Towarzyski remis w Chorzowie. Ruch – Lechia 0:0

Niby w pierwszej połowie nie oglądało się spotkania Ruchu z Lechią najgorzej, bo i piłkarze szybko biegali, i często strzelali, nawet wyglądało na to, że walczą. W pierwszych 45 minutach lepiej wyglądali chorzowianie, w drugich gdańszczanie i to oni byli bliżej wygranej. „Mistrzowskich” emocji na pewno jednak nie doświadczyliśmy.

Ruch Chorzów – Lechia Gdańsk 0:0 (0:0)

Ruch: Buchalik – Szyndrowski, Stawarczyk, Malinowski, Sadlok – Kowalski (Smektała 78′), Babiarz, Starzyński, Surma, Zieńczuk – Kuświk (Jankowski 78′). Trener: Jan KOCIAN.
Lechia: Bąk – Pietrowski, Janicki, Bąk, Leković – Sadajew, Makuszewski, Kostrzewa (Stolarski 46′), Vranjes, Grzelczak – Tuszyński (Frankowski 85′). Trener: Ricardo MONIZ.
Żółte kartki: Szyndrowski, Stolarski
Sędzia: Tomasz Radkiewicz (Łódź)
Widzów: 6500

***

DELICJA. Z braku laku wyróżnienie należy się dziś Maciejowi Sadlokowi, a konkretniej jego sylwetce. W trakcie jego rekonwalescencji media raz po raz obiegały zdjęcia na których byłemu reprezentantowi Polski zarysowywał się trzeci podbródek. Dziś pierwszy raz po kontuzji zagrał od pierwszej minuty, zastępując Daniela Dziwniela. I prezentował się naprawdę przyzwoicie. Ustrzegł się poważniejszych błędów, a przede wszystkim widać było po nim, że naprawdę sporo czasu poświęcił na doprowadzenie się do stanu używalności. Raczej nie ma co liczyć, żeby Sadlok nawiązał do oczekiwań wiązanych z nim na początku jego przygody z piłką, ale jeżeli kontuzje będą go omijać, wciąż może być solidnym ligowcem i pewnym punktem Ruchu.

ZAKALEC. Druga połowa. O ile w pierwszej jeszcze się cokolwiek działo, a według statystyk piłkarze obu drużyn oddali siedemnaście strzałów (dwa groźne), to w drugiej wszyscy, łącznie z zawodnikami, spoglądali na zegar odliczając minuty do końca tej męczarni. Niby Lechia próbowała, niby atakowała, ale jak już coś jej z tego wychodziło, to na posterunku był Buchalik. Jeżeli ktoś mocno przesunął sobie poobiednią drzemkę, to drugie 45 minut było ku temu idealną okazją.

SMACZEK. Zeszyt Ricardo Moniza. W Gdańsku powinni pomyśleć o zatrudnieniu kogoś w charakterze „Fakena”, który przelewałby na papier złote myśli Holendra. Na razie biedaczek męczy się sam, częściej niż na boisko zerkając do swojego kajetu. W pierwszej połowie zapisał pewnie z kilkanaście stron, podobo uwag odnośnie meczu. Mogło tak być, bo jego Lechia po przerwie wyglądała już zdecydowanie lepiej.

NASZA WRÓŻBA. Zanim piłkarze Lechii rozjadą się na wakacje, przed nimi jeszcze sześć meczów towarzyskich. Podopieczni Ricardo Moniza nie wyglądali w Chorzowie tragicznie, ale chyba nawet ich najwierniejsi kibice nie liczą na serię zwycięstw w najbliższych spotkaniach, a tylko taka pozwoliłaby gdańszczanom na włączenie się do walki o miejsce w europejskich pucharach. Spore szanse na wycieczkę do Kazachstanu, Azerbejdżanu, czy na Maltę, mają za to „Niebiescy”, którzy o najniższy stopień podium powinni powalczyć z Pogonią Szczecin. Nie mamy się jednak co łudzić – którakolwiek z tych drużyn by w Europie nie zagrała, w sierpniu będzie mogła skupić się już tylko na lidze.

***

Pozostałe spotkania 31. kolejki:

Cracovia – Podbeskidzie Bielsko-Biała 0:1

Lech Poznań – Wisła Kraków 3:0

Śląsk Wrocław – Zagłębie Lubin 1:0

Jagiellonia Białystok – Piast Gliwice 4:3

Legia Warszawa – Zawisza Bydgoszcz 2:0

Korona Kielce – Widzew Łódź 2:2

Pogoń Szczecin – Ruch Chorzów

MATEUSZ KOWALSKI

Fot. Łukasz Laskowski/Pressfocus

Pin It