazdy reprezentacji utrzymuje Wayne Rooney, który w zakończonych niedawno eliminacjach zdobył siedem bramek, a ostatnimi czasy wspierany jest dodatkowo przez znakomicie dysponowanego napastnika Liverpoolu – Daniela Sturridge’a. Wydaje się, że po latach posuchy, Anglicy doczekali się też w końcu solidnego golkipera. Co prawda Joe Hart, bo o nim mowa, zmaga się ostatnio z problemami w klubie, co poskutkowało nawet utratą miejsca w pierwszym składzie Manchesteru City, jednak wiele wskazuje na to, że jest to tylko stan przejściowy. Paradoksalnie zarówno siłą, jak i słabością podopiecznych Roya Hodgsona jest z kolei fakt, iż wszyscy kadrowicze na co dzień bronią barw klubów angielskiej Premier League. Z jednej strony skutkuje to lepszym zgraniem zespołu, którego zawodnicy spotykają się dużo częściej niż ma to miejsce w przypadku innych reprezentacji, jednak niesie to ze sobą również negatywne skutki. Piłkarze ci nie są tak ograni na arenie międzynarodowej i w wielu sytuacjach ograniczeni są wyłącznie do charakterystycznego, brytyjskiego stylu gry i sposobu sędziowania.
TRENER
Roy Hodgson to szkoleniowiec, którego przygoda z reprezentacją Anglii rozpoczęła się chyba w najmniej spodziewany z możliwych sposobów. W lutym 2012 roku z prowadzenia narodowej kadry zrezygnował bowiem Włoch Fabio Capello, który z drużyną „Lwów Albionu” w dobrym stylu wywalczył awans na mistrzostwa Europy, a powodem jego odejścia były wewnętrzne nieporozumienia w kwestii Johna Terry’ego i jego opaski kapitańskiej. Nawet wówczas, gdy na stanowisku selekcjonera przez kilka miesięcy trwał wakat, niewielu mówiło o Hodgsonie w kontekście narodowej reprezentacji, której bliższy wydawał się być Harry Redknapp. Ostatecznie podjęto jednak decyzję, według której na nieco ponad miesiąc przed inauguracją Euro 2012, posadę tę zajął ówczesny trener West Bromwich Albion. Anglia na ukraińskich boiskach sukcesu nie osiągnęła, za sprawą rzutów karnych przegrała bowiem ćwierćfinał z Włochami. Mimo to tamtejsza federacja zdecydowała się dać Hodgsonowi jeszcze jedną szansę i pozwoliła mu przygotować drużynę do brazylijskiego mundialu. Aktualny wciąż selekcjoner reprezentacji Anglii nie ma w swojej kolekcji zbyt wielu trofeów, a wszystkie jakie udało mu się zdobyć, pochodzą ze Szwecji, gdzie w latach 1985-89, jako trener Malmö, pięć razy z rzędu zdobywał mistrzostwo kraju.
GŁOS EKSPERTA
Na temat szans reprezentacji Anglii podczas przyszłorocznych mistrzostw świata porozmawialiśmy z ekspertem od angielskiej Premier League, komentatorem Canal+Sport – Rafałem Nahornym.
Adam Delimat : Reprezentacja Anglii to drużyna, która przed każdym wielkim turniejem wymieniana jest w gronie faworytów, jednak od wielu lat zawodzi. Co jest tego powodem?
Rafał Nahorny: Myślę, że tym razem Anglików niekoniecznie będzie się uznawać za faworytów. Drużyna nie przegrała co prawda żadnego spotkania w eliminacjach, jednak wcale nie spisywała się tam wybitnie, zbyt często remisując, zwłaszcza w początkowej ich fazie. To zbyt mało, by być jednym z faworytów mundialu w Brazylii, zwłaszcza że Anglicy niedawno przegrali dwa kolejne mecze towarzyskie, z Chile oraz Niemcami, i to w roli gospodarza. Anglicy boją się, że trafią do grupy śmierci, przykładowo z Francją, Meksykiem i Brazylią, co mogłoby się dla nich skończyć bardzo źle. Z pewnością znajdą się tacy dziennikarze i kibice z różnych krajów, którzy Anglię wymienią w gronie faworytów, jednak myślę, że będzie to miało miejsce tylko wtedy, kiedy będzie to szersza grupa, ośmiu do dziesięciu drużyn.
Kadra Anglii od lat pozostaje jednak niezmiennie bardzo mocna. Jak więc mają się do tego te kiepskie wyniki reprezentacji?
Wiele osób uważa, że w kadrze od lat są nazwiska, jednak forma tych zawodników ulotniła się już jakiś czas temu. W drugiej linii, która powinna być najmocniejszą formacją, zagrać może przecież trzech zawodników, którzy 30. urodziny obchodzili już dosyć dawno temu: Steven Gerrard, Frank Lampard i Michael Carrick. Oczywiście Roy Hodgson ma tu pole manewru, posiłkować się może takimi zawodnikami jak Andros Townsend, Jack Wilshere czy Theo Walcott w roli skrzydłowego, jednak myślę, że tych nazwisk nie ma tu aż tak dużo. Jeśli chodzi o linię obrony, nie należy zapominać, że reprezentacyjne kariery zakończyli już John Terry i Rio Ferdinand. Najmocniejszą bronią Anglików wydaje się więc atak. Ciągle w dobrej formie znajduje się Wayne Rooney, a groźną bronią może być młodzież w postaci Danny’ego Welbecka czy Daniela Sturridge’a.
W kadrze Roya Hodgsona znajdują się wyłącznie zawodnicy występujący na co dzień w Premier League. To duży atut tego zespołu?
Myślę, że tak. Selekcjoner ma wszystkich piłkarzy praktycznie na miejscu, a liga angielska to bardzo silne rozgrywki. Minusem jest jednak fakt, że zaledwie około 30 procent piłkarzy występujących w tej lidze to Anglicy, co często sprawia kłopoty Hodgsonowi. Zdarza się, że jedzie on na mecz obserwować kilku zawodników, tymczasem na murawie w podstawowym składzie pojawia się tylko jeden potencjalny kadrowicz. To z pewnością stanowi największy problem i na to najczęściej narzeka Roy Hodgson jak i jego asystent, Gary Neville.
Wspominał pan o towarzyskich spotkaniach. O ile w meczu z Chile skład był dosyć eksperymentalny, zestawienie na mecz z Niemcami może być już takim, które reprezentować będzie Anglię na mistrzostwach?
I tak i nie. Nawet w dzisiejszej prasie można przeczytać informacje, że w spotkaniu z Niemcami nie do końca wyleczony grał Daniel Sturridge, przez co nie był w pełni sił na derbowy mecz z Evertonem, a teraz przez kilka tygodni będzie odpoczywał. Na pewno był to silniejszy skład niż w meczu z Chile, ale myślę, że do optymalnego zestawienia jeszcze trochę brakowało. Anglicy przegrali dwa kolejne mecze u siebie, a następnym ich rywalem będzie Dania, z którą również zmierzą się w roli gospodarza. Angielscy dziennikarze wyliczyli, że jeśli ich drużyna przegra ten mecz, co wcale nie jest wykluczone, Hodgson będzie pierwszym selekcjonerem w historii angielskiej piłki, który przegra trzy kolejne mecze u siebie. W takiej sytuacji wcale nie musi być on pewny posady. Należy mu jednak oddać, że pod jego wodzą Anglia nie przegrała jeszcze w meczu o punkty. Jedyną porażką był ćwierćfinał Euro 2012 z Włochami, kiedy zadecydowały dopiero rzuty karne. To z pewnością duża zasługa Roya Hodgsona, która wyróżnia go spośród innych selekcjonerów.
Wydawało się, że Anglicy wreszcie mają pewnego bramkarza, jednak w ostatnich tygodniach sytuacja Joe Harta zarówno w reprezentacji jak i w klubie nie jest zbyt dobra.
Największym problemem paradoksalnie nie jest tu nawet słabsza forma Harta, ale fakt, że usiadł on na ławce rezerwowych w Manchesterze. Na jego i Hodgsona szczęście „The Citizens” mogą rozgrywać wiele meczów poza ligą, co daje Hartowi szansę gry. Jednak w przypadku, gdy Pantilimon nie będzie popełniał błędów, Pellegriniemu trudno będzie sadzać go na ławce. Z pewnością trener City będzie pod presją, bo brytyjskie media będą sugerowały mu wystawianie angielskiego bramkarza. Jestem zdania, że Hart mógłby szybko odbudować formę, gdyby grał regularnie. Konkurencja wśród angielskich bramkarzy nie jest zbyt mocna, zarówno John Ruddy jak i Fraser Foster są co prawda solidnymi golkiperami, ale nie nadają się chyba na reprezentacyjny numer jeden. Myślę, że bez względu na to co będzie się działo w Manchesterze City z Hartem, zakładając, że nie będą dokuczały mu urazy, to on będzie pierwszym bramkarzem reprezentacji. Należy pamiętać też, że do reprezentacji wrócił Ben Foster, który obecnie jest kontuzjowany, ale w każdej chwili może wrócić do bramki. On ma już za sobą reprezentacyjne występy i być może mógłby być alternatywą dla Harta.
Jak ocenia Pan powołania dla trójki z Southamptonu: Ricky’ego Lamberta, Jaya Rodrigueza i Adama Lallany? Widzi Pan tych zawodników w kadrze na mundial?
Gdyby mistrzostwa miały odbyć się jutro, myślę, że Roy Hodgson zabrałby na nie na pewno Ricky’ego Lamberta, który końcówkę lata i jesień miał bardzo udaną. Zarówno Rodriguez jak i Lallana są bardzo utalentowanymi zawodnikami, którzy jednak dotąd nie byli powoływani regularnie, ale jestem przekonany, że jeśli na wiosnę będą oni w takiej formie jak teraz, selekcjoner będzie miał spory ból głowy. Co prawda, zdaniem angielskiej prasy, Jay Rodriguez oblał reprezentacyjny egzamin, ale uważam, że powinien on dostawać szanse, zwłaszcza ze względu na swoją wszechstronność. W Southampton próbowany jest on na różnych pozycjach i w różnych konfiguracjach, „Święci” czasami grają bowiem jednym napastnikiem, czasami dwoma, a zdarza się, że pojawia się też trzeci – Osvaldo. Myślę, że ta cecha może mu pomóc w walce o miejsce w kadrze, chociaż naturalnie, przynajmniej na początku, nie widzę go w pierwszym składzie. Śmiem twierdzić, że w Southampton wiodącą postacią jest z kolei Adam Lallana, od którego zależy bardzo dużo i w dużej mierze to dzięki niemu drużyna tak dobrze spisuje się w tym sezonie.
Na co stać będzie reprezentację Anglii podczas mistrzostw świata? Jaki będzie jej cel?
Anglicy zawsze mają ten sam cel, którym jest medal. Nie wiem czy tym razem będzie się mówiło o złotym, skoro nawet sam prezes FA stwierdził, że szanse na mistrzostwo świata Anglia ma najwcześniej w 2022 roku. Po cichu na pewno będzie jednak o tym mówił Hodgson i będą się tego domagali najbardziej optymistycznie nastawieni kibice. Celem minimum wydaje się być ćwierćfinał, chociaż bardzo wiele będzie też zależeć od losowania, bo – jak już wspomnieliśmy – grupa śmierci może się okazać dla Anglików faktycznie zabójcza. Nie chce mi się jednak wierzyć, żeby faza pucharowa mundialu w Brazylii odbyła się bez udziału reprezentacji Anglii. Zwłaszcza, że to jedyny zespół brytyjski w tym 32-osobowym towarzystwie.
NASZA WRÓŻBA
„Jak nie teraz, to kiedy? Jak nie my, to kto?” – te pytania od lat zadają sobie kolejne zastępy zawodników reprezentacji Anglii w drodze na międzynarodowe turnieje. Od lat rzeczywistość brutalnie weryfikuje jednak ich zdanie i z kolejnych podróży wracają na tarczy. Dlaczego więc teraz miałoby być inaczej? W kadrze Anglików w stosunku do poprzednich turniejów nie zaszły przecież znaczące zmiany. Owszem, pojawiło się kilku zawodników, których próżno było szukać w kadrze na ubiegłoroczne mistrzostwa Europy, jednak sam Daniel Sturridge, który w czerwcu przyszłego roku wcale nie musi wciąż znajdować się w tak wyśmienitej formie jak ma to miejsce teraz, nie jest w stanie zagwarantować żądnym wielkich sukcesów kibicom medalu światowego czempionatu.
Anglia to jednak reprezentacja równie nieprzewidywalna, jak przyszłoroczna pogoda i stać ją zarówno na zajęcie miejsca na podium, jak i na zakończenie udziału w turnieju już po fazie grupowej. Jakby tego było mało, naszą ocenę dodatkowo utrudnia fakt, że jest to ostatnia reprezentacja, której wróżyć musimy jeszcze przed poznaniem jej grupowych rywali, co, jak podkreślał nasz ekspert, w przypadku „Lwów Albionu” może mieć fundamentalne znaczenie.
ADAM DELIMAT
Już w najbliższą środę kolejny odcinek cyklu „Oni zatańczą Sambę”. Tym razem pod lupę weźmiemy reprezentację Argentyny. Zapraszamy!