Z wizytą w FCB Escola Varsovia

Kiedy dwa lata temu w mediach pojawiła się informacja, że w Warszawie powstanie pierwsza w Europie oficjalna szkółka Barcelony, w Polsce zapanowała radość. Oto kataloński gigant będzie między Bugiem a Odrą szkolił nasze, polskie dzieci. FC Barcelona Escola Varsovia od razu została okrzyknięta nadzieją na lepsze jutro dla polskiej piłki. Postanowiliśmy sprawdzić jak ta szkółka działa dziś, w 2013 roku.

Zrozumieć filozofię

Mes que un Club – to motto Dumy Katalonii. Na Camp Nou znajdziemy je dosłownie wszędzie. W szatni, na korytarzu, na krzesełkach stadionu, na koszulkach, długopisach, breloczkach. Wszędzie. W budynku polskiej szkółki katalońskiego giganta próżno go szukać. Siedziba FC Barcelona Escola Varsovia mieści się w skromnym budynku przy ulicy Kawęczyńskiej na warszawskiej Pradze. Z zewnątrz nic nie wskazuje na to, że to tam znajduje się centrum dowodzenia pierwszej europejskiej szkółki Barcelony poza Hiszpanią. Żadnych flag, żadnych wielkich tablic, banerów. Nic.

Wchodzimy do środka i powoli zaczynamy się zastanawiać czy dobrze trafiliśmy. W końcu na skromnej tablicy ogłoszeń dostrzegamy mały plakat reklamujący FCBE. Czyli jednak wszystko jest w porządku, jesteśmy na miejscu. Magia Barcelony jest tak duża, że szkółka po prostu nie potrzebuje reklamy. Wystarczy, że w nazwie jest nazwa katalońskiego klubu.

Trzeba jednak podkreślić, że sama nazwa Barcelony nie wystarczyłaby do przyciągnięcia kolejnych młodych adeptów futbolu, gdyby nie rzetelnie wykonywana w ośrodku praca. Postępy jakie poczyniła ostatnio polska młodzież trenująca w warszawskiej szkółce zostały dostrzeżone i docenione w stolicy Katalonii. – Praca jaką tutaj wykonujemy została zauważona. Nawet wiceprezydent Barcelony, pan Josep Maria Bartomeu powiedział nam, że jest pod wrażeniem  tego, co udało nam się osiągnąć w dwa lata – powiedział nam Witold Miller, dyrektor zarządzający FCB Escola Varsovia.

Co jest najważniejsze dla polskiej szkółki Dumy Katalonii? – W naszej szkółce nie chodzi o sam wynik, który oczywiście jest ważny, ale nie najważniejszy. My chcemy te dzieciaki nauczyć filozofii Barcelony. I to nam się udaje – kontynuuje Miller.

W Warszawie nic nie dzieje się przypadkiem. Wszystkie działania polskiej szkółki są na bieżąco monitorowane przez wysłannika Barcelony, Carlosa Alosa, który od pierwszego dnia działania FCBE nadzoruje jej pracę.

Wykształcona kadra

Większość trenerów juniorów w Polsce popełnia jeden olbrzymi błąd – próbuje za wszelką cenę osiągnąć wynik. Filozofia Barcelony jest zupełnie inna, tutaj najważniejsza jest nauka gry w piłkę. Rezultaty przyjdą z czasem.

Tyle tylko, że żeby one przyszły trzeba było skompletować kompetentną kadrę trenerów, którzy byliby w stanie sprostać wymaganiom FC Barcelona Escola. – Jesteśmy oficjalną szkołą Barcelony, więc trenujemy według tamtejszych standardów. To nie jest tak, że my tutaj robimy coś po swojemu. Nie. Tu wszystko musi być dopięte na ostatni guzik i zgodne z przyjętymi przez Barcelonę założeniami. Bardzo uważnie dobieraliśmy trenerów do naszego ośrodka. Teraz pracuje u nas ponad dwudziestu szkoleniowców, którzy biegle władają językiem angielskim – mówi nam Miller.

Wychować te dzieciaki na fajnych ludzi

Dziś, żeby zostać wybitnym sportowcem nie wystarczy umieć tylko prosto kopnąć piłkę. Droga na sam szczyt jest pełna wyrzeczeń i krętych ścieżek. Trzeba dbać o dietę, kontakty z mediami, a jeżeli młody piłkarz chce kiedyś wyjechać na zachód i zasmakować wielkiej piłki, musi się nauczyć przynajmniej jednego języka obcego. Im wcześniej ktoś mu to uświadomi, tym lepiej dla niego.

Wychowanie, edukacja, kultura, to wszystko są elementy składowe piłki nożnej. Samo kopanie piłki w miarę prosto nie zrobi z Ciebie wielkiego piłkarza. Dziś musisz umieć znacznie więcej. Staramy się to wpoić naszym zawodnikom i po wynikach jakie osiągamy na turniejach międzynarodowych widać, że polskie dzieci są takie same jak ich rówieśnicy z całego świata – opowiada Miller.

I rzeczywiście warszawska Escola stara się nauczyć swoich zawodników jak najwięcej. Postępy w nauce dzieciaków grających w FCBE są stale monitorowane przez trenerów.

Oprócz tego FCB Escola Varsovia otworzyła szkołę języka hiszpańskiego, do której mogą uczęszczać zawodnicy klubu. Koszt 110 zł miesięcznie. Może nie jest to najtańsza oferta w mieście, ale jakość oferowanych usług jest wysoka. Tak przynajmniej twierdzą rodzice, z którymi udało nam się porozmawiać.

Własna liga bez mistrzostwa

Najbardziej jaskrawą różnicą, a zarazem zaletą przemawiającą za FCB Escolą, jest brak parcia na doraźne wyniki. Nic nie musi być osiągnięte na teraz, na już, na dzisiaj. Wszystkie działania, każdy trening, każde założenia podporządkowane są dalekosiężnemu celowi. Pewnie większość z was była świadkiem haniebnych cyrków, które wyprawiali rodzice i trenerzy dziecięcych drużyn podczas rozgrywek ligowych. Szaleńcze krzyki, pajacowanie przy linii, strofowanie młodziutkiego gracza za najmniejsze pomyłki, jakby zwycięstwo w lidze dziesięciolatków pozwoliło trenerowi na nowo ułożyć sobie życie, a dzieciakowi otwierało drzwi do wielkiej kariery. Bo przecież najważniejsze są trzy punkty, mimo że na tym poziomie i tak nic nie dają. Władze FCB Escoli znalazły sposób na uniknięcie takich problemów.

Mamy własny system współzawodnictwa, czyli liga wewnętrzna, która odbywa się co tydzień. Polega to głównie na tym, że oceniamy rezultaty danego mikrocyklu treningowego, efektywności szkolenia, ustawienia taktycznego, krótko mówiąc tego, czego uczymy na zajęciach – mówi Miller. – Wygrana czy przegrana tutaj nie ma znaczenia. My nie punktujemy zwycięstw, żaden zespół nie zdobywa mistrzostwa. Nie o to w tym wszystkim chodzi.

Liga wewnętrzna gra w każdy weekend, równolegle, na czterech warszawskich orlikach: na Bemowie, Ursynowie, Pradze oraz Tarchominie. Jeśli ktoś w tym terminie pofatyguje się do jednego z wymienionych ośrodków, momentalnie zauważy różnicę między FCBE, a większością polskich szkółek juniorskich. Brak niezdrowej atmosfery, nacisków, krzyków. Młodzi chłopcy w strojach Barcelony zostają nagrodzeni burzą oklasków już przed spotkaniem, na uroczystym, grzecznościowym powitaniu drużyn. Później też nie słychać wulgarnych tyrad, a jedynie konstruktywne, merytoryczne podpowiedzi.

Alex, przerwa nie jest do oglądania trybun, tylko do odnowienia ustawienia!

Mateusz, przesuń się do środka, bo w ten sposób otwierasz kanał do podania.

Brawo, świetnie rozciągnąłeś grę. Doskonały pomysł.

Nie dryblujemy na siłę! Szukamy jak najwięcej gry na jeden/dwa kontakty.

Takie wskazówki płyną od opiekunów poszczególnych drużyn i próżno tutaj szukać bardzo dobrze znanych w środowisku piłkarskim wyrażeń typu „odkręć się” czy „obudź się”. Najbardziej rzuca się w oczy nacisk na taktykę. Trenerzy w trakcie spotkań korygują ustawienie poszczególnych zawodników i gołym okiem widać, że ich praca przynosi efekty. Choć w najstarszym roczniku grają trzynastolatkowie, nawet mało zorientowany obserwator dostrzeże dużą świadomość taktyczną młodziutkich graczy. Żaden z zawodników nie biega bezwładnie po boisku, nie przeszkadza kolegom, nie rusza się tak, jak mu się podoba.

Znamienna jest sytuacja, podczas której jedna z drużyn wykonuje aut. Najpierw chłopiec markuje wyjście po piłkę, by po chwili uciec w inny sektor boiska, zabierając ze sobą pilnującego go obrońcę. W to miejsce wbiega inny, ale jest dobrze pilnowany przez rywala. Zawodnik wyrzucający aut udaje, że chce zagrać do niego piłkę, a momentalnie, w jednym tempie trzech jego rywali startuje do pressingu, przy czym dwóch kolejnych skraca pole gry. Z całym szacunkiem dla piłkarzy z TME czy 1.ligi, ale czasem podczas ich spotkań nie sposób dostrzec takiego zgrania i świadomości taktycznej. A w tym wypadku mówimy o ośmiolatkach!

Dzieciaki grają dwa razy 25 minut i przerwa między połowami także odbiega od tego, co zazwyczaj ogląda się podczas rozgrywek młodzieżowych. Zawodnicy nie rozchodzą się byle gdzie, nie snują się wokół boiska czy też nie wymieniają najnowszych plotek kto z kim i dlaczego. Poszczególne ekipy zbierają się w kółku wokół swoich trenerów, którzy cierpliwie, korzystając z notatek, tłumaczą im kiedy i dlaczego zagrali źle, błędnie się ustawili czy podjęli kiepską decyzję. Każda sekunda przerwy jest wykorzystana do osiągnięcia kolejnego etapu szkolenia.

Brak walki o punkty bynajmniej nie wpływa negatywnie na młodziutkich piłkarzy. Wręcz przeciwnie – Szkolimy dzieci, one rywalizują między sobą, jest to ponad 46 zespołów, które cotygodniowo uczestniczą w naszych rozgrywkach, poza tym są turnieje centralne. Ponadto bardzo często gramy mecze towarzyskie z różnymi klubami Ekstraklasy czy też zagranicznymi. W tych spotkaniach uczestniczą wyselekcjonowani reprezentanci szkoły – tłumaczy Miller.

Jak FC Barcelona Escola wypada w konfrontacji z drużynami juniorskimi klubów polskiej ekstraklasy? – Na razie zdecydowanie na plus. Z większości wychodzimy zwycięsko. Ostatnio chociażby wysoko pokonaliśmy Jagiellonię Białystok oraz Legię Warszawa – wyjaśnia dyrektor zarządzający FCB Escola.

No i istotnie na tle choćby bardzo dobrej akademii Legii, FCB Escola wygląda co najmniej solidnie. W marcu rozegrano trzy sparingi pomiędzy rocznikami 2002, 2003 oraz 2004 i trudno nie zauważyć przewagi Escoli. Najgorszy wynik to 3:3 drużyny U-11, natomiast zespół dziewięciolatków pokonał swoich rówieśników z Legii aż 12:4. A trzeba pamiętać, że akademia Wojskowych wychowała takich grajków jak Rafał Wolski, Daniel Łukasik, Dominik Furman czy Michał Żyro, więc pokonanie jej adeptów to nie jest łatwa sprawa. Można? Można.

Trudne początki

Co ciekawe, Legia, Polonia i inne warszawskie kluby nie były specjalnie zadowolone z powstania barcelońskiej szkółki na ich terenie (w mediach mówiło się o spisku wymierzonym w FCBE). Także urząd miasta Warszawa nie był specjalnie skory do pomocy. Nagle, po mniej więcej pół roku działalności w lutym 2012 roku, stołeczne władze postanowiły potraktować FCB Escola jako organizacje stricte komercyjną i podwoiła im czynsz za wynajem boisk.

Władze Warszawy podwyższyły nam czynsz za obiekty, na których trenują nasze dzieci. Wcześniej byliśmy traktowani jak spółka non-profit. Od stycznia płacimy czynsz jak wszystkie komercyjne instytucje. Przez to nasz budżet staje się niezrównoważony – narzekał wówczas Miller.

Dzisiaj patrzy na to spokojnie: – My na to wszystko staraliśmy się nie reagować. Wiadomo, że gdy w środowisku pojawia się nowy twór, momentalnie powstaje jakiś ferment, jakieś gierki. Myślę, że teraz, po dwóch latach, temat został definitywnie ucięty.

Cały czas staramy się realizować to, co założyliśmy na początku. Do nas należy jak najlepsze wyszkolenie i na tym się skupiamy – dodaje po chwili.

Jak pokazuje czas, założenia były słuszne, bo po niespełna dwóch latach istnienia są już wymierne efekty i to nie tylko na krajowym podwórku, ale i zagranicą.

Barcelona u stóp

Na przełomie marca i kwietnia trzy zespoły FCB Escola Varsovia poleciały na turniej organizowany przez Barcelonę, w którym udział wzięły akademie z kilkunastu krajów, nawet tak egzotycznych jak Kuwejt czy Zjednoczone Emiraty Arabskie. Z jakim skutkiem?

Zespół do lat czternastu zajął drugie miejsce w swojej kategorii wiekowej, dziesięciolatkowie trzecie, a najmłodsza ekipa ośmiolatków zajęła szóstą lokatę. Polscy chłopcy zrobili tak dobre wrażenie, że sporo miejsca poświęcił im szanowany dziennik sportowy Mundo Deportivo.

Nic dziwnego, że opinia o polskiej szkółce dotarła daleko za granicę naszej ojczyzny i przyciąga młodych kandydatów na piłkarzy z całego świata.

Mamy dzieciaki z Ukrainy, z Litwy, a nawet z Holandii – chwali się Miller.

Z Holandii? – pytamy z niedowierzaniem. – Przecież tam jest taki system szkolenia i wielkie, świetnie zarządzane szkółki: Ajax, PSV czy Feyenoord…

Nie nam oceniać, może działa magia Barcelony. W każdym razie rodzina przeprowadziła się specjalnie po to, by chłopak mógł uczęszczać do naszej szkoły.

Zastanawiamy się, jak jest z formalnościami? Czy kluby nie robią Escoli problemów w związku z przenosinami dziecięcych piłkarzy? Na pozór to pytanie wydaje się nie na miejscu, bo mówimy o dzieciach, ale przecież powszechnie wiadomo, że nawet na dziesięciolatku można zarobić. Niech za przykład posłuży nam sytuacja dzisiejszej gwiazdy Stade Reims, Grzegorza Krychowiaka, który będąc nieco starszym od uczniów FCB – jako czternastolatek – przez kilka miesięcy nie grał w piłkę, ponieważ został zawieszony za chęć zmiany klubu. Stal Szczecin nie potrafiła się dogadać z Arką Gdynia i młodziutki Krychowiak przez jakiś czas musiał zadowolić się samym treningiem. Nasze wątpliwości rozwiewa Miller.

My nie jesteśmy klubem piłkarskim, nie pozyskujemy zawodników. Raz w roku robimy nabory, na które każdy może się zgłosić. Jesteśmy szkołą, która nie podpisuje żadnych umów, tak więc każde dziecko może bez przeszkód przyjść do nas i odbyć takie szkolenie. Po którego ukończeniu  może iść do takiego klubu, jaki mu się podoba. Właśnie dlatego nie uczestniczymy w rozgrywkach prowadzonych przez Mazowiecki bądź Polski Związek Piłki Nożnej – tłumaczy.

Tym samym wszystkie kluby Polski ZA DARMO będą mogły przejmować starannie wyszkolonych dwunastolatków, którzy przy odpowiednim prowadzeniu zasilą ich seniorskie kadry. Czy to nie jest za piękne? Coś tu musi nie grać… A co z pieniędzmi?

Otóż wszystko jest jak najbardziej w porządku. Każdy rodzic, który chce, by jego pociecha pobierała nauki w FCB Escoli, musi regularnie wpłacać składki członkowskie. By nie było niedopowiedzeń, składka miesięczna wynosi 230 złotych, płatnych do piątego dnia każdego miesiąca, plus jednorazowa opłata za sprzęt w wysokości 380 złotych. Tyle. Biorąc pod uwagę zarobki w Warszawie, cena bardzo przystępna.

Należy podkreślić, że wszystko jest jawne, informacje na ten temat można znaleźć na stronie internetowej FCBE, na której znajduje się także sprawozdanie finansowe za rok 2012 organu prowadzącego FCB Escolę, firmy WM – Sport Sp. z.o.o. Każdy może je sobie ściągnąć i się z nim zapoznać. Każdy.

Przyszłość polskiej piłki

Chcieliśmy znaleźć jakąś rysę, coś, co zaburzy ten cukierkowy krajobraz, ale po prostu się nie da. Naprawdę wszystko jest w porządku, brak skandali, machlojek, przekrętów. Wszystko ma ręce i nogi.

Jakby tego było mało, już podczas zbierania materiałów do tego reportażu dotarła do nas informacja, że najzdolniejsi wychowankowie z roczników 2004 oraz 2005 zostali powołani przez FC Barcelonę na prestiżowy turniej MIC w Andorze, gdzie mają stworzyć jeden zespół z chłopcami z… La Masii. Nie, to nie pomyłka. Dzieciaki z FCB Escola Varsovia wespół z rówieśnikami z Hiszpanii mają reprezentować Dumę Katalonii podczas rywalizacji z m.in. Manchesterem United, Liverpoolem czy Valencią.

To na pewno będzie przyszłość polskiej piłki – zapewnia z przekonaniem Miller.

Jeśli tak, to może nareszcie przestaniemy bać się Estonii i przeskoczymy w rankingu FIFA Burkina Faso… Co prawda zanim produkty warszawskiej Escoli osiągną wiek uprawniający ich do gry z seniorami, jeszcze trochę czasu upłynie, jednak koniec końców zawsze lepiej późno, niż wcale, prawda?

ŁUKASZ GRABOWSKI, MATEUSZ JANIAK

Pin It

  • toon

    Serce rośnie.

  • mesqueunklub

    Zespół Escola pokonał dziewięciolatków z Legii 12:4, po czym poparte jest to sukcesem akademii Legii przez wychowanie takich zawodników jak Wolski, Furman, Łukasik. Widzę pewne naciągnięcie. Taki Rafał Wolski przechodził do Legii jako 16 letni chłopak. Żyro – 13 latek, Furman – 14 latek, Łukasik – 16. Inna polityka.