Do inauguracji mistrzostw świata w Brazylii zostało 155 dni, a my przedstawiamy naszym czytelnikom kolejny odcinek cyklu „Oni zatańczą Sambę”! Dziś zapoznamy Was z reprezentacją, która zdaniem wielu prezentuje najatrakcyjniejszy dla oka rodzaj futbolu, jednak losowanie fazy grupowej postawiło ją przed brazylijskim czempionatem w bardzo trudnej sytuacji. Wspólnie z ekspertem od południowoamerykańskiego futbolu i redaktorem RadioBrazylia.pl, Bartłomiejem Rabijem, przedstawiamy reprezentację Chile!
KULTURA
Chile, podobnie jak każde inne państwo położone w Ameryce Południowej, to kraj, w którym dla miejscowego społeczeństwa futbol stanowi niemalże religię, a jego obecność widoczna jest na każdym kroku. Mając przyjemność spędzić kilka miesięcy temu niespełna dwa tygodnie w sąsiadującym z Chile Peru na własne oczy przekonałem się, że piłka nożna to element codzienności tamtejszej społeczności. W miejscach, do których cywilizacja pozornie dotrzeć nie mogła, kilkuletni chłopcy na bosaka biegali po piaszczystym boisku za szmacianą futbolówką. Obszerny reportaż z pobytu w Peru (który dostępny jest TUTAJ ) na łamach Footbaru zamieściłem już jakiś czas temu i uważam, że jego lektura pomoże naszym czytelnikom zobrazować sobie codzienność tego kraju. W państwie, które jest tematem dzisiejszego artykułu, piłka nożna jest jednak sportem, wobec którego oczekiwania są dużo większe. Reprezentacja Chile regularnie bierze udział w rozgrywkach mistrzostw świata, a dotychczas ich największym osiągnięciem było sięgnięcie po brązowy medal na własnych boiskach w 1962 roku. Taki sam sukces odnotowała olimpijska reprezentacja kraju w Sydney w 2000, a na najniższym stopniu podium stawali również zawodnicy poniżej 20 roku życia na koniec mistrzostw świata w Kanadzie w 2007. Już cztery lata temu pokolenie to miało zapewnić kibicom w Chile dużo radości podczas mistrzostw świata w RPA, jednak po wyjściu z fazy grupowej na drodze podopiecznych Marcelo Bielsy stanęli wielcy Brazylijczycy. Teraz sytuacja prowadzonej już przez Jorge Sampaoliego reprezentacji wcale nie zapowiada się łatwiej, ponieważ już w grupie będą oni musieli zmierzyć się z uczestnikami finału poprzedniego mundialu – Hiszpanią i Holandią. Czy tym razem Chilijczycy będą w stanie sprawić niespodziankę na miarę oczekiwań kibiców? Przekonamy się za kilka miesięcy na brazylijskich boiskach…
DROGA DO RIO
W strefie Ameryki Południowej eliminacje do tegorocznych mistrzostw świata dla wszystkich uczestników były łatwiejsze z jednego, prostego powodu – brakowało w nich Brazylijczyków, którzy udział w turnieju mieli zagwarantowany jak gospodarz. Mimo to Chilijczycy nie rozpoczęli kwalifikacyjnych zmagań w oczekiwany sposób, przegrywając dwa z trzech pierwszych meczów, gdzie stracili aż osiem bramek w spotkaniach z Argentyną i Urugwajem. W międzyczasie prowadzona wówczas jeszcze przez Claudio Borghiego ekipa zdołała jednak pokonać reprezentację Peru, a z chwilowego kryzysu wyprowadziła ich późniejsza seria trzech zwycięstw z rzędu, kiedy to rozprawili się oni z Paragwajem, Boliwią i Wenezuelą – z każdym w stosunku 2:0. Prawdziwy kryzys nastąpił jednak dopiero jesienią 2012 roku i trwał do marca 2013. To właśnie na ten okres przypadła niechlubna passa czterech kolejnych porażek, z Kolumbią, Ekwadorem, Argentyną i Peru, która, jak się wówczas wydawało, mogła przekreślić szanse Chilijczyków na awans do mistrzostw. Ku uciesze i uldze fanów z kraju ze stolicą w Santiago, wraz z zastąpieniem Borghiego przez szanowanego i lubianego Jorge Sampaoliego ich narodowa reprezentacja zdołała się jednak podnieść z kolan i do końca eliminacji nie zaliczyła już ani jednej takiej wpadki, pokonując między innymi Urugwaj, Paragwaj czy Ekwador. To właśnie zwycięstwo nad tymi trzecimi w ostatniej kolejce zapewniło chilijskiej drużynie awans do tegorocznego mundialu z trzeciego miejsca w grupie.
GWIAZDY
Obecna kadra reprezentacji Chile nie różni się w znacznym stopniu od tej, która przed czterema laty wyruszyła na podbój świata do Republiki Południowej Afryki. Dostępu do bramki nieustannie strzeże doświadczony golkiper Realu Sociedad, Claudio Bravo, który w obecnym sezonie ze swoim klubem brał już udział w rozgrywkach Ligi Mistrzów. Obroną nieco z konieczności dyryguje Gary Medel, który na co dzień w barwach Cardiff City występuje jako defensywny pomocnik. Gwiazdą zespołu bez wątpienia jest Arturo Vidal, pomocnik Juventusu, który przez wielu uznawany jest za jednego z najlepszych na swojej pozycji i wspólnie z Alexisem Sanchezem z Barcelony w ogromnej mierze stanowi o sile prowadzonej przez Jorge Sampaoliego reprezentacji. Podczas eliminacji do tegorocznego mundialu to właśnie Vidal do spółki z napastnikiem SSC Napoli Eduardo Vargasem, zdobyli najwięcej bramek spośród wszystkich zawodników Chile, a ofensywne trio Vidal-Sanchez-Vargas łącznie aż 14 razy kierowało piłkę do siatek kolejnych rywali. W reprezentacji istotne role odgrywają również piłkarze doświadczeni. W składzie popularnych „La Roja” regularnie pojawiają się 27-letni Mati Fernandez z Fiorentiny, Jean Beausejour z Wigan czy Jorge Valdivia, broniący na co dzień barw brazylijskiego Palmeiras.
TRENER
Nazwisko Jorge Sampaoliego nie należy do grupy tych, po których usłyszeniu od razu wiemy, że prowadzona przez niego ekipa znajduje się w dobrych rękach. Można wręcz pokusić się o stwierdzenie, że dla przeciętnego polskiego kibica brzmi ono obco. Nic w tym dziwnego, bowiem dotychczasowa kariera Sampaoliego nigdy nie wykroczyła poza granice Ameryki Południowej. Przygodę z piłką przy nodze skończył on zanim na dobre ją rozpoczął. Już w wieku 19 lat grę uniemożliwiła mu bowiem kontuzja. Pierwszą poważną drużyną, którą Argentyńczyk objął już jako szkoleniowiec było peruwiańskie Juan Aurich. Największe sukcesy aktualnego selekcjonera reprezentacji Chile przypadły jednak na okres, w którym kierował Universidad de Chile. Pod jego wodzą klub z Santiago dwukrotnie triumfował w rozgrywkach Apertury, a raz okazał się najlepszy w Clausurze i Copa Sudamericanie (odpowiedniku Ligi Europy). Posadę selekcjonera narodowej reprezentacji Sampaoli objął po swoim rodaku, Claudio Borghim, jednak porównywany jest przede wszystkim do jego wielkiego poprzednika, Marcelo Bielsy. Cztery lata temu pod wodzą popularnego „El Loco” Chilijczycy udział w mundialu zakończyli na etapie 1/8 finału i – pomimo sporych nadziei pokładanych w reprezentacji „La Roja” – niewiele wskazuje na to, żeby tym razem miało być inaczej.
GŁOS EKSPERTA
O opinię na temat szans reprezentacji Chile na zbliżających się mistrzostwach świata postanowiliśmy zapytać eksperta od południowoamerykańskiego futbolu, redaktora serwisu RadioBrazylia.pl, Bartłomieja Rabija!
Adam Delimat: Eliminacje nie były dla Chilijczyków łatwą przeprawą, ponieśli oni w nich sześć porażek, z czego aż cztery z rzędu.
Bartłomiej Rabij: Przede wszystkim problemem był trener Borghi, który objął reprezentację po Bielsie. Słaby selekcjoner, który nie odnosił żadnych spektakularnych sukcesów, rozpuścił zawodników, doprowadził do buntów piłkarzy. Reprezentacja potrzebowała kogoś, kto weźmie drużynę za twarz i taką osobą okazał się Sampaoli. Stworzył on bardzo ciekawą ekipę w Universidad de Chile, preferującą ofensywną, agresywną grę. Pod jego wodzą reprezentacja Chile wróciła na drogę sukcesów, za jaki z pewnością można uznać awans na mistrzostwa świata. Przed 2010 rokiem Chilijczyków zabrakło bowiem na dwóch turniejach, w 2006 i 2002. Sam kraj nie ma zbyt wielu mieszkańców, a tamtejsze drużyny nigdy nie odnosił szczególnych sukcesów. Chile to jedna z niewielu ekip z grona tych lepszych, która nie zdołała dotychczas wygrać Copa America. Myślę, że decydujący wpływ na przebieg tych eliminacji miała osoba trenera.
Ułatwieniem dla reprezentacji Chile był też fakt, że w eliminacjach nie występowała reprezentacja Brazylii.
Bez dwóch zdań, natomiast wcale nie jestem w stu procentach przekonany czy, gdyby Brazylijczycy grali w tych eliminacjach, zdołaliby oni zakwalifikować się bezpośrednio do turnieju. Po mundialu w RPA na Copa America „Canarinhos” przyjechali w zupełnie innym składzie, z inną filozofią i strategią. Teraz za Scolariego jest znowu coś nowego, więc przy takich eksperymentach mogłoby być ciężko. Nie przeceniałbym Brazylii, która jest trochę zbyt wysoko oceniana po Pucharze Konfederacji.
Największymi gwiazdami zespołu są bez wątpienia Arturo Vidal i Alexis Sanchez, kogo jeszcze by pan wyróżnił?
W zasadzie cała gra ofensywna opiera się na wspomnianych zawodnikach i Eduardo Vargasie. Ta trójka strzela około 75 procent bramek reprezentacji. Do reprezentacji powoływana jest mała grupa zawodników, Chile nie jest zbyt dużym krajem i niewielu zawodników występuje w mocnych europejskich klubach. Na pewno graczem, który cieszy się bardzo dużym prestiżem w kraju i jest ulubionym zawodnikiem Sampaoliego jest Valdivia, który w Europie nie zrobił kariery. Zaliczył jedynie krótki epizod w Szwajcarii, gdzie jednak zbyt często dostawał czerwone kartki za faule bez piłki i tym podobne. Bardzo ważną postacią jest Gary Medel, który zalicza dużo odbiorów, jest takim cerberem reprezentacji, ale, podobnie jak Valdivia, zbiera zbyt dużo kartek. To ogólnie problem Chilijczyków, którzy odkąd pamiętam łapali sporo kartek, co może być problemem dla reprezentacji podczas mundialu. I Hiszpanie i Holendrzy wydają mi się dużo bardziej wyrachowani, natomiast piłkarze z Chile bardzo emocjonalnie podchodzą do meczu, zawsze są nabuzowani.
Dzisiejsza kadra nie różni się znacznie od tej sprzed czterech lat. Formę złapali Vidal i Sanchez, ale nazwiska w większości pozostały te same.
Tak jest, jednak należy pamiętać, że Alexis był wówczas młodym chłopakiem, Vidal miał 24 lata, a na turnieju nie było Vargasa. To jeden z moich ulubionych napastników, w mojej opinii zmarnowany talent, któremu nie posłużył włoski, siłowy trening. Za dużo przybrał na masie i stracił dynamikę oraz szybkość, która była jego największym atutem. Co do samej kadry, podobnie jak ma to miejsce w przypadku reprezentacji Urugwaju, przełożyła się na to ogólnie mała liczba zawodników w kraju, a co za tym idzie brak możliwości szerokiego wyboru. To nie jest Brazylia czy Kolumbia, gdzie ośrodki piłkarskie są rozmieszczone w wielu miejscach w całym kraju. Chile nie może pozwolić sobie na zbyt dużą rotację, jest taką cienką nitką niepenetrowaną szczególnie przez agentów. Zawodnicy nie trafiają do Europy bezpośrednio z ligi chilijskiej, zwykle robią to przez Meksyk bądź Argentynę. Trudno więc oczekiwać, żeby dochodziło tam do rewolucyjnych zmian co dwa lata. Z pustego i Salomon nie naleje.
Jorge Sampaoli dla przeciętnego polskiego kibica jest postacią anonimową.
Muszę powiedzieć, że dla przeciętnego polskiego kibica cały futbol południowoamerykański w mediach przedstawiony jest w sposób karykaturalny. Sampaoli jest bardzo interesującą postacią. W Ameryce Południowej panuje bardzo silny nurt trenerów, którzy mają swoją wizję pracy z piłkarzami i dostosowują ich do niej. Trudno powiedzieć dlaczego, ale zazwyczaj udaje się to Argentyńczykom w krajach ościennych. Tak jak Pekerman mocno odmienił reprezentację Kolumbii, tak Bielsa i Sampaoli bardzo zmieniają Chile. W lidze chilijskiej pracuje kilku trenerów z Argentyny, obecnie rynek jest przez nich zdominowany. Sampaoliego pamiętam jeszcze z czasów klubowych i pamiętam, że zawsze zastanawiałem się jak współpracuje on z piłkarzami w szatni. Jest to bowiem facet, który podczas meczu cały czas biega przy linii końcowej, nieprawdopodobnie przeżywa boiskowe wydarzenia, ale przy tym wszystkim rzadko wyrzucany jest przez sędziów. Generalnie w Ameryce Południowej arbitrzy lubią karać trenerów, jednak jego to omija. Sędziowanie na tym kontynencie jest ogólnie dosyć surowe, za drobne kopnięcie zawodnika, gdzie u nas byłaby żółta kartka a w Anglii słowne upomnienie, tam można wylecieć z boiska. Stąd takie a nie inne postrzeganie rozgrywek, które wcale nie są tak brutalne, jak się je przedstawia. Mówię o tej brutalności, bo właśnie kontuzja przerwała karierę piłkarską Sampaoliego w bardzo młodym wieku. Później przez wiele lat przebijał się on przez drużyny młodzieżowe i małe klubiki, o których ciężko odnaleźć informacje. Dopiero w Chile wyrobił on sobie markę i stał się znany, co dotyczy wielu argentyńskich trenerów. Argentyńczycy chętnie wyjeżdżają do pracy do innych krajów, a Chilijczycy okazali się być bardzo chłonni. Ich liga jest bardzo dynamiczna, biega się tam znacznie więcej niż w lidze argentyńskiej. Ligę argentyńską porównałbym do włoskiej Serie A, a chilijską, zachowując wszelkie proporcje, do Premier League. Chilijczycy są niscy, więc unikają irytujących wrzutek, które z kolei totalnie zdominowały futbol brazylijski. Grają skrzydłami, tak jak reprezentacja Bielsy czy Universidad de Chile Sampaoliego i prowadzona przez niego drużyna narodowa. Na boisku pojawia się zawsze trójka napastników grających szeroko, wybieganych i zdecydowanych. W tej drużynie nie ma żadnych byków po 190 cm ani kulturystów, zawodnicy wymieniają szybkie podania, a drybling jest tylko narzędziem do pozbycia się rywala. Jorge Sampaoli to bardzo nowoczesny trener, samouk, który żyje tym co robi.
Nie tak dawno Chilijczycy towarzysko pokonali na Wembley Anglików, zremisowali również z Hiszpanią i Brazylią. To może być jakiś prognostyk na mundialowe spotkania?
Z wyników meczów towarzyskich nie ma co wyciągać zbyt daleko idących wniosków. Tak samo zwycięstwo 3:0 Brazylii nad Hiszpanią nie oznacza, że „Canarinhos” są o klasę lepsi od rywali, po prostu Hiszpanom nie wyszło spotkanie, a Brazylijczycy mieli dzień konia. Wydaje mi się, że Sampaoli chce, żeby jego ekipa była jak maszyna, która przede wszystkim musi pracować. Adam Małysz mówił kiedyś, że nie przyjeżdża wygrać zawodów, tylko oddać dwa dobre skoki. Podobna filozofia jest tutaj. Jeśli wszyscy będą w dobrej formie fizycznej, jeśli zawodnicy będą zmotywowani a do tego wszystkiego dojdzie szczęście, wygramy. Generalnie chodzi o powtarzalność w wykonywaniu pewnych schematów, jednak ich nieszczęście polega na tym, że w grupie trafiają na dwie drużyny myślące dokładnie tak samo jak oni – Hiszpanię i Holandię. Moim zdaniem trzy najefektowniejsze, nie licząc Niemców, drużyny świata trafiają do tej samej grupy i któraś z nich będzie musiała odpaść na wczesnym etapie rozgrywek. Mam nadzieję, że to nie będzie Chile, chociaż przyznam szczerze, że nikt tak ładnie nie przegrywa.
Ważnym spotkaniem dla Chilijczyków będzie już mecz z Australią, jednak, jeśli będą oni chcieli sprawić niespodziankę i wyjść z grupy, będą musieli uszczknąć punkty Hiszpanii bądź Holandii.
Chile to drużyna, która z jednej strony może wygrać z Hiszpanią czy Holandią, a chwilę później może stracić punkty w spotkaniu, w którym nie mają takiego prawa. Może się zdarzyć nawet tak, że pokonawszy Hiszpanię nie wyjdą oni z grupy. Przede wszystkim dostarczają oni wrażeń estetycznych i to jest ich największy atut. Są absolutnie najładniej grającą drużyną w Ameryce Południowej, mają fajną filozofię gry, są bardzo mobilni i stwarzają sobie dużo sytuacji podbramkowych. Bardzo chciałbym, żeby reprezentacja Chile wyszła z grupy, jednak trafili oni najgorzej jak mogli. Może być tak, że będą prowadzili 2:0, a wtedy Medelowi zagotuje się w głowie i wyleci z boiska, Vidal nabawi się kontuzji i drużyna jest pozamiatana. Nie ma tam zbyt szerokiej ławki, trudno jest znaleźć 15 równorzędnych graczy. Między innymi dlatego Sampaoli tak pilnuje, aby wszystkie drużyny młodzieżowe grały w tym samym ustawieniu, bo wtedy zawodnicy przyzwyczajeni są do pewnego podejścia taktycznego.
Co w takim razie osiągną Chilijczycy na mundialu?
Nie wydaje mi się, żeby zrobili oni wielką furorę, bo wylosowali naprawdę najcięższą z możliwych grup. Jeśli nawet uda im się awansować z drugiego miejsca, w 1/8 trafią na Brazylię i odpadną, jednak jeśli wyszliby z grupy z pozycji lidera, mogliby zajść nawet do półfinału. Równie dobrze mogą jednak odpaść w grupie i skończyć swój udział w turnieju bardzo szybko. Jeśli chodzi o drabinkę, zupełnie odwrotnie trafili Kolumbijczycy, którzy mieli dużo szczęścia w losowaniu i przez niektórych uznawani są nawet za faworytów całego turnieju, z czym nie mogę się zgodzić. Chilijczycy, w przeciwieństwie do Kolumbii, niezależnie od tego z kim grają, zawsze podchodzą do spotkania tak samo. Rzucają się na rywala i to jest w nich świetne. Czarnym koniem turnieju może być Urugwaj, dla którego większości piłkarzy będzie to ostatnia szansa na reprezentacyjny sukces, z kolei w Chile nie ma takich presji i oczekiwań. Jeśli nie wyjdą oni z grupy, ludzie nie będą rzucali się z mostów.
NASZA WRÓŻBA
Chile to drużyna z wielkim potencjałem, która jeszcze do 6 grudnia ubiegłego roku przez wielu uznawana była za kandydata do miana czarnego konia turnieju. Wspomniana data przyniosła jednak losowanie fazy grupowej mistrzostw, które ochłodziło zapędy kibiców i sprawiło, że już sam awans z grupy, który jeszcze do niedawna był uznawany za cel minimum, stał się zadaniem praktycznie niewykonalnym. Los połączył bowiem Chilijczyków z Australią oraz dwoma uczestnikami finału poprzedniego mundialu – Hiszpanią i Holandią. Awans podopiecznych Jorge Sampaoli byłby więc nie lada sensacją, ale nawet w przypadku takiego obrotu spraw kolejny szczebel turniejowej drabiny w postaci drużyny gospodarza turnieju mógłby okazać się już zbyt wysoki. Optymizmem kibiców w Chile napawać mogą ostatnie towarzyskie mecze w wykonaniu ich ulubieńców: zwycięstwo 2:0 na Wembley, remis 2:2 z Hiszpanią i 1:2 oraz 2:2 w wyrównanych meczach z Brazylią. Mistrzostwa rządzą się jednak swoimi prawami i podczas miesiąca zmagań na brazylijskich boiskach może wydarzyć się dosłownie wszystko. Sądzę jednak, że prowadzonych przez Jorge Sampaoliego piłkarzy nie stać na sprawienie sensacji aż tak ogromnego kalibru i kurs na zachód będą oni musieli obrać już po trzech rozegranych spotkaniach.
ADAM DELIMAT
Już w najbliższą środę kolejny odcinek cyklu „Oni zatańczą Sambę”. Tym razem pod lupę weźmiemy reprezentację Chorwacji. Zapraszamy!
Oni zatańczą Sambę #1 Algieria
Oni zatańczą Sambę #3 Argentyna