Pasieczny: Szara codzienność okienka transferowego

pasieczny

Pozwolę sobie zacytować Przemka Zycha, który dla „Przeglądu Sportowego” analizował, jacy zawodnicy rzeczywiście mogli do Polski trafić: „Michel Bastos, Felipe Santana, Andre Santos, Lima, Aleksandar Kolarov, Josip Ilicić, Paulao, Alfred Finnbogason czy Zoran Tosić”. Powodów dla których do Polski nie trafili, jest oczywiście wiele, a każdy przypadek należy traktować indywidualnie. Ja chcę wam pokazać, co dzieje się z taką kandydaturą od momentu podrzucenia jej do klubu.

Dowiedz się więcej o futbolu - skautingowe szkolenia u Tomasza Pasiecznego!

Chociaż niedługo stuknie mi 10 lat w piłce, nie będę raczej serwował Wam anegdot opisujących moje doświadczenia. Przede wszystkim dlatego, że nie byłem piłkarzem. Moje historie nie będą więc nigdy tak barwne i ciekawe. Inna sprawa, że wszędzie, gdzie pracowałem, czyli w Legii, West Bromwich Albion, Azjatyckiej Konfederacji Piłkarskiej, Cracovii czy nawet przy Euro 2012 podpisałem umowy, które zobowiązują mnie do utrzymania pewnych rzeczy w tajemnicy, przynajmniej jeszcze przez kilka lat. Dlatego nie będę pisał o tym, co było, a o tym jak jest lub jak być powinno. Co jakiś czas, w ramach troszkę lżejszej lektury będę się starał przemycić w tekstach trochę ciekawostek z pogranicza sportu i prawa, ciekawostek bardziej rozrywkowych.

Kocham polską piłkę i zawsze chciałem zrobić dla niej coś wielkiego. Nie chcę zatem wylewać żali czy krytykować – obiecuję, że będę tego unikał. Czy mi się to uda, będziecie musieli ocenić sami. Nie ukrywam, że chciałem zacząć od tekstu rozkładającego skauting na czynniki pierwsze. Ale ostatecznie zostawimy to sobie na później. Wielkimi krokami zbliża się bowiem okienko transferowe i z tej okazji chciałem przybliżyć pracę pionu sportowego w jego trakcie. Dzisiaj skupimy się na analizie polecanych zawodników.

Znam działy sportu zatrudniające 10 pracowników, znam takie zatrudniające jednego. Na potrzeby tego wpisu pominiemy skauting z własnej inicjatywy. Każdy z was słyszał o dużych nazwiskach, które polskie kluby odrzucały. Pozwolę sobie zacytować Przemka Zycha, który dla Przeglądu Sportowego analizował, jacy zawodnicy rzeczywiście mogli do Polski trafić: „Michel Bastos, Felipe Santana, Andre Santos, Lima, Aleksandar Kolarov, Josip Ilicić, Paulao, Alfred Finnbogason czy Zoran Tosić”. Powodów dla których do Polski nie trafili, jest oczywiście wiele, a każdy przypadek należy traktować indywidualnie. Ja chcę wam pokazać, co dzieje się z taką kandydaturą od momentu podrzucenia jej do klubu.

Zarejestrowanych menedżerów jest w Polsce 73, osób z nimi współpracujących przynajmniej dwa razy tyle, a kolejna grupa to ludzie bez licencji, którzy też kogoś tam reprezentują. Do tego dochodzą zagraniczni menedżerowie, doradcy prezesa, przyjaciele klubu czy nawet dziennikarze. Teraz wyobraźcie sobie, że ci wszyscy ludzie zasypują was nazwiskami. Mogą to być tylko nazwiska, czasem jest to CV, zdarza się płyta z meczem, najczęściej są to różnej jakości skróty pokazujące najlepsze zagrania danego piłkarza. Myślę, że od początku maja dział sportowy każdego liczącego się klubu w Polsce dostaje dziennie około 15-20 takich ofert. Chciałbym wam w takim razie pokazać tutaj, ile powinna zająć rzetelna analiza tych kandydatur – pamiętajcie proszę że przyjmujemy, iż klub równocześnie kandydatów szuka na własną rękę – ale o tym tutaj dzisiaj nie mówimy.

Teraz trochę matematyki. Jeżeli mamy tylko nazwisko musimy takiego zawodnika namierzyć, poszukać w internecie podstawowych informacji o nim, zadzwonić do kogoś po opinię. Jeżeli w klubie dysponujemy programem typu Wyscout czy Instatscout (ponad połowa klubów TME już je ma) ściągamy mecz lub skrót występu zawodnika w danym meczu i oglądamy. Jeżeli nie, to szukamy jakichkolwiek plików wideo w internecie po to, by cokolwiek móc o nim powiedzieć.

To jest wstęp i na tej podstawie decydujemy czy warto się zawodnikowi przyjrzeć bliżej i jeśli tak, oglądamy kolejne mecze, a jeśli nie mamy do nich dostępu, prosimy menedżera czy znajomych o płyty DVD. Powiedzmy, że bardzo wstępna ocena trwa 45-60 minut. Jeżeli ktoś poleca nam zawodnika telefonicznie, to do opisanej wcześniej operacji trzeba dodać z 15-20 minut samej rozmowy. Czasem dostajemy płytę pocztą, a na płycie jest tylko nazwisko, więc do długości spotkania należy doliczyć czas na zlokalizowanie danego zawodnika na boisku (jeśli jest to jakaś egzotyczna liga, najpierw trzeba ustalić, w której drużynie dany zawodnik gra, później z jakim numerem i namierzyć go na boisku). Powiedzmy 100-120 minut. Skrót, czyli popularne highlights, to mniej więcej 8-12 minut, który w żadnym wypadku nie wystarczą do wydania rzetelnej oceny, ale pozwala zdecydować czy oglądamy tego zawodnika dalej, czy nie. W teorii w takich skrótach powinny się znajdować najlepsze zagrania zawodnika, więc jeśli one nas nie przekonają, to można przyjąć, że całe jego występy też tego nie zrobią.

Jeżeli skrót nas przekonuje, szukamy dalej, dochodzą kolejne mecze i skróty, kolejne godziny, które musimy na to poświęcić. Czasem zdarza się, że menedżer podrzuca konkretne nazwisko, o którym wcześniej informował telefonicznie, ale równocześnie dorzuca jeszcze kilku piłkarzy ze swojej stajni. Widząc je w mailu, ciężko je zignorować, a jak już się człowiek decyduje na analizę danego zawodnika, to robienie tego po łebkach mija się z celem. Mijają zatem kolejne godziny. W międzyczasie trzeba się spotkać z trenerem, przypilnować spraw dotyczących okresu przygotowawczego, podzwonić w sprawie gier kontrolnych, a trzeba pamiętać o bieżących problemach, których nigdy nie brakuje. Kolejne nazwiska padają również w prasie.

Wiecie jaka jest prawda? Czasem czytając listę potencjalnych transferów, człowiek nie może uwierzyć, że ktoś przy zdrowych zmysłach takich zawodników proponuje. A czasem – niezbyt często, ale jednak – zastanawia się, czemu sam na to nie wpadł. Żebyśmy dobrze się zrozumieli: nikt w prasie nie szuka natchnienia, nikt przez prasę nie buduje listy obserwowanych zawodników, ale wszyscy czytają o sobie i o klubie, a nawet jak nie czytają, to słyszą o tych tekstach od znajomych czy rodziny. I czasem na podstawie tego, co ktoś przeczyta może szerzej zainteresować się sytuacją konkretnego piłkarza. Warto również śledzić, co dzieje się w innych klubach – to mogą być bardzo cenne informacje. Jeżeli czytamy, że w danym klubie źle się dzieje, nie płacą zawodnikom i oni chcą odejść, to pierwsze co robimy, to przeglądamy składy. Czasem zdarza się, że klub zawodnika obserwuje 4-5 lat, ale nie jest w stanie go pozyskać i wtedy czeka właśnie na taką sytuację.

Do czego zmierzam? Do tego, że w stosunkowo małych działach sportowych nie ma wystarczającej liczby ludzi (mocy przerobowej), by rzetelnie przeanalizować wszystkie zgłaszane kandydatury. Pamiętajcie: klub równocześnie szuka na własną rękę, pomysły podrzuca również trener, jest milion rzeczy, które w klubie trzeba zorganizować. W zależności od wielkości klubu taka rzetelna analiza to przedział 10-20 godzin dziennie. Dziennie! Następnego dnia zaczynamy ten proces od nowa. A gdzie czas na rozmowy kontraktowe z naszymi zawodnikami? Gdzie czas na akademie? Na nowe projekty?

Pamiętajcie więc: to że jakieś nazwisko się nie przebiło, nie jest czasem winą ludzi w pionie sportowym – czasem jest to wina ich liczebności. Albo wina tych, którzy zdecydowali, że dział sportowy będzie liczył tyle pracowników i ani jednego więcej…

TOMASZ PASIECZNY

fot. Jan Szurek / Legia.Net

Dowiedz się więcej o futbolu - skautingowe szkolenia u Tomasza Pasiecznego!

Pin It