Pepe Mel, nowa twarz na Wyspach

Egzotyczny cyrk Tan Tana, eksplozja formy Suareza, reaktywowanie 4-4-2 to jedne z rzeczy, które zapamiętamy z tegorocznej kampanii. To wszystko jednak nic wobec zaniku cierpliwości w zarządach klubów Premier League. Jedną z ostatnich ofiar był Steve Clarke, którego na pozycji menedżera głównego trenera zastąpił znany fanom Primera Division Pepe Mel. Kim jest nowa twarz na The Hawthorns? O tym już teraz.

Pepe Mel to jeden z tych zawodników, którym udało się osiągnąć cokolwiek na trenerskiej ławce. Grający na pozycji wysuniętego napastnika Hiszpan jest jednym z wielu wychowanków Królewskich, którzy nie potrafili przebić się do podstawowego składu drużyny z Madrytu i postanowili szukać szczęścia w innych hiszpańskich miastach.  W ciągu szesnastoletniej kariery prezentował barwy głównie zespołów drugoligowych, takich jak Betis Sewilla, czy Granada strzelając 73 bramki w 195 meczach na zapleczu Primera Division.  Mając 36 lat na karku rozpoczął swoje nowe życie obejmując amatorskie CD Coslada.

Przez pierwsze 7 lat w nowym fachu Pepe Mel był przykładem trenera, który nigdzie nie może zbyt długo zagrzać miejsca prowadząc w tym czasie siedem różnych klubów. Ciężka praca, częste zmiany pracy, mozolne budowanie swojej marki nie poszło na marne. Po zwolnieniu z Polideportivo Ejido Hiszpan przyjął ofertę zespołu z 3 ligi hiszpańskiej, Rayo Vallecano. Decyzja ta okazała się strzałem w dziesiątkę. To w Madrycie otrzymał szansę odciśnięcia swojego piętna na zespole i mimo, że w końcu zarząd klubu pewnego lutowego dnia postanowił zrezygnować z jego usług to Pepe Mel pozostawał bezrobotny jedynie 5 miesięcy. 12 lipca 2010 objął Betis Sewilla, by już w pierwszym sezonie świętować awans do Primera Division.  Drugi raz w swym życiu miał grać z Verdiblancos w najwyższej klasy rozgrywkowej dokonując tej sztuki  zarówno jako piłkarz i trener. Pepe Mel mógł świętować. Po kilkunastu latach historia zatoczyła koło, a on powrócił tam, gdzie jako piłkarz spędził jedynie rok. Niestety nic, co piękne nie trwa wiecznie. W grudniu 2013 zarząd klubu z południa Hiszpanii podjął decyzję o rozwiązaniu kontraktu z wychowankiem Realu.

Przypatrując się zwolnieniom byłych szkoleniowców WBA i Betisu można zauważyć pewien schemat, który łączy poprzednika z następca. Zeszłoroczna kampania zarówno dla angielskiego, jak i hiszpańskiego klubu była jedną z najlepszych. Pod wodzą Pepe Mela Betis powrócił po ośmioletniej przerwie na europejskie salony kwalifikując się do Ligi Europejskiej, zaś popularni The Baggies zajęli najwyższe miejsce w historii występów w Premier League. Potem był słaby początek sezonu, spowodowany nieumiejętność poradzenia sobie z jednoczesną grą w europejskich pucharach, bądź zakończonymi wypożyczeniami graczy, którzy decydowali o obliczu zespołu, jak to było w przypadku braku Romela Lukaku na szpicy angielskiego zespołu.  Ale ostatnie półtora roku to nie jedyne, co łączy obu szkoleniowców. Urodzeni w tym samym roku skończywszy 36 lat postanowili spróbować swoich sił na trenerskim szlaku, lecz w zupełnie innych rolach. Hiszpan prowadził pierwsze zespoły, Szkot zdobywał umiejętności będąc asystentem między innymi w Chelsea i Liverpoolu.

Nominacja Pepe Mela na głównego trenera drużyny z The Hawthorns to potwierdzenie drogi obranej przez włodarzy klubów Premier League. Od kilku lat angielska piłka jest otwarta na przybyszy z półwyspu iberyjskiego, którzy swoimi umiejętnościami i podejściem do piłki zmieniają powoli oblicze twórców futbolu. W Anglii coraz łatwiej zauważyć wpływ zarówno tych niskich, dobrze wyszkolonych technicznie południowców, jak i piętno jakie na lidze odciskają trenerzy ściągnięci prosto z Primera Division. Pellegrini w Manchesterze City, Michael Laudrup w Swansea to przykłady pierwsze z brzegu. Pytanie tylko, jak swój zespół poprowadzi 50-letni szkoleniowiec. Wzorów do naśladowania ma bez lik

W momencie objęcia posady głównego trenera przez Pepe Mela można być pewnym jednego. West Brom wzorem drużyn prowadzonych przez szkoleniowców, na których podejście do piłki wpłynął hiszpański futbol, będzie starał się utrzymywać długo przy piłce i to będzie most łączący The Baggies z Łabędziami, czy Świętymi. Nie ma co oczekiwać, że drużyna o potencjale ludzkim plasującym ją w opinii ekspertów w środku tabeli będzie grała stylem na jaki może sobie pozwolić na Etihad Manuel Pellegrini.

Obecna kadra West Brom nie różni się wiele od tej z zeszłorocznej kampanii i Pepe Mel ma przed sobą do wykonania proste zadanie. Utrzymać się w lidze, a następnie robić wszystko by prowadzony przez niego zespół uplasował się w środku tabeli, jak nie w tym, to na pewno w następnym sezonie. Aby to osiągnąć po pierwsze musi odbudować morale zespołu, nadać mu własny autorski styl i według własnego uznania przebudować kadrę drużyny. A czy zrobi to naśladując Martineza, który uzupełnił luki w Evertonie wypożyczeniami, czy postąpi raczej jak Laudrup i będzie sięgał po graczy dobrze mu znanych, wyróżniających się w średniakach Primera Division to już kwestia oddzielna. Nie wiadomo przecież jeszcze jakim budżetem Hiszpan będzie dysponował, ale w styczniu nie będą przeprowadzane żadne większe transfery.

Przed Pepe Melem największe wyzwanie w życiu, bo tylko niektórzy szkoleniowcy dostają szansę prowadzenia zespołu Premier League. Przygodę z angielską piłką następca Steve’a Clarke’a rozpocznie od sobotniego starcia z Southampton na St. Mary’s i od razu stanie przed ciężkim zadaniem. Z Pochettino wygrał tylko raz. Ale bądźmy szczerzy. Nikt nie mówił, że będzie łatwo.

TOMEK MILESZYK

fot. www.telegraph.co.uk

Pin It