Kto wygra mistrzostwa i dlaczego nie Francja

Pierwsze miejsce w grupie, awans do 1/8 MŚ, dwa zwycięstwa i osiem zdobytych bramek – wypisz, wymaluj – tak miało być, wszystko idzie zgodnie z planem. Jednak nie taka Francja piękna, jak ją malują.

Od piłkarskiego gwałtu na Jamajce (8:0), przez pobicie Hondurasu (3:0) oraz po sprowadzeniu ekipy Szwajcarii (5:2) do poziomu Angoli, w obieg poszła fama o wielkiej sile Les Blues. Opinie te napędzały kolejne opinie, przekonanie nabierało mocy i wreszcie, niczym kula śnieżna, która turlając się z góry nabiera coraz to większych kształtów, stwierdzono magiczne: Francja ma szanse na podium.

Za szybko. Zbyt pochopnie.

Dlaczego Francja nie zdobędzie medalu na mistrzostwach świata? Wróć, odwróćmy pytanie – a dlaczego miałaby zdobyć? Co wyróżnia podopiecznych Didiera Deschampsa na tle reszty? Holandia ma zabójcze kontrataki, Niemcy gegenpressing i pewność siebie; Brazylia publiczność, sędziów oraz Neymara; Argentyna bogactwo z przodu; Urugwaj zęby Suareza (no, już nie…), a Chile filozofię i brak kompleksów.

Francja? Benzemę? To za mało. A więc zespołowość? Prędzej.

Trudno jednoznacznie określić siłę Francji po fazie grupowej. W pierwszym spotkaniu dużo zawdzięczali czerwonej kartce dla rywali i grze w przewadze jednego zawodnika. W drugim, szybko strzelonym bramkom, niesamowitej skuteczności oraz sporej dawce piłkarskiego szczęścia. A w meczu z Ekwadorem? Z Ekwadorem nie było już tak dobrze, a Didier Deschamps popełnił jeden, wielki błąd – wskazał palcem zawodników, na których sztab szkoleniowy przyszłych rywali powinien, a wręcz ma obowiązek się skupić. I to skupić w całości. Chodzi oczywiście o Valbuene oraz Cabaye’a – czyli zawodników odpowiedzialnych, kolejno, za kreatywność oraz opanowanie. Ich brak był widoczny gołym okiem przez całe spotkanie. Tfu, ich brak był widoczny po pierwszych pięciu minutach.

W spotkaniu z Ekwadorem zabrakło zawodnika, który potrafiłby przyjąć piłkę, spokojnie ją przetrzymać, rozejrzeć się, zwolnić/przyspieszyć tempo i rzucić crossa w odpowiednie miejsce. W środę zabrakło także zawodnika, który swoją aktywnością, niczym wariat, wprawiałby w złość defensorów, a w strefie obronnej rywali niekonwencjonalnym zagraniem stwarzał zagrożenie.

Zabrakło dwóch dobrych kolegów z boiska, a zarazem rywali ligowych, czyli reprezentantów Paris Saint-Germain oraz Olympique Marseille. Całkowicie różnych od siebie, a jednocześnie potrzebnych kadrze ogniw, bez których ta wydaje się goła.

W każdym z tych trzech spotkań pokazali jednak dobrą grę zespołową, spore zaangażowanie, odwagę w akcjach indywidualnych, skuteczność stwarzanych okazji oraz odpowiedni balans pomiędzy defensywą a ofensywą. Aż tyle albo tylko tyle.

Na Honduras, Szwajcarię oraz Ekwador to starczyło. Na Nigerię także powinno. A dalej? A dalej brak konkretnej argumentacji, by stanowczo stwierdzić, że Francja da radę pokonać (najprawdopodobniej) Niemców.

JAKUB GOLAŃSKI

czytaj także na vivelaligue1.pl

Pin It