Kolumbia chce uczcić pamięć Andresa Escobara

Dwa dni temu minęło dwadzieścia lat od zabójstwa Andresa Escobara, obrońcy reprezentacji Kolumbii, który podczas mundialu w USA strzelił samobójczą bramkę w meczu ze Szwajcarią, grzebiąc tym samym szanse swojej drużyny na awans do 1/8 finału. Dziś, jego młodsi koledzy, którzy już osiągnęli najlepszy wynik w historii kraju na mistrzostwach świata, zmierzą się z Brazylią, ale myślami z pewnością będą przy Escobarze.

18 czerwca 1994 roku. Reprezentacja Kolumbii, powszechnie uważana za jedną z najsilniejszych na świecie, która w eliminacjach dwukrotnie ograła Argentynę i zajęła pierwsze miejsce w swojej grupie, rozpoczyna start na mundialu w USA meczem z Rumunią. Oczekiwania w kraju są ogromne, wszak ówczesne pokolenie piłkarzy uważane było za najzdolniejsze w historii. Dodatkowo, przedstawiciele jednego z karteli narkotykowych, które w latach 90.  funkcjonowały w Kolumbii na porządku dziennym, postawili dużą sumę pieniędzy na awans kadry do 1/8 finału. Z tego względu, by „zmotywować” piłkarzy, jego członkowie postanowili ich nieco nastraszyć, sugerując, że w przypadku odpadnięcia w grupie krzywda może stać się nie tylko im, ale również ich rodzinom.

Przestraszeni i rozbici zawodnicy już na starcie rozczarowali przegrywając 1:2 z Rumunami, dla których były to najbardziej udane mistrzostwa w historii, finalnie awansowali bowiem aż do ćwierćfinału. W kolejnym meczu – doskonale znanym polskim, a ostatnio również hiszpańskim kibicom – o wszystko, podopieczni Francisco Maturany ulegli 1:2 gospodarzom, Stanom Zjednoczonym, a samobójczą bramkę, która ustawiła mecz strzelił w pierwszej połowie Andres Escobar. Kolumbijczycy przegrali i mogli powoli pakować walizki, a ówczesny piłkarz Atletico National, który lada chwila miał przenieść się do Romy, został uznany za głównego winowajcę tej klęski i jego pozycja w kraju była spalona.

Przez kilka dni po powrocie do kraju Escobar wolał nie ryzykować swojego zdrowia i postanowił nie pokazywać się publicznie. 2 lipca 1994 roku wyszedł jednak ze znajomymi do jednej z knajp w rodzinnym Medellin. Po opuszczeniu lokalu skierował się w stronę samochodu, by wrócić do domu, gdy na swojej drodze spotkał jednego z gangsterów w obstawie kilku ochroniarzy. O historii Escobara powstało już mnóstwo tekstów i lwia część z nich sugeruje, że zamordowali oni zawodnika za tego nieszczęsnego samobója, strzelonego w meczu z USA. Escobar zginął jednak nie z powodu „swojaka”, a dlatego, że postanowił wdać się z bandytą w pyskówkę na temat tego gola. Jakakolwiek dyskusja w tym temacie nie mogła zakończyć się niczym przyjemnym – piłkarz został postrzelony przez goryli gangstera sześć razy i niedługo potem zmarł w szpitalu.

Rzekomego zabójcę Escobara, Humberto Castro Munoza skazano najpierw na 43 lata więzienia, następnie karę tę skrócono do 26 lat, a ostatecznie wyszedł on na wolność już po 11 latach odsiadki, za „dobre sprawowanie”. Do dziś nie wiadomo jednak, czy to rzeczywiście on stał za śmiercią piłkarza. Bardziej prawdopodobną opcją wydaje się przyznanie się do winy przez Munoza pod przymusem Santiago Gallona, innego bossa kartelu narkotykowego, który był tak wpływowy, że był w stanie nawet wymusić na prokuraturze skazanie niewinnego człowieka. Plotka głosi, że gdyby wówczas żył inny potężny baron narkotykowy, Pablo Escobar, znany ze swojej sympatii do piłki nożnej, jego imiennik nie zostałby zamordowany.

Pogrzeb Andresa Escobara zgromadził w Kolumbii 120 tysięcy ludzi. Jego śmierć wstrząsnęła całym narodem i choć trochę otworzyła mu oczy na to, co dzieje się w kraju. Mieszkańcy obwiniali się wzajemnie, że to również ich wina, bo w czasie turnieju wywierali na piłkarzach niezdrową presję spowodowaną swoimi wyolbrzymionymi oczekiwaniami. Dziś, w meczu przeciwko Brazylii, Kolumbijczycy nie są uważani za faworytów. Podopieczni Jose Pekermana, bez swojej kluczowej postaci, Radamel Falcao, już zdołali zapisać się na kartach historii kolumbijskiej piłki, a każdy wynik ponad ćwierćfinał będzie uważany w kraju za niespodziankę, ale tę na plus. Jeśli dziś „Kawosze” pokonają gospodarzy turnieju, zwycięstwo mogą zadedykować tylko jednej osobie.

Andres Escobar stał się w Kolumbii symbolem pokoju. Na ulicach Fortalezy, gdzie dziś rozegrany zostanie ćwierćfinał to on dominuje na fotografiach fanów „Los Cafeteros”, a piosenkę „Hasta Siempra” wykona w Rio de Janeiro jeden z zespołów muzycznych z Kolumbii. Słowa tego utworu powstały w celu uczczenia dwudziestej rocznicy śmierci piłkarza:

W naszej pamięci na zawsze pozostanie twój obraz (…) Zawsze będziesz mistrzem, twoje światło nigdy nie zgaśnie.

WIKTOR DYNDA

Pin It