Słowo na niedzielę: Piłkarski trzeci świat, czyli nasi w pucharach

37157 Za nami pierwszy tydzień, kiedy polskie zespołu miały szansę z pucharów europejskich same się wyeliminować. No i oczywiście, jak się można było spodziewać, udało się! Nasi nie zawodzą. Zawsze na poziomie. Tym razem, oczekiwania spełnił Piast Gliwice, odpadając, z nie lada potęgą europejską, azerskim Karabachem Agdam. W ogóle, przypatrzmy się z jakimi zespołami, w ostatnich latach, odpadały polskie drużyny. Coraz mocniejszy Karabach, to żaden hit, przy tym co działo się w ostatnich latach…

W ubiegłym sezonie puchary dla wszystkich naszych drużyn skończyły się już latem. Jedynym zespołem, który do ostatniej chwili walczył, żeby piłkarską jesień spędzić w Europie, była Legia. Bezskutecznie. Warszawianie odpadli po dramatycznym dwumeczu z norweskim Rosenborgiem, tak na marginesie, liczymy, że w tym roku będą mądrzejsi o to doświadczenie. Ale wróćmy do rzeczy, prawdziwymi „bohaterami” lata w europejskich pucharach byli piłkarze poznańskiego Lecha, którzy najpierw, ledwo, bo ledwo, ale w końcu wyeliminowali azerski Chazar Lenkoran, by w kolejnej rundzie dostać lekcję futbolu od AIK Solna. Rewanżowe spotkanie w Poznaniu właściwie nie miało już sensu, bo w pierwszym meczu Szwedzi gładko wygrali 3:0. Dłużny nie pozostał też Ruch Chorzów, który co prawda przeciwnika miał mocniejszego, bo czeska Viktoria Pilzno, to nie żadni kelnerzy, ale za to „niebieskim” udało się zaznaczyć swoją obecność imponującym wynikiem. Bilans dwumeczu 0:7, robi wrażenie, pewnie w całej Europie. Ale, co tam 0:7, wrocławskiemu mistrzowi Polski,  udało się… w czterech meczach stracić 16 bramek. Najpierw w dwumeczu eliminacji do Ligi Mistrzów 6 z Helsinborgiem, potem 10 z niemieckim Hannoverem w fazie play-off Ligi Europejskiej.

Skoro o Lidze Europejskie mowa, to trzeba oddać polskim klubom, że sezon 2011/2012 był naprawdę dobry, ba, najlepszy w historii. Pierwszy raz dwa polskie kluby nie tylko piłkarską jesień, ale i udało się przezimować, w futbolowej Europie. Wszystko za sprawą Legii Warszawa i Wisły Kraków, którym, nie dość, że udało się zakwalifikować do fazy grupowej, to jeszcze obie z tej grupy wyszły. Ale, żeby nie było tak różowo, to przypomnijmy przygodę kompromitację w europejskich pucharach Jagielloni. Podopieczni Probierza pożegnali się z europejskimi pucharami po dwumeczu z Irtyszem Pawłodar…

Rok wcześniej, gdy wszyscy ekscytowali się pojedynkami poznańskiego Lecha z Manchesterem City, czy Juventusem Turyn, „swoje” zrobili piłkarze krakowskiej Wisły. Oczywiście, znów dopadli nas prześladowcy z Azerbejdżanu. Dobrze znany piłkarzom Piasta Gliwice Karabach Agdam poradził sobie w dwumeczu z piłkarzami Białej Gwiazdy.

W sezonach 2009/2010 i 2008/2009, uwaga – udało się uniknąć kompromitacji w Pucharze UEFA! Wszystko dzięki… losowaniu. Polskie zespoły, co prawda, bardzo szybko pożegnały się z europejskimi pucharami, ale odpadnięcie z holenderskim NAC Breda, Brondby Kopenhaga, czy Club Brugge w 2009 i z Tottenhamem, FK Moskwa i Udinese w 2008. Ale spokojnie, dłużna nie pozostała krakowska Wisła, od której w eliminacjach Ligi Mistrzów silniejsza okazała się Levadia Tallin. A pomyśleć, że rok wcześniej, co prawda w mało już istotnym rewanżu, ale udało się krakowianom ograć słynną FC Barcelonę.

Odetchnęliśmy z ulgą, jeżeli chodzi o Puchar UEFA, bo to co się działo w latach 2006 i 2007 to już kultowa produkcja filmowa. Teksańska masakra piłą mechaniczną. Do europejskich pucharów trafiły takie zespoły jak Wisła Płock, czy GKS Bełchatów, ba, mistrzostwo Polski zdobyli piłkarze Zagłębia. Nie popisywała się też Legia.  No i z europejskich pucharów wywalali nas szwajcarskie Grasshoppers i FC Zurych, białoruskie Dynamo Mińsk, czy ukraiński Czernomorec Odessa.

Na tym koniec, dalej pamięcią sięgać nie chcemy, bo tam czekałyby nas takie hity jak Terek Grozny, Dinamo Tibilisi, czy Cementarnica Skopje. Aż się niedobrze robi, myśląc o tych spotkaniach. Nie będziemy Wasdłużej katować.

Krótko podsumowując, w ostatnich latach – przynajmniej jedna drużyna musi się skompromitować. Regularnie leją nas Azerowie, czy Ukraińcy. Swoje dokładają, od czasu do czasu, Kazachowie, Białorusini, Gruzini, ba, nawet Macedończycy. Nie mówiąc już o Norwegach, Niemcach i innych, jeszcze silniejszych. I choć fajne przygody też się zdarzają, takie jak ta Lecha, Wisły, Groclinu, czy Legii, to niestety -nadal jesteśmy piłkarskim zaściankiem. Jeśli ktoś wątpi, mogą to potwierdzić w Gliwicach…

Promyk nadziei wlewają w nasze serca Legia i Lech, obserwując jak są zorganizowane możemy mieć nadzieję, że te kluby, co najmniej się nie skompromitują, a kto wie, może i czeka nas coś więcej.

No to, czekamy.

JAKUB FILA

Pin It