Najlepsze momenty Rio Ferdinanda w United

Wydawać by się mogło, że w Manchesterze United kończy się jakaś era.  Nie zakończyła się ona wraz z odejściem Alexa Fergussona, ale jest to proces rozłożony w czasie. Zaczęło się od legendarnego managera „Czerwonych Diabłów”, a po nim odchodzą kolejne ikony klubu. Old Trafford opuszcza Vidić, Giggs (ale tylko murawę, nie stadion) i Rio Ferdinand.

01-640x120

Skupmy się przez chwilę na tym ostatnim, który przez 12 lat reprezentował barwy Manchesteru. Raczej pewnym jest, że czerwonego trykotu już nie przywdzieje, gdyż nie otrzymał propozycji przedłużenia kontraktu. Trochę szkoda, bo sam Rio przyznaje, że chce jeszcze grać w piłkę i twierdzi, że może się przydać. Na chwilę obecną pewnym jest, że zobaczymy usłyszymy go podczas Mundialu w Brazylii. Będzie jednym z ekspertów stacji BBC. Jeśli sprawdzi się w swojej nowej roli, być może zagości w stacji na dłuższy czas.

W tym artykule nie będziemy przypominać wam po raz kolejny takich podstaw o Rio, jak skąd i za ile przyszedł na Old Trafford. To przecież wiecie. Chcielibyśmy natomiast wystawić temu piłkarzowi swego rodzaju laurkę za te 455 meczów w barwach „Czerwonych Diabłów”. Uważamy, że należy mu się to za ostatnie 12 lat jego piłkarskiego życia. Przypomnijmy sobie ważne momenty jego kariery od chwili, kiedy trafił do Manchesteru United.

1. Debiut: Manchester United – Zalaegerszeg 5:0, sierpień 2002.

Chyba cała piłkarska Anglia skierowała wzrok na ten mecz. Wszyscy czekali bowiem na to, jak zaprezentuje się ówcześnie najdroższy zawodnik na Wyspach. Czy te miliony wyłożone na defensora faktycznie były tego warte? To spotkanie miało zadecydować o awansie do fazy grupowej Ligi Mistrzów, a w pierwszym meczu zespół Alexa Fergussona przegrał z węgierskim mistrzem 0:1. Jak możecie zobaczyć po wyniku, wystawienie Rio – mimo iż debiutującego – opłaciło się. Nowy nabytek Manchesteru zagrał dobry mecz i w kolejnych spotkaniach pokazywał, że pieniądze wydane na niego nie były wydanymi w błoto.

Swoją drogą, 2002 rok to był czas, kiedy premierem w Polsce był Leszek Miller, prezydentem – Aleksander Kwaśniewski, Polska starała się dopiero o wejście do Unii Europejskiej, a Stany Zjednoczone zaczęły lizać rany po ataku na World Trade Center. Trochę dawno, nie? Był to również czas, kiedy David Beckham eksperymentował z fryzurami i na mecz z węgierską drużyną zrobił się tak:

* * *

2.  Pierwszy gol: Manchester United – Wigan Athletic 4:0, grudzień 2005.

Nie od dziś wiadomo, że od środkowego obrońcy goli nikt nie wymaga. Co najwyżej przydają się oni w polu karnym przeciwnika przy okazji stałych fragmentów. Szanujący się defensor coś tam jednak w swojej karierze zawsze ustrzeli, a Rio przez 12 lat dla Manchesteru trafił osiem razy. Na jego pierwszą bramkę trzeba było czekać ponad 3 lata lub 140 meczów, jak kto woli. Gol Ferdinanda w meczu z Wigan w grudniu 2005 roku był przedniej urody. Idealna centra Giggsa z lewej strony i równie idealna główka obrońcy. Tej bramki były reprezentant Anglii z pewnością nie zapomni.

* * *

3. Bramka w meczu przeciwko Liverpoolowi. Manchester United – Liverpool 2:0, październik 2006.

Ten gol jest ważny z dwóch powodów. Po pierwsze, został strzelony ekipie „The Reds”, który od dawien dawna pozostaje jednym z najbardziej prestiżowych rywali Manchesteru United. Po drugie, Rio Ferdinand zachował się tutaj jak typowy napastnik. Żadne tam stałe fragmenty i główki, tylko bomba w prawe okno i do widzenia.

* * *

4. Debiut bramkarski Ferdinanda: Manchester United – Portsmouth 0:1, ćwierćfinał Pucharu Anglii, marzec 2008.

Nieszczęśliwy zbieg okoliczności sprawił, że Rio musiał w tym meczu stanąć na bramce na ostatni kwadrans. Kontuzjowany został bowiem Edwin van der Sar, a jego zmiennik – Tomasz Kuszczak – otrzymał czerwoną kartkę za faul w polu karnym. Środkowego obrońcę „Czerwonych Diabłów” postawiono przed bardzo trudnym zadaniem obrony rzutu karnego Muntariego. Nie udała się ta sztuka Ferdinandowi, ale nie można mieć o to do niego pretensji. Przynajmniej rzucił się w dobrą stronę. A i jego wyraz twarzy po straconej bramce przypomina ten, który robią bramkarze przejęci stratą gola mogącego zadecydować o awansie do kolejnej rundy. W tym przypadku, niestety dla Manchesteru, zadecydował.

* * *

5. Najlepszy sezon: 2007/2008.

Jak już jesteśmy przy 2008, koniecznie trzeba wspomnieć o fakcie, że był to rok wieńczący najlepszy sezon Ferdinanda w jego karierze. Czas, w którym Rio dzierżył opaskę kapitana, a jego partnerem był Nemanja Vidić. Tych dwóch facetów było ówcześnie parą najlepszych środkowych obrońców na świecie. Ferdinand wystąpił wtedy w 51 meczach, strzelając trzy gole. Na kapitanie Manchesteru i jego serbskim partnerze zatrzymywały się takie gwiazdy jak Messi, Eto czy Henry. W dużej mierze dzięki tej dwójce „Czerwone Diabły” sięgnęły po Mistrzostwo Anglii i triumfowały w Lidze Mistrzów, w finale pokonując Chelsea. Dodać trzeba, że przez całą fazę pucharową LM drużyna Alexa Fergussona straciła tylko dwie bramki oraz zanotowała ponad 500 minut bez straty gola! No i czyja to zasługa w dużej mierze? Pewnie, że obrońców!

fot. zimbio.com

* * *

6. Incydent z monetą: Manchester City – Manchester United 2:3, grudzień 2012.

Choć do szczęśliwych momentów tego wydarzenia zaliczyć nie można, to jednak co się stało, już się nie odstanie i warto o tym napisać. Jedne z bardziej pasjonujących derbów Manchesteru w historii, zakończone zwycięstwem „Czerwonych Diabłów” 3:2. Przy celebracji trzeciej bramki Rio Ferdinand został trafiony monetą w łuk brwiowy przez jednego z fanów City. Ten incydent mógł skończyć się tragicznie, jednak tak się nie stało, a obrońca United zażartował po meczu, pisząc na swoim Twitterze:

„Co za wynik, 3 punkty! Słodko! Ktokolwiek rzucił tę  monetę, co za rzut! Nie mogę uwierzyć, że to były tylko 2 pensy… Mógł być przynajmniej 1 funt!”

Ta odpowiedź zdecydowanie zasługuje na umieszczenie jej wśród „najlepszych momentów Rio Ferdinanda”. Mógł zareagować zupełnie inaczej, a tymczasem obrócił całą sytuację w żart.

* * *

7. Ostatni mecz Alexa Fergussona na Old Trafford i ostatnia bramka Ferdinanda: Manchester United – Swansea 2:1, maj 2013.

Kiedy wszyscy kibice i działacze Manchesteru United załamywali ręce, że ostatni mecz legendarnego managera klubu na Old Trafford zakończy się remisem ze Swansea, w końcówce meczu z pięciu metrów huknął Rio Ferdinand i jego drużyna wygrała 2:1. Mimo iż obrońca „Czerwonych Diabłów” pewnie nie wyobrażał sobie takiej sytuacji, to zrobił sir Alexowi chyba najlepszy prezent, jaki mógł. Przy okazji było to pierwsze od pięciu lat trafienie Ferdinanda do siatki, a także ostatnie w barwach Manchesteru.

* * *

To tylko najlepsze, według nas, urywki z gry Ferdinanda w Manchesterze. Mimo iż jak każdy człowiek miał i dobre i złe momenty, to w chwili odejścia jednej z ikon klubu wolimy skupić się na tych lepszych. Bo jaki Rio jest, każdy widzi, ale nie można mu odmówić zaangażowania i częstego zostawiania serca i płuc na murawie. A to, że komuś nie podał ręki, obraził Cole’a czy nie założył koszulki antyrasistowskiej, bo ma inne patrzenie na problem rasizmu… to pokarm brukowców. My patrzymy na niego pod względem czysto futbolowym.

Pytanie tylko, co dalej z Rio Ferdinandem? Czy jeszcze gdzieś zagra? Czy może pokaże się z dobrej strony jako ekspert piłkarski jak Alan Shearer i zagrzeje sobie miejsce w telewizji? Czas pokaże. Pewne jest natomiast, że o 35-latku jeszcze usłyszymy. Na koniec jeszcze krótki film o tym, które momenty sam Ferdinand uważa za najważniejsze w swojej karierze (nie tylko tej w Manchesterze), oraz podsumowanie tytułów, które zdobył z „Czerwonymi Diabłami”.

Osiągnięcia Rio Ferdinanda z Manchesterem United:

  • Sześć tytułów Mistrza Anglii: 2003, 2007, 2008, 2009, 2011, 2013;
  • Puchar Anglii: 2004;
  • Dwa Puchary Ligi Angielskiej: 2006, 2010;
  • Tryumf w Lidze Mistrzów: 2008;
  • Klubowe Mistrzostwo Świata: 2008.

PAWEŁ WILAMOWSKI

fot. edition.cnn.com

Partnerem artykułu jest fanpage „Wszystko o najlepszej lidze świata – Premier League”

01-640x120

Pin It